Wiara to nie tylko "prawdy wiary", ale także: obietnica, wezwanie, decyzja, postawa i ... życie
Zmierzając do końca Roku Wiary warto przypomnieć treść wezwania, które w liście Porta fidei skierował do nas Benedykt XVI: „każdy wierzący powinien ponownie odkryć treść wiary wyznawanej, celebrowanej, przeżywanej i przemodlonej, i zastanowić się nad samym aktem wiary”1. Fenomen wiary każdego człowieka w każdym czasie przechodzi te same, a na pewno podobne etapy. W krótkiej refleksji nad niektórymi jej aspektami pomogą nam dokumenty Benedykta XVI i Franciszka, którzy łączą wiarę, prawdę i miłość w jedno źródło chrześcijańskiego życia.
Człowiek lubi wiedzieć, a przez to określać i nazywać. Jest to powszechna cecha osoby, która wynika z wyjątkowej pozycji nadanej mu przez Stwórcę (Rdz 1). Nie tylko natura człowieka, ale i sam Bóg korzysta z samookreśleń. Dialog na Górze Horeb jest tego najlepszym przykładem (Wj 3,14). Motywy obu tych fenomenów są jednak zupełnie odmienne. Pytania wynikające ze świadomego postrzegania swojego „ja” chronią przed niebezpieczeństwem osobowego zagubienia (qui pro quo).
W żadnym prawidłowym procesie rozwoju osoby wiedza nie jest celem samym w sobie. W przypadku wiary ten element powinien być motywem kolejnego kroku. Będzie to akt wiary, czyli doświadczenie „w człowieku”2. To fundamentalne samoopowiedzenie się jest przyczyną późniejszych stosunków do otaczających rzeczywistości, np. świat, Kościół, które poznajemy. Doskonale wpisuje się to w wymóg, jaki towarzyszy refleksji nad wiarą.
Wiara jest darem i odpowiedzią, dzięki której relacja Bóg-człowiek przybiera postać przymierza i drogi życia. Bóg w tej relacji zawsze jest uprzedzający i do Niego należy inicjatywa. Z tej racji jest ona locus theologicus, w którym działa Duch Chrystusa, Ten który doprowadza do Prawdy (J 16,13). Doświadczenie Prawdy określa przedmiot wiary, nie pozwala na obojętność lub na pewną dowolność w życiu. Jak czytamy w Lumen fidei: „wiara bez prawdy nie zbawia”3. Stąd akt wiary, czyli świadome opowiedzenie się za Chrystusem, konsekwentnie przyswaja wynikające z niej treści. Dla wierzących Słowo Boże wykładane we wspólnocie Chrystusa (2P 1,20) jest normatywne. Nie oznacza ono wykluczenia innych źródeł wiedzy, które nie stoją w jawnej sprzeczności względem objawionych norm. Przedmiotem wiary jest zatem Bóg i jedna prawda o nim, które najpełniej odnajdujemy w Objawieniu (Pismo, Tradycja). Takie założenie nie wyklucza autentycznych i prawdziwych intuicji, o których już w starożytności wypowiadali się czołowi pisarze chrześcijańscy (Justyn, Klemens Aleksandryjski, Tertulian) – semina verbi4. Poznawanie ma prowadzić do aktu wiary. Bóg jest absolutną odpowiedzią wszystkich pytań człowieka. Na podstawie poznania i doświadczenia zachodzi moment świadomego aktu wiary, pozwalający przyjąć Jezusa jako Pana i jedynego Zbawiciela (1Kor 12,3). Akt taki jest właściwy decyzji.
„Wiara jest decyzją na to, żeby być z Panem, aby z Nim żyć. To „bycie z Nim” wprowadza do zrozumienia powodów, dla których się wierzy5” - tak definiuje wiarę papież Benedykt XVI.
Przed podjęciem tej decyzji człowiek zmaga się z podstawową prawdą o sobie – czy jestem w stanie zaufać? Wielokrotnie tak właśnie wygląda droga do Boga. On powołuje, spodziewa się zaufania, ale nie odkrywa od razu wszystkich tajemnic. Przykłady takie znajdujemy w Biblii (Abram, apostołowie). Wymóg zaufania ma pokazać na ile jestem otwarty względem tajemnic6 (na racje zewnętrzne, czegoś co przekracza mój subiektywny pogląd). Kwestia ta dotyczy mojego „ego”, jako sposobu bycia w świecie. Może zdarzyć się, że koncentracja całego życia skupia się na sobie. Taka postawa utrudnia, a nawet uniemożliwia realizację wiary jako służby. Zaufanie, nie jako ślepe zauroczenie czy infantylna reakcja na coś niewytłumaczalnego, stoi u podstaw decyzji. Jest akceptacją faktu, że Ten, który mówi, jest Prawdą (2Tm 2,13).
Wezwanie do wiary i wiara sama w sobie jest zaproszeniem do wyjścia z wnętrza siebie oraz poza siebie. Ten osobliwy „exodus” ma dotyczyć całej osoby. Dlatego ogarnia wszystkie płaszczyzny życia: cielesną i duchową. Wiara jak czytamy u papieża Franciszka „jest wezwaniem do wyjścia z własnej ziemi, zaproszeniem do otwarcia się na nowe życie, jest początkiem wyjścia, które otwiera drogę ku nieoczekiwanej przyszłości”7. Dlatego Abrahama nazywamy ojcem wiary, ponieważ w jego życiu spełniły się konkretne owoce wiary. On jako pierwszy dał posłuch wierze (Ga 3,9). Obietnice: inna ziemia (nowa rzeczywistość), nowe imię (zmiana tożsamości), syn (pamięć w historii) spowodowały, że stał się nowym człowiekiem, tzn. zmienił perspektywę. W duchu ewangelicznego przesłania, wierzący w Jezusa dzięki łasce Ducha Świętego ma stać się przemienionym człowiekiem nowością zmartwychwstania – kaine antropos (Ef 2,15). O ile starotestamentalni bohaterowie osiągali pewien poziom duchowy własnym wysiłkiem, o tyle w czasach porezurekcyjnych mamy możliwość korzystania z darów misterium paschalnego. To również dlatego, jak możemy przypuszczać, Abraham rozradował się dniem Chrystusa (J 8,56), poznawszy mistycznie potęgę całego misterium Mesjasza.
Aby pójść, trzeba wyjść. Rezygnacja wiąże się z wyrzeczeniem i zmianą, ale nie ze stratą. Często oznacza przewartościowanie. Nowa perspektywa jaka odsłania się dzięki zaufaniu, zmienia znaną dotychczas rzeczywistość w doświadczenie zdumienia. To, co do tej pory było szare, jedyne i znane teraz pokazuje cały koloryt, wielość i tajemniczość. Zdumienie prowadzi do kontemplacji i zachwytu, ale także do pytań, a przez to zmierza do rozwoju. Postawa taka wyostrza zmysły, pobudza rozum i serce, aby spotkać Boga dającego się znaleźć (Iz 55,6), i który „zawsze zdumiewa”8.
Decyzja ma związek przede wszystkim z postawą miłości, a nie z uczuciami. W decyzji się trwa pomimo uczuć czy odczuć. Decyzja wiary powinna rodzić się z miłości, ponieważ dotyczy Miłości (1J 4,8). Na jej przykładzie można ukazać częste niezrozumienie i upraszczanie. Dla wielu ludzi miłość jest jednym z wielu uczuć. Tymczasem miłość to stała, aktywna postawa troski o dobro kogoś, kogo się tą miłością obdarowało. Ten element stałości jest niezwykle ważny i odróżniający. Benedykt XVI tak w tej kwestii naucza „Wiara bez miłości nie przynosi owocu, a miłość bez wiary byłaby uczuciem nieustannie na łasce i niełasce wątpliwości. Wiara i miłość potrzebują siebie nawzajem, tak że jedna pozwala drugiej, by mogła się zrealizować”9. Nic tak jak wiara nie oczyszcza rozumienia prawdziwej miłości. Mieszanie czułostkowości czy nawet chwilowych uniesień pełnych dobrych czynów nie jest jeszcze obrazem miłości. One mogą tylko wchodzić w jej wymiar. Najlepszą próbę ukazania czym ona jest znajdziemy w Hymnie o Miłości św. Pawła (1Kor 13). Stąd jak czytamy w Katechizmie „wiara jest synowskim przylgnięciem do Boga, ponad tym, co czujemy i pojmujemy” (KKK 2609). Ten tok myślenia kontynuuje obecny papież pisząc „Jeżeli miłość nie ma odniesienia do prawdy, podlega zmienności uczuć i nie wytrzymuje próby czasu”10. W ten sposób dopełnia rozumienie wiary jako tryptyku przenikających się wartości. Tym samym to, co wybiera człowiek w akcie decyzji stanowi wezwanie do inteligentnego życia. W rozumieniu chrześcijańskiego orędzia wiara nie ma cech prymitywnych i zubażających. Wręcz przeciwnie, z takich postaw chce człowieka wyprowadzić na głębię istnienia (Łk 5,4).
Decyzja jest również wezwaniem do walki o swoje przekonania i zachowania. U św. Pawła znajdujemy świadectwo jakie wystawia sam sobie w perspektywie bliskiej śmierci: „W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem” (2Tm 4,7). Życie wiarą to trud codzienności wpierany łaską, ale atakowany przez siły ciemności w bitwie o wolność wyboru. Decyzja nie jest stagnacją lecz stałym kroczeniem po obranej drodze. Dlatego tylko ten kto wytrwa do końca, może liczyć na dar zbawienia (Mk 13,13). Letniość wiary odwzorowuje liberalne stanowisko do życia właściwe postawie zbytniej ufności w miłosierdzie lub całkowitej obojętności religijnej.
Wiara jest sposobem życia człowieka, przez którą albo odkrywa on swoją tożsamość, a przez to sens i cel istnienia, albo tworzy idee. Zmierzyć się i odkryć siebie to zadanie, przed jakim stawia nas Stwórca. Dlatego „wiara nie jest ucieczką dla ludzi mało odważnych, lecz poszerzaniem przestrzeni życia”11. To ona normuje sposób życia i nawet jeśli nie towarzyszy jej pogłębiona refleksja intelektualna, z różnych przyczyn, to samo chrześcijańskie życie ma swoje źródło w przedmiocie wiary. Bóg jest sensem i odpowiedzią wierzącego. Wiara domaga się wierności Bogu, który ma być Jedynym Bogiem (Wj 20, 3) w życiu. Wierność zakłada stałe normy i zasady. W tym kontekście rozumiemy sens i konieczność przykazań oraz ustalonych przez Kościół zasad moralnych12. Rezygnacja z nich zmierza do opłakanego skutku, o którym już wieki temu nauczał św. Leon Wielki w słowach „jeśli nie będziesz żył tak jak wierzysz, zaczniesz wierzyć tak jak żyjesz”. Wielu ludzi życie duchowe opiera na takich jednoznacznych wymaganiach, np. Regulamin św. Maksymilian Kolbe, gdzie czytamy: z góry wyklucz grzech śmiertelny.
Jednoznaczne źródło norm przypomina nam Benedykt XVI, pisząc: „realistą jest ten, kto w Słowie Bożym rozpoznaje fundament wszystkiego”13. W ten sposób klaruje się system wartości, do którego przyjęcia i obrony jesteśmy zobowiązani. Tak też naucza Jezus: „kto chce iść za Mną, słucha Mojego głosu” (J 10,27). Stąd zdrowa pobożność zawsze trwa przy prawdzie ponieważ odnosi się do prostych zasad14.
Osoba ludzka jest przeznaczona do życia w społeczności. Samotność jest nie tylko niezdrowa, ale przeciwna naturze (Rdz 2,18). Dlatego dla człowieka wierzącego wspólnota osób ma być źródłem i okazją do wzrastania. „Wiara uczy nas dostrzegać, że w każdym człowieku jest błogosławieństwo dla mnie, że światło oblicza Bożego oświeca mnie przez oblicze brata”. Z tej racji każdemu człowiekowi winien jestem szacunek oraz możliwość dawania świadectwa w dialogu15. Nic więc dziwnego, że takie wartości jak: małżeństwo, rodzina czy ojczyzna wpisują się normalny obraz świata człowieka wiary.
Nie ma wiary w znaczeniu biblijnym bez modlitwy, a tym samym bez słuchania16. One są procesem formowania osoby przez Słowo (zob. Hbr 4,12). Bóg jest żywą Osobą, który chce doprowadzić człowieka do wiecznego szczęścia (Mdr 2,23; 1Tm6,12). Droga jaką przygotował dla każdego z nas jest niepowtarzalna. Jednak wiara zakłada posłuszeństwo i przyjaźń wyrażające się w respektowaniu autorytetu Boga i wierność (2Tm 2,13).
Modlitwa jest sztuką oddychania w Bogu i elementem składowym wiary, podobnie jak ćwiczenia u sportowca. Postępowanie zgodne z wolą Boga jest uwarunkowane słuchaniem i poznaniem. Natura ludzka często zmierza do tego, aby pojąć, zrozumieć często zracjonalizować rzeczywistość. Tymczasem plan Boży, oparty jest na innych kryteriach i na często niezrozumiałej dla nas logice. Podstawowymi wyznacznikami tej bożej ekonomii są czystość, prostota i dziecięctwo. Działania zbawcze nie ograniczają się do uaktywnienia umiejętności osoby, ale zmierzają do jego istoty. Dlatego większą wartość dla Boga ma, np. szczery żal niż tylko wyrafinowana forma liturgicznej ekspiacji, a miłosierdzie od ofiary (Mt 9,13). Modlitwa towarzysząca różnym sytuacjom życiowym ma przemieniać nasze serca po to, aby chcieć być posłusznym wierze w zupełnej zgodzie z samym sobą (Ps 40,9). Takie rozumienie modlitwy przyświecało już mądrości starotestamentalnej. To ona uzdalnia nas do rezygnacji ze swoich planów, a wniknięcia w plan zbawienia (Mdr 7,7; Ps 119,169). Taką pewność znajdujemy u Apostołów (2Tm 2,7; Dz 10,1-48). Dlatego modlitwa jest aktem, dzięki któremu człowiek w całkowitej wolności powierza się Bogu. Nie można jednak mylić tej postawy z biernym wyczekiwaniem ingerencji Boga w nasze życie. Bóg spodziewa się reakcji z naszej strony. Kierunek naszych działań zależny jest w dużej mierze od rozumienia powołania. Stąd nierozłączna w wierze jest wiedza, ale przede wszystkim w znaczeniu poznania prawd prowadzących do zbawienia.
W pierwszych punktach encykliki Lumen fidei znajdujemy komentarz do stwierdzenia, że „wierzenie rzekomo przeciwstawia się poszukiwaniu”17. Papież wyjaśnia, że wiara to właśnie nic innego jak poszukiwanie, nieustanne podejmowanie wyzwań. Jednak opiera się ono tylko na ludzkich możliwościach, ale na zdobywaniu, przy pomocy łaski Bożej przestrzeni duchowo-intelektualnych wpisanych w naturę człowieka. Samo poszukiwanie jest rozumiane jako służebne i wtórne, ponieważ nie jest celem wiary. Nowotestamentalne gnosis (Łk 1,77; Ef 3,19; 2P 1,5)18, jest właśnie takim rozumieniem spraw Bożych przez światło z wysoka. Poznanie i modlitwa stanowią uzupełniające się wymiary życia chrześcijańskiego. Źródłem, drogą i celem wiary jest sam Bóg, dlatego ona musi rodzić się „w spotkaniu z Bogiem żywym”19. Doświadczenie i świadectwo uczy nas, że takie spotkanie, przeżyte właściwie, domaga się i zmierza do zmiany. Jest to metanoia o wymiarze totalnym, obejmująca całego człowieka. Podjęcie tego wezwania wymaga w związku z tym odwagi. Kształtując w ten sposób charakter, stajemy się nowym człowiekiem przez współpracę z łaską. Katechizm podsuwa nam w związku z tym bardzo odważną modlitwę Mikołaja z Flüe:
„Mój Panie i Boże, zabierz mi wszystko, co oddala mnie od Ciebie
Mój Panie i Boże, daj mi to wszystko, co zbliża mnie do Ciebie
Mój Panie i Boże, oderwij mnie ode mnie samego i oddaj mnie całkowicie Tobie” (KKK 226)
Leszek Utrata, Międzyrzecz
Przypisy:
1 Benedykt XVI, Porta fidei 9.
2 Rahner K, Przez Syna do Ojca, Kraków 1979, s. 141-143.
3 Franciszek, Lumen fidei 24. Paradoksalnie celem wiary jest odkrycie Tajemnicy, w której Prawda jest osiągalna w strumieniach łaski. Bóg jest Tajemnicą, którą władzami duchowymi, szczególnie intelektem mamy zgłębiać; zob. Sobór Watykański I, Konstytucja dogmatyczna o wierze katolickiej. Z zagadnieniem tym zmagał się już genialny Orygenes, zob. Cruzel H., Orygenes, Kraków 2004, s. 140.
4 Sobór Watykański II, Dekret o działalności misyjnej Kościoła, 11; zob. Deklaracja o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich 2.
5 Benedykt XVI, Porta fidei 10.
6 Franciszek, Lumen fidei 21.
7 Franciszek, Lumen fidei 9.
8 Franciszek, Lumen fidei 35.
9 Benedykt XVI, Porta fidei 14.
10 Franciszek, Lumen fidei 27.
11 Franciszek, Lumen fidei 53.
12 Franciszek, Lumen fidei 46.
13 Benedykt XVI, Verbum Domini 10.
14 Franciszek Salezy, Filotea I, 1.
15 Franciszek, Lumen fidei 54 i 34.
16 Franciszek, Lumen fidei 8.
17 Franciszek, Lumen fidei 2.
18 Termin gnosis spotykany w NT oznacza poznawanie Boga przez łaskę. Jest to zatem wiedza objawiona, którą umysł poddany Duchowi Świętemu przyswaja i na jej fundamencie tworzy reguły wiary, w konsekwencji doktrynę. Już w czasach apostolskich wielu chciało korzystać z praktyk obcych duchowi biblijnego rozumienia „wiedzy o Bogu”. Wiedza powinna mieć swoje źródło w bezpośredniej relacji do Boga, z doświadczenia. Tylko autentyczne życie z Panem sprawia właściwe rozumienie Jego orędzia. Pojęcie gnosis bardzo szybko przybrało negatywny wymiar i stało się terminem wrogim dla chrześcijaństwa. Ewangelista Jan swój traktat kieruje przeciwko gnostykom. Pamiętać jednak należy, że pierwotnie miało treść pozytywną. Dla niektórych pisarzy gnosis była fundamentem do osiągania doskonałości i tworzenia nauki chrześcijańskiej o człowieku i o świecie (Orygenes, Justyn).
19 Franciszek, Lumen fidei 4.
opr. mg/mg