Komentarz ks. Dolindo do Apokalipsy powstawał w czasie bombardowania Neapolu. A jednak nie jest to wizja katastroficzna ani łatwe kojarzenie objawień z bieżącymi wydarzeniami
Rozmowa z Jakubem Jałowiczorem, dziennikarzem, autorem książki „Apokalipsa ks. Dolindo”.
Kiedy słyszymy nazwisko ks. Dolindo Ruotolo, zazwyczaj pierwsze, co przychodzi nam do głowy, to modlitwa „Jezu, Ty się tym zajmij”, której jest autorem. Potem nasuwa się ogrom cierpienia nie tylko fizycznego, ale też związanego z prześladowaniem neapolitańskiego kapłana przez Kościół. Chyba mało kto ma świadomość, że ks. Dolindo jest autorem komentarzy do całego Pisma Świętego...
To prawda. Myślę, że to właśnie modlitwa zawierzenia sprawiła, że kilka lat temu w Polsce niemal z dnia na dzień eksplodował kult ks. Dolindo, który - jakkolwiek nie mam wątpliwości, że jest świętym - nie został przecież jeszcze przez Kościół beatyfikowany. Jednak mimo tej popularności dorobek ks. Ruotolo ciągle pozostaje szerzej nieznany. Żeby zdobyć książki jego autorstwa, trzeba się wybrać do konkretnego sklepu niedaleko Neapolu, ewentualnie do parafii, w której posługiwał i został pochowany. Oczywiście mówimy o pracach w wersji oryginalnej, czyli po włosku. Na szczęście od pewnego czasu i w Polsce powoli zaczynamy sięgać do tej twórczości, a jest ona naprawdę bogata. Ksiądz z Neapolu napisał komentarze do wszystkich ksiąg Pisma Świętego - od Księgi Rodzaju po Apokalipsę. Sam komentarz do objawienia św. Jana, na podstawie którego pisałem swoją książkę, liczy 550 stron, bo autor komentuje dokładnie rozdział po rozdziale, odnosząc słowa Pisma do wydarzeń historycznych i życia duchowego. Wcześniej ta praca w ogóle nie była znana w Polsce. Ks. Ruotolo pisał zresztą nie tylko komentarze do Biblii, ale też prace o czyśćcu i niebie, kapłaństwie, Matce Bożej. Według mnie dobrze się stało, że kolejność poznawania ks. Dolindo była właśnie taka: najpierw jego życiorys, potem książki. W twórczości księdza z Neapolu wyraźnie widać jego przeżycia.
Komentarz do ostatniej księgi Nowego Testamentu - Apokalipsy św. Jana - ks. Dolindo pisał w trakcie II wojny światowej, w 1943 r. w Neapolu, podczas jego bombardowania najpierw przez brytyjskie i amerykańskie siły lotnicze, a potem Niemców. Czy to, że ten komentarz powstawał w tak wyjątkowych czasach, wpłynęło na interpretację?
Kiedy przez długi czas żyje się w stanie ciągłego zagrożenia życia, bez przerwy słyszy alarmy i trzeba kryć się przed nalotami, trudno chyba uciec od skojarzeń z obrazami z Apokalipsy. Ks. Dolindo odnosi część słów św. Jana jednoznacznie do tego, co widzi i przeżywa. W Apokalipsie mowa jest na przykład o żelaznej szarańczy, która pędzi z łoskotem i dokonuje zniszczeń. Ks. Ruotolo przykłada ten opis do bombowców siejących śmierć w jego rodzinnym mieście, które w czasie II wojny światowej ucierpiało najbardziej z dużych włoskich miast. W losach zniszczonego Neapolu - także moralnie, bo wskutek wojny kwitła tam prostytucja i złodziejstwo, odzyskała siły słaba w czasach Mussoliniego Camorra - widzi realizację słów apostoła. Jednocześnie nie twierdzi, że II wojna światowa to po prostu apokalipsa. Ma świadomość, iż proroctwo św. Jana w różnych czasach realizuje się w różny sposób, a nawet w danym momencie może dotyczyć różnych rzeczywistości. Szarańcza może więc symbolizować nie tylko maszyny bojowe, ale np. herezje - one też niszczą, zatruwają umysły. Autor jest świadom, że ludzka interpretacja Apokalipsy zawsze będzie niepełna - widzimy tylko maleńki fragment historii, którą tam w symboliczny sposób opisano.
Jednym z najdłuższych fragmentów pracy na temat Apokalipsy św. Jana jest komentarz do 12 rozdziału, w którym mowa o „czerwonym” smoku atakującym Niewiastę utożsamianą z Maryją i Kościołem. Wiemy, że dla ks. Dolindo bardzo ważna była relacja z Matką Bożą. Jaką rolę, według wizji włoskiego mistyka, odgrywa Ona w Apokalipsie?
12 rozdział Apokalipsy jest w jakimś sensie streszczeniem całej księgi, a na pewno - dziejów Kościoła. Wizja Niewiasty, która rodzi w bólach, odnosi się - zdaniem ks. Dolindo - przede wszystkim do narodzin Kościoła na Kalwarii. Maryja, cierpiąc razem z Synem i przyjmując za syna św. Jana, rodzi lud Boży. Ks. Dolindo mocno podkreśla Jej rolę w dziejach zbawienia. Nazywa nawet Maryję Współodkupicielką. Opisuje zresztą scenę z 12 rozdziału kilka razy. Trochę tak, jakby brakowało mu słów wobec ogromu znaczenia tej wizji. Można odnieść wrażenie, że wie znacznie więcej niż ktoś, kto po prostu przeczytał ten fragment Pisma Świętego.
Co ks. Dolindo mówi o nadejściu antychrysta? Jak wyobraża sobie tę postać? Czy wskazuje konkretny moment, kiedy miałoby to nastąpić?
Ks. Dolindo zaznacza, że antychryst to nie ta sama postać, co smok, czyli szatan. Antychryst mu służy, ale nim nie jest. Postać ta oznacza ziemską potęgę, która zajmuje miejsce Boga, domaga się boskiej czci dla siebie - i dostaje ją od ludzi zachwyconych siłą i skutecznością antychrysta. Zwalcza przy tym Kościół, chcąc zająć jego miejsce i prześladuje chrześcijan. Autor uważa - i trudno się z tym nie zgodzić - że ten opis pasuje do różnych imperiów starożytności, a także do bliższych nam państw. Kult führera czy próby dopasowania propagandy do religijnej kultury rosyjskich chłopów to modelowe przykłady takiego postępowania. Ks. Ruotolo wymienia różnych przywódców, którzy wypełniali w jakimś stopniu proroctwo o antychryście, jak Napoleon - kto w Polsce pamięta, ile kościołów i klasztorów celowo zburzył? Jednocześnie uważa, że kiedyś nadejdzie konkretna osoba, która będzie antychrystem.
Włoski kapłan zwraca uwagę, że księga Apokalipsy nie jest mrocznym przeznaczeniem, nie można patrzeć na nią, jak na groźbę ze strony Boga i zapowiedź nieszczęść, a spadających na nas plag nie powinniśmy traktować jako fatum. Jak w takim razie do niej podchodzić?
Nie znam człowieka, który, gdyby go zapytać, z czym kojarzy mu się Apokalipsa, powiedziałby: to księga o miłości Boga do swojego ludu przypominająca, że wszelkie nieszczęścia są przez Niego dopuszczone dla naszego zbawienia i pokazująca, że potem czeka nas niekończąca się radość. Tymczasem ks. Dolindo doskonale to wiedział. Już na początku swojej książki zwraca uwagę, że to objawienie miał nie apostoł narodów św. Paweł czy będący głową Kościoła św. Piotr, ale św. Jan, „uczeń, którego Jezus miłował”. Ks. Ruotolo widział miłość Boga w tragicznych wydarzeniach, choćby tych wojennych. Nie był ślepy na to, że ufność złożona w Bogu nie zostaje zawiedziona, czego przykładem jest wymodlona przez Brytyjczyków z królem na czele ewakuacja żołnierzy z Dunkierki. Pamięta też jednak, że prawdziwe szczęście Apokalipsa dopiero zapowiada i dlatego, za św. Janem, woła do Chrystusa: „Przyjdź!”.
Apokalipsa jako doświadczenie miłości, którą Bóg obdarza każdego człowieka? Taka interpretacja może zdziwić...
Zapewne, ale przecież Apokalipsa nie kończy się zniszczeniem wszystkich albo na przykład satysfakcją zbawionych z tego, że grzesznicy dostali to, na co zasłużyli, ale powstaniem Nowego Jeruzalem i zaślubinami Oblubienicy (czyli Kościoła) z Chrystusem. Apokalipsa to historia zbawienia. Czy jest coś, co może dawać więcej nadziei?
W dobie pandemii koronawirusa zaczęliśmy się zastanawiać, czy Apokalipsa nie spełnia się na naszych oczach, czy nie przyszło nam żyć w czasach ostatecznych. Co miałby do powiedzenia w tej sprawie ks. Dolindo?
Ks. Dolindo we wszystkich nieszczęściach i plagach widział wezwanie do nawrócenia. Teraz pewnie mówiłby to samo. Jestem pewien, że zachęcałby do ufności Bogu zarówno tych, którzy boją się choroby, jak i tych, dla których plagą są ograniczenia wolności i problemy ekonomiczne. Na pewno cierpiałby w czasie, kiedy nie dało się sprawować Eucharystii, tak jak wielkim cierpieniem były dla niego lata, gdy sam nie mógł tego robić z powodu niesłusznych kar kościelnych. Jak pisze w swoim komentarzu, pierwsi chrześcijanie żyli Eucharystią, a my często nie doceniamy tego, co mamy na wyciągnięcie ręki. Ks. Ruotolo przypomina fragment Pieśni nad Pieśniami, w którym Oblubieniec oddala się od Oblubienicy, by ta bardziej Go zapragnęła. Zamknięcie kościołów mogłoby być dla księdza z Neapolu takim właśnie momentem. I pewnie nie byłby zachwycony, widząc, że wielu chrześcijan w ciągu paru tygodni zdążyło się po prostu odzwyczaić od spotkań z Oblubieńcem.
Co Pana zdaniem jest najważniejszym duchowym przesłaniem komentarza kapłana z Neapolu?
Streszcza się ono w słowach jego modlitwy. Ks. Ruotolo zachęca do ufności i nadziei, że Jezus zajmie się wielkimi sprawami dokładnie tak samo, jak zajmuje się tymi mniejszymi - pewnie wielu z nas tego doświadczyło. Ks. Dolindo obiecywał, że nawet z grobu odpowie: „Ufaj Bogu”. I jego książka o Apokalipsie o tym samym przypomina. Ufaj - cokolwiek się dzieje, dzieje się z woli Boga i dla Twojego dobra.
Dziękuję za rozmowę.
Echo Katolickie 42/2020
opr. mg/mg