Fragment książki analizującej teologiczne znaczenie miłosierdzia (Wydawnictwo Księży Marianów 2007)
Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa, listopad 2007
ISBN 978-83-7502-095-3
Spis treści | |
---|---|
Wprowadzenie | 5 |
Miłosierdzia pragnę! | 6 |
Jan Paweł II — głosiciel miłosierdzia | 7 |
Przypomnieć biblijne znaczenie miłosierdzia | 9 |
I. Służyć człowiekowi | 13 |
Polski papież | 13 |
2 kwietnia 2005 r. na wszystkich ekranach świata | 14 |
Święta Faustyna Kowalska — świadek miłosierdzia | 16 |
Miłosierdzie — by rozpoznać prawdziwe oblicze Boga i człowieka | 18 |
Papież w służbie konkretnemu człowiekowi | 19 |
Służyć świętej wielkości człowieka, naszego brata | 20 |
Kochać człowieka dla niego samego | 21 |
„Prawidłowość” prymatu wartości duchowych | 23 |
Wspomnienie II wojny światowej | 25 |
Dramat Auschwitz-Birkenau | 29 |
Miłosierdzie dotyczy człowieka | 31 |
Miłosierdzie: ostateczny szaniec przeciwko złu | 33 |
II. Bóg miłosierny. Stary Testament | 35 |
Bóg wobec grzesznego Izraela | 36 |
Przyjaźń Boga względem ludu | 38 |
„Wysławiajcie Pana, Jego przyjaźń trwa na wieki” | 41 |
Całkowita sprzeczność | 44 |
Spotkanie Boga i Mojżesza twarzą w twarz | 45 |
Mojżesz solidarny z ludem w „wielkim grzechu” | 48 |
Imię Pana: miłosierny i litościwy | 50 |
Przyjaźń przybiera postać miłosierdzia | 52 |
Bóg przebacza | 53 |
Bóg — jak matka — nie zapomina... | 55 |
Modlitwa Izraela | 58 |
„Bym postępował wiernie wobec Ciebie” | 58 |
„Bo wielka była dla mnie Twoja przyjaźń” | 59 |
Księga „świadkiem” miłosierdzia | 61 |
Świadectwo Bożego miłosierdzia | 63 |
Wiara synów i córek Izraela | 64 |
Nehemiasz albo obfitość miłosierdzia | 67 |
„Bóg przebaczenia” | 68 |
„Myśli moje nie są myślami waszymi” | 70 |
„Miej współczucie dla mnie” | 71 |
„Do Boga należą miłosierdzie i przebaczenie” | 73 |
III. Jezus — świadek miłosierdzia. Nowy Testament | 76 |
Ewangelia Łukasza i „przyjaźń” Boga względem Jego ludu | 78 |
Przypowieść o ojcu „wzruszonym do wnętrzności” | 80 |
„Już nie jestem godny nazywać się twoim synem” | 80 |
Ojciec „ulitował się” | 81 |
Starszy syn „rozgniewał się i nie chciał wejść” | 83 |
Radość ojca | 85 |
„Zobaczył go ojciec” | 86 |
„Ród prawych będzie błogosławiony” | 90 |
Totalne objawienie miłosierdzia w „misterium paschalnym” | 91 |
„Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe...” | 92 |
„Czemuś mnie opuścił?” | 93 |
„Ojciec miłuje Mnie, dlatego że oddaję swoje życie” | 97 |
Jezus solidarny ze wszystkimi grzesznikami | 100 |
Krzyż: siła zła i zwycięstwo miłości | 102 |
Miłosierdzie ożywiające | 104 |
IV. „BŁOGOSŁAWIENI MIŁOSIERNI” — czas Kościoła | 106 |
Nauczanie Kościoła | 107 |
Nauczanie Apostołów — Piotra i Jakuba | 107 |
Nauczanie Pawła | 109 |
Nauczanie słowiańskiego papieża | 111 |
Niedziela Miłosierdzia | 113 |
Ludzie potrzebują miłosierdzia | 115 |
„Bądźcie miłosierni jak wasz Ojciec” | 116 |
Widzieć i kochać człowieka i społeczeństwo — ze względu na nich samych | 118 |
Odpowiadać dobrem na zło | 119 |
„Prawidłowość” prymatu wartości duchowych | 120 |
Drugi człowiek jest bratem | 122 |
Przebaczać dla większej sprawiedliwości | 123 |
„Doszedłem do przekonania...” | 126 |
Podsumowanie | 127 |
„Stwórz we mnie, Boże, serce czyste” | 128 |
Kochać człowieka „stworzonego na obraz Boga” | 132 |
[Fragment książki]
Czym jesteś, miłosierdzie? Czy jesteś ową upokarzającą pobłażliwością względem drugiego, czy dowartościowaniem każdego człowieka w jego godności? Czy jesteś zastrzeżone dla istot wyjątkowych, czy powołane do tego, by budować harmonijne relacje, jakie ludzie i różne grupy ludzi pragną tworzyć między sobą?
Od dwóch tysięcy lat rozbrzmiewa obietnica: „Błogosławieni miłosierni...” Jakże w to wątpić! Ale jacy oni są, ci miłosierni?
Oni są zawsze gotowi przebaczać. Nic ich przed tym nie powstrzyma. Uznają każdego człowieka — bez względu na jego czyny — za brata lub siostrę w człowieczeństwie. Uważają każdego za istotę nieskończenie godną miłości. Wiedzą, że cała historia ludzkości jest święta i nikt nie ma prawa z niej szydzić. Dlatego miłosierni żyją w pokoju. Z szacunkiem przyjmują każdą osobę z jej historią i w jej wolności. Każdą napotkaną osobę ogarniają swoją nadzieją, bo żaden los nie jest przypadkowym absurdem. Nie zamykają jej w żadnych schematach. Każdy jest dla nich stworzeniem kochanym przez Boga i powołanym do wolności. Miłosierni kochają i dlatego są szczęśliwi.
Jeśli tacy są miłosierni, to czy nie są oni raczej idealistami lub utopistami? Czy chodzą twardo po ziemi? Czy potrafią żyć w tym świecie bez nieustannego narzekania? Czy są zdolni do realnych działań, budujących sprawiedliwe społeczeństwo? Co zatem oznacza ewangeliczne błogosławieństwo: „Szczęśliwi miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią”? Do jakiej postawy wzywa nas? Czy Ewangelia została napisana dla takich idealistów, nazwanych pięknym imieniem „miłosierni”, czy może proponuje ona skuteczny sposób życia?
Dla miłosiernych godność ludzka jest wyrazem piękna. Nie mierzą jej określonym kanonem piękna ciała czy bogactwa, opinii mediów czy elitarnego sukcesu. Piękno, które widzą, ma inne źródło. Jednakże tak często bywa ono niszczone przez uproszczone myślenie i powszechne obyczaje, przez modę i schematy myślowe. Miłosierni mogą być porywczy, ale porywczością proroków. Nie potrafią żyć tak, jak życzyłby sobie tego określony system, bo ich spojrzenie jest nazbyt wyostrzone. Piękno, jakie zobaczyli, sprawia, że są uczuleni na wszelką brzydotę. Jednak ta alergia nie zmienia się w roszczeniową przemoc. Nie chodzi mi o to, by ukazywać wartość własnej koncepcji ludzkiego piękna. Ich spojrzenie czyni ich miłosiernymi, bo widzą to piękno złożone na dnie serca, zwłaszcza u najuboższych. Odgadują je w nadziei nawet u tych, którzy niszczą je w samych sobie albo w innych. Ich spojrzenie skłania ich do działania. Jest wezwaniem.
Choć miłosierni nie żyją tak jak wszyscy, ich życie nas nie oskarża. Ich sposób życia zaprasza nas, byśmy mu się przyglądali. Budzi nas i mobilizuje. Zaprasza do ubogacania naszych poglądów, do przyjmowania innych z większą otwartością serca. Stopniowo zmienia nasze spojrzenie, prowadząc nas, krok po kroku, drogą wyznaczoną przez błogosławieństwo miłosiernych. Pozwala nam dostrzec moc biblijnej zachęty: „szczęśliwi...”. Zaczynamy wówczas dostrzegać prawdziwą radość: radość, która rozkwita w nas, gdy kochamy bliźniego. Tak, życie miłosiernych jest wezwaniem: „miłosierdzia pragnę”. Oni to wezwanie szepczą nieustannie...
Bóg pragnie radości dla wszystkich ludzi. „Nikt wam jej nie zdoła odebrać”, czytamy w Ewangelii. To właśnie ze względu na to pragnienie prorok Ozeasz jako pierwszy wołał: „Miłosierdzia pragnę!” Ewangelista Mateusz dwukrotnie wkłada to wołanie w usta Jezusa. Skąd takie pragnienie? Słowa Jezusa są jednoznaczne: „To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna”. Bóg chce naszej radości. Nikt nie ma większej radości niż człowiek miłosierny, bo jego spojrzenie widzi w należyty sposób siebie samego i bliźniego. Miłosierny człowiek potrafi kochać siebie bezinteresownie! I kocha bliźniego dla niego samego, nie oczekując niczego w zamian. To, co zasmuca, to właśnie nasza potrzeba wzajemności. Nigdy nie zaspokoi naszego oczekiwania i pragnienia wdzięczności. „Szczęśliwi miłosierni”, bo są wolni od samych siebie i wszelkiej myśli a priori! W ich życiu rozbrzmiewa nieustannie wspaniałe, dramatyczne i wyzwalające wezwanie Boga: „Miłosierdzia pragnę!” Jak mógłby pragnąć czegoś innego dla ludzi, On, który chce ich szczęścia?
„Miłosierdzie” to element chrześcijańskiego i ludzkiego życia. Czy jednak naprawdę może ono inspirować nowe stosunki międzyludzkie? Co właściwie oznacza? Śmierć Jana Pawła II pokazała aktualność tego pytania: zmarł wszak w wigilię Drugiej Niedzieli Wielkanocnej, którą sam poświęcił Miłosierdziu Bożemu. Właśnie w roku 2000, roku Wielkiego Jubileuszu Wcielenia Jezusa, ustanowił święto Miłosierdzia Bożego. Przez ostatnie pięć lat swojego życia, w każdą Drugą Niedzielę Wielkanocną, Papież publicznie czcił Boże Miłosierdzie, zachęcając cały Kościół, by czynił to wraz z nim.
Po powrocie ze swojej ósmej podróży do Polski, latem 2002 r. powiedział: „Bóg bogaty w miłosierdzie (Ef 2, 4). Słowa te rozbrzmiewały często podczas mojej pielgrzymki apostolskiej. Istotnie, głównym celem wizyty było właśnie ponowne głoszenie Boga bogatego w miłosierdzie. (...) Miłosierdzie jest jednym z najpiękniejszych przymiotów Stwórcy i Odkupiciela, a Kościół stara się przybliżyć ludzi do tego niewyczerpanego źródła, którego jest depozytariuszem i szafarzem”.
Dwadzieścia lat wcześniej, w 1980 r., w encyklice o „Bogu bogatym w miłosierdzie” Jan Paweł II pisał: „Objawienie miłosiernej miłości Ojca stanowiło centralną treść mesjańskiego posłannictwa Syna Człowieczego. Kościół żyje swoim autentycznym życiem, kiedy wyznaje i głosi miłosierdzie — najwspanialszy przymiot Stwórcy i Odkupiciela — i kiedy ludzi przybliża do Zbawicielowych zdrojów miłosierdzia, których jest depozytariuszem i szafarzem. (...) Ów ludzki świat nie może stawać się bardziej ludzkim, jeśli nie wprowadzimy w wieloraki zakres stosunków międzyludzkich, a także stosunków społecznych, wraz ze sprawiedliwością owej «miłości miłosiernej», która stanowi mesjańskie orędzie Ewangelii. (...) Dlatego też Kościół za swój naczelny obowiązek na każdym, a zwłaszcza na współczesnym etapie dziejów, musi uznać głoszenie i wprowadzenie w życie tajemnicy miłosierdzia objawionej do końca w Jezusie Chrystusie. Tajemnica ta stanowi nie tylko tajemnicę dla samego Kościoła, jako wspólnoty wierzących, ale także poniekąd dla wszystkich ludzi, źródło życia innego niż to” .
Warto przypomnieć śmierć Jana Pawła II, 2 kwietnia 2005 r. Któż nie zastanawiał się tego dnia nad związkiem między tą śmiercią, którą oglądał cały świat, i miłosierdziem, tak słabo (trzeba to przyznać) rozumianym? 2 kwietnia zakończyło się to niestrudzone kazanie o służbie „konkretnemu człowiekowi”. To właśnie owa służba konkretnemu człowiekowi, z jego zranieniami i błędami, skłoniła Papieża do rozwinięcia tematu miłosierdzia. „Miłosierdzie dotyczy człowieka i całej ludzkości” — głosi w swojej encyklice. Wsłuchamy się w to nauczanie w pierwszym rozdziale tej książki.
Przemyślenia tego rozdziału zostaną podjęte na nowo w czwartym rozdziale w świetle miłosierdzia, wedle jego prawdziwego znaczenia. To znaczenie odsłania się podczas lektury Biblii. Odkrywając w niej Boga bogatego w miłosierdzie, człowiek otrzymuje bowiem pouczenie na temat swoich postaw społecznych.
Jan Paweł II ma świadomość, że „otwiera się bardzo doniosły problem znaczenia odnośnych wyrazów i treści pojęć, a nade wszystko treści pojęcia «miłosierdzie» (w stosunku do pojęcia «miłość»). Zrozumienie tych treści stanowi klucz do zrozumienia samej rzeczywistości miłosierdzia, co dla nas jest najważniejsze”.
To prawda, że w języku potocznym miłosierdzie otrzymuje mało chrześcijańskie zabarwienie, dalekie od znaczenia biblijnego. Czyż w powszechnym myśleniu miłosierdzie nie kojarzy się zbyt często z litością? Czy nie pobrzmiewa w nim upokarzająca, ojcowska pobłażliwość?
Jan Paweł II miał pełną świadomość pejoratywnego znaczenie tego słowa. Zauważa w swojej encyklice: „Nasze uprzedzenia na temat miłosierdzia są najczęściej wynikiem takiej właśnie zewnętrznej tylko oceny. Nieraz na drodze takiej oceny dostrzegamy w miłosierdziu nade wszystko stosunek nierówności pomiędzy tym, kto je okazuje, a tym, który go doznaje. I z kolei gotowi jesteśmy wyciągnąć wniosek, że miłosierdzie uwłacza temu, kto go doznaje, że uwłacza godności człowieka”.
Papież wie również, że dzisiejszy świat nauki i techniki jest ojcem umysłowości, która nie toleruje najmniejszego błędu i tworzy więzi społeczne według ścisłego stosunku absolutnej przezorności i roszczeniowej sprawiedliwości: „Umysłowość współczesna, może bardziej niż człowiek przeszłości, zdaje się sprzeciwiać Bogu miłosierdzia, a także dąży do tego, ażeby samą ideę miłosierdzia odsunąć na margines życia i odciąć od serca ludzkiego. Samo słowo i pojęcie «miłosierdzie» jakby przeszkadzało człowiekowi, który poprzez nieznany przedtem rozwój nauki i techniki bardziej niż kiedykolwiek w dziejach stał się panem: uczynił sobie ziemię poddaną. Owo «panowanie nad ziemią», rozumiane nieraz jednostronnie i powierzchownie, jakby nie pozostawiało miejsca dla miłosierdzia”.
Inny jeszcze powód czyni głoszenie miłosierdzia sprawą pilną. Papież analizuje sytuację „współczesnego świata” i stwierdza z radością, że „zostało rozbudzone poczucie sprawiedliwości”. Podkreśla jednak, że „bardzo często programy, które biorą początek w idei sprawiedliwości, które mają służyć jej urzeczywistnieniu we współżyciu ludzi, ludzkich grup i społeczeństw, ulegają w praktyce wypaczeniu. Chociaż więc w dalszym ciągu na tę samą ideę sprawiedliwości się powołują, doświadczenie wskazuje na to, że nad sprawiedliwością wzięły górę inne negatywne siły, takie jak zawziętość, nienawiść czy nawet okrucieństwo. Wówczas chęć zniszczenia przeciwnika, narzucenia mu całkowitej zależności, ograniczenie jego wolności, staje się istotnym motywem działania. (...) Doświadczenie przeszłości i współczesności wskazuje na to, że sprawiedliwość sama nie wystarcza, że — co więcej — może doprowadzić do zaprzeczenia i zniweczenia siebie samej”.
Musimy więc odnaleźć właściwe znaczenie miłosierdzia. Jan Paweł II dokonuje tego, rozważając „nauczanie” Jezusa. Uczynił je On, zdaniem Papieża, „jednym z głównych tematów swojego nauczania” i objawił je „w czynach”. Jakie więc jest biblijne znaczenie miłosierdzia? Spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie w drugim i trzecim rozdziale.
Będziemy mogli zatem wsłuchać się w nauczanie samego Kościoła. Głosi on miłosierdzie, zwłaszcza współczesnemu człowiekowi, który go tak bardzo „potrzebuje, choć często o tym nie wie”. Rehabilituje błogosławieństwo miłosiernych, które tworzy, nie tylko dla chrześcijan, ale dla wszystkich ludzi, nowe relacje społeczne. To błogosławieństwo może być inspiracją dla społeczeństwa poszukującego własnej przyszłości. Jest ono dziś wezwaniem dla każdego człowieka w ogóle, a dla chrześcijanina w szczególności. Będzie to treścią naszego ostatniego, czwartego rozdziału; jego druga część obejmie rozwinięty przez Jana Pawła II temat „służby człowiekowi”, do którego teraz przechodzimy.
(...)
Encyklika Dives in misericordia, ogłoszona 30 listopada 1980 r., jest drugą, jaką Jan Paweł II skierował do katolików i do świata. Ma ona ścisły związek z jego pierwszą encykliką Redemptor hominis, ogłoszoną 4 marca 1979 r.: Odkupiciel człowieka objawia w pełni Ojca bogatego w miłosierdzie. Pod wieczór swojego życia Papież wyznał, że „wszystko, co zawiera się” w tych dwóch encyklikach, pochodzi z jego „doświadczeń duszpasterskich zdobytych w Polsce”.
Powinniśmy więc poznać te polskie doświadczenia, by zrozumieć sens nauczania jego dwóch pierwszych encyklik. Wydają się one tak ściśle związane z jego śmiercią (1) i tak decydujące dla zrozumienia kierunku, jaki Jan Paweł II nadaje swojej posłudze następcy św. Piotra w Rzymie (2).
16 października 1978 r. media powtarzały tę zaskakującą nowinę: wybrany po śmierci Jana Pawła I Papież pochodzi z Polski, kraju należącego do tej części Europy, którą nazywano wówczas „Europą Wschodnią”! Media cytowały jego słowa „nie lękajcie się!”, które stały się niebawem tak znane. Przywoływały też serdeczne słowa, jakie nowy Papież, już w dniu intronizacji, wypowiedział po polsku do swoich drogich rodaków. Z Placu św. Piotra w Rzymie przedostały się za ówczesną „żelazną kurtynę”. Wszystko to wydarzyło się od 16 do 22 października 1978 r. na oczach całego świata.
Dwadzieścia siedem lat później, w dniach od 2 do 9 kwietnia 2005 r. media znów powtarzały ostatnie przesłanie polskiego Papieża: tego, który przybył z europejskiego Wschodu i stał się sługą wszystkich. To przesłanie, przyjęte przez wszystkie narody świata — z wyjątkiem nielicznych, jak Chiny czy Korea Północna — było też jego pożegnaniem tym światem. Przypomnijmy w skrócie ostatnie wydarzenia z życia Jana Pawła II.
W Niedzielę Wielkanocną 27 marca 2005 r. w południe, w porze modlitwy Anioł Pański, Jan Paweł II pojawił się jak zwykle w swoim oknie wychodzącym na Plac św. Piotra w Rzymie. Miał przygotowaną krótką wypowiedź. Nie mógł jej jednak wygłosić i pozostał bez słowa, nie kryjąc jednocześnie cierpienia, które paraliżowało jego twarz. Obraz ten obiegł natychmiast całą planetę. To był ostatni obraz tego Papieża, którego zaraz nazwano Janem Pawłem Wielkim. Jego ostatnie spotkanie ze światem dokonało się więc w milczeniu. On, który tyle mówił przez 27 lat swojego pontyfikatu, jeżdżąc prawie do wszystkich krajów świata, by spotykać wielkich i małych ze wszystkich kultur, ras i religii, w ową Niedzielę Wielkanocną 2005 r. zamilkł.
Jednak Jan Paweł II nadal przemawiał do Kościoła i do świata. Ostatnie słowo wypowiedział tydzień później, w sobotę 2 kwietnia 2005 r. wieczorem, non loquendo sed moriendo — „nie mówiąc, ale umierając”, jak wspomina liturgia na uroczystość Świętych Młodzianków (zob. Mt 2,16). Ze względu na śmierć tego Wielkiego Papieża data 2 kwietnia 2005 r. została zauważona przez wszystkie media. Ten dzień zapoczątkował anamnezę. Był dla całego świata wezwaniem do pokoju, pamiątką zgromadzenia w Asyżu. Był także wezwaniem do poszanowania człowieka i jego wolności, dla uczczenia niestrudzonego pielgrzyma w bieli, głoszącego godność każdej osoby.
Chrześcijańskie spojrzenie zauważyło być może, że Papież umierał w Drugą Niedzielę Wielkanocy, w dniu, który ustanowił jako święto Miłosierdzia Bożego. Dla niektórych ów dzień był z pewnością przywołaniem nauczania Jana Pawła II o miłosierdziu, przypomnieniem jego encykliki Dives in misericordia. Jeśli dzięki mediom 2 kwietnia 2005 r. został zauważony i zapamiętany na całym świecie, to jednak niewielu zrozumiało wypowiedziane wówczas słowo o miłosierdziu.
Czy jednak „godzina” śmierci Jana Pawła II nie jest ostatnią przestrogą przypominającą o doniosłym znaczeniu Miłosierdzia Bożego? Czy Papież, umierając w tym właśnie dniu, nie uczynił miłosierdzia swoim prawdziwym testamentem? Więcej, czy to ostatnie słowo, wypowiedziane przez wejście w śmierć, nie pozostaje słowem następcy św. Piotra, mającego obowiązek „umacniania” braci w wierze (por. Łk 22,32)? Czy przez sam akt umierania, bardziej wymowny niż jakiekolwiek słowo, nie mówi on uczniom Jezusa i światu o miłosierdziu Ojca? Można by w istocie dostrzec u Jana Pawła II, „zadziwiającą zbieżność dnia śmierci z charyzmatem życia”. Oto Papież, który dał światu encyklikę o „Bogu bogatym w miłosierdzie”, umiera w dniu, który poświęcił Bożemu Miłosierdziu! Aby zrozumieć tę zbieżność i przyjąć ostatnie „słowo” następcy św. Piotra, powinniśmy zapytać, jaki jest prawdziwy sens miłosierdzia? Dlaczego należy przypominać jego znaczenie właśnie w tym momencie dziejów?
Wciąż zadajemy pytania. Jan Paweł II często wyrażał żywą świadomość powszechnej służby, jaką oznacza jego urząd następcy św. Piotra. Czy jednak nie narzucił Kościołowi powszechnemu swojego szczególnego nabożeństwa, ustanawiając święto Bożego Miłosierdzia, jak o to prosiła polska zakonnica? Faktycznie dawny seminarzysta, ksiądz i biskup Krakowa szczególnie cenił siostrę Faustynę Kowalską. U kresu swojego życia, już jako papież Jan Paweł II, podzielił się swoją duchową z nią bliskością: „Jezu, ufam Tobie! — oto prosta modlitwa, której nauczyła nas siostra Faustyna, i którą w każdej chwili naszego życia możemy wypowiadać. Ileż razy również i ja, jako robotnik i student, a następnie jako kapłan i biskup, w trudnych okresach dziejów Polski powtarzałem to proste i głębokie wezwanie, doświadczając jego skuteczności i mocy”.
Kim więc jest siostra Faustyna? Helena Kowalska urodziła się 25 sierpnia 1905 r. w Polsce. 1 sierpnia 1925 r. wstępuje do Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia, a 30 kwietnia 1926 r. otrzymuje habit i przyjmuje imię siostra Maria Faustyna od Najświętszego Sakramentu. Posłuszna swojemu spowiednikowi, 28 lipca 1934 r. zaczyna pisać swój dziennik. 11 maja 1936 r. zostaje skierowana do klasztoru w Krakowie, gdzie w wieku trzydziestu trzech lat umiera 5 października 1938 r. Karol Wojtyła ma wtedy 18 lat. Siostra Faustyna w swoim Dzienniczku wielokrotnie przypisuje Jezusowi to samo życzenie: „Święto miłosierdzia wyszło z wnętrzności Moich, pragnę, aby uroczyście obchodzone było w pierwszą niedzielę po Wielkanocy”.
Uznanie posłannictwa siostry Faustyny w Kościele nie nastąpiło od razu. W 1959 r. „rozpowszechnianie obrazów i pism, które przedstawiają nabożeństwo do Bożego Miłosierdzia w formie proponowanej przez Siostrę Faustynę” zostaje zakazane przez Święte Oficjum (które stanie się Kongregacją Nauki Wiary). W 1965 r. podczas czwartej, ostatniej sesji Soboru Watykańskiego II, biskup Karol Wojtyła, który w 1964 r. został arcybiskupem Krakowa, otworzył jej proces beatyfikacyjny. W 1978 r. Kongregacja Nauki Wiary zawiesza zakaz nałożony w 1959 r. 18 kwietnia 1993 r. w Drugą Niedzielę Wielkanocną Jan Paweł II beatyfikuje siostrę Faustynę, i potem 30 kwietnia 2000 r., także w Drugą Niedzielę Wielkanocną, kanonizuje.
W homilii wygłoszonej podczas kanonizacji siostry Faustyny Jan Paweł II ujawnia swój zamiar: „Jezus pochylał się nad wszelką ludzką nędzą, materialną i duchową. Chrystusowe orędzie miłosierdzia nieustannie dociera do nas w geście Jego rąk wyciągniętych ku cierpiącemu człowiekowi. Takiego właśnie widziała Go i takiego ogłosiła ludziom wszystkich kontynentów siostra Faustyna, która pozostając w ukryciu swego klasztoru w Łagiewnikach, w Krakowie, uczyniła ze swego życia hymn na cześć miłosierdzia, Misericordias Domini in aeternum cantabo. Kanonizacja siostry Faustyny ma szczególną wymowę. Poprzez tę kanonizację pragnę dziś przekazać orędzie miłosierdzia nowemu tysiącleciu. Przekazuję je wszystkim ludziom, aby uczyli się coraz pełniej poznawać prawdziwe oblicze Boga i prawdziwe oblicze człowieka”.
Następnie Papież komentuje liturgiczne teksty biblijne Drugiej Niedzieli Wielkanocnej. „Ważne jest zatem, abyśmy przyjęli w całości orędzie, zawarte w słowie Bożym na dzisiejszą II Niedzielę Wielkanocną, która od tej pory nazywać się będzie w całym Kościele «Niedzielą Miłosierdzia Bożego»”.
Jan Paweł II powołuje się więc na słowo Boże; to z niego właśnie należy przyjąć „w pełni” przesłanie o Miłosierdziu. Opiszemy to w następnych rozdziałach. Najpierw spróbujmy ukazać zamiar, jaki towarzyszył Janowi Pawłowi II w trakcie pisania encykliki o „Bogu bogatym w miłosierdzie”.
(...)
W Starym Testamencie zobaczyliśmy całkowitą oryginalność Boga. On nie działa tak, jak myślimy. Pozwala się odkryć jako „miłosierny”. W miłosierdziu, i tylko w nim, jest zakorzenione Jego działanie względem ludu. Żaden motyw, pochodzący czy to z Jego własnej inicjatywy, kiedy zawierał przymierze, czy z wierności Jego ludu ucieleśnionej w Mojżeszu lub w „reszcie” Izraela po powrocie z wygnania, nie wystarcza, by wyjaśnić Boże działanie. Jego „imię” brzmi: „miłosierny i litościwy”. I działa wyłącznie ze względu na to imię. W tym imieniu znajduje się źródło przebaczenia bez miary. Jest On „Bogiem przebaczenia”. Miłosierdzie i przebaczenie to synonimy: „Do Boga należą miłosierdzie i przebaczenie” czytamy w Księdze Daniela (9,9).
Bóg jest miłosierny, gdyż tak jak kobieta, która nie zapomina o swoim dziecku, nie zapomina On o akcie przymierza, owym akcie „pełnym przyjaźni”. Przez ten akt powołał do istnienia lud jako „swój lud”. Wobec grzechu bałwochwalstwa Bóg mógłby cofnąć swoją przyjaźń, co spowodowałoby zgładzenie ludu. Okazując miłosierdzie, Bóg staje się obecny dla swego grzesznego ludu w akcie przymierza. Akt przymierza leży u początków świętych dziejów Izraela. Miłosierny Bóg tchnie na nowo życie w ów akt na przestrzeni dziejów, choć stają się one historią grzechu: tak, Jego „przyjaźń” jest wieczna! Na mocy tego aktu pełnego przyjaźni (hesed) stworzył On w przeszłości swój lud. Umarły z powodu bałwochwalstwa, lud zostaje na nowo wskrzeszony do życia przez miłosierdzie (rahamim). Wyraża się ono uczuciem (hus) lub okazywaniem uległości (hamal). Przebaczenie na nowo prowadzi lud do przymierza i przywraca mu życie. Grzesząc lud wybiera drogę śmierci, lecz dzięki Bożemu przebaczeniu odnajduje znów drogę życia. Miłosierdzie nie tylko przeciwstawia się grzechowi, nie pozwalając mu dokonać dzieła śmierci, ale daje pełnię życia ludowi, szczęśliwemu, że może iść ze swoim Bogiem. Jak to podkreśla Ewangelia, jest On prawdziwie „Bogiem żywych” (Mt 22,32)! Apostoł Paweł wskazuje na najwyższy wymiar dzieła miłosierdzia, kiedy stwierdza, że Bóg nas „wskrzesił” (Ef 2,6). W ten sposób zbliżamy się do Nowego Testamentu.
Autorzy Nowego Testamentu zrozumieli, że Jezus nie przestał głosić tego „centralnego objawienia” i nim żyć. Co więcej, jest On jego uosobieniem: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także Ojca” (J 14,9). Odrzycenie tego objawienia spowodowało wydanie Go na śmierć; jednak, paradoksalnie, jest ona ostatecznym i pełnym objawieniem „imienia” Boga miłosiernego.
„W ten sposób — pisze Jan Paweł II — staje się w Chrystusie i przez Chrystusa szczególnie «widzialny» Bóg w swoim miłosierdziu, uwydatnia się ten przymiot Bóstwa, który już Stary Testament (za pomocą różnych pojęć i słów) określał jako «miłosierdzie». Chrystus nadaje całej starotestamentalnej tradycji miłosierdzia Bożego ostateczne znaczenie. Nie tylko mówi o nim i tłumaczy je poprzez porównania i przypowieści, ale nade wszystko sam je wciela i uosabia. Poniekąd On sam jest miłosierdziem. Kto je widzi w Nim, kto je w Nim znajduje, dla tego w sposób szczególny «widzialnym» staje się Bóg jako Ojciec «bogaty w miłosierdzie»”.
Pismo Święte uczy jednoznacznie: miłosierdzie jest kluczem do zrozumienia tajemnicy Boga i Jego obecności pośród ludzi. Zostało powołane do przemieniania ludzi, którzy powinni nim żyć; powołane, by tkać społeczne więzi, budujące społeczeństwo, w którym każdy człowiek będzie kochany dla niego samego — jedynie dlatego, że jest człowiekiem.
Kiedy pod wieczór swego życia Jan Paweł II rozważa „tajemnicę miłosierdzia”, powraca do „dramatycznego spiętrzenia zła, które przyniosła ze sobą II wojna światowa” i „okrucieństwa systemów totalitarnych”. Jego polskie doświadczenie pozwala mu stwierdzić, że „tym, którzy przeszli przez doświadczenie II wojny światowej, słowa zapisane w Dzienniczku świętej Faustyny jawią się jako szczególna Ewangelia miłosierdzia Bożego napisana w perspektywie XX wieku. Ludzie tego stulecia podjęli to przesłanie”. Jak wiemy, Karol Wojtyła miał 18 lat, gdy zmarła siostra Faustyna.
Papież tak kończy swoje wspomnienie: „Jakby Chrystus chciał objawić, że miarą wyznaczoną złu, którego sprawcą i ofiarą jest człowiek, jest ostatecznie Boże miłosierdzie. Oczywiście, jest w miłosierdziu Bożym zawarta również sprawiedliwość, ale nie jest ona ostatnim słowem Bożej ekonomii w dziejach świata, a zwłaszcza w dziejach człowieka. Bóg zawsze potrafi wyprowadzić dobro ze zła, Bóg chce, ażeby wszyscy byli zbawieni i mogli dojść do poznania prawdy (por. 1 Tm 2,4) — Bóg jest Miłością (por. 1 J 4,8). Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały, tak jak ukazał się siostrze Faustynie, jest szczególnym objawieniem tej prawdy. (...) Jakby Chrystus chciał mówić za jej pośrednictwem: «Zło nie odnosi ostatecznego zwycięstwa!» Tajemnica paschalna potwierdza, że ostatecznie zwycięskie jest dobro; że życie odnosi zwycięstwo nad śmiercią; że nad nienawiścią tryumfuje miłość”.
W swoich wspomnieniach Jan Paweł II rozważa obszernie Miserere, czyli Psalm 51, choć nigdy nie cytuje go w Dives in misericordia. Znamienne, że Papież pod wieczór swojego życia zatrzymuje się nad tym jednym tekstem biblijnym, by przybliżyć tajemnicę miłosierdzia: „Psalm Miserere — pisze — jest chyba jedną z najwspanialszych modlitw, jakie Kościół odziedziczył po Starym Testamencie. (...) Te słowa [z Miserere] właściwie nie wymagają żadnego komentarza. One mówią same za siebie”. Co na zakończenie naszych rozważań warto zapamiętać z tych dobrze znanych wersetów Miserere?
Modlący się — prawdopodobnie Dawid, który „zgrzeszył wobec Pana” (2 Sm 12,13) — odwołuje się zarówno do Bożej „przyjaźni” i „łaskawości”, jak i do „ogromu miłosierdzia” Boga: „Zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości Twojej, w ogromie Twojego miłosierdzia zgładź nieprawość moją” (w. 3). Trzy użyte tutaj wyrażenia przywołują słowa z „centralnego objawienia” danego Mojżeszowi w Księdze Wyjścia.
Do modlitwy o „zgładzenie nieprawości” modlący się dodaje podwójną prośbę: „Obmyj mnie zupełnie z mojej winy i oczyść mnie z grzechu mojego” (w. 4). Używa trzech określeń, odpowiadających trzem słowom wyrażającym w języku hebrajskim grzech, którymi określa się popełnione zło: bunt wobec Boga, brud przez zniszczenie tego, co jest zgodne z wolą Bożą, i zagubienie spowodowane wyborem tego, czego według Boga się nie czyni.
Dwa pierwsze wersety Psalmu 51 wyrażają jego dramatyczną i wspaniałą siłę: przez wiarę modlący się uznaje w pełni swój grzech i staje przed Bogiem, wyznając Jego dobroć.
Należy zmierzyć głębię wiary tego modlącego się Izraelity! Zna samego siebie i nie zaprzecza swojemu grzechowi. Przeciwnie, używa licznych określeń, by opisać jego rozmiar. Zna także Boga w Jego ostatecznym objawieniu danym Mojżeszowi. Ten modlący się Izraelita—Dawid doświadcza zatem poznania samego siebie i poznania Boga. Z tego dwojakiego poznania wypływa jego prośba wyrażona przez trzy czasowniki: gładzić, myć (co możemy także przetłumaczyć jako obmywać) i oczyszczać, tak jak złoto, które na dnie tygla zostaje oczyszczone ze wszystkich domieszek.
Ta sama myśl pojawia się na początku Księgi Rodzaju. Wobec „niegodziwości”, rozprzestrzeniającej się po całej ziemi, Bóg żałuje, że stworzył człowieka, którego „usposobienie jest wciąż złe”: „Zgładzę ludzi, których stworzyłem, z powierzchni ziemi” (Rdz 6,7). I rzeczywiście: „I tak Bóg wygubił doszczętnie wszystko, co istniało na ziemi. (...) Wszystko zostało doszczętnie wytępione z ziemi. Pozostał tylko Noe i to, co z nim było w arce” (Rdz 7,23). Co więc czyni Bóg po tej gigantycznej klęsce? Księga Rodzaju odpowiada: „Ale Bóg pamiętając o Noem (...), pobłogosławił Noego (...). Zawieram przymierze z wami” (Rdz 8,1; 9,1.9). W ten sposób Bóg zawiera swoje „wieczne przymierze”! Tekst przypomina, że człowiek jest stworzony „na obraz Boży”.
Prorokami wiecznego przymierza są Jeremiasz i Ezechiel: „Zawrę zaś z nimi przymierze wieczne” (Jr 32,40; Ez 37,26). Pierwszy przekazuje Izraelowi wyrocznię Boga, by nawrócił się do swego Pana: „Oczyść swe serce z nieprawości, Jerozolimo” (Jr 4,14) Nastąpi to wraz z oczyszczeniem, którego dokona Bóg: „Oczyszczę ich ze wszystkich grzechów, jakimi wykroczyli przeciwko Mnie” (Jr 33,8). Drugi w pełni podejmuje to nadejście oczyszczenia i zapowiada, że będzie ono darem „nowego serca” (Ez 36,26).
Dalej psalm uwydatnia sytuację modlącego się przed Bogiem. Pamiętamy, że trzeba było, by Mojżesz stał się pośrednikiem między Bogiem a ludem „wielkiego grzechu”. Tutaj ktoś taki jest zbędny. Mojżesz prosił Boga, by „wymazał” go z księgi życia, przez solidarność z ludem, który popełnił „wielki grzech” (por. Wj 32,32). Słyszeliśmy odpowiedź: tylko tego, który zgrzeszył przeciw Mnie, wymażę z mojej księgi” (Wj 32,33). Tu sam modlący się zajmuje miejsce ludu „wielkiego grzechu”. Nie tylko uznaje w pełni swój grzech i wyznaje go, ale także wie, że jego grzech sprzeciwia się Bogu: „Uznaję bowiem moją nieprawość (...) przeciwko Tobie samemu zgrzeszyłem” (w. 5-6).
To wyznanie grzechu nie jest próbą nakłonienia Boga, by działał zgodnie z wolą proszącego. Jego modlitwa płynie dalej: wie, że Bóg wobec niego, grzesznika, będzie „sprawiedliwy” i „bezstronny” (w. 6). Więcej: modlący się uznaje, że sprawiedliwość, jaką Bóg mu wymierzy, pozwoli mu poznać Jego „mądrość” (w. 8). Psalmista staje więc przed Bogiem w prawdzie, nie próbując Mu się przypodobać. Powtarza więc swoją potrójną prośbę, która tym razem sformułowana jest inaczej niż na początku psalmu: chce, by Bóg uczynił go „czystym” (w. 9a), by go „obmył” (w. 9b) i „zgładził” jego grzechy (w. 11b). W jaki sposób Bóg „zgładzi”, „obmyje” i „oczyści”? Czym zatem jest nadzieja modlącego się?
Marnotrawny syn z przypowieści Łukasza, zwracając się do ojca, jest w takiej samej sytuacji jak lud „wielkiego grzechu”. On także wyznaje: „zgrzeszyłem przeciwko tobie”. Jednakże postawa modlącego się Izraelity jest zupełnie inna. Po ostatnim wyznaniu grzechów (w. 11) wyraża swoją wiarę słowami: „Stwórz we mnie serce czyste, Boże” (w. 12). Nie postępuje jak Mojżesz, który przypominał o przymierzu zawartym z Abrahamem i usprawiedliwiał się misją, jaką miał do wypełnienia. Nie postępuje także jak marnotrawny syn: „nie zasługuję już...”. Wiara w miłosierdzie skłania modlącego się Izraelitę, by stanął bezwzględnie przed Bogiem Stwórcą, bo tylko Bóg może stwarzać: powinien więc „stworzyć czyste serce”.
Tej modlitwie towarzyszą trzy prośby: aby Bóg „odnowił” w nim „ducha mocnego” (w. 12) i nie odbierał mu „ducha świętego” (w. 13), i aby „umocnił” go „duchem ochoczym” (w. 14). Bardzo wymowne są trzy przymiotniki: zwracają uwagę na ducha i przypominają o jego obecności w procesie stworzenia (pierwszy werset z Księgi Rodzaju). Tak więc zmazanie grzechów i oczyszczenie grzesznika mogą mieć źródło jedynie w Bożej wszechmocy. W sposób szczególny wyraża się ona w akcie stwórczym — akcie, którego może dokonać tylko Bóg. Ten akt jest aktem miłości, o której On nie może zapomnieć.
Psalm 51 uświadamia nam, że wiara w Boże miłosierdzie wzywa do wiary w miłość, z jaką Bóg stworzył człowieka. Kiedy Księga Rodzaju opisuje, jak Bóg zawarł „wieczne przymierze” z Noem, tekst uściśla: „Nie będę już więcej złorzeczył ziemi ze względu na ludzi, bo usposobienie człowieka jest złe już od młodości. Przeto już nigdy nie zgładzę wszystkiego, co żyje, jak to uczyniłem” (Rdz 8,21). Mojżesz sięgnął do przymierza z Abrahamem, Księga Rodzaju zaś do przymierza z Noem. Nasz modlący się Izraelita, zachowujący w pamięci wieczne przymierze zapowiadane przez proroków, sięga jeszcze wyżej i dociera do źródła: do stwórczego aktu Boga. W nim zawiera się ostatecznie wieczne przymierze! W nim też jest przebaczenie!
To tam, ogłosi Nowy Testament, „Bóg jest miłością”. Potrzeba całej historii zbawienia i całkowitego wypełnienia się posłannictwa Mesjasza Izraela, aby mógł odkryć to każdy człowiek. Jezus, Syn utożsamiony z grzechem, modlący się tym psalmem Izraela, wie w jedyny w swoim rodzaju sposób, że Stwórca jest Jego Ojcem — Ojcem bogatym w przebaczenie.
Stwarzając człowieka, Stwórca staje się jego Ojcem. Nie może zapomnieć o swoim akcie stworzenia. Jest związany z człowiekiem wieczną miłością. Oczywiście, z powodu grzechu Jego miłość przybiera postać miłosierdzia (widzieliśmy to w encyklice Dives in misericordia). Dlatego grzesznik, który zwraca się ku Bogu, rozpoznaje Go jako Miłosiernego. Ale ufność w miłosierdzie pozwala mu zrozumieć sens stworzenia. „Skoro założymy w dziejach człowieka — czytamy w encyklice — obecność Boga, który związał się jako Stwórca szczególną miłością ze swoim stworzeniem. Do natury zaś miłości należy to, że nie może ona nienawidzieć i pragnąć zła tego, kogo raz sobą obdarzyła: Nihil odisti eorum quae fecisti — «niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś» (Mdr 11,24)”.
„Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył” (Rdz 1,27). Pismo Święte ukazuje znaczenie miłości, którą odkrywa ten werset: uzasadnia on postawę miłosierdzia ludzi względem siebie. Zapomnienie o tym biblijnym przesłaniu pozwala egoizmowi kierować relacjami międzyludzkimi, które wówczas nieustannie i coraz boleśniej ranią. Miniony wiek jest tego najlepszym potwierdzeniem! Zapisał się on głęboko w pamięci następcy Piotra.
W 1997 r. Jan Paweł II mówił: „Orędzie miłosierdzia Bożego zawsze było mi bliskie i drogie. Historia jakby wpisała to orędzie w tragiczne doświadczenia drugiej wojny światowej. W tych trudnych latach było ono szczególnym oparciem i niewyczerpanym źródłem nadziei nie tylko dla krakowian, ale dla całego narodu. Było to i moje osobiste doświadczenie, które zabrałem ze sobą na Stolicę Piotrową i które niejako kształtuje obraz tego pontyfikatu”.
Przedstawiając obie encykliki: o „Odkupicielu człowieka” i „Bogu bogatym w miłosierdzie”, Jan Paweł II pozostaje wierny Soborowi Watykańskiemu II, a w szczególności zdaniu z paragrafu 22 konstytucji duszpasterskiej Gaudium et spes: „Chrystus już w samym objawieniu tajemnicy Ojca i Jego miłości objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi”. W swojej pierwszej encyklice Papież pisze: „Rozważając na nowo te wspaniałe zdania nauki soborowej, nie zapominamy ani na chwilę, że Jezus Chrystus — Syn Boga żywego, stał się naszym pojednaniem u Ojca (por. Rz 5,11; Kol 1,20). Że to On właśnie i On jeden uczynił zadość tej odwiecznej miłości, właśnie temu Ojcostwu, które od początku wyraziło się w stworzeniu świata, w obdarowaniu człowieka całym bogactwem tego stworzenia, w uczynieniu go «niewiele mniejszym od istot niebieskich» (Ps 8,6), bo stworzonym na obraz Boży i Bogu podobnego (por. Rdz 1,26)”.
opr. mg/mg