Anna, matka Samuela to starotestamentalny typ Maryi. Ale nie tylko dlatego warto uważniej przyjrzeć się tej postaci
Pierwszą Księgę Samuela rozpoczynają dzieje jednej z najbardziej fascynujących kobiet Starego Testamentu, Anny, matki przyszłego proroka, który nadaje swe imię całej Księdze. Jej postać pojawia się tylko w pierwszych dwóch rozdziałach, jednak narrator tworzy w nich jej bardzo wymowny portret, a opisując jej koleje losu ukazuje sposób czynnej, lecz nie agresywnej interwencji w skomplikowanej i bolesnej sytuacji, która wydaje się bez wyjścia. Czytelnik zaznajomiony z historią patriarchów rozpoznaje tu pewne cechy charakterystyczne narracji o najstarszych przodkach Izraela, jakie wykazuje Anna; również z tego punktu widzenia jej postać jest interesująca, gdyż nie powtarza ona zwyczajnie tych cech, lecz interpretuje je inaczej, na nowy sposób.
Opowiadanie otwiera się prezentując człowieka imieniem Elkana, mieszkańca Ramataim, wymieniając też przodków jego rodu, jakby był on jakąś szczególnie ważną osobistością. Jednak opowiadanie o nim urywa się od razu, gdyż narrator przechodzi do opisu jego obecnej sytuacji rodzinnej, a w szczególności mówi o jego dwóch żonach, Annie i Peninnie, z których pierwsza nie ma dzieci, bo jest bezpłodna, podczas, gdy ta druga jest bardzo płodna. Nie jest to okoliczność nowa dla czytelnika, który zna inne, podobne pary kobiece: Sara i Hagar (Rdz 16; 21, 1-14), Lia i Rachela (Rdz 29, 30; 30, 2).
Bezpłodność Anny jest podkreślona poprzez dwukrotnie powtórzenie wyrażenia «Pan zamknął jej łono» (1 Sm 1, 5.6). Jej położenie przypomina sytuację Sary, Rebeki, Racheli, którym udało się począć tylko dzięki interwencji Boga (Rdz 18, 10-12; 25, 21; 30, 22); przypuszczalnie narrator chce nawiązać do ich dziejów, żeby zasugerować podobne zakończenie, lecz sposób, w jaki to się stanie stanowi oryginalny element całej historii.
Macierzyństwo, nawiasem mówiąc, jest w Biblii tematem istotnym: dzieci są widziane jako dar Boży, znak Jego błogosławieństwa, nadzieja na przyszłość zdolną wyjść poza granicę śmierci: to one mogą dokończyć dzieło zaczęte przez ojców, to w ich życiu kontynuuje życie rodziców. Z tego powodu niepłodność odczuwano jako nieszczęście, konsekwencję niełaski u Boga; słowo „niepłodna” (sterile) wskazuje z mocą to wszystko, gdyż pochodzi od rdzenia oznaczającego jałowość, wykorzenienie: kobieta, która nie generuje nie ma korzeni i nie daje korzeni, a jako taka odczuwa wstyd, jest uważana za nic nie znaczącą i pozbawioną wartości. Anna, choć mąż bardzo ją kocha, przeżywa głęboko ten stan, a narrator przybliża nam jej dramat. W kontekście dorocznej pielgrzymki, jaką Elkana odbywa do Szilo, dowiadujemy się o silnym napięciu, jakie wytwarza się we wzajemnych stosunkach obu żon. Anna doznaje nieustannych upokorzeń ze strony Peninny, płodnej żony, której mąż nie okazuje ani uczucia, ani hojności: jest wobec niej sprawiedliwy (przyznaje należne jej i jej dzieciom porcje składanej ofiary), lecz okazuje prawdziwą przychylność żonie niepłodnej, której wydziela część podwójną (ww. 4-5). W pierwszej chwili Anna wydaje się tylko ofiarą, lecz narrator szkicuje też smutną sytuację Peninny, użytecznej tylko dlatego, że jest płodna, ale całkowicie pozbawionej prawdziwej wartości w oczach męża; zazdrość i upokorzenie, których przedmiotem czyni Annę, są jej sposobem reagowaniana tę sytuację, Peninna przenosi na rywalkę swoje własne przykre położenie.
Natomiast Anna wybiera inną drogę i nie odpowiada na obelgi, choć bardzo je odczuwa wewnętrznie, do tego stopnia, że przestaje jeść (w. 6). Zareagować na obelgi, albo wytknąć rywalce brak miłości męża zapoczątkowałoby cały łańcuch zła; zatem nie odpowiada żadnym gwałtownym gestem na upokorzenia i wzgardę, nie wchodzi we współzawodnictwo, czym różni się i od Sary, i od Racheli. Wybiera natomiast uchowanie obrazy w sobie, „ścierpienie” jej, żeby tylko jej nie powielać, co zwiększyłoby tylko cierpienie, nie pozwalając znaleźć prawdziwego rozwiązania. Ten sam tryb postępowania przyjmuje Anna w stosunku do Elkany, który próbuje pocieszyć umiłowaną żonę używając słów wyjawiających, jak bardzo jest on ślepy na sytuację, do której powstania sam się przyczynił, a także do jakiego stopnia nie potrafi zrozumieć cierpienia żony, którą przecież kocha, zamieniając jej ból w coś, co dotyczy jego samego (w. 8).
Anna zdaje się zachowywać dla siebie swoje uczucie przykrości, swoją słabość, lecz to powstrzymanie się od reakcji staje się jej siłą. Bowiem postanawia przemówić i zwrócić swoją skargę, gorycz i ból do Boga, który jeden nie zrozumie jej opacznie. Widząc, że braknie jej życia, jedyne, co jej pozostaje, jest ratować się modlitwą (ww. 9-10).
Anna sięga do istoty swojej biedy, przyjmuje ją, ale się jej nie poddaje, nie zrzuca na innych odpowiedzialności za swoją sytuację i pokazuje, że żywi nadzieje i pragnienia, które, jako że są niemożliwością, wymagają interwencji Pana. Nie zadowala się, nie szuka rozwiązań pośrednich swojego problemu (jak uczyniła Sara z Hagar). Otwiera swoje spojrzenie i swoje serce, pozwalając wypowiedzieć się swojemu pragnieniu płodności, przyszłości i sensu, i pozostawiając Bogu, który obdarza ponad wszelkie oczekiwania, spełnienie tego pragnienia.
Anna udaje się zatem do świątyni, gdzie nie tylko prosi o syna, ale ślubuje, że poświęci go Panu. Zwraca więc wzrok w inną stronę, szuka rozwiązania poza rodziną, prosi o syna, który dałby jej inną rolę społeczną, dałby uzyskać władzę, jaką do tej pory się nie cieszyła, a jednak nie zatrzymuje dla siebie tego daru. To właśnie postanowienie będzie miało decydujące implikacje nie tylko dla niej, ale dla całego jej ludu: dziecko, które się urodzi, będzie nadzieją Izraela w czasach wielkiego zamętu i niepewności politycznej i społecznej, przywróci Izraelowi słowo Pańskie, będzie prorokiem, który namaści świętym olejem najpierw króla Saula, a potem Dawida. Sposób, jaki wybiera Anna, słowa, które wymawia, spojrzenie, jakie zwraca na rzeczywistość, nabierają tonów proroczych: do swojej historii woła Pana i widzi Jego obecność w wydarzeniach otwartych na przyszłość.
Rzeczywiście, jej modlitwa, zanoszona z napełnionego goryczą serca i oblana wielu łzami, jest sformułowana bardzo jasno: «Panie Zastępów! Jeżeli łaskawie wejrzysz na poniżenie służebnicy twojej i wspomnisz na mnie, i nie zapomnisz służebnicy twojej, i dasz mi potomka płci męskiej, wtedy oddam go Panu po wszystkie dni jego życia, a brzytwa nie dotknie jego głowy» (w. 11).
Modlitwa jest błagalną, pokorną prośbą, która wzywa «Pana Zastępów», używając zwrotu celebrującego zwycięskie działanie Boga stającego po stronie swojej wiernej, która o sobie mówi, że jest służebnicą, określając się mianem ewokującym adorację i uznanie wielkości Boskiej, nawiązującym do stosunku zależności, jaki Anna przypisuje własnej osobie. Błagająca prosi, by Bóg o niej pamiętał, by wejrzał na jej nieszczęście i dał jej syna. To wtedy właśnie kobieta obiecuje, że odda w darze dziecko, które będzie jej dane. Jej słowa mają na celu nie tyle zmusić Pana, ile wyrazić myśl, że jej pragnienie zostanie rzeczywiście zrealizowane dopiero w chwili, gdy sama będzie mogła uczynić tak samo, jak Boski darczyńca. Jej widzenie nie poprzestaje na realizacji tego, czego pragnie najbardziej, w jego spełnieniu umie dostrzec znak większej dobroci, a mianowicie afirmację Boskiej wierności wobec życia swoich wiernych.
Modlitwa Anny ma świadka, kapłana Helego, który, widząc bezgłośnie poruszające się wargi kobiety, fałszywie pojmuje jej zachowanie i oskarża ją o pijaństwo, ostro ją upominając (ww.13-14). Raz jeszcze Anna doznaje obrazy, lecz tym razem, po tym, jak w modlitwie odnalazła prawdę o sobie i o swoim pragnieniu przed Tym, który jedyny ją rozumie, nie milczy, śmiało odpowiada kapłanowi broniąc słuszności swego postępowania i wartości swojej osoby. Jej słowa brzmią prawdziwie i otrzymują błogosławieństwo Helego.
Narrator nie mówi od razu, że Pan wysłuchał jej pokorną prośbę, najpierw informuje, że Anna się zmieniła, znowu zaczęła jeść, a jej twarz też nie jest taka, jak przedtem, bo łzy zastąpiła radość, miejsce goryczy zajęły pokój i pogoda ducha. Zmiana jest wynikiem jej pewności, że zostanie wysłuchana. Jak wspomnienie obietnicy Boskiej popchnęło Annę do całkowitego powierzenia się Bogu, tak wiara, że Bóg ześle jej ten dar wystarcza, by odmienić jej spojrzenie i jej oczekiwanie.
Nierealne pragnienie Anny spełnia się: Bóg wspomniał na nią, nawiedził bezpłodną kobietę, jej relacja z mężem staje się płodna. Rodzi się dziecko płci męskiej, któremu matka nadaje imię Samuel, «ponieważ — powiedziała — uprosiłam go u Pana» (w. 20) i którego, po odstawieniu od piersi, prowadzi do świątyni, żeby wypełnić ślub. Raz jeszcze Anna rozmawia z kapłanem, wyjawiając, że jej pragnienie oddania syna Panu odwzajemnia otrzymany dar i jest zgodne z uczynioną obietnicą.
Przy tej okazji Anna zwraca się znowu do Pana, tym razem w modlitwie pochwalnej, w pieśni wielbiącej Pana i Jego dzieło; to słynny tekst, którego echo rozbrzmiewa w Nowym Testamencie w słowach Magnificat.
Hymn święci Boga, który odwraca koleje ludzkiego losu, odmienia sytuacje bez wyjścia i otacza szczególną opieką najbardziej bezbronnych; spojrzenie obejmuje całą historię i kontempluje całe dzieło zbawienia, rozpoznając i wielbiąc sposób, w jaki zawsze działa Pan (2, 1).
Anna wnosi do swojej modlitwy otaczający ją ból i wstyd, odczytując w sytuacji wszystkich również swoją osobistą udrękę i opresję, ale nie nawiązując bezpośrednio do własnej sytuacji. Tym sposobem, przypominając działanie Boga, modlitwa otwiera się na całościowe wstawiennictwo. Nie jest to tylko dziękczynienie za to, co sama dostała, to jest pochwała, która, radując się dobrem, które jest dla wszystkich i którym także inni mogą się cieszyć, rodzi prawdziwą komunię.
Pochwałę ukształtowała modlitwa błagalna. Jest tak, jakby Anna ujęła w swojej modlitwie niepłodność swoją i niepłodność całego ludu, jakby zebrała w sobie krzyk wszystkich, którzy czują, że braknie im życia i cierpią, bo ich egzystencja jest pozbawiona tego, co naprawdę nadaje jej sens. Właśnie dlatego, że jest mocna poprzednią modlitwą, w której ofiarowała Panu całe swoje życie, może ogłosić, że dobro, życie, zbawienie należą do Boga i trwają wiecznie, gdyż są wszędzie.
Anna po prorocku opiewa drogę obraną przez Boga, niezmienną w całym biegu historii zbawienia. Pan zwraca się ku temu, kto jest mały, kto nie wysuwa żądań, kto uznaje swoją biedę, swoją ograniczoność, swój brak, a czyni to nie dlatego, że jest Bogiem, który lubuje się własną potęgą, który chce sprawować władzę nad kimś słabym i bezbronnym, lecz dlatego, żeby móc napełnić go swoimi darami i obdarować swoją pełnią, zrealizować jego nierealne pragnienia. Anna uznaje, że taki jest sens Boskiej mądrości: mądrości, która daje zwycięstwo temu, któremu przeznaczona jest klęska, temu, któremu brak wigoru, by stawić czoło wrogowi; mądrości, która mąci pychę i arogancję tego, który nie widzi brata w głodnym i siostry w bezpłodnej. Pan, do którego należy ziemia, który daje życie i śmierć, nie wybiera mocarza i bogacza, wybiera sobie małego, ubogiego, i przemienia jego życie, czuwając nad jego krokami, aby zachował wierność.
Anna celebruje to, a potem doświadcza konkretnie we własnym życiu; jej historia kończy się ostatnim zapisem: jest nadal płodna, a dar, który uczyniła Panu, zamiast wywołać nowy brak, powoduje nową płodność: «Pan wejrzał na Annę: poczęła i urodziła trzech synów i dwie córki» (2, 21).
Autorka
Siostra Grazia Papola jest członkinią Zgromadzenia Sióstr Urszulanek św. Karola. Jest biblistką i wykłada Pięcioksiąg w Wyższym Instytucie Nauk religijnych i Studium teologicznym w Weronie. Mieszka w Desanzano del Garda.
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano