Trzy wielkie dni - Triduum sacrum. Co przeżywamy w Wielki Czwartek, Piątek i Wigilię Paschalną?

O znaczeniu liturgii Triduum Paschalnego - Wielkiego Czwartku, Piątku i Wigilii Paschalnej

Te dni zafascynowały mnie już w dzieciństwie. Czułem, że w tajemniczych obrzędach (odprawianych po łacinie) dzieje się coś niezwykle ważnego. Od lat sam przewodniczę liturgii tych dni. Zmienił się język, obrzędy stały się bardziej zrozumiałe. Warto poświęcić im nieco uwagi.

Wieczerza Pańska

Zaczynały się radosne i uroczyste święta Paschy. Jezus świętował w gronie Apostołów. Nie mogli oni wiedzieć, że miało to być raz ostatni. I zarazem pierwszy w nowym kształcie i treści. Radość świętowania była dowodem, że Bóg jest z nimi, a Jego Obecność ogarnia ich jak obłok i słup ognia, które towarzyszyły ich ojcom w czasie ucieczki z Egiptu. Zbyt długo byli z Jezusem, by nie przeczuwać, że Jego obecność jest przedłużeniem świętej Obecności Boga. Otuleni tą Obecnością, spożywali świętą wieczerzę, śpiewali pieśni ojców, byli dumni z Mistrza i przyjaźni z Nim. Z tej wieczerzy wyrosła Wieczerza, którą zwiemy Mszą świętą.

Wielkoczwartkowa Msza Wieczerzy Pańskiej jest dla mnie wielkim przeżyciem. Radość miesza się wtedy z niepewnością i powagą. Radość — bo jest to dzień mego szczególnego święta. Otoczony przy ołtarzu gronem ministrantów, czuję się cząstką wielkiej wspólnoty kapłańskiej. Nie księżowskiej, ale właśnie kapłańskiej. Tak było wtedy w Wieczerniku: Jezus — Arcykapłan — i Apostołowie, których wybrał i uświęcił, w geście pokory i miłości nogi im umywając. Od tej chwili stali się sługami Jego kapłańskiego posłannictwa i Jego przyjaciółmi. Im powierzył tajemnicę swej sakramentalnej obecności. To oni i ich następcy będą brać chleb i wino, by Jego słowami i mocą przeistaczać je w Jego Ciało i Krew. I dlatego ten dzień jest dla mnie i dla wszystkich moich współbraci kapłanów tak uroczysty. A nie jesteśmy sami w przeżywaniu tej radości.

Wszystko dzieje się w przeddzień krzyżowej śmierci Jezusa. W sakramentalnym znaku i rzeczywistości Chleba i Wina jest On cały, Jego życie, z najbardziej tajemniczą, dramatyczną i nieuniknioną chwilą: ze śmiercią.

Po wieczerzy Jezus poszedł z przyjaciółmi do Ogrodu Oliwnego na spotkanie z cierpieniem, krzyżem, śmiercią. Nie zdawali sobie z tego sprawy. Czekali na radość zaczętych świąt. My w wielkoczwartkowy wieczór czekamy na to samo — ale znamy już prawdę krzyża.

W procesji, jaka kończy liturgię tego dnia, zanosimy Najświętszy Sakrament do kaplicy bądź bocznego ołtarza, zwanego Ciemnicą, na pamiątkę pojmania, przesłuchiwania i aresztowania Jezusa. Przyjaciele uciekli, apostoł Piotr wyparł się Go... Zaczyna się noc czuwania z pojmanym, oskarżonym, wykpionym, sponiewieranym w Człowieku Bogiem.

Tajemnica Krzyża

Dzień, który zwiemy Wielkim Piątkiem, w Jerozolimie był dniem przedświątecznego gwaru. Dla nas jest dniem milczenia. Zamiast dzwonów — stukot kołatek. Ołtarz ogołocony. Organy milczą. I Mszy świętej nie ma. Jakby zatrzymał się czas. Jakby tamten dzień trwał.

Po południu zbieramy się, by słuchać Krzyża. Bo choć to człowiek zapisał słowa, ale naukę daje Ukrzyżowany. Czytamy relację świadka, którym jest apostoł Jan. Były to pierwsze fragmenty Ewangelii, które czytałem sam jako dziecko. Były tak wstrząsające, że musiałem je czytać raz po raz. Zdumienie wszystkich pokoleń chrześcijan tym, co wtedy się wydarzyło, dostrzegam w dziecięcym zafascynowaniu opowiadaniem o męce Pańskiej. Zdumienie trwa... Krzyż pozostaje zasłoniętą tajemnicą. Każdego roku w piątkowe popołudnie odsłaniamy go. Uroczyście, z lękiem i czcią, fragment po fragmencie. Podchodzimy, by ucałować drzewo, na którym zawisło Zbawienie świata. By pokłonem uczcić tajemnicę, której znaczenie pojmiemy dopiero w wieczności. To szczególna lekcja: trzymając krzyż, patrzyć na podchodzących. Na dorosłych i młodych, na starców i dzieci. Twarze skupione, poważne, czasem przestraszony malec zatrzyma się, ktoś łzę otrze, ministranci uciszeni... Od dziecka patrzę na zbliżających się do krzyża, od lat od nich uczę się wiary.

Krzyż — czcigodny symbol. Ale w Ciemnicy czeka sam Zbawiciel w rzeczywistości sakramentalnego znaku Chleba. Jakże nie spełnić Jego wczorajszego polecenia: „Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje, które za was i za wielu będzie wydane na odpuszczenie grzechów”. Bierzemy, jemy, rozumiejąc niewiele. Ale uwierzyliśmy, i to wystarcza, i każe trwać w adoracji Bożego Grobu. Nie jest ważny plastyczny kształt, jaki nadajemy temu miejscu — uwagę przykuwa osłonięta welonem monstrancja, kryjąca Ciało Pana za nas wydane.

Cisza oczekiwania

W ciszy przyjaciele Jezusa czekali na niewiadomą. Czyżby zapomnieli o zapowiedziach Zmartwychwstania? Nie. Ale słowo „zmartwychwstać” nie miało wtedy dzisiejszej głębi znaczenia. Dlatego, wobec twardej rzeczywistości wydarzeń Wielkiego Piątku, tamta zapowiedź straciła moc. Ale czekali. My także czekamy. Dobrze, że wiemy, na co czekamy! Dlatego ciszy towarzyszą radosne przygotowania. To każe nam pójść do kościoła i na modlitwę przy Bożym Grobie, i koszyczek z cząstką świątecznego posiłku do poświęcenia przynieść.

Oczekiwanie nabiera szczególnej wymowy w nocnej (a przynajmniej wieczornej) liturgii Wielkanocnej Wigilii. Czuwanie trwało kiedyś od sobotniego wieczoru do świtu niedzieli. Zaczyna się zatem poświęceniem ognia. Wyjątkowa noc wyjątkowego światła potrzebowała i wyjątkowe światło rozbłysło. Jest nim sam Zmartwychwstały. Jego liturgicznym symbolem jest paschał — duża świeca ozdobiona krzyżem, greckimi literami alfa i omega — oznaczającymi początek i koniec. Na ramionach krzyża pięć woskowych gałek, przypominających o pięciu ranach Jezusa, a pomiędzy ramionami cyfry roku.

„Światło Chrystusa!” — oznajmia celebrans, prowadząc wiernych do świątyni. Wszyscy trzymają w dłoniach zapalone od paschału świece: życie Zmartwychwstałego jest już naszym udziałem. Zaczyna się uroczysty śpiew orędzia wielkanocnego. Lubię śpiewać tę niezwykłą pieśń, pełną głębokiej treści i przepełnioną radością: „O, jak przedziwna jest łaskawość Twej dobroci dla nas! O, jak niepojęta jest Twoja miłość: aby wykupić niewolnika, wydałeś swojego Syna. O, zaiste konieczny był grzech Adama, który został zgładzony śmiercią Chrystusa! O, szczęśliwa wino, skoro ją zgładził tak wielki Odkupiciel!”.

Po ogłoszeniu Wielkanocy zaczyna się czuwanie, wypełnione czytaniem fragmentów Pisma św., przeplatane psalmami i modlitwami. Niegdyś trwało przez całą noc. Dziś jest krótsze. Ale zawsze kończy się Mszą św., w czasie której następuje moment kulminacyjny: liturgia chrztu św. Nie zawsze są kandydaci do chrztu — ale zawsze wspólnota chrześcijan odnawia przymierze chrztu świętego i ponawia obietnice. Do tego momentu zmierzała wielkopostna pokuta. A potem Rezurekcja — czyli procesja w nocy bądź nad ranem czy o wschodzie słońca urządzana. Chrześcijanie, ciesząc się świętem nadziei życia i zwycięstwa dobra, wychodzą ze świątyń, aby tę radość całemu światu ogłosić. Czy nie całe życie chrześcijanina powinno być Wielkanocą?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama