Odpowiednie proporcje

O właściwym kulcie Maryi

Każdą modlitwę zaczynamy w Imię Trójcy Świętej. Czy jednak świadomie czynimy znak krzyża, przyzywając samego Boga? Przywykliśmy nazywać Boga Ojcem. Jaki jednak obraz ojca nosimy w sobie? Bardzo ważne miejsce w pobożności wielu Polaków zajmuje Maryja. Czy jest ono jednak zawsze właściwe?

Na te pytania szukał odpowiedzi o. prof. Celestyn Napiórkowski podczas Sesji Mariologicznej, która odbyła się w Poznaniu w czerwcu 2005. W swoim wykładzie „Problem obrazu Boga w kulcie Matki Nadziei oraz Królowej i Matki Miłosierdzia" wybitny znawca mariologii poruszył ważne zagadnienie dotyczące rozwoju kultu maryjnego w Polsce. Starał się on zachęcić do refleksji nad kierunkami prowadzenia duszpasterstwa i nad własną pobożnością maryjną.

Poszukując obrazu Boga

Poprawny obraz Boga dał nam sam Bóg w swoim Objawieniu. On prowadzi dzieje zbawienia, On wyznacza w nim miejsce i zadania dla każdego, w tym również dla Matki Najświętszej. W swoim działaniu objawia nam siebie.

Bóg uczynił człowieka na swój obraz i podobieństwo. Czasem bywa tak, że człowiek rewanżuje się Bogu, czyniąc Go z kolei na swój obraz i podobieństwo. Doświadczenia ze swojego domu przenosi na Boga Ojca i Matkę Boga. Pan Jezus przyszedł na świat po to, by nas zbawić i objawić nam Boga - to jest jeden z celów wcielenia i męki Chrystusa.

Bez jakiejkolwiek antropomorfizacji, bez analogii, nam ludziom żyjącym na ziemi byłoby trudno mówić i myśleć o Bogu. Świat naszych pojęć wyrasta przecież z doświadczeń tej rzeczywistości, w której żyjemy. Zresztą Pan Jezus, mówiąc o Bogu, też posługiwał się językiem wyrosłym z doświadczenia ludzkiego. To jest nieuniknione.

Próbując opisać Boga, nie możemy przekraczać jednak pewnych granic.

Chodzi tu przede wszystkim o wskazanie na niewłaściwe przenoszenie naszych doświadczeń z rodzicami na Pana Boga. Potrzeba przy tym roztropności, której często nam brakuje. Brakuje jej niekiedy nawet kaznodziejom maryjnym, którzy przyzwyczaili się przedstawiać „dobrą" Matkę Bożą, która wszystko zrozumie, która pocieszy, kontrastując ją nawet z Bogiem Ojcem. Odnosi się wrażenie, że ma nas niekiedy bronić przed Panem Bogiem, jak to śpiewamy: „Ratuj nas, ratuj Matko ukochana, zagniewanego gdy zobaczysz Pana".

Te i podobne wersy nie są jakąś tylko marginalną sprawą, ponieważ przez pieśni, modlitwy i nabożeństwa kształtuje się nasza pobożność, religijność i wiara bardziej niż poprzez kazania czy rozprawy teologiczne. To pieśni maryjne są codziennym pokarmem ludu Bożego. Niewiele osób bowiem studiuje teologię, a setki tysięcy śpiewają pieśni, na śpiewie budując swój obraz Boga.

Najbardziej umiłowana pieśń maryjna w Polsce „Z dawna Polski Tyś Królową" zawiera, według ojca Napiórkowskiego, wiele błędów natury teologicznej. To w niej śpiewamy, że Matka Boża (a nie Bóg!) daruje nam grzechy ze względu na zasługi Chrystusa: „przez Twego Syna cierpienia daruj nasze przewinienia".

Bóg źródłem łaski

Matka Boża nie jest źródłem światła łaski. Tym źródłem jest sam Bóg, który przez Chrystusa daje nam łaskę i światło. Pan Jezus dzieli się z nami swą pośredniczącą funkcją. On nas obdarowuje, żebyśmy i my się obdarowywali. Kto jest w Chrystusie, jest także pośrednikiem. Matka Boża również uczestniczy w Jego funkcji pośredniczącej, jako najściślej z Nim zjednoczona. Ona odbija światło, odbija Bożą łaskę. Jest Matką Łaski Bożej o ile przyczynia się do przepływu tej łaski.

Zwłaszcza od Soboru Watykańskiego II mówi się o konieczności zachowania hierarchii prawd, o konieczności zachowania hierarchii misterium. Trzeba pobożność maryjną rozwijać, ale należy czynić to w kontekście misteriów Wcielenia, w odpowiednich proporcjach.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama