Fragmenty książki - Jak się spowiadać? Vademecum penitenta
ISBN: 978-83-60703-79-3
wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2008
Śmiem przypuszczać, że przed problemem znalezienia „dobrego spowiednika” stanął choć raz w życiu każdy myślący katolik, nie wyłączając samych spowiedników (także co jakiś czas będących przecież po drugiej stronie kratek konfesjonału). Potrzebę „dobrego spowiednika” podpowiada człowiekowi doświadczenie związane ze spotkaniem „niedobrego spowiednika”, czyli takiego, który penitenta rozczarował swoją postawą i sposobem pełnienia kapłańskiej posługi w konfesjonale.
„Dobrego spowiednika” ludzie rozpoznają natychmiast i bezbłędnie, a to swoje „odkrycie” zaznaczają długimi kolejkami do jego konfesjonału. Po śmierci swego duchowego kierownika ozdobią ten „Trybunał Bożego Miłosierdzia” kwiatami i świecami, polecając go Bogu w modlitwie i licząc na jego wstawiennictwo u Pana „po drugiej stronie życia”.
Zróbmy najpierw zastrzeżenie, że rozważamy tu sytuację człowieka wierzącego, który chce regularnie korzystać z sakramentu pokuty jako najpewniejszej drogi do rozwoju duchowego pod okiem doświadczonego i godnego zaufania kierownika duchowego, bądź przynajmniej stałego spowiednika. Wtedy penitentowi już nie wystarcza, że ksiądz mający władzę odpuszczania grzechów „odpuka” go sprawnie i szybko, ale spodziewa się po swoim spowiedniku „czegoś więcej”.
Zapytajmy zatem: kim jest „dobry spowiednik”? Spróbujmy wyliczyć dziesięć cech, jakich oczekuje każdy z nas od kapłana zasługującego na taki tytuł.
- Cechować go musi widoczna dla wszystkich empatia, która sprawia, że jest on życzliwy dla ludzi (nie tylko w konfesjonale).
- Oczekuje na penitentów, ma dla nich zawsze czas i widać, że tę niełatwą posługę kocha (nie siada w konfesjonale za karę).
- Umie cierpliwie słuchać, ma stalowe nerwy.
- Ma się czym dzielić z bliźnimi — penitentami, zarówno dzięki tzw. doświadczeniu życiowemu, jak i dzięki osobistemu życiu duchowemu płynącemu z żywej więzi z Panem Jezusem.
- Jest kompetentny i wiarygodny w dziedzinie życia duchowego dzięki rozległej wiedzy (nie tylko teologicznej) i świadectwu własnego życia.
- W swej posłudze umie łączyć łagodność ze stanowczością, realizm z zaufaniem do człowieka; nie boi się stawiać wymagań, ale też autentycznie towarzyszy w zmaganiach duchowych swych penitentów.
- Doskonale zna penitenta (bo przecież: Jeśli się chce Jasia nauczyć dobrze matematyki, to trzeba dobrze znać... Jasia!) i stąd używa zrozumiałego dla niego języka.
- Zna dobrze drogę, po której prowadzi swego podopiecznego.
- Szanuje wolność prowadzonej przez siebie osoby tak dalece, że pozwala jej odejść, zrezygnować ze swej posługi (bez żadnych konsekwencji).
- Modli się za swoich penitentów.
Jak widać, lista oczekiwań (a pewnie wielu potrafiłoby ją jeszcze znacznie wydłużyć!) jest ogromna i przysłowiowa poprzeczka wymagań zawieszona wyjątkowo wysoko.
Zdobędę się w tym miejscu na osobiste świadectwo:
Nie wiem, czy jestem „dobrym spowiednikiem”, choć codziennie komuś w konfesjonale służę i stale się o tę umiejętność spowiadania ludzi modlę. Wyznaję, że ta służba, pełniona już ponad trzydzieści lat, wiele mnie nauczyła! Gdy widzę cierpliwość penitentów w oczekiwaniu przed konfesjonałem, ich szczerość, pokorę, wysiłek, wiarę, posłuszeństwo wobec przedkładanych im propozycji pracy duchowej, punktualność, gdy się indywidualnie umawiają na spowiedź św. — nie jestem w stanie ich zlekceważyć i zbyć — nawet wtedy gdy jest ich bardzo wielu i gdy czuję się zmęczony. Gdy spotykam się z ignorancją, formalizmem, niewiarą, bylejakością, przewrotnością czy zakłamaniem — tym bardziej staram się wykorzystać okazję, jaka się nadarzyła, by zagubionemu człowiekowi pokazać prawdziwą drogę.
Wiem już, że najpiękniejszym, najważniejszym i najbardziej owocnym sposobem realizacji powołania kapłańskiego jest sprawowanie Eucharystii i posługa w sakramencie pokuty. I wiem, że nasze ludzkie siły tu nie wystarczą; dlatego liczę na specjalną łaskę Boga i modlitwę całego Kościoła za wszystkich kapłanów.
opr. aw/aw