Jak wyglądała młodość w czasach biblijnych? Czy dojrzałość przychodziła wcześniej? Kto miał decydujący wpływ na wychowanie młodego pokolenia?
Kiedy sięgamy do Pisma Świętego, możemy ulec pokusie intelektualnego i duchowego lenistwa. Czytamy i przekładamy „na swoje”. Na biblijne historie patrzymy przez pryzmat swojej kultury, czasu, w którym żyjemy, własnego doświadczenia życiowego. Odrzucamy całą warstwę kulturową, nie liczymy się zupełnie z uwarunkowaniami pierwszych odbiorców. To bardzo łatwa droga wiodąca na manowce. To także prosta droga do tego, by minąć się z tym, co mówi do mnie Bóg. Skupieni na sobie, chcący odczytywać tekst Pisma po swojemu, możemy nie usłyszeć przesłania kierowanego do nas.
Wśród wielu wątków biblijnych, których właściwe odczytanie zależy od perspektywy analizy, pojawia się temat młodości. Nie należy on do najważniejszych w orędziu Pisma Świętego. Niewielu komentatorów skupia się na nim. Jednak nie oznacza to, że Bóg nie ma nam nic do powiedzenia o młodości. Łatwo prześliznąć się obok tekstów poruszających ten wątek i uznać je za obojętne lub oczywiste. A jednak warto wejść głębiej i zobaczyć, jak rewolucyjne są poglądy samego Boga na temat młodości.
Dziecko pojawiające się w biblijnej rodzinie to dar samego Boga. Czas dzieciństwa spędzany na łonie rodziny to okres obserwacji i chłonięcia wzorców z najbliższego otoczenia. W pierwszych latach życia dziecka szczególna odpowiedzialność za nie spoczywała na matce. To ona karmiła je piersią (do około trzeciego roku życia), uczyła podstawowych zachowań, spędzała z nim dzień i noc. Ale to nie znaczy, że ojciec nie uczestniczył w procesie wychowawczym malucha. Fragment z Księgi Ozeasza, mówiący o ojcowskiej czułości Boga, świetnie pokazuje nam, jaki wzorzec ojcowski był znany Izraelitom (por. Oz 11,1.3-4). Dziewczynki do czasu swojego zamążpójścia pozostawały pod pieczą matki, która wprowadzała je w świat kobiecych obowiązków. Opiekę nad synem w wieku około trzech lat przejmował ojciec.To on uczył go Prawa Mojżeszowego, tekstów Biblii na pamięć, umiejętności czytania i pisania, zawodu oraz złożoności relacji społecznych.
Życie dziecka było więc wypełnione licznymi obowiązkami od wczesnych lat.Pomoc matce i ojcu, opieka nad młodszym rodzeństwem, nauka i zgłębianie wiedzy religijnej wypełniały życie małych Izraelitów. Nie oznacza to jednak, że nie było w nim czasu na beztroskę. Zabawy dzieci są na ogół odwzorowaniem relacji, jakie obserwują w otaczającym je świecie. Społeczeństwo starożytnego Izraela duży nacisk kładło na wspólnotowość, podkreślano więzi łączące poszczególnych członków społeczności. Można więc przypuszczać, że wśród dzieci dominowały wtedy zabawy grupowe. Rodzeństwo i dzieci z sąsiedztwa bawiły się wspólnie. Dziecięca beztroska i radość podczas zabawy stały się dla Izraelitów symbolem czasów, w których Pan okaże na nowo swoją szczególną miłość dla Narodu Wybranego (por. Za 8,5).
Dziecko winne było okazywać szacunek swoim rodzicom. Jako że właśnie oni przekazali mu życie – stawali nad nim w autorytecie samego Boga. Rabini zwykli podkreślać, że umiejscowienie przykazania nakazującego oddawanie czci rodzicom nie jest przypadkowe. Zaraz po Bogu i Jemu należnemu szacunkowi pojawia się przykazanie dotyczące tych, którzy przekazali życie. Czcząc ich – to jest okazując im należny szacunek – oddaje się cześć samemu Stwórcy. Każde więc dziecko winne jest rodzicom bezwzględne posłuszeństwo i oddanie. Krnąbrnego syna mogła spotkać nawet kara ukamienowania (por. Pwt 21,18-21). Autorytet rodzica nad dzieckiem był rzeczą jak najbardziej oczywistą dla młodego Żyda. Z rodziców rozciągał się on na innych dorosłych. Ten, kto górował wiekiem, miał za sobą doświadczenie życiowe i lepiej ugruntowaną pozycję społeczną. Jemu także należał się szacunek. Wywyższanie się ponad niego czy też lekceważenie go byłoby dowodem złego wychowania, ignorancji zasad panujących w społeczeństwie, a tym samym skazaniem siebie na śmieszność, naganę, a być może i karę ze strony wspólnoty.
Okres dzieciństwa w kulturze biblijnej to czas przygotowania na to, co ma nadejść. Od najmłodszych lat Izraelita przygotowywał się do wejścia w dorosłość. Czas pozostawania pod opieką matki, ojca, czas zabaw i dziecięcych obowiązków, nauki i obserwacji dorosłych – to wszystko miało jakiś cel. Było nim całkowite wejście w świat ludzi dorosłych, odpowiedzialnych. Dziewczynki więc – jak wspomniano wcześniej – uczyły się, jak prowadzić dom i dbać o rodzinę. Chłopcy uczyli się zawodu, który w przyszłości zapewni im utrzymanie. Dużą wagę przykładano także do ich edukacji religijnej, by mogli oni swojej rodzinie przekazać wiarę i przewodniczyć domowej liturgii w czasie świąt.
Dziś w społecznościach żydowskich na całym świecie znany jest obrzęd bar micwy (lub bat micwy w przypadku dziewczynek, w synagogach postępowych). To uroczystość, która ma za zadanie wprowadzić chłopca wświat mężczyzn. Obecnie celebracja ta odbywa się, kiedy dziecko ma trzynaście lat. W czasie świętowania bar micwy młodzieniec zostaje przyjęty do synagogi jako jej pełnoprawny członek. Może odczytywać i komentować Pismo. Od tego dnia sam odpowiada przed Bogiem za swoje czyny. Nie wiemy, czy w czasach Jezusa istniał podobny obrzęd. Wiemy natomiast, że Jezus jako dwunastolatek uczestniczył w dyskusji z uczonymi w Piśmie (por. Łk 2,41-47). Ci, którzy Go słuchali, dziwili się Jego wiedzy, pozwalali też zadawać pytania, a więc traktowali Go jako pełnoprawnego partnera dyskusji, nie jak dziecko.
Dla ludzi żyjących w czasach Jezusa dorosłość człowieka była wyznaczana jego dojrzałością płciową. Pełnym potwierdzeniem w społeczeństwie statusu człowieka dorosłego było zawarcie związku małżeńskiego. Dziewczynki wydawano więc za mąż między jedenastym a piętnastym rokiem życia. Chłopcy mogli zawierać małżeństwo od trzynastego roku życia, przy czym z reguły następowało to później – kiedy mieli około dwudziestu lat. Założenie własnej rodziny wiązało się z wielką odpowiedzialnością, jaka spoczywała na barkach dwojga młodych ludzi. Okres dzieciństwa miał ich właśnie do tego momentu przygotować. Dziś trudno wyobrazić sobie dwoje nastolatków wykazujących się taką dojrzałością, jaką musieli wykazać się młodzi Izraelici, których spotykamy na kartach Biblii. Dojrzałość płciowa odpowiadała ich dojrzałości emocjonalnej i społecznej.Niewątpliwie przyczyniło się do tego społeczeństwo, którego byli częścią, oraz wychowanie, jakie otrzymali.
Czy wejście w związek małżeński oznaczało koniec młodości? W żaden sposób! Świeżo poślubieni małżonkowie stawali się młodymi dorosłymi. Nie byli już dziećmi, ale nadal byli zależni od rodziny (rodziny męża). To najstarszy mężczyzna w rodzie miał decydujące słowo w ważnych kwestiach rodzinnych. Jemu należało się posłuszeństwo i szacunek. Młodzi dopóki nie nabyli doświadczenia, dopóki sami nie stali się rodzicami, niewiele mieli do powiedzenia. Ich dzieci zależne były nie tylko od nich, ale także od głowy rodu i jego decyzji. Podobnie jak w krajach ościennych również w Izraelu młodość – jakkolwiek uznawana za czas siły i mocy – musiała skłonić głowę przed doświadczeniem starców i ich życiową nauką. Ten przemożny wpływ widać w zależnościach społecznych Narodu Wybranego.
Tak rysuje się sytuacja społeczna na kartach Biblii. Młodość to czas, który ma przygotować człowieka do osiągnięcia dojrzałości. Wejście w świat dorosłych: czy to przez obrzęd wprowadzenia chłopca w świat mężczyzn odpowiedzialnych przed Bogiem za swoje czyny, czy to przez małżeństwo, nie oznacza, że już osiągnęło się stałą i poważaną pozycję społeczną. Młodość to często dla biblijnego społeczeństwa brak rozwagi i umiejętności niesienia dużej odpowiedzialności. Młodemu towarzyszy więc jakieś ciągłe czekanie na to, by być poważanym, uznanym za godnego zaufania… Na kartach Pisma Świętego odkrywamy jednak coś jeszcze. Przecież to nie tylko zapis tego, co myślą ludzie, jak układają swoje relacje rodzinne, ale przede wszystkim to świadectwo tego, co Bóg ma nam do powiedzenia w tej kwestii.
Przyzwyczailiśmy się do tego, że wielu młodych ludzi ma wiele do zaoferowania światu. Być może dlatego tak bardzo obojętnie spotykamy się na kartach Pisma Świętego z młodymi postaciami. Próbujemy czytać o nich przez pryzmat naszych czasów i… tracimy bardzo wiele z tego, co docierało do starożytnych odbiorców Bożego orędzia. Wiemy już, jak na młodość patrzyli bohaterowie biblijnego przekazu – byli dziećmi swojej kultury i swoich czasów. A teraz zobaczmy, jak patrzy na to Bóg.
Wystarczy przywołać kilka biblijnych przykładów, by zrozumieć, że Najwyższy wcale nie stara się dopasować do istniejących w społeczeństwie schematów. Wybiera Samuela, młodego chłopca, by do niego mówić, by wejść z nim w bardzo głęboką relację. Chociaż obok jest Heli – sędziwy, doświadczony kapłan, który mógłby się wydawać idealnym partnerem do rozmowy i kontaktu z Bogiem, Bóg jednak wybiera Samuela (por. 1 Sm 3,1-17). Widzi czyste serce chłopca i obdarza go zaufaniem. Wiek i doświadczenie życiowe nie są dla Boga najważniejsze. On ma swoje kryteria – nie ludzkie.
Jest też Dawid, najmłodszy z rodzeństwa. Młodzieniec beztrosko biegający za owcami, lekceważony przez braci, pominięty przez ojca (por. 1 Sm 16,11-13). To jednak jego Bóg namaszcza na króla. Nie czeka, aż ten dorośnie, zmężnieje i nabędzie doświadczenia. Już teraz w jego młodości Bóg widzi go królem. Na kartach Biblii pojawia się też prorok Jeremiasz. Nie jest on doświadczonym, posuniętym w latach mężczyzną, ale młodzieńcem. Nie ma nawet jeszcze żony, co tylko podkreśla jego młody wiek. On sam ma obiekcje co do misji, którą wyznaczył mu Pan. Przecież wie, komu powierza się ważne zadania. Nie młodzieńcom, nie tym, którzy nie weszli jeszcze w dorosłość. Pan jednak wie lepiej! Ma do niego pełne zaufanie (por. Jr 1,6-7).
Mamy także Matkę Jezusa i Jej męża Józefa. To nie są starzy ludzie. Oni dopiero co wchodzą w dorosłość, a Bóg oddaje się w ich ręce. To szokujące! Nawet dla nas. Przypisywanie Józefowi późnego wieku wydaje się pokłosiem takiego właśnie bardzo ludzkiego myślenia, braku zaufania do młodości. Biblia milczy o wieku ziemskiego ojca Jezusa, ale daje nam pewną wskazówkę sugerującą, że stary nie był. Żaden staruszek nie ruszyłby w samotną drogę do Egiptu i za parę lat nie wróciłby, mając pod opieką kobietę i dziecko. To niebezpieczna, długa i trudna droga dla mocnego, młodego mężczyzny. Bóg zresztą nieraz już w biblijnych dziejach pokazywał, że nie boi się młodości, że ma pełne zaufanie do młodych.
Najwyższy, wybierając młodych, czyni prawdziwą rewolucję w umysłach pierwszych odbiorców orędzia biblijnego. Działa po swojemu, patrząc na to, co wewnątrz, nie kierując się tym, jak wybierałby człowiek. Księga Mądrości przypomina nam o tym: „Starość jest czcigodna nie przez długowieczność i liczbą lat się jej nie mierzy; sędziwością u ludzi jest mądrość, a miarą starości – życie nieskalane” (Mdr 4,8-9). Najwyższy konfrontuje Izraelitów ze swoją wizją młodości, uczy ich swojego spojrzenia na świat. Także nam pokazuje, że nasza logika, nasze kalkulacje i ludzkie doświadczenia to nie wszystko. Bóg kieruje się swoim Boskim wyczuciem człowieka, a wiek nie ma tu nic do rzeczy.Łatwo to przeoczyć, jeśli będziemy czytać Pismo Święte tylko z własnej perspektywy, przyzwyczajeni do przebojowości młodego pokolenia, do zacierającej się hierarchii społecznej. A Bóg chce, byśmy widzieli w Nim rewolucjonistę zakochanego w młodych sercach.