Zagadnienia duszpasterskie związane ze śmiercią i pogrzebem (4), religijna troska o umierającego
Pogarszający się stan zdrowia chorego mobilizował rodzinę do większej troski o niego, szczególnie zaś o zaopatrzenie go świętymi sakramentami. Pytano chorego o zgodę na przyjęcie sakramentów: pokuty, namaszczenia i Wiatyku. Ktoś z rodziny lub sąsiedztwa udawał się po księdza. Do pomieszczenia, gdzie leżał chory, wnoszono (szczególnie na wsi) tzw. stolik ofiarny przeznaczony wyłącznie do celów religijnych (kolęda, udzielanie sakramentów, przy nim odprawiano majowe lub październikowe nabożeństwo). Nakrywano stolik białym obrusem, przy jego braku korzystano ze zwykłego stołu. Na stole stawiano dwie świece i krzyż, naczynie z wodą święconą i kropidłem, chleb i sól, watę do wytarcia palców księdza po namaszczeniu oraz wodę w szklance i łyżkę. Przez podanie wody pomagano choremu przełknąć hostię. W domu chorego, jak również na zewnątrz, czekali na przybycie księdza zgromadzeni sąsiedzi ze świecami, szczególnie kobiety. Zgromadzeni wierni modlili się w intencji chorego, adorowali Najświętszy Sakrament, śpiewali pieśni o treści przeważnie eucharystycznej. Przy udzielaniu sakramentów choremu kapłan niegdyś wygłaszał specjalną mowę, w której nie ukrywał możliwości jego rychłego odejścia do wieczności, chociaż nie rezygnowano z nadziei wyzdrowienia. Dzięki sakramentowi namaszczenia chory będzie mógł lepiej przygotować się na śmierć, dlatego też powinien zgodzić się z wolą Bożą, Bogu ofiarować swoje życie i odejście swoje do wieczności. Kapłan wzywał chorego do wytrwania w wierze, nadziei i miłości, zachęcał do ufności w Boże miłosierdzie, a także do dziękczynienia za wszystkie otrzymane łaski. Kończąc wizytę kapłan zwracał uwagę choremu, aby teraz częściej spoglądał na krzyż, całował go ze czcią, pobożnością, często żegnał się wodą święconą, co pomoże mu łatwiej opuścić ten świat i odejść do Boga. To samo polecał rodzinie, aby choremu to umożliwiła szczególnie wtedy, gdy będzie on słabszy.
Obecnie kapłan, zgodnie z odnowioną po Soborze Watykańskim II liturgią, spowiada chorego, namaszcza (czoło i ręce) i udziela wiatyku. Nie ma już specjalnej mowy kapłana do chorego, mało mówi się o śmierci, raczej więcej pociesza i daje nadzieję na wyzdrowienie. Nie ma więc akcentu, jak wyżej, o konieczności pożegnania się ze światem, ekspiacji za grzechy i przyjęcia śmierci jako woli Bożej.
Po odejściu kapłana miał miejsce ważny moment przeważnie w życiu wiejskiej wspólnoty. Chory dziękował wszystkim za obecność i modlitwę w jego intencji. Świadomy zbliżającej się śmierci przepraszał rodzinę i obecnych sąsiadów za wszystko, czym być może kiedyś kogoś obraził, skrzywdził lub zgorszył. Czasami prosił o przybycie kogoś z nieobecnych sąsiadów, gdyż chciał go przeprosić i prosić o przebaczenie. Chory nieraz zwracał się z prośbą do rodziny i zobowiązywał ją do naprawienia wyrządzonej komuś przez niego krzywdy materialnej i zdarzało się, że publicznie przyznawał się do czynu, który przypisywano komuś innemu. Panowała powszechna opinia, że przed Bogiem należy stanąć z czystym sumieniem, nie patrząc na ludzkie względy i opinie. Ostatnie bowiem chwile człowieka na ziemi mają rozstrzygające znaczenie dla wiecznego zbawienia, są walką o wytrwanie w wierze, nadziei i miłości aż do końca. Kościół, który przyjął człowieka w sakramencie chrztu jako swoje dziecko, pragnie z nim być w ostatniej godzinie i pomóc mu swoimi modlitwami (ks. W. Schenk). Czyni to najczęściej przez modlitwę najbliżej rodziny umierającego i jego sąsiadów. Podczas agonii odmawiano „Litanię przy konających” prosząc za wstawiennictwem Maryi i świętych o wieczne zbawienie dla umierającego. W przypadku ciężkiego i przedłużającego się konania wypowiadano modlitwę: „Wyjdź, duszo chrześcijańska; wyjdź z tego świata w Imię Boga Ojca Wszechmogącego, który cię stworzył; w Imię Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który za ciebie cierpiał; w Imię Ducha Świętego, który ku tobie zstąpił (...)”. Wzywano też pomocy Matki Bożej i świętych, odmawiano także Różaniec i ”Litanię do Wszystkich Świętych”, podpowiadano umierającemu święte imiona: Jezus, Maryja, Józef. Dawniej w diecezji wileńskiej był zwyczaj uderzania w dzwon podczas agonii, aby w ten sposób wezwać wiernych do modlitwy za umierającego.
Współczesny rytuał Sakramentu chorych ma również modlitwy za konających, więc krótkie teksty biblijne, które można odczytywać przy umierającym; „Litanię za konającego”, w której są też wezwania za modlących się w intencji umierającego; modlitwy polecające go Bogu miłosiernemu, antyfonę maryjną „Witaj Królowo, Matko miłosierdzia”. W momencie zgonu poleca się odmówić tekst „Przybądźcie, Święci Boży, pośpieszcie na spotkanie, Aniołowie Pańscy” wraz z końcową modlitwą polecającą zmarłego Bogu, Ojcu „pełnemu miłosierdzia”.
Duże znaczenie miało też podawanie umierającemu emblematów religijnych. Dawniej Rytuał rzymski (np. z 1903 r.) polecał, aby przed chorym, na wysokości jego wzroku, zawieszać lub ustawiać obraz Chrystusa Ukrzyżowanego, Matki Bożej i tego świętego, którego szczególnie czcił umierający. Chodziło o to, aby chory, umierający mógł często wpatrywać się w święte wizerunki, co miało mu pomóc wzbudzać dobre myśli, wzmacniać wiarę, nadzieję i miłość. Polecano też usuwać z pokoju umierającego wszystkie obrazy o tzw. „treści światowej” i inne niepotrzebne przedmioty. Sam chory brał do rąk różaniec i modlił się z obecnymi przy nim osobami. Gdy nie mógł już trzymać różańca, zawieszano go, np. przy obrazie, na widocznym dla niego miejscu. Podawano choremu wodę święconą, aby nią żegnał się lub nią pokrapiano go, gdy sam nie mógł już czynić znaku krzyża. Istniała też praktyka częstego podawania umierającemu krzyża (krzyżyka) do ucałowania. Gromnica jest aż do dzisiaj emblematem religijnym powszechnie stosowanym podczas nadchodzącej śmierci. Zdarzało się czasami, że umierający wyczuwając bliską swoją śmierć prosił o podanie mu gromnicy. Najczęściej jednak gromniczną świecę podaje ktoś z rodziny po stwierdzeniu, że nadchodzi decydujący moment, tzn. śmierć. Ks. J. L. Łunkiewicz pisał (XIX w.), że gromniczna świeca jest „znakiem oczekiwania na przyjście Niebieskiego Oblubieńca Jezusa Chrystusa i najwyższej miłości ku Niemu, na którą konający człowiek w tym dla niego najważniejszym czasie zdobyć się powinien”. Współczesna autorka E. Ferenc słusznie uważa, że podaje się gromnicę konającemu, „aby jej światło, promyk Bożej miłości, ogarnęło umierającego w ostatniej ziemskiej chwili, ulżyło w cierpieniu i poprowadziło wprost do wiekuistej światłości”.
Do dzisiaj powszechnie uważa się, że przy umierającym człowieku należy przebywać w ciszy, w skupieniu, z modlitwą na ustach i w sercu. Wszelki głośny płacz, krzyk, lament mogą przerwać agonię umierającego człowieka i przedłużyć jego konanie, zadając mu wiele bólu, cierpienia fizycznego i duchowego.
To, co przedstawiliśmy wyżej, miało miejsce w przeważającej mierze w niedalekiej przeszłości. Oczywiście, nie jest możliwy całkowity powrót do minionych czasów. Warto jednak korzystać z dawnej tradycji i z dawnych zwyczajów religijnych. Dobrze będzie, jeśli zatroszczymy się o przyjęcie sakramentów świętych przez umierającego, gdy on będzie odchodził we wspólnocie rodzinnej do wieczności otoczony naszymi modlitwami, życzliwością, zachowaniem pełnym powagi i chrześcijańskiego spokoju. Ważne jest i dzisiaj podawanie emblematów religijnych umierającemu. Należałoby pomyśleć, czy nie dawać umierającym ich własnej świecy chrzcielnej (zamiast gromnicy), ponieważ ona towarzyszyła mu przez całe jego życie w różnych uroczystościach, więc także powinna być „obecna” przy zgonie jej właściciela, w przejściu na tamten świat do wieczności.
opr. ab/ab