Popularne wprowadzenie do najważniejszych prawd wiary: prawdy o Bożym planie, grzechu, zbawieniu i o rzeczach ostatecznych człowieka (rozdział 1)
Wydawnictwo WAM 2002. Tytuł oryginału Your One-Stop Guide to Heaven, Hell and Purgatory
Książka, której fragmenty prezentujemy na stronach Opoki omawia podstawowe prawdy wiary - dotyczące grzechu, zbawienia i życia wiecznego - w sposób bezpośredni i bardzo konkretny, bez niepotrzebnego żargonu teologicznego, ale jednocześnie precyzyjnie i z uwzględnieniem tzw. "trudnych pytań". Gorąco polecamy. Można ją nabyć w dobrych księgarniach katolickich na terenie całego kraju lub w księgarni Wydawnictwa WAM
Spis treści |
Rozdział 1. Tak pewne jak śmierć i... łacina |
Wszyscy kiedyś umrzemy |
„Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje...” |
Czym jest śmierć? |
Poważne pytania |
„Tu i teraz” kształtuje „tam i potem” |
Wszyscy się smucimy |
Wszystko przemija... |
Czy jesteś gotów umrzeć? |
Zainwestuj już teraz |
Dziesięć myśli na temat śmierci |
Rozdział 2. Każde ciało ma duszę |
Dusza i kultura |
Czym więc jest dusza? |
Rośliny i ty |
Prawda w filozofii, religiach świata i... Piśmie Świętym |
To, co dobre dla duszy |
Dusza w średniowieczu |
Ciało i dusza według II Soboru Watykańskiego |
Dziesięć myśli na temat duszy |
Rozdział 3. Grzech: początek kłopotów przez duże „K” |
„Wielki obraz” zbawienia |
Skąd pochodzi grzech? |
Pierwsza „dziesiątka” grzechów |
Uwydatnienie cech pozytywnych |
Grzech 1.0 |
To samo, ale inne |
Rodzaje grzechów |
Grzechy śmiertelne |
Nasze „drobne grzeszki” |
Grzechy społeczne |
Dziesięć myśli na temat grzechu i grzeszników |
Rozdział 4. Odkupienie i łaska (które zawdzięczamy Bogu) |
I odkupienie dla Izraela w niewoli... |
Odkupienie w stylu Nowego Testamentu |
W każdą niedzielę |
Dobra Nowina |
Tajemniczy plan Boga |
Przymierze podpisane krwią |
„Usprawiedliwienie przez wiarę” |
Jak to się dokonuje? |
Ciągle mamy wybór |
Dziesięć myśli na temat Odkupienia i łaski |
Rozdział 5. Niebo: niekończące się przyjęcie powitalne |
W jakie niebo wierzyli Żydzi i pierwsi chrześcijanie |
Czym jest, a czym nie jest niebo |
Nieba nie ma na mapie |
Nie jesteśmy aniołami |
Zbyt piękne i... prawdziwe |
Kiedy święci maszerują... |
Przeszłość pozostanie za perłowymi wrotami |
„Zakaz dla niekatolików?” |
A potem jest otchłań |
Skąd o tym wiemy? |
Dziesięć myśli na temat nieba |
Rozdział 6. Dzwony i... gwizdki piekła |
Jak powstała nazwa „gehenna” |
Jan Paweł II na temat piekła |
Jak pełen miłości Bóg może kogokolwiek zesłać do piekła? |
„Zstąpił do piekieł” |
„Następny!” |
Kto przygotował listę gości? |
To wszystko, moi drodzy |
Dziesięć myśli na temat piekła i Szatana |
Rozdział 7. Czyściec: szkoła letnia dla duszy |
Kto tak twierdzi? |
W Nowym Testamencie |
Przygotowania do oglądania Boga |
Niebo! Na sprzedaż! Od zaraz! |
Czasy średniowiecza |
Sedno sprawy czyśćca |
Dziesięć myśli na temat czyśćca |
Rozdział 8. Sąd Ostateczny: świetlisty krąg |
Koniec |
Przygotowania do duchowej podróży |
Co się stanie z moim ciałem? |
Święty Paweł mówi, że jesteśmy gotowi |
Gdzie jest Jezus? |
Przed Sądem Ostatecznym |
Nic dodać, nic ująć |
Klucze do królestwa |
Dziesięć myśli na temat Sądu Ostatecznego |
Zakończenie |
Kiedyś umrzesz.
Właśnie ty. Ty, który czytasz te słowa.
Kiedyś przestaniesz żyć. To sprawa oczywista. Nie jesteś w stanie wygrać tyle pieniędzy w Las Vegas, by ci starczyło na całe życie, bez względu na to, ile postawisz.
Ja także umrę. Nie ma innej możliwości. Gdyby była, ktoś o wiele od nas mądrzejszy już by ją wykorzystał. Tak więc uwierz mi, kiedyś to się stanie. Pewnego szczególnego dnia tygodnia, miesiąca, roku przestaniesz żyć.
A potem... co? Ziemia dalej będzie się kręcić. Słońce będzie wschodzić i zachodzić. Morskie fale będą przypływać i odpływać. Pory roku będą się zmieniać. Ptaki ciągle będą śpiewać. Uliczne korki nadal będą nam utrudniać życie, a twoi bliscy — choć czasem pogrążeni w smutku — będą żyć dalej. Życie w dalszym ciągu będzie się toczyć. Tylko ciebie już tu nie będzie.
Nie jestem pewien, kiedy naprawdę uświadomiłem sobie ten fakt. Z pewnością dla kogoś, kto przyjął chrzest jako dziecko i był wychowywany w rodzinie o silnych tradycjach katolickich, koncepcja śmierci nie była niczym nowym. Tak jak wszystkie katolickie dzieci odmawiające modlitwę Zdrowaś Maryjo na kolanach swych matek mówiłem: „Módl się za nami grzesznymi teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen”.
Ucząc mnie tej modlitwy, moja matka i mój Kościół przygotowywali mnie na to, że kiedyś nadejdzie godzina mojej śmierci. Wcześniej były to tylko słowa.
Tak, moja babcia umarła i to było bardzo smutne. Starzy ludzie umierają.
Tak, mój kuzyn Edward zginął w czasie wojny i to była wielka tragedia. Żołnierze giną w czasie wojny.
Tak, ludzie giną w wypadkach i z powodu porażenia prądem, umierają na nieuleczalne choroby i z wielu innych przyczyn, ale mnie, dziecku, wydawało się wówczas, że śmierć nie może mnie spotkać. Prawda?
Nie pamiętam, w którym momencie zacząłem kojarzyć śmierć z lekcjami języka łacińskiego. Łacina „w trzeciej klasie” to coś, co się zdarza. Ale oczywiście — tak jak śmierć — zdarza się innym.
Tak przynajmniej uważałem.
W dziewiątej klasie rozpocząłem naukę w szkole średniej. Uczyłem się w latach 1966—1972. To był bardzo interesujący okres. Pod wieloma względami był to niejako koniec jednej i początek drugiej epoki.
Sobór Watykański II — ze swymi radykalnymi zmianami — odbywał się w latach 1962—1965. Wiele nowych bądź odnowionych myśli i praktyk wprowadzono w czasie, gdy byłem uczniem szkoły średniej. Jedynym przedmiotem, który nie uległ żadnym zmianom, była łacina. Cztery lata łaciny w szkole średniej. Nauczyciel młodszego rocznika, który nauczał łaciny „w trzeciej klasie”, był prawdziwą legendą.
Tak jak wszyscy uczniowie, koledzy z mojej szkoły i ja mieliśmy swój udział w znęcaniu się nad młodszymi rocznikami. To było powszechne wśród uczniów. Drugoklasiści uwielbiali pastwić się nad nowymi uczniami, podobnie jak ich starsi koledzy rok wcześniej utrudniali życie im samym. I tak co roku powtarzała się ta sama sytuacja.
Teoretycznie mogłoby to oznaczać, że uczniowie starszych klas byli znacznie twardsi od drugoklasistów, ci zaś od całkiem nowych uczniów. Z tego względu najstarsi koledzy robili ogromne wrażenie, gdy przychodzili do jadalni na obiad i opowiadali niesamowite historie o tym, co wydarzyło się na lekcjach łaciny.
W jadalni mieliśmy swoje wyznaczone miejsca. Dwóch uczniów z każdej klasy nakrywało do stołu. My, pierwszoklasiści, siedzieliśmy na szarym końcu, ale mogliśmy usłyszeć, o czym opowiadali starsi koledzy. Widzieliśmy troskę na ich twarzach i słyszeliśmy napięcie w ich głosach.
Wiedzieliśmy, że z łaciną nie ma żartów. To były twarde dzieciaki. To były bystre dzieciaki. A niektórzy z nich byli wspaniałymi, dobrymi młodymi ludźmi. Niemniej jednak lekcje łaciny przytłaczały ich. Nauczyciel był naprawdę surowy. Największy strach budziło „wywoływanie” do odpowiedzi. Dość szybko dowiedzieliśmy się, iż to „wywoływanie” odnosiło się do tych biedaków, którzy samodzielnie musieli przed całą klasą tłumaczyć mowy Cycerona przez pięćdziesiąt minut.
Wszyscy mieliśmy wymagających nauczycieli, ale... ale uczniowie starszych klas rzeczywiście byli wstrząśnięci tym, przez co musieli przechodzić, pracując niezwykle ciężko, by przygotować się na nadejście najgorszego, i mając nadzieję — a pewnie nawet modląc się — by to „najgorsze” tak szybko nie nastąpiło.
Uczniowie najstarszych klas kiwali głowami i mówili: „przecież was ostrzegaliśmy”. Ale oni — uczniowie czwartej klasy — mieli już własne historie i legendy do opowiadania.
Dla pierwszoklasisty, a tym bardziej dla starszego ucznia, bardzo interesujące było obserwowanie, w jaki sposób wcześniejsi „prześladowani” otrzymywali małą rekompensatę. Gdy jednak kończyłem drugi rok nauki, nagle, niczym błysk, ogarnęło mnie przerażenie — przecież wkrótce ja sam znajdę się w trzeciej klasie.
Znajdę się w tej samej sali.
Przecież to nonsens — dochodziłem w końcu do wniosku. To nie może się zdarzyć. Na pewno znajdzie się jakiś inny nauczyciel. Na pewno coś się zmieni w programie nauczania. Na pewno stanie się coś, co sprawi, że ta łacina nigdy mi się nie przydarzy. Oczywiście, przydarzyła mi się. I chociaż — jakimś cudem — przez całe dwa lata nie zostałem „wywołany”, przeżywałem strach wraz z innymi kolegami.
Dopiero wiele lat później zaświtała mi w głowie pewna myśl — zasadnicza prawda, która nie miała nic wspólnego z Cyceronem czy Wergiliuszem i której mój nauczyciel z pewnością nie zamierzał mi wpoić: śmierć jest jak łacina w trzeciej klasie. W młodości śmierć wydawała mi się odległa. Mimo upływu czasu ciągle wydawało mi się, że mogę przed nią jakoś uciec. Teraz wiem, że to niemożliwe. Mój czas, moja kolej nadejdą.
Podobnie jak wasze.
opr. mg/mg