Jaki powinien być model parafii w Kościele XXI wieku i w jaki sposób przejść od indywidualistycznego do wspólnotowego przeżywania chrześcijaństwa
II Polski Synod Plenarny (1991-1999) stwierdza: „Należy usilnie starać się o kształtowanie modelu parafii jako wspólnoty wspólnot”. A następnie formułuje kilka pytań proponując swoisty, synodalny rachunek sumienia: „Czy — jako duszpasterze — dajemy czytelne sygnały wiernym, że liczymy na współpracę w dziele ewangelizacji, że są potrzebni i mogą coś sensownego zrobić? Czy — jako świeccy katolicy — jesteśmy świadomi swego zaszczytnego miejsca w Kościele, występujemy sami z inicjatywami ewangelizacyjnymi i odpowiadamy na zaproszenie swoich duszpasterzy” (Potrzeba i zadania nowej ewangelizacji..., nr 43). Wezwania Polskiego Synodu są powtórzeniem i aktualizacją nauki Soboru Watykańskiego II na temat parafii: „należy do rozkwitu doprowadzić poczucie wspólnoty parafialnej” — czytamy w Konstytucji o liturgii świętej (nr 42).
Czterdzieści lat po Soborze czujemy się wciąż u początku drogi w realizacji tego zadania. Niekiedy wątpimy, czy ono w ogóle da się zrealizować. Rozczarowani, oskarżamy się nawzajem o nieumiejętność budowania wspólnoty. Albo popadamy w „pobożny” aktywizm sądząc, że kolejne akcje, spotkania, plany i dyskusje przybliżą nas do ideału. Niewątpliwie nie można siedzieć z założonymi rękami, ale — z drugiej strony — warto przypomnieć sobie to, co napisał Jan Paweł II w „Novo millennio ineunte”: „Nie, nie zbawi nas żadna formuła, ale konkretna Osoba oraz pewność, jaką Ona nas napełnia: Ja jestem z wami! Nie trzeba zatem wyszukiwać «nowego programu». Program już istnieje: ten sam co zawsze, zawarty w Ewangelii...” (nr 29). A zatem jeśli parafia jako wspólnota jest możliwa, to nie dzięki socjotechnicznym zabiegom, ale tylko na mocy wspólnej wiary w Tego, który nas gromadzi i czyni z nas swój Kościół.
Kolejny problem polega na tym, że nasze rozumienie chrześcijaństwa jest wciąż zbyt zindywidualizowane. Widać to szczególnie w rozumieniu grzechu i łaski. Od czasów Augustyna łaska Boża była opisywana przede wszystkim jako rzeczywistość wewnętrzna, która oczyszcza człowieka i uzdalnia go do zbawiennej relacji z Bogiem. W ten sposób nastąpiła zbytnia interioryzacja teologii łaski, a w konsekwencji indywidualizacja rozumienia rzeczywistości grzechu. Grzech jawił się przede wszystkim jako swego rodzaju wewnętrzny brud (najczęściej związany z seksualnością), który uniemożliwia człowiekowi zbliżenie się do Boga. Spowiedź natomiast była i wciąż jest postrzegana jako moment oczyszczenia, przywracającego grzesznikowi dobre samopoczucie w obliczu srogiego Boga. Skupieni na wewnętrznej (prywatnej) czystości w obliczu Boga zapominamy o tym, że łaska sakramentalna jest Boską, osobową rzeczywistością, która najpełniej realizuje się w tym, co „pomiędzy ludźmi”, czyli we wspólnocie. Parafia nie jest miejscem, w którym każdy załatwia swoje sprawy z Bogiem, ale winna być przestrzenią budowania wzajemnych, twórczych relacji.
Trudno jednak budować wspólnotę w wielotysięcznej, miejskiej parafii, gdzie ludzie żyją w dużej anonimowości. Stąd soborowa idea parafii jako wspólnoty wspólnot. Chodzi o to, aby tworzyć różnego rodzaju środowiska, w których ludzie mogą znać się osobiście, współpracować ze sobą, podejmować określone zadania dla dobra całej parafii. Działalność tych wspólnot jest wspomagana przez duszpasterzy i koordynowana przez proboszcza, który „otwiera drzwi”, a czasem — jeśli trzeba — „zamyka”. W ten sposób powinna się tworzyć siatka duszpasterstw specjalistycznych, zrzeszeń, ruchów i grup parafialnych, czyli wspólnota wspólnot, w której znakiem jedności jest proboszcz (tak jak w diecezji znakiem jedności jest biskup ordynariusz). Ktoś powie: To tylko piękna teoria... Być może, ale równie dobrze można by powiedzieć, że słowo o miłości nieprzyjaciół to też tylko górnolotne idee. Z faktu, że rzeczywistość zazwyczaj nie przystaje do ideału, nie wynika jednak, że o ideałach nie warto mówić. Wręcz przeciwnie! A zatem patrząc na ideał winniśmy nieustannie przełamywać z jednej strony różne postacie klerykalizmu u duszpasterzy, z drugiej zaś bierność i mentalność „klienta” (bliską zasadzie: płacę i wymagam) u parafian.
Parafie mają strukturę terytorialną, to znaczy, że o przynależności do danej parafii decyduje miejsce zamieszkania. Jednak w dużych miastach wielu ludzi wybiera sobie kościół, do którego uczęszcza. Często kryterium takiego wyboru jest osoba księdza, jego styl sprawowania liturgii, jakość kazań, a zatem można w pewnym sensie mówić o „parafiach personalnych”. Ponadto coraz więcej jest osób, które są związane z jakąś małą wspólnotą (np. neokatechumenat lub odnowa charyzmatyczna) działającą przy innym niż parafialny kościele. Struktura terytorialna jest też modyfikowana przez fakt, że katechizacja ma miejsce w szkołach, a nie — jak było dawniej — w salkach parafialnych. Pomimo tych zmian podstawowym punktem odniesienia niewątpliwie pozostanie tradycyjna parafia terytorialna. Taki model jest bowiem bardzo praktyczny, a w małych miastach i wsiach, gdzie jest jeden tylko kościół, nie ma po prostu innych możliwości. Myślę jednak, że trzeba być świadomym, iż kryterium terytorialnej przynależności nie jest jedynym, i że w związku z tym parafie mogą konkurować ze sobą w trosce o wiernych. Wydaje się, że jednym z istotnych wyznaczników tej „konkurencji” jest właśnie poczucie wspólnoty.
Mówiąc o parafii trzeba też pamiętać, że jej rolą nie jest tylko opieka duszpasterska i posługa sakramentalna wśród praktykujących katolików. Przecież w wielu wielkomiejskich (i nie tylko) parafiach więcej niż połowa to ludzie niepraktykujący, oddaleni od Kościoła. W dzisiejszych czasach coraz bardziej naglące jest pytanie o możliwości wprowadzania w życie tego, co Jan Paweł II nazywa nową ewangelizacją. Czy rzeczywiście księża mogą jedynie co roku „odhaczać” tych, którzy od lat nie przyjmują ich po kolędzie? Wydaje się, że nowa ewangelizacja nie jest możliwa bez udziału wiernych świeckich, którzy stanowiliby swoisty pomost pomiędzy oddalonymi od Kościoła lub tzw. poszukującymi a parafią. Aby jednak świeccy mogli wykonywać to zadanie, sami muszą mieć oparcie w małych wspólnotach, gdzie systematycznie pogłębialiby swoją wiarę i uczyli się konkretnych sposobów zaangażowania. W tej dopiero perspektywie widać też pełny sens idei parafii jako wspólnoty wspólnot. Duszpasterstwo sakramentalne może być (co nie znaczy, że powinno) masowe i anonimowe, ale ewangelizacja jest dzisiaj niemożliwa bez małych, żywotnych wspólnot, członkowie których umieliby docierać na różne sposoby do niewierzących. Księża mają w tej kwestii dość ograniczone możliwości. By skutecznie ewangelizować, duchowni muszą współpracować ze świeckimi mającymi z kolei oparcie w jakichś rodzajach stałej, wspólnotowej formacji.
Rozważając zadania, jakie stoją przed współczesną parafią, trzeba pamiętać, iż mówimy o rzeczywistości, która — choć zakorzeniona w tym świecie — należy do porządku łaski Bożej. A zatem — jak to już na początku zauważyliśmy — nie programy, ale Osoba Chrystusa jest kluczem do „sukcesu”. Ponadto formułując różne postulaty nie wskazujmy palcem innych, ale pytajmy się przede wszystkim samych siebie: Co zrobiłem dla mojej parafii, co robię i co mogę zrobić?
opr. mg/mg