Seks upośledzonych

Z cyklu "Nadzieja poddawana próbom"

Moja trzydziestoletnia, upośledzona umysłowo córka ma „sympatię”. Wie, że nie może zawrzeć związku małżeńskiego (ubezwłasnowolnienie, niezdolność do wypełniania zadań w małżeństwie). Nikt jednak nie jest w stanie zapobiec ewentualnemu, nawet przypadkowemu współżyciu fizycznemu z osobą kochaną. Bardzo chcemy być wierne nauce Kościoła. Jakie środki zapobieżenia ewentualnej ciąży ona dopuszcza? Jako matka uświadamiam córkę nieustannie, że współżyć można tylko z mężem. Pozornie to rozumie, ale nam, matkom, straszna obawa nie daje spokoju — wiem o tym także z rozmów z rodzinami dorosłych osób upośledzonych.

List Pani przypomniał mi rozmowę z matką dziewczyny z zespołem Downa, którą ojciec koniecznie chciał poddać sterylizacji. „Niech przynajmniej tyle ma z życia — argumentował — a i my będziemy spokojni, że nie urodzi dziecka takiego jak ona”.

Kobieta była tym wstrząśnięta, bo jeszcze nigdy nie odczuła w mężu aż tyle pogardy dla ich dziecka. „Kasia jest takim samym człowiekiem jak ty — odpowiedziała mężowi. — Przygody seksualne bez głębokiej więzi ją tylko poranią i unieszczęśliwią. Nie wolno nam naszej córki doprowadzać do tego, że straci szacunek dla samej siebie, ani zgadzać się na to, że ktoś ją potraktuje jak przedmiot, który traci swą wartość, kiedy człowiek nie ma już ochoty go używać”.

Pani problem jest inny, ale szukając jego rozwiązania, musi się Pani kierować tym samym dogmatem, co mama Kasi: że Pani córka jest takim samym człowiekiem jak my wszyscy, tak samo jak wszyscy potrzebuje miłości (prawdziwej!) i tak samo jak wszyscy ma zdolność obdarzania miłością.

Niech się Pani przypatrzy osobom umysłowo w pełni sprawnym. Jeżeli jakaś dziewczyna jest „puszczalska”, jeżeli jakiś mężczyzna chlubi się z „zaliczenia” kolejnej kobiety, jeżeli jakiś mąż czy żona pozwala sobie na epizod pozamałżeński — zawsze są to ludzie głęboko poranieni i pogubieni, mało kochani i mało zdolni do autentycznej miłości, łatwo unieszczęśliwiający jakichś ludzi następnych. Bo któż ozdabiałby mieszkanie kwiatami sztucznymi, gdyby miał pod ręką kosz kwiatów żywych?

Sytuacja Pani córki nie jest inna niż sytuacja ludzi umysłowo pełnosprawnych. Im bogatsze będzie jej życie w kwiaty żywe, tym mniej będą ją kusiły kwiaty sztuczne. Jean Vanier, w swojej bardzo mądrej książce napisał na temat potrzeb seksualnych osób z upośledzeniem umysłowym: „Ja sam dziwię się, obserwując, że w mojej wspólnocie, w której domach i warsztatach przebywają osoby obu płci, panuje prawdziwy pokój, jeśli idzie o sferę seksualną. Ten pokój w dziedzinie uczuciowości wynika z przyjętego sposobu życia, z dynamizmu całej wspólnoty, z poziomu wychowawców, a wreszcie — z życia duchowego.”1

Ojciec Kasi nosił w sobie krzywdzące ją nieprawdziwe przeświadczenie, że jego córka jest człowiekiem wybrakowanym i nigdy w życiu nie będzie naprawdę szczęśliwa. A przecież człowiek to nie rower, który wtedy jest zepsuty, gdy przedziurawi się w nim dętka, zablokuje kierownica albo ciągle spada mu łańcuch. Człowiek chory na serce albo upośledzony umysłowo czy nie mający jednej nogi nie jest człowiekiem zepsutym, jest człowiekiem takim samym jak wszyscy inni. Człowiekiem zepsutym jest dopiero ten, dla kogo najwyższym życiowym dogmatem jest egoizm albo jakieś inne przeciwieństwo miłości.

Gdyby ojciec Kasi nie miał wątpliwości co do pełnego człowieczeństwa swojej córki, rozumiałby, że jego szczególnym rodzicielskim zadaniem jest ochrona w swoim dziecku tego, co najgłębiej ludzkie: jej pokoju wewnętrznego, radości życia wśród ludzi, którzy ją kochają i szanują i którzy potrafią zarazem docenić dar jej obecności wśród siebie. Rozumiałby też, że Kasia — tak jak każdy człowiek — może „się zepsuć”, że mogą w niej ulec rozchwianiu dane jej przez Stwórcę zdolności do współtworzenia prawdziwie ludzkiej atmosfery w swoim środowisku, że mogą ulec wypaczeniu jej zdolności do prawdziwego obdarzania sobą innych.

Na Pani pytanie odpowiem krótko: Wyposażenie córki w środki antykoncepcyjne może być przez nią odebrane tylko jako zachęta do podjęcia współżycia, choćby Pani ją zarazem nie wiem jak przed tym przestrzegała. Praktycznie zaś rzecz biorąc, byłoby to rozwiązanie połowiczne i prawie na pewno zawodne. Niezawodna może tu być tylko sterylizacja, a o jej nieludzkości nie muszę chyba Pani przekonywać. Nie wolno osoby ludzkiej przemieniać w przedmiot do używania. Dla osoby z umysłowym upośledzeniem sterylizacja potwierdza ponadto jej lęki, że jest ona człowiekiem wybrakowanym i o małej wartości.

Zatem radziłbym Pani swoją dotychczasową linię postępowania wzbogacać w aspekty pozytywne. Na przykład zamiast córce mówić, że jest ona niezdatna do małżeństwa, niech Pani jej mówi o różnych powołaniach życiowych, o tym, że celibat bywa nieraz powołaniem wznioślejszym jeszcze niż małżeństwo. Zamiast mówić jej o tym, że nie może mieć dzieci, niech Pani próbuje w sposób dla niej zrozumiały pokazać jej, że istnieje coś takiego jak płodność duchowa. Córka powinna mieć też pewność, że jest ona nie tylko Pani ukochanym dzieckiem, ale skarbem dla wielu innych ludzi, a przede wszystkim dla Pana Boga.

Ufajmy, że „nie wolno”, wypowiadane w takim kontekście i dopełnione praktyczną uwagą na jej postępowanie, zachowa córkę w czystości. A i Pani uwolni się od tak męczących obecnie lęków.

1 Jean Vanier, Mężczyzną i niewiastą stworzył ich do życia w prawdziwej miłości. Przeł. Maria Żurowska, WAM Kraków 1988, s. 150. W książce tej znajdzie Pani też inne, bardzo cenne uwagi na temat sympatii, jakie nawiązują osoby z upośledzeniem umysłowym.

opr. aw/aw

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama