• Echo Katolickie

Przylgnąć do Chrystusa

Z ks. prof. Robertem Skrzypczakiem, rekolekcjonistą, profesorem Akademii Katolickiej w Warszawie, autorem wielu książek, w tym najnowszej „Między Chrystusem a antychrystem”, rozmawia Kinga Ochnio.

Ostatnim akordem końca czasów, poprzedzającym ponowne nadejście Chrystusa, będzie ujawnienie się antychrysta. Co o nim wiemy z Pisma Świętego?

Przede wszystkim musimy wyjść od zapowiedzi samego Pana Jezusa, który mówił o tym, że przed Jego chwalebnym powrotem na ziemię świat zostanie poddany pewnej ciężkiej próbie, ale jednocześnie musi być nieustannie głoszona Ewangelia. O samym antychryście dowiadujemy się z listów św. Jana Apostoła. Pojawia się w nich wzmianka o kimś, kogo św. Jan nazywa antychrystem, czyli antymesjaszem. Czytamy, że będzie to ktoś, kto „wyszedł spośród nas”. To nie będzie obca siła nacierająca na Kościół. Tylko pewna wrogość, przeciwieństwo, zdrada, która wyjdzie z łona samego Kościoła. W historii próbowano utożsamiać postać antychrysta z postaciami historycznymi, zwykle zagrażającymi Kościołowi, bądź z wielkimi gorszycielami na świecie: Neronem, Napoleonem, Hitlerem, Stalinem, Bin Ladenem. Natomiast św. Jan mówi o tym, że pojawi się wielu antychrystów. Także w drugim liście św. Pawła do Tesaloniczan (jeden z najstarszych fragmentów Nowego Testamentu) pojawia się zapowiedź wielkiej apostazji, czyli najpierw przyjdzie ogromne odstępstwo. Ludzie będą porzucać wiarę, wyrzekać się własnego chrztu. Nastąpi wielki odwrót od chrześcijaństwa, od Ewangelii. Nastąpi czas obojętności, braku miłości. To będzie sprzyjający klimat do tego, by pojawił się antychryst. W warunkach wyziębionego przywiązania do Kościoła, odwrotu od chrześcijaństwa, obojętności, marazmu, pojawi się anomos, jak mówi św. Paweł, czyli człowiek nieprawości i on znieprawi całą ziemię. Przy czym, jak dodał, będzie jeszcze pewna siła - katechon, która będzie go powstrzymywała. Mamy zatem Chrystusa, który ma powrócić, człowieka nieprawości (anomosa), czyli antychrysta, i pewną siłę (katechon), która będzie próbowała opóźnić jego niszczącą siłę. Prawdopodobnie chodzi o to, żeby jak najwięcej ludzi mogło się nawrócić, uniknąć potępienia wiecznego.

Kim będzie współczesny antychryst? Czy pojawi się jako konkretna postać a może to będzie ideologia z własną duchowością, życiowymi prawidłami?

Coraz więcej postaci wybitnych, najbardziej szlachetnych ludzi Kościoła nawiązuje do postaci antychrysta bądź wręcz przestrzega przed jej rychłym pojawieniem się. Robił to już w połowie XIX w. angielski kard. Henry Newman. Sto lat temu czynił to rosyjski prawosławny myśliciel Władimir Sołowjow, który zostawił „Krótką opowieść o antychryście”, następnie amerykański kaznodzieja abp Fulton Sheen czy anglikański duchowny Robert Benson, a w ostatnich czasach charyzmatyczny włoski kard. Giacomo Biffi. Przed „narastającą dyktaturą antychrysta” przestrzegał w 2019 r. papież Benedykt XVI. Ojciec Święty mówi, że na naszych oczach budowane jest nowe Credo, które będzie wywracało do góry nogami, zaprzeczało temu, co do tej pory ludzkości dostarczało chrześcijaństwo, Ewangelia, Dobra Nowina. Takie gwałtowne wywracanie do góry nogami wartości, postaw i ocen doprowadza do tego, że pewne rzeczy, które do niedawna były traktowane jako grzech śmiertelny albo postawa wołająca o pomstę do nieba, dziś są pokazane jako coś bardzo pożądanego, co należy proponować w kulturze, a także jako pewien model edukacyjny. Jednocześnie to, co do niedawna było zgodnie traktowane jako coś cnotliwego, uszlachetniającego człowieka, jest dzisiaj przedstawiane z grymasem twarzy, z obrzydzeniem, jako coś, co należy wyśmiać, zlekceważyć, np. czystość przedmałżeńską, celibat kapłański czy wierność małżeńską. Papież Benedykt XVI mówi, że dyktatura polega na tym, że jeśli nie idziesz z nurtem tego myślenia, to zostaniesz wykluczony, wyeliminowany z przestrzeni publicznej, twoje poglądy będą zagłuszone. Idziemy w stronę czegoś, co jest ewidentnie przeciwne Chrystusowi i Jego nauczaniu.

Jaki jest cel antychrysta? W jaki sposób zdobędzie on zwolenników?

Antychryst, jak sobie wyobrażał Sołowjow, będzie wielkim uwodzicielem, uśmiechniętym trucicielem, postacią czy sposobem myślenia, nurtem mentalności, pewnym mainstreamem, który będzie uwodził siłą przekonywania. Zyska ogromne powodzenie dzięki temu, że zaprezentuje się jako przyjaciel ludzkości, zwolennik pokoju na świecie, ekumenizmu, ekologii, wojownik o prawa ludzi i zwierząt. A jednocześnie będzie robił wszystko, żeby sobą zasłonić Chrystusa i przekonać ludzi, że Chrystus poniósł historyczną klęskę, że się wyczerpał. Teraz on przychodzi, żeby Go zastąpić w promowaniu dobra, które okaże się ewidentną trucizną, czymś, co będzie jednym wielkim oszustwem. Proszę zobaczyć, co dzieje się wewnątrz naszego Kościoła - dokonuje się niebezpieczne przenikanie, które zmierza do tego, by przyzwyczaić nas do aliansu z grzechem, do zaprzyjaźnienia się z herezją, przywyknięcia do tego, co do tej pory traktowano jako ewidentne zgorszenie. Abp Fulton Sheen podkreślał, że antychryst będzie próbował wszystkich przekonać, iż istnieje tylko ten świat, czyli nie ma żadnego życia wiecznego. Dziś coraz częściej wpycha się brutalnie w nasz język czy nasz sposób myślenia, komunikowania się w Kościele katolickim apoteoza matki ziemi, która zastępuje Matkę Boską czy też Matkę Kościół. Chce się nas przekonać, że to ona właśnie jest matką karmicielką i ona kiedyś przyjmie nasze kości, w związku z tym to jej należy się szacunek. Już się nie mówi o Bogu. Uczestniczę w konferencjach katolickich, gdzie podczas dwugodzinnej debaty słowo „Chrystus” nie pada ani razu. To jest przykład zjawiska personifikowanego jako antychryst.

Jak stawić opór? Jaka powinna być nasza, ludzi wierzących, odpowiedź?

Jesteśmy ludźmi nadziei. Nadzieja jest tym, co rozlewa się w naszych sercach poprzez miłość Boga. Wkraczamy w teren zaminowany, niebezpieczny, teren działania antychrysta. Antychryst nie jest demonem, diabłem. To narzędzie, którym diabeł się posługuje, by nas zwodzić. Jeśli kogoś to ciekawi, niech zajrzy do 13 rozdziału Apokalipsy św. Jana. Po wielkiej walce eschatologicznej niewiasty ze smokiem, gdzie smok to szatan, a niewiasta to Maryja albo Kościół, następuje wyłonienie się z morza, a potem także z ziemi dwóch bestii, które będą uwodziły świat. Niebezpieczeństwo tego uwodzenia wymaga przyjęcia postaw katechonicznych (katechon - wspomniana wcześniej siła powstrzymująca dewastację antychrysta), czyli absolutnej wierności, przywiązania do Chrystusa, promowania miłości do Niego, powierzenia się Mu, pokory. Proszę zobaczyć, w jaki sposób dziś odbywa się walka na poziomie współczesnej etyki albo bioetyki, spraw dotyczących nienarodzonego, godności umierania człowieka, prób eksperymentowania na ludzkim genotypie. To jest ten przeogromny obszar antychrysta, który przywdziewa szaty naukowca, człowieka inteligentnego, który posługuje się statystyką i eksperymentami. Ulegamy pokusie ufania nie słowu Boga, ale argumentom nauki oraz rezultatom pracy sondażowni opinii społecznej. To można określić pojęciem homologizacji, czyli dostosowywania się do wiodącego nurtu myślenia, dyktatury urabiania naszego mózgu. Temu może służyć także synodalność, będąca pojęciem pojemnym, rzekłbym: z gumy, w który można spakować cokolwiek, co w danym momencie atrakcyjnie brzmi i pociągnie uwagę większości, żeby powoli zmieniać Kościół w jakąś nową formę religijności, która nie będzie już religią Chrystusa Zbawiciela, wcielonego Boga, ale religią dostosowaną do potrzeb współczesnego człowieka.

Chrystus mówił: „Zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18); „Jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20). To słowa niosące pociechę. Czy mogą uśpić naszą czujność?

Chrystus nigdzie nie powiedział, że bramy piekielne nie przemogą Kościoła w Europie czy w Polsce. Proszę zobaczyć, co się stało z bogatym i pełnym świętych męczenników Kościołem w Turcji. Nie ma śladu po tym Kościele, została tylko Hagia Sophia w Stambule, która jest ponownie meczetem. Jezus, owszem, powiedział, że Kościół nie przeminie i że On zwyciężył świat, ale my potrzebujemy pielęgnować w sobie jedną zasadę i potrzebę: przylgnięcia do Niego, identyfikowania się z Nim. Z całą pewnością to, co doprowadzi antychrysta do szału, wściekłości, być może też prześladowań wznieconych przeciwko chrześcijanom, a zarazem do klęski, to nasze wierne trwanie przy Chrystusie, nasze nieustanne odwoływanie się do Niego. Zresztą tak kończy się katecheza z Drugiego Listu do Tesaloniczan, gdzie św. Paweł zapowiada, że na końcu Syn Boży uśmierci go tchnieniem swoich ust, czyli przepowiadaniem Ewangelii i dawaniem o niej świadectwa. Nasza powinność to wyznawanie wiary, pielęgnowanie jej w sobie i przekazywanie innym, a także rozwijanie w sobie nadziei i miłości, cech rozpoznawczych Chrystusa. I wytrwała nieustanna modlitwa, także z użyciem kolan. Z maksymalnym szacunkiem należy podchodzić do tego, co Chrystus w nas zasiał i pozostawił, nawet za cenę zredukowania Kościoła do małych wspólnot, które będą w sobie przechowywać radość poznania Zmartwychwstałego.

 

 

Echo Katolickie 26/2022

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama