Istnieją argumenty na zmartwychwstanie Jezusa i nasze

O naukowych argumentach za zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa w wywiadzie z wybitnym polskim biblistą

Zmartwychwstanie Jezusa to wielka tajemnica. Co się właściwie stało w Jerozolimie owej wiosny 30 r. - dwa tysiące lat temu?

Zmartwychwstanie Jezusa przynależy do dwóch porządków: doczesności i wieczności. W obrębie pierwszego, który znamy, bo w nim żyjemy, mieści się życie Jezusa Chrystusa oraz Jego męka, śmierć i złożenie do grobu. Wiemy, że 3 lub 7 kwietnia 30 r. (trwają dyskusje odnośnie do dokładnej daty) Jezus umarł na krzyżu, a Jego ciało tego samego dnia pospiesznie pochowano. Wiadomo też, że gdy na trzeci dzień kobiety, a potem apostołowie Piotr i Jan udali się do grobu, zastali go pustym. Ich świadectwo zostało utrwalone na kartach Ewangelii. Dowiadujemy się też, że owi pierwsi świadkowie mieli widzenie, które wyjaśniło im, że pusty grób to rezultat zmartwychwstania: „Wy się nie lękajcie! Gdyż wiem, że szukacie Jezusa Ukrzyżowanego. Nie ma Go tu, bo zmartwychwstał, jak powiedział” (Mt 28,5-6). W porządku doczesności poruszamy się sprawnie i rozumiemy to, co on zawiera.

Natomiast drugi z porządków, czyli wieczność, jest tym, którego pragniemy, ale nie jesteśmy w stanie przeniknąć jego tajemnicy. Co się tyczy porządku wieczności, wiemy z Ewangelii, iż Jezus złożony do grobu zmartwychwstał i przeszedł do radykalnie innego życia, to jest do sfery Bożego bytowania. I tu musimy powstrzymać wodze naszej wyobraźni, ponieważ ona nas zawodzi w tym, co dotyczy rzeczywistości duchowej, zwłaszcza tak wysublimowanej, jak życie wieczne i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Polegajmy na Piśmie Świętym, które mówi, że ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani w serce człowieka nie wstąpiło to, co Bóg przygotował tym, którzy Go miłują (1 Kor 2,9). Jezus Chrystus, prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek, jest w porządku wieczności absolutnie pierwszy. To On zmartwychwstał do nowego życia. Gdy targają nami wątpliwości, pamiętajmy, że potężniejsze od nich jest pragnienie, aby nasze życie nie zamykało się wyłącznie w doczesności. I właśnie to pragnienie, głęboko wpisane w serce i sumienie człowieka, oraz tęsknota za nieśmiertelnością stanowią pośredni argument, że nasze ostateczne przeznaczenie jest podobne do tego, które stało się udziałem zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa.

Czy możemy mówić o historycznych dowodach na zmartwychwstanie?

To nie tyle dowody, gdyż dowód w przyrodniczym znaczeniu tego słowa zakłada możliwość przeprowadzenia doświadczenia, a więc powtarzalność, ile świadectwa, a te są dwa. Pierwsze to pusty grób. Mógłby on jednak być pusty również z innych powodów i dlatego sam argument pustego grobu jest niewystarczający. Mamy więc również drugi, czyli świadectwa kobiet i pierwszych uczniów, którzy dali wyraz przekonaniu, że Jezus zmartwychwstał. Co więcej, byli za to gotowi oddać swoje życie - i tak się stało.

Jednak najważniejsze potwierdzenie zmartwychwstania Jezusa znajduje się na styku doczesności i wieczności. Są to chrystofanie, czyli ukazywania się zmartwychwstałego Pana. Na kartach Ewangelii mamy kilka świadectw, z których wynika, że w różnych miejscach i w różnym czasie Jezus ukazywał się swoim uczniom jako prawdziwie żyjący. Najpełniejszy wykaz chrystofanii znajduje się w Pierwszym Liście do Koryntian (15,3-11), gdzie św. Paweł wylicza kolejne ukazywania się zmartwychwstałego Jezusa i mówi też o własnym doświadczeniu Zmartwychwstałego pod Damaszkiem, które zaowocowało całkowitą przemianą duchową dawnego prześladowcy Kościoła w gorliwego wyznawcę Chrystusa. Wydarzenie pod Damaszkiem, które znamy z Dziejów Apostolskich i Listów Pawła, wpisuje się w ten sam nurt chrystofanii, o którym jest mowa w Ewangeliach. Były to przeżycia głęboko duchowe, zaś o ich wiarygodności świadczy fakt, że ci, którzy ich dostąpili, stali się najpierw wyznawcami, a potem męczennikami za wiarę. I nic nie mogło ich odwieść od przekonania, że rzeczywiście spotkali zmartwychwstałego Pana.

Wróćmy do poranka Niedzieli Paschalnej. Maria Magdalena bierze Jezusa za ogrodnika, nie poznają Go dwaj uczniowie w drodze do Emaus, choć idzie i rozmawia z nimi dość długo, wreszcie pod koniec swej Ewangelii św. Mateusz pisze, że uczniowie „ujrzawszy Go, złożyli pokłon, lecz niektórzy wątpili”. Dlaczego tak się działo? Czy nie wiadomo było od razu, że Jezus to Jezus?

Musimy należycie docenić fakt, że Pismo Święte mówi, iż przy chrystofaniach odczuwano wątpliwości. Gdyby chciano tę sprawę wyretuszować, Ewangelie zawierałyby zgodne opisy całkowitej pewności, ale tak nie jest. Zatem wzmianki o wątpliwościach świadków chrystofanii są, paradoksalnie, argumentem na rzecz prawdziwości świadectw, które zachowały się w czterech Ewangeliach kanonicznych. Wynika z nich, że Jezus zmartwychwstały jest ten sam, ale nie taki sam. Ten sam, bo wcześniej czy później wszyscy stwierdzają, iż spotykają zmartwychwstałego Jezusa. Ale nie taki sam, bo Jego rozpoznanie nie dokonuje się natychmiast, lecz trwa i odbywa się na różne sposoby.

Znamienne, że decydujące są znaki męki Jezusa, a nie Jego wygląd fizyczny. Ewangelia św. Jana relacjonuje, że Tomasz zobaczył rany na rękach i w boku zmartwychwstałego Jezusa, po czym wyznał: „Pan mój i Bóg mój” (J 20,28). Jezus objawia się jako ukrzyżowany, a potwierdzeniem Jego tożsamości są widoczne ślady męki. Z kolei uczniowie idący do Emaus rozmawiają z Jezusem całe popołudnie, lecz rozpoznają Go dopiero wieczorem „przy łamaniu chleba” (Łk 24,28-32). W tym przypadku świadectwem tożsamości Jezusa Chrystusa staje się Eucharystia. Nie poznali Go po wyglądzie fizycznym, lecz - jak wyjaśnia ewangelista - dopiero wtedy, gdy „oczy im się otworzyły i poznali Go” (24,31). Nie potrafimy tego wytłumaczyć, bo nie wszystko, co znajduje się na styku doczesności i wieczności, da się racjonalnie wyjaśnić.

Nic zatem dziwnego, że jedni wyznawali zmartwychwstałego Pana, a inni w Niego wątpili. Zmartwychwstanie i ukazywania się Jezusa apostołom były tak wyjątkowe, że jeśli ktoś nie pokonał specyficznie ludzkich ograniczeń i uwarunkowań, nie doszedł do uznania, iż miał do czynienia z Jezusem Chrystusem, który zmartwychwstał. Pamiętajmy również, że Jezus po zmartwychwstaniu już nie przekonuje swoich uczniów ani ich nie naucza od nowa, ponieważ wszystko, co miał do powiedzenia i czego miał dokonać, uczynił w swoim ziemskim życiu. Wkrótce po zmartwychwstaniu uwierzyli w Niego nieliczni, ale była to iskra, która zapaliła cały świat. Ich zgodne świadectwo miało moc absolutnie przekonującą i okazało się bardzo owocne.

Wierni zastanawiają się, jak będą wyglądać po swoim zmartwychwstaniu.

Jeżeli ktoś odważyłby się powiedzieć, że wie, jak będziemy wyglądać po zmartwychwstaniu, to trzeba się do tego odnieść z dużą rezerwą i powściągliwością. Zostawmy to Bogu! Ze zmartwychwstaniem ludzi jest tak, jak z zasiewem. Znamy wrzucone do ziemi ziarenko zboża, ale komuś, kto nigdy nie widział i nie wie, jak wygląda plon, wyda się to marnotrawstwem. Tymczasem z małego ziarenka wyrasta roślina w niczym niepodobna do samego ziarna. Jest to ta sama rzeczywistość, ale nie taka sama. Święty Paweł podjął temat ciał po zmartwychwstaniu, a przytoczywszy kilka obrazów, nauczał: „Zasiewa się zniszczalne - powstaje zaś niezniszczalne; sieje się niechwalebne - powstaje chwalebne; sieje się słabe - powstaje mocne; zasiewa się ciało zmysłowe - powstaje ciało duchowe” (1Kor 15,42-44). To, co zniszczalne i śmiertelne, już znamy. Natomiast co nieśmiertelne i niezniszczalne, zostawmy Bogu. Dywagacje, jak będziemy wyglądać po zmartwychwstaniu, trzeba odłożyć na bok, wytyczając w ten sposób słuszne granice swojej wyobraźni.

Co wnosi w nasze życie zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa? Co zmienia?

Jezus przez swoją śmierć i zmartwychwstanie wybawił całą ludzkość i każdego człowieka z niewoli zła i grzechu. Dzieje świata wyglądają odtąd zupełnie inaczej. Zmartwychwstanie Jezusa rzuca więc nowe światło na całe nasze życie. Ukazuje jego sens oraz wieczne przeznaczenie, a także to, że obecna nasza egzystencja jest doczesnością, która kończy się wraz ze śmiercią. Jednak śmierć nie jest absolutnym końcem, lecz - tak samo jak w przypadku Jezusa Chrystusa - bramą do nowego życia. Ta pewność wiary przynosi nam głęboką nadzieję i nadaje najgłębszy sens naszemu życiu oraz temu, kim jesteśmy. Właśnie na tym polega największa radość i największy pożytek, ponieważ człowiek, który wyznaje zmartwychwstałego Jezusa, zarówno w życiu, jak i w śmierci nie jest sam.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 16/2014

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama