Co oznaczają biblijne proroctwa i teksty apokaliptyczne?
„Potem ujrzałem innego anioła - zstępującego z nieba i mającego wielką władzę, a ziemia od chwały jego rozbłysła, i głosem potężnym tak zawołał: »Upadł, upadł Babilon - stolica, i stała się siedliskiem demonów i kryjówką wszelkiego ducha nieczystego, i kryjówką wszelkiego ptaka nieczystego i budzącego wstręt, bo winem zapalczywości swojego nierządu napoiła wszystkie narody, i królowie ziemi dopuścili się z nią nierządu, a kupcy ziemi doszli do bogactwa przez ogrom jej przepychu«."
Ten jeden fragment Apokalipsy św. Jana (Ap 18,1-4) wystarczy, aby omówić najrozmaitsze meandry interpretacji proroctw i tego, co w nich ociera się o sensację, prowokującą do lęku. Chcielibyśmy poznać przyszłość, a zarazem się jej boimy. Nic bardziej nie wciąga ludzkiej wyobraźni, jak wizja końca świata i ostatecznych wyroków, od których nie będzie już odwołania. To, że Apokalipsa św. Jana niewątpliwie taką wizję zawiera, wszak jest częścią Objawienia, nie oznacza jednak, że jest dla nas do końca jasna. Znamy przekazy, ale nikt odpowiedzialny nie twierdzi, że potrafi do końca je wyjaśnić. Kościół cały czas czuwa i oczekuje znaków, które Objawienie uczynią bardziej czytelnym, bo o żadnej zmianie nie może tu być mowy. Nie brakuje jednak rozmaitych fałszywych proroków, którzy odkrywają owe tajemnice z łatwością wręcz „boską". Niestety, nie brakuje również ludzi, którzy dają temu wiarę.
Zupełnie niedawno wszyscy byliśmy świadkami wchodzenia w nowe milenium. Jak zawsze, takie okrągłe, graniczne daty skutkują niepohamowanym wzrostem apokaliptycznych wizji. Wydarzenia, jakie mają miejsce w pierwszych latach trzeciego tysiąclecia, również sprzyjają różnego rodzaju niezależnym „egzegetom". Wszak najgłośniejsze ostatnio konflikty dzieją się mniej więcej tam, gdzie rozgrywały się wydarzenia biblijne. W tych miejscach są też dziś polscy żołnierze. Z polskiej bazy do historycznego Babilonu jest naprawdę niedaleko. Czy to ten sam Babilon, o którym wieszczy św. Jan?
Może nie wszyscy wiemy, że to właśnie my jesteśmy Babilończykami, a przynajmniej byliśmy nimi przez znaczną część ubiegłego wieku. Świadkowie Jehowy określali Wielkim Babilonem wszystkie fałszywe religie. Za fałszywe uznawali oczywiście te, które nie podzielały ich poglądów, czyli również i naszą. Liderzy tego ruchu zapowiadali zresztą kilkakrotnie koniec świata, który miał nastąpić w wieku XX. Nie nastąpił. Jest to tylko jeden z wielu, i to wcale nie najbardziej jaskrawy, przykład nieodpowiedzialnej interpretacji Objawienia. Tajemniczość i niezrozumiałość wielu pism proroczych zawsze kusi jego pobieżnych interpretatorów do przyporządkowywania owym zapisom wydarzeń już znanych, przecież przyszłość nadal pozostaje zakryta. Błędy w tych wykładniach często są bardzo rażące, ale nie na tyle, by nie wzbudzać w ludziach, poprzez strach, pewnego szacunku. Koniec wieku XX i początek bieżącego stulecia obfituje w wydarzenia, które można próbować dopasować do obrazu wojny „Zachodu" z królami „Medeo-Persji". Kolejno, wydarzenia w Iranie, Nowym Jorku, Afganistanie, Palestynie-Izraelu czy wreszcie ostania inwazja na Irak przez wielu są widziane jako upadek obecnego porządku świata i początek narodzin nowego Babilonu, który wzrośnie w siłę, dostatek i będzie polem działania fałszywego mesjasza - antychrysta. Posługują się nie tylko Apokalipsą św. Jana, ale także zapowiedziami starotestamentowego proroka Daniela, który również przewidział powstanie przyszłego królestwa Babilonu. Nie da się zaprzeczyć, że absolutnie konsumpcyjna mentalność Zachodu, który wydaje się coraz bardziej zbliżać do świata, w którym za pieniądze „można wszystko", musi się kojarzyć z czasem nadejścia fałszywego proroka, któremu ma wystarczyć trzy i pół roku, aby opętać większą część ludzkości. Cokolwiek by się nie wydarzyło, zaraz po tych rządach nastąpi powtórne przyjście prawdziwego Mesjasza, a tego chyba nie wszyscy muszą się obawiać.
Obecna sytuacja na Bliskim Wschodzie musi budzić niepokój, nie tylko ze względu na proroctwa, ale również w kategoriach współcześnie rozumianej polityki. Przypomnijmy, że Watykan dokładał wszelkich starań, aby zachować pokój w tamtym regionie świata. To jakby oczywiste, bo Watykan stoi na straży nienaruszalnych wartości, takich jak pokój i miłość bliźniego. Nie trzeba się tu zaraz dopatrywać rychłej apokaliptycznej zagłady, którą dla odmiany wieszczy cała rzesza jasnowidzów. Nie da się ukryć, że w tym fachu również istnieje pojęcie koniunktury, co często nie wiąże się ze starannością i obiektywizmem. Niestety, bo w interpretowaniu Pisma Świętego nie ma miejsca na dowolność, chociaż aby się o tym przekonać, musimy czasami czekać setki lat. Historia Zbawienia jest bowiem historią, a nie doraźną polityką, która nader często posługuje się kategoriami ograniczonymi do zaledwie jednego pokolenia.
Apokalipsa nie jest niczym innym, jak interpretacją historii, czynioną z pomocą profetycznych narzędzi.
Tak było chociażby w przypadku proroka Izajasza, który zapowiadał wydarzenia z początku naszej ery, czyli te, w których na świat przyszedł Zbawiciel. Dzisiaj teolodzy wnikliwie studiujący Pismo Święte nie mają wątpliwości, że ta część proroctw Izajasza wypełniła się. Izajasz spisał przekaz od Boga na około siedemset lat przed narodzeniem Chrystusa. Również wtedy, czyli około 2700 lat temu, zapowiedział powtórne Jego nadejście...
Izajasz bez wątpienia był prawdziwym prorokiem. Nie jedynym, bo proroków, a także prorokiń było całkiem sporo. Nic dziwnego, że przeciętny człowiek może mieć problemy z odróżnieniem tych prawdziwych od fałszywych. Dzisiaj słowo prorok kojarzy się przede wszystkim z przepowiadaniem przyszłości, przewidywaniem przyszłych wydarzeń, wręcz niebezpiecznie zbliża się do popularnego rozumienia jasnowidztwa czy wróżbiarstwa. W kościele często słyszymy o tych najbardziej znanych prorokach - Ezechielu, Amosie, Jeremiaszu, Joelu, Sofoniaszu i Zachariaszu. Za takich uważamy również Mojżesza i Abrahama, bowiem w Starym Testamencie prorokami byli ci, którzy przemawiali z woli Boga i przekazywali Jego polecenia. Znacznie rzadziej zwracamy uwagę na proroków, którzy z imienia wymienieni są w Nowym Testamencie - Łukasza Cyrenejczyka, Szawła, Manaena, Judę, cztery córki Filipa czy Szymona. Co łączy te wszystkie postaci, co czyni je prawdziwymi prorokami?
Odpowiedź jest prosta - Duch Boży. Prorok to człowiek napełniony Duchem Bożym. Przede wszystkim nie mówi w swoim imieniu, a w imieniu Boga. Prorok natchniony mocą Ducha Świętego to tylko, bądź aż..., sługa Słowa. „Prorocy głoszą radykalne odkupienie Ludu Bożego, oczyszczenie ze wszystkich jego niewierności, zbawienie, które obejmuje wszystkie narody" (KKK, nr 64). Przepowiadanie przyszłości nie jest istotą istnienia proroka, jest jedynie poświadczeniem prawdziwości jego przekazu. Prorok jedynie uczy i wyjaśnia, jak rozumieć Objawienie zapisane w Piśmie, jak realizować zapisane przykazania, jak wypełniać przykazanie miłości, jak reagować na teraźniejsze sytuacje. Rola biblijnego proroka może być nawet bardziej istotna dla teraźniejszości, niż dla przyszłości. My, słuchając proroctw, bardziej powinniśmy się skupić na swoim życiu niż na przyszłych wypadkach. Zauważmy, że takie samo przesianie ma większość objawień prywatnych. Chociaż uchylają często kurtynę tajemniczej przyszłości, to zasadniczo wzywają nas tu i teraz do podjęcia natychmiastowych działań - ostatnio najczęściej do modlitwy i pokuty. Proroctwo to światło, które ma oświetlać naszą drogę do Zbawienia, a nie rozwikłać zagadkę przyszłości. Prorok to sługa Objawienia, a nie założyciel nowego, własnego Kościoła.
Kto może interpretować Pismo Święte |
Katechizm Kościoła Katolickiego mówi jasno, że „zadaniem autentycznej interpretacji stówa Bożego, spisywanego czy przekazanego przez tradycję, powierzone zostało samemu tylko żywemu Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, który autorytatywnie działa w imieniu Jezusa Chrystusa, to znaczy biskupom w komunii z następcą Piotra, Biskupem Rzymu. Urząd ten Nauczycielski nie jest ponad słowem Bożym, lecz jemu służy, nauczając tylko tego, co zostało przekazane. Z rozkazu Bożego i przy pomocy Ducha Świętego słucha on pobożnie słowa Bożego, święcie go strzeże i wiernie wyjaśnia, l wszystko, co podaje do wierzenia jako objawione przez Boga, czerpie z tego jednego depozytu wiary". |
Nie sposób zrozumieć ani ocenić proroka bez zrozumienia Objawienia, które jest źródłem wiary chrześcijańskiej. Objawienie jest pośrednim bądź bezpośrednim ujawnieniem przez Boga Jego istoty i Jego życia. Objawienie wzywa człowieka do uczestnictwa w wiekuistym życiu i miłości Boga. Bóg w Objawieniu nie skupia się na opowiadaniu o innym świecie, tylko ujawnia się jako Osoba zapraszająca do uczestnictwa w swoim życiu. To Objawienie jest przekazane m.in. przez Pismo Święte. Nie ma wątpliwości, że Bóg objawia się nam, aby doprowadzić nas do Zbawienia. Według konstytucji dogmatycznej Soboru Watykańskiego II „O Objawieniu Bożym", Bóg w swojej dobroci i mądrości objawił siebie samego i ujawnił nam tajemnice swojej woli. Objawienie należy rozumieć również w sensie historycznym - czyli na przykład przez historię narodu wybranego czy przyjście Jezusa Chrystusa na świat. Drogą poznania Objawienia Bożego jest również cała otaczająca nas rzeczywistość, która jest przecież w swojej doskonałości dziełem Boskim. Człowiek może więc dostąpić poznania objawienia w sposób zupełnie naturalny dzięki intuicji i umysłowi. Do Objawienia może człowieka przybliżyć także modlitwa, która jest przecież formą obcowania z Bogiem. Niewątpliwie do prawdy objawionej może nas zbliżyć również dobre życie. Bóg jest zawsze bliżej człowieka dążącego do świętości, którego wiedza na temat Objawienia będzie systematycznie rosła. Do Objawienia może również prowadzić coś niemalże przeciwnego, bo wyrzuty sumienia. Łatwo zauważyć, że poruszamy się tu po bardzo szerokim obszarze, który może kryć w sobie wiele niewiadomych.
Prorocy nauczali, napominali, ratowali i sprowadzali na właściwą drogę. Nie brakowało im fałszywej konkurencji, często sprawiającej wrażenie bardzo wiarygodnej. To wtedy Bóg posłużył się cudami, aby nikt nie miał wątpliwości, za kim stoi prawda.
Kto nim był? To pytanie musi się tu pojawić, chociaż odpowiedź na nie wcale nie jest trudna. Jeśli przyjmiemy, że aby zostać największym z proroków, trzeba wiedzieć najwięcej o Objawieniu i być najbliżej Boga, to bez wątpienia był nim Jezus Chrystus. Był jedyny i wyjątkowy, sam był przecież Bogiem, który stał się człowiekiem, aby poprzez śmierć i zmartwychwstanie dać nam
Zbawienie, które jest przecież istotą Objawienia. Jezus Chrystus jest centralną postacią nauki przekazanej nam przez Boga, sam jest Słowem Bożym. Nigdy nie spisywał swojej nauki, zrobili to Jego uczniowie, którzy stali u boku Chrystusa i wraz z Nim budowali początki Kościoła. Bóg „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy" (1Tm 2,4), czyli Chrystusa Jezusa. Jest więc konieczne, by Chrystus był głoszony wszystkim narodom i wszystkim ludziom, i by w ten sposób Objawienie docierało aż na krańce świata. Właśnie po to Chrystus powołał do życia Kościół.
Jezus Chrystus jest naszą codzienną lekcją na dziś, na wczoraj i na jutro. Dwa tysiące lat chrześcijaństwa pozwoliło nam w większym stopniu zrozumieć treści objawione przez Boga w najstarszych księgach Starego Testamentu. Przeżyliśmy już niejeden kataklizm, który w swoim czasie bardziej wieszczył koniec świata, niż dzisiejsze wydarzenia na Bliskim Wschodzie. Może przepowiednie o nadejściu nowego królestwa Babilonu wypełnią się w tej chwili, może wypełnią się dopiero za tysiąc lat. Jeśli tak się stanie, na pewno lepiej zrozumiemy to, co już mamy - treść Objawienia zawartą w Biblii.
Tym, którzy wszędzie szukają spełniających się znaków końca świata, możemy przypomnieć, że panowanie antychrysta będzie jedynie chwilą w wieczności. Symbolicznie jest to wyrażone w Biblii stosunkiem trzech i pół roku do tysiącletniego czasu Królestwa Bożego. Hucz do jego bram już dostaliśmy i nie ma potrzeby ich szukać, zanim nie zostaną nam otwarte. Ten klucz to wiara.
Teofania -z greckiego „objawienie Boga". Widzialne ukazanie się Boga. Stary Testament wprawdzie powtarza, że nikt nie może Boga zobaczyć i pozostać żywym, opowiada jednak o teofaniach, jakie przeżył m.in. Mojżesz.
Epifania - z greckiego „ukazanie się", „objawienie". Ogólnie rzecz biorąc, jest to każde objawienie się bóstwa w czasie i przestrzeni. Pisma św. Jana wskazują na wcielenie i na całe życie Chrystusa jako na epifanię. Na Wschodzie, przynajmniej od IV wieku, 6 stycznia obchodzi się jako największe święto Epifanię, podczas którego święci się cały cykl objawień Chrystusa w narodzeniu, w pokłonie Mędrców, chrzcie w Jordanie i pierwszym cudzie w Kanie Galilejskiej. Dopiero z czasem Boże Narodzenie zaczęto obchodzić 25 grudnia.
Chrystofania - z greckiego „objawienie się pomazańca". Objawienie się Chrystusa jako Bożego Pomazańca lub Mesjasza. Wydarzyło się to nie tylko podczas chrztu Chrystusa w Jordanie i nie tylko podczas przemienienia Jezusa na Górze Tabor, ale przede wszystkim podczas objawień Pana Zmartwychwstałego.
Źródło: Leksykon pojęć teologicznych i kościelnych
opr. mg/mg