Fragmenty książki "Eschatologia powszechna Nowego Testamentu"
ISBN: 978-83-7318-688-0
wyd.: WAM 2007
Nowy Testament w swej eschatologii suponuje Stary, ale go przekracza zarówno pod względem bogactwa tematów, jak i doskonałości tego wszystkiego, co zapowiada. Suponuje mianowicie religijną koncepcję czasu, od której musimy zacząć, chcąc zrozumieć obie eschatologie następujące po sobie.
Bóg objawienia biblijnego, jakkolwiek transcendentny, wkracza in me-dias res ludzkiej historii inaczej niż zakładała koncepcja działania bóstwa według Platona czy Arystotelesa. „Bóg Biblii jest oglądany poprzez swoje ingerencje w sprawy tego świata, co sprawia, że historia w ogóle staje się historią świętą”.
Pierwsza karta Biblii zaczyna się od słów: Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię (Rdz 1, 1). Zatem Bóg istniał przed czasem. To zaś, co będzie się działo w czasie, jest stopniowym rozwojem zbawczego planu powstałego przed założeniem świata (Ef 1, 4), a więc i przed początkiem czasu. Czas więc w Piśmie Świętym ma wymiar sakralny, już widoczny zaczątkowo w szczególnych czasach świętych (Kpł 23, 2) Starego Przymierza, a w pełni ujawniony w Nowym — o czym niżej będzie mowa. Boża wieczność ({flwo( — olam) jest przed początkiem ludzkiego czasu, a także będzie celem ostatecznym dziejów ludzkości. Z sakralnego charakteru czasu wynika to, że wielkie Boże interwencje dziejowe nie są czymś wyłącznie przeszłym: mają one swoją teraźniejszość, ilekroć się je przeżywa jako dni święte, co najdobitniej ukazywała Pascha Izraelitów. U nich każdy obchodzący ją miał się czuć jakby współczesnym pokoleniu Wyjścia i tej pierwszej Paschy, odprawionej jeszcze pod wodzą Mojżesza w Egipcie. „Stąd dzieje zbawienia z punktu widzenia czasu nie są równoznaczne z wciągnięciem poszczególnych zbawczych czynów Boga do gotowej już przestrzeni czasu, lecz raczej szereg czynów Bożej łaski tworzy (...) następstwo czasów jako produkt uboczny”.
Jakkolwiek doświadczenie podsuwało Izraelitom myśl o stałych cyklicznych zmianach tak w przyrodzie, jak w kolejach życia ludzkiego (np. Rdz 8, 22; Koh 3, l-8), to jednak w przeciwieństwie do cyklicznych koncepcji czasu u innych ludów starożytnych Izrael dzięki pojęciu sakralności czasu ma jego koncepcję linearną. Czas ludzi zmierza stale naprzód ku ujawniającej się z wolna nieśmiertelności, która jest ofiarowanym przez Boga udziałem w Jego wiekuistym życiu. Zasługą proroków, dbałych o wierność Izraela swemu przymierzu z Bogiem, jest ukazanie kresu czasów jako końca dni czy Dnia Jahwe. Potem nastąpi czas przyszły, a z nim stworzenie nowych niebios i nowej ziemi (Iz 65, 17; 66, 20).
Linearna koncepcja czasu według Starego Testamentu da się uzmysłowić następująco:
stworzenie „na początku”
przed stworzeniem
między stworzeniem \DZIEŃ \ po Dniu Jahwe
a Dniem Jahwe \ TaHWf \ „na wieki”
„Szczyt” czy — jak wolą inni — ,,środek” czasu, przypadający na Dzień Jahwe, znajdował się u końca dziejów na tej ziemi.
W tym punkcie zachodzi zasadnicza różnica między eschatologią Starego i Nowego Testamentu, mianowicie przesunięcie punktu centralnego dziejów — ich ,,szczytu” czy ,,środka”. Nowotestamentowy obraz czasów można przedstawić następująco (z nieznacznym odchyleniem od tego, co zaproponował O. Cullmann):
Uświadomienie sobie tego przesunięcia „szczytu” czy „środka” dziejów zbawienia ma doniosłe znaczenie dla właściwej interpretacji eschatologii Nowego Testamentu, i nie tylko jej samej, lecz także wielu niejednoznacznych określeń w Nowym Testamencie, a niejednoznacznych dlatego, że for-mułowanych przy pomocy terminów jednakowych, ale o różnym znaczeniu.
Mając na uwadze fakt kontynuacji dziejów zbawienia po myśli wypowiedzi proroków Starego Przymierza, należy poszerzyć pojęcie eonu eschatologicznego, zgodnie z tym, co przeżyli uczniowie Jezusa Chrystusa, wszyscy wychowani na tych głosach prorockich. Uwierzywszy w Niego jako Mesjasza, realizującego wielką obietnicę Prawa i Proroków, ci wierzący Żydzi musieli zmienić swoją dotychczasową wizję czasu zbawienia. A przy tym zachowali zasób pojęć odziedziczonych po prorokach. Jezus jako Mesjasz na duchu, drudzy zaś, którzy są w grobach — to umarli na ciele. Dopiero po ich wskrzeszeniu następuje sąd ostateczny.
Nowy „środek czasów” znalazł swój trwały wyraz w naszym sposobie liczenia lat „przed Chrystusem” i „po Chrystusie”. I tak cofamy się odśrod-kowo w pierwszych datach, czyli przed naszą erą, a posuwamy naprzód w drugim przypadku. Nadto cały czas Nowego Testamentu stał się dla nas jeszcze bardziej sakralny właśnie dlatego, że jest wyraźnie chrystocentryczny. Gdy w Wielką Sobotę przy poświęceniu paschału padają s łowa prastarego Sakra- mentarza Gelazjańskiego o Chrystusie, który powstał z martwych: IPSIUS SUNT TEMPORA ET SAECULA, to wypowiada się w nich głęboką prawdę Objawienia, także biblijnego, uzasadnioną wielokrotnie, a może najbardziej lapidarnie tekstem: Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki (Hbr 13, 8).
W tajemniczy sposób wypełnia Jezus Chrystus sobą wszystkie czasy. Przy czym trzeba podkreślić, że nie chodzi tu o wszechobecność czasową odwiecznego Bożego Słowa (LOGOS — Logos) z Janowego prologu do Ewangelii, lecz wyraźnie o obecność C h r y s t u s a , a słowo to zawsze zawiera w sobie obok boskiego także wymiar ludzki, historyczny, mesjański.
Obecność ta rzeczywiście:
Koncepcja eonu eschatologicznego w Nowym Testamencie znacznie się różni od dzisiejszego pojmowania rzeczy ostatecznych przez wielu wierzą-cych, dla których pozostają one w nieokreślonej, mgławicowej przyszłości, niejako za grubą czarną kreską. Jest nią dla każdego jego własna śmierć, a dla całego świata - w ich mniemaniu - będzie nią sąd ostateczny.
Tymczasem podstawowym pojęciem dla Nowego Testamentu jest eon eschatologiczny, już rozpoczęty przez pierwsze przyjście Chrystusa, potwierdzony Jego ofiarą jako Arcykapłana dóbr przyszłych (Hbr 9, 11; 10, l).Ten eon jeszcze nie jest dopełniony w formie ostatecznej, jaką będzie eon eschatologiczny ściśle pojęty, który nastąpi po ostatecznej paruzji Chrystusa. A zatem dla obecnego świata znamienne jest wzajemne „nakrywanie się” doczesnego eonu, o tyle jeszcze złego (Ga 1, 4), iż stanowi on pole wpływów mocy ciemności (Kol 1, 13). Eon obecny to wprawdzie droga do świetlanego celu, ale przez wiele ucisków (Dz 14, 22). Mimo to równocześnie w nim już jest obecne wśród nas, na razie niewidzialnie, królestwo Boże, zgodnie z zapewnieniem Jezusa o nim: pośród was jest (Łk 17, 20n).W tym eonie - mimo podlegania jeszcze pokusom - wierni już zakosztowali mocy przyszłego wieku (Hbr 6, 5), a nawet wręcz stali się uczestnikami życia wiecznego, co tylokrotnie podkreśla Ewangelia Janowa: Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne (J 3, 36)13. Stąd też tę doczesną egzystencję chrześcijanina już teraz, jak się mówi wśród fachowców, „strukturują” za ea%aza (ta eschata). Widać to choćby ze skrótu myślowego Apostoła: W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni (Rz 8, 24). Skoro łaska w tym życiu nie różni się ontycznie od chwały, która rozbłyśnie w życiu przyszłym14, ostateczna paruzja Chrystusa będzie ujawnieniem rzeczywistości już teraz obecnych: Gdy się ukaże Chrystus, nasze życie, wtedy i wy razem z Nim ukażecie się w chwale (Kol 3, 4)15.
Moralne „strukturowanie” życia chrześcijanina zaczyna się od zasady określającej jego stosunek do spraw doczesnych. Regulują go takie oceny ich względności, jak np.: przemija bowiem postać tego świata (1 Kor 7, 31), cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą która ma się w nas objawić (Rz 8, 18), niewielkie bowiem utrapienia nasze obecnego cza su gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie (2 Kor 4, 17n).
Znamienne napięcie życia chrześcijan w obecnym eonie, kiedy to współ istnieją ze sobą tajemniczo czasowe przeciwieństwa: już obok jeszcze nie, winno skłaniać wiernych nie tyle do lęku przed paruzją16, ile raczej do tęsknoty za nią. Właśnie taką tęsknotę wyrażało pokolenie Kościoła apostolskiego w I wieku przez liturgiczną aklamację: Marana tha!.
Naszkicowana wyżej teologia czasu z dwoma przyjściami Chrystusa na osi dziejów zbawienia ma nadto doniosłe znaczenie hermeneutyczne przy lekturze Nowego Testamentu. Pozwala ona na wzbogacenie pojęcia typu18 biblijnego. Dawniej przeważnie mówiło się tylko o parze: typ i antytyp. W związku jednak z „przepołowieniem” mesjanizmu i dwoma przyjściami Chrystusa można odnaleźć na osi czasu w dziejach zbawienia nie jedną, lecz dwie realizacje, w jakie przyoblekł się typ starotestamentowy. Pierwsza przypada wówczas na eon eschatologiczny szerzej pojęty, tzn. na „czas Kościoła” (H. Schlier), a więc na czas „między dwoma przyjściami” (Entre-Deux francuskiej teologii), druga zaś nastąpi w eonie ściśle eschatologicznym, po pa-ruzji ostatecznej. Powstają więc w ten sposób biblijne tryptyki (J. Daniélou), np. potop - chrzest - sąd ostateczny, gdzie wiodącym pojęciem jest postępujące naprzód „rozdzielanie” sądowe (Kpiaic - krisis, od Kpivco - krino) zła od dobra, aż do definitywnego, wiekuistego utrwalenia wyroku.
opr. aw/aw