Z cyklu "Rozmowy ze świętym Augustynem"
Kim jest Bóg, Czcigodny Ojcze?
Łatwiej powiedzieć, czym On nie jest, niż czym jest. Bóg jest niewysłowiony. Pomyślisz o ziemi — nie tym jest Bóg. O morzu — nie tym jest Bóg. Pomyślisz o wszystkim, co jest na ziemi, o ludziach i zwierzętach — nie tym jest Bóg. O wszystkim, co jest w morzu, o tym, co fruwa w powietrzu — nie tym jest Bóg. O tym, co świeci na niebie, o gwiazdach, słońcu i księżycu — nie tym jest Bóg. Pomyślisz o samym niebie — nie tym jest Bóg. Pomyślisz o Aniołach, Mocach, Władzach, Archaniołach, Tronach, Stolicach, Panowaniach — nie tym jest Bóg. Czym zatem jest? To tylko mogę powiedzieć, czym nie jest. Pytasz, czym jest? Tym, czego oko nie widziało, ucho nie słyszało ani serce człowieka nie zdoła ogarnąć.
A jednak mówi się o Bożych przymiotach, wymienia się Boże doskonałości...
Kimże Ty jesteś, mój Boże? Kimże — pytam — jeśli nie Panem Bogiem? Któż bowiem jest Panem, oprócz Pana, kto Bogiem, poza Bogiem naszym? Najwyższy, najlepszy, najpotężniejszy, najwszechmocniejszy, nieskończenie miłosierny i sprawiedliwy, najbardziej ukryty i najbardziej obecny, najpiękniejszy i najmocniejszy, niewzruszony i niepojęty. Niezmienny, a wszystko zmieniasz, nigdy nowy, nigdy stary, wszystko zaś odnawiasz, a na pyszałków — bez ich wiedzy — sprowadzasz starość. Nieustannie działasz, w nieustannym spoczynku. Zbierasz, chociaż nie potrzebujesz: przynosisz i napełniasz, i osłaniasz, stwarzasz i żywisz, i doskonalisz, szukasz, chociaż niczego Ci nie brakuje. Miłujesz, a to Cię nie spala; jesteś zazdrosny, a trwasz w pokoju; żałujesz, a to Cię nie boli, gniewasz się, a nie jesteś wzburzony. Zmieniasz dzieła, nie zmieniając postanowienia. Przyjmujesz to, co znalazłeś, mimo że nigdy tego nie utraciłeś. Nigdy niczego Ci nie brakuje, a cieszysz się zdobyczą. Nie jesteś chciwy, a żądasz procentu. Dajemy Tobie jak najwięcej, abyś był naszym dłużnikiem, a któż ma, co nie byłoby Twoim? Oddajesz należność, choć nikomu nie jesteś winien; dajesz, a nic nie tracisz. A czym jest to, co powiedzieliśmy, mój Boże, Życie moje, Słodyczy moja święta? Cóż mówi ten, kto o Tobie mówi? Biada zaś tym, którzy milczą o Tobie, bo gadatliwi stają się niemymi.
Ale gdzie jest ten Twój Bóg, Ojcze Augustynie? Przecież nie można Go zobaczyć! Nie można pokazać palcem, że jest On tu albo tam!
Nie domagaj się, abym ci pokazał, jakiego czczę Boga. Nie jest On przecież bożkiem, abym mógł wyciągnąć palec i powiedzieć ci: Oto Bóg, którego czczę! Ani ciałem niebieskim — gwiazdą, słońcem czy księżycem — abym mógł pokazać palcem w niebo i powiedzieć: Oto ten, którego czczę. Jego wskazuje się nie palcem, ale duszą.
Jak jednak mogę wierzyć w coś, czego nie widzę?
Ktoś powiada: Jakże mam uwierzyć w to, czego nie widzę? Zaczynam przypuszczać, że duszę twoją można zobaczyć! Niemądry! Ciało twoje jest widzialne, duszy nie da się zobaczyć. Zatem jeśli tylko ciało twoje można zobaczyć, dlaczego nie robią ci pogrzebu? Zdziwi się taki i odpowie (tyle bowiem rozumie): Ponieważ żyję! Skąd wiem, że żyjesz, jeśli nie widzę twojej duszy? Skąd to wiem? Odpowiesz: Ponieważ mówię, chodzę, działam. Niemądry! Z dzieł ciała poznaję, że żyjesz, a ty z dzieł stworzenia nie możesz poznać Stwórcy?
Zatem można jakoś Boga zobaczyć?
Chcesz zobaczyć Boga? „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8). Zatem najpierw pomyśl o tym, żeby serce oczyścić: to niech będzie twoją troską, do tego się uciekaj, do tego się przyłóż. To, co chcesz zobaczyć, jest czyste; to, czym chcesz zobaczyć, jest nieczyste. W sercu twoim są cielesne wyobrażenia, serce twoje zawiera nieczystość. Wyrzuć to! Gdyby ziemia zasypała ci oczy i chciałbyś, abym ci pokazał światło, przedtem trzeba by ci oczyścić oczy. Mówisz mi: Pokaż mi swojego Boga! A ja ci powiadam: Przypatrz się nieco swojemu sercu! Wyrzuć z niego wszystko, co tam zobaczysz, że się nie podoba Bogu. Sam Bóg chce przyjść do ciebie. Posłuchaj, co mówi Pan, sam Chrystus: „Ja i Ojciec przyjdziemy do niego i mieszkanie u niego uczynimy” (J 14,23). Oto Boża obietnica. Gdybym ja obiecał ci przyjść do twojego domu, zabrałbyś się do sprzątania. Oto sam Bóg chce przyjść do twojego serca, a tobie się nie chce oczyścić dla Niego mieszkania?
Jedna wątpliwość mnie niepokoi: Po co mam szukać Boga? Po co starać się Go zobaczyć? Ciekawość poznawcza jest wprawdzie rzeczą chwalebną, ale wśród ludzi jest ona na szczęście zróżnicowana: jednego interesuje to, drugiego tamto. Tymczasem Ty, Ojcze, twierdzisz, że Boga powinniśmy szukać i poznawać wszyscy. Zapewne chodzi Ci nie tylko o to, żebyśmy swoją ciekawość poznawczą rozszerzyli na samo Źródło wszechbytu?
Boga będziemy oglądać przez całą wieczność. Tylko tyle. A będzie to coś tak wielkiego, że w porównaniu z tym wszystko okaże się nicością. Nauczamy w Kościele, że będziemy żyli, będziemy ocaleni od wszelkich niebezpieczeństw i wolni od wszelkich braków, że nie będziemy doznawać głodu ani pragnienia, nie będziemy podlegać zmęczeniu, nie będzie nas gnębiła senność. Czymże jest to wszystko wobec tego szczęścia, że Boga będziemy oglądać?
Zatem chodzi tu o poznanie nie tylko intelektualne, ale całoosobowe. Zatem Boga trzeba poznawać przede wszystkim przez miłość. Tu zaczyna się dla mnie coś w rodzaju błędnego koła: Jak kochać Tego, kogo jeszcze nie poznałem? Jak poznać Tego, kogo się nie da poznać bez miłości?
Trzeba miłością stanąć przy Nim i przylgnąć do Niego, gdyż obecność Tego, który nas stworzył, dopełnia nas; gdyby zaś był nieobecny, nie moglibyśmy nawet istnieć. Obecnie „wiara nas prowadzi, a nie oglądanie” (2 Kor 5,7), jeszcze nie oglądamy Boga twarzą w twarz. Jeśli jednak nie ukochamy Go już obecnie, nigdy nie będziemy Go oglądać. Ale jak można ukochać to, czego się nie zna? Znać coś i nie kochać jest rzeczą możliwą, ale nie da się kochać tego, czego się nie zna. Toteż nikt nie może kochać Boga, dopóki Go nie pozna. Poznać zaś Boga znaczy zobaczyć Go duszą i mocno Go tą duszą objąć. Nie jest On przecież ciałem, aby można Go było zobaczyć cielesnymi oczyma. Ludzie czystego serca mogą Boga zobaczyć i Go obejmować, tak jak może być poznany i objęty. Nie osiągniemy jednak tego, dopóki Go nie ukochamy przez wiarę. Dopiero wówczas serce będzie się oczyszczać i stanie się zdolnym do oglądania Boga.
Dziękuję Ci, Ojcze, za cierpliwość. Mówiłeś mi już przecież o tym i jakoś to do mnie nie dotarło. Analogicznie jest chyba z miłością do drugiego człowieka: tam również poznanie i miłość wzajemnie się warunkują i nie sposób ustalić między nimi realnej kolejności, bo jedno jest przeniknięte drugim. Ojcze, podobno bardzo groźną przeszkodą w poznaniu Boga jest pycha...
Nie szukaj Boga w jakimś miejscu cielesnym, bo nie jest On ciałem. Ani nie sądź, że zbliżysz się do Boga, jeśli wejdziesz na szczyt góry. Wprawdzie jest to Pan Najwyższy, ale pochyla się nad tym, co niskie, na to zaś, co wysokie spogląda z daleka (Ps 137,6). Jeśli Jego wzniosłość tak Go oddziela od tego, co wysokie — mógłby ktoś powiedzieć — tym więcej oddziela Go od tego, co niskie. Otóż to nie jest tak. Jest to Bóg Najwyższy i spogląda na to, co bliskie ziemi. W jaki sposób to czyni? Bliski jest Pan wszystkim skruszonym w sercu (Ps 33,19). Zatem nie szukaj Go na wysokiej górze i niech ci się nie wydaje, że zbliżysz się do Niego w ten sposób. Jeśli się wynosisz, oddala się od ciebie; kiedy się uniżasz, pochyla się nad tobą. Celnik stał z daleka, toteż Bóg tym bardziej się do niego zbliżył; nie śmiał oczu podnieść ku niebu, i od razu przyszedł do niego Ten, który jest Sprawcą nieba.
Mówisz, Ojcze, tak, jakby nierozpoznanie Boga było winą.
Apostoł powiedział: „Albowiem gniew Boży z nieba ujawnia się na wszelką bezbożność i nieprawość tych ludzi, którzy przez nieprawość nakładają prawdzie kajdany. To bowiem, co o Bogu poznać można, jawne jest wśród nich, gdyż Bóg im to ujawnił. Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty — wiekuista Jego potęga i bóstwo — stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła, tak że od winy wymówić się nie zdołają. Ponieważ, choć Boga poznali, nie oddali Mu jako Bogu czci ani Mu nie dziękowali, lecz znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało ich bezrozumne serce. Podając się za mądrych, stali się głupimi” (Rz 1,18—22). Zauważ, że Apostoł nie mówi, iż oni nie znają prawdy, ale że ją uwięzili w niegodziwości.
Powiadasz, Ojcze — zresztą powtarzasz to za Apostołem Pawłem — że również poganie mieli dostęp do poznania Boga, tylko zatarasowali go swoimi grzechami. Jak zatem rozumieć formuły Starego Testamentu, że tylko „w Judei znany jest Bóg” (Ps 75,2)? I co wobec tego należy sądzić o twierdzeniu Pana Jezusa, że dopiero On objawił ludziom imię Boże?: „Objawiłem imię Twoje ludziom, których Mi dałeś ze świata” (J 17,6).
Te ostatnie słowa wskazują nie na imię „Bóg”, ale na imię „Ojciec Syna Bożego”, które nie mogło być objawione bez objawienia samego Syna. Imię zaś, „Bóg wszelkiego stworzenia”, nie mogło być całkiem nieznane nawet poganom, kiedy jeszcze nie wierzyli w Chrystusa. Taka jest bowiem moc prawdziwej boskości, że stworzenie używające rozumu nie może jej nie zauważyć, tak jakby jej zupełnie nie było. Z wyjątkiem nielicznych, których natura uległa większemu wypaczeniu, cały ród ludzki wyznaje, że Bóg jest sprawcą tego świata. Zatem jako Ten, który stworzył ten świat wraz z widzialnym niebem i ziemią, Bóg znany jest wszystkim narodom, i to zanim ogarnęła je wiara w Chrystusa. Jako Ten, którego nie krzywdzi się kultem na równi z fałszywymi bogami, znany jest Bóg w Judei. Co do tego natomiast, że jest Ojcem Chrystusa, przez którego gładzi grzech świata — imię to było najpierw zakryte przed wszystkimi, obecnie zaś objawił je Chrystus tym, których sam Ojciec dał Mu ze świata.
Ale jeśli idzie o Stary Testament, to chyba znał on jedynie Pierwszą Osobę Trójcy? Że pozwolę sobie przypomnieć starotestamentalną formułę wiary: „Słuchaj, Izraelu, Pan, Bóg twój, jest Panem jedynym” (Pwt 6,4).
Jak sądzisz, o Kim to powiedziano? Jeżeli tylko o Ojcu, Jezus Chrystus nie byłby Panem Bogiem naszym. Co wówczas uczynić ze słowem niewiernego Tomasza, który dotknął i zawołał: „Pan mój i Bóg mój” (J 20,28). Sam Chrystus nie odrzucił tego słowa, ale je pochwalił: „Uwierzyłeś, ponieważ Mnie zobaczyłeś”. Jeżeli zaś Syn jest Panem Bogiem i Ojciec jest Panem Bogiem, to gdyby było dwóch panów i dwóch bogów, jakże mogłoby być prawdą słowo: „Pan, Bóg twój, jest Bogiem jedynym”? Również Duch Święty, gdyby nie był Bogiem, i to Bogiem prawdziwym, ciała nasze nie mogłyby być Jego świątynią: „Czyż nie wiecie, że ciała wasze są świątynią Ducha Świętego, którego macie od Boga?” (1 Kor 6,19). Żeby zaś nikt nie zaprzeczył temu, że Duch jest Bogiem, od razu dodano: „Już nie należycie do samych siebie. Za wielką bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc i noście Boga w waszym ciele”.
Kiedy już mowa o jedyności Boga: Co sądzisz, Ojcze, na temat popularnego zarzutu, że kult aniołów i świętych jest pozostałością wielobóstwa?
Nie znacie dobrze aniołów. Przecież aniołowie wielbią jedynego Boga i nie sprzyjają ludziom, którzy chcą ich czcić zamiast Boga. Czytamy o czcigodnych aniołach, że zakazują ludziom oddawać sobie cześć i każą oddawać ją Bogu (Tb 12,16n; Ap 19,10).
O kult świętych zapytam Cię, Ojcze Augustynie, może przy innej okazji. Przejdźmy do następnego tematu. Bóg jest Stwórcą wszechświata.
Bóg stworzył wszystko nie dlatego, jakoby był zmuszony to uczynić, ale „stworzył wszystko, dlatego że chciał” (Ps 134,6). Przyczyną wszystkiego, co uczynił, jest Jego wola. Ty budujesz dom, bo gdybyś nie chciał go budować, nie miałbyś gdzie mieszkać: zmusza cię do tego konieczność, nie wolna wola. Szyjesz sobie ubranie, bo gdybyś tego nie uczynił, chodziłbyś nagi: zatem szyjesz sobie ubranie z konieczności, nie z wolnej woli. Zasadzasz wzgórze winoroślą, siejesz zboże, bo gdybyś tego nie uczynił, nie miałbyś co jeść: wszystko to czynisz z konieczności. Bóg zaś stworzył wszystko z dobroci; niczego, co stworzył, nie potrzebował.
A jednak w świecie stworzonym z miłości pojawiło się zło.
Wszechmogący nie zezwoliłby na zło, gdyby w swojej najwyższej dobroci nie mógł go wykorzystać do dobrego. Gdyby bowiem nie potrafił wyprowadzić dobra nawet ze zła, można by stąd wnioskować, że jest słaby i za mało dobry.
Może zechciałbyś, Czcigodny Ojcze, tę myśl nieco rozwinąć.
Podobnie jak niegodziwcy źle używają dobrych dzieł Bożych, tak Bóg — przeciwnie — złymi czynami niegodziwców posługuje się ku dobremu. Wielkim dobrem są członki ciała, które tak ułożyć mógł jeden tylko Rzemieślnik — Bóg. Rozpusta jednak używa oczu do wielkiego zła, kłamstwo zaś źle posługuje się językiem. Natomiast dobry Bóg wykorzystuje do dobrego nawet nasze zło. Czy był ktoś gorszy od Judasza? Tylko jemu spośród tych, co złączyli się z Mistrzem, tylko jemu spośród Dwunastu została powierzona kasa i troska o ubogich. Nie zważając na to dobrodziejstwo i zaszczyt, niewdzięczny złakomił się na srebrniki i utracił sprawiedliwość: śmiertelny zdradził Życie; jak nieprzyjaciel zdradził Tego, za którym poszedł jako uczeń. Judasz postąpił całkowicie źle, ale Pan dobrze wykorzystał jego zło. Pozwolił się zdradzić, aby nas odkupić. I tak zło Judasza obróciło się w dobro.
Przepraszam za zuchwałość. Zapewne również w swoim życiu doświadczyłeś, Ojcze, tego, że zło przez Ciebie czynione Bóg w końcu obrócił dla Twojego dobra.
Nieustannie przychodziłeś, Boże, miłosiernie srożąc się nade mną i zakrapiając dojmującą goryczą wszystkie moje niedozwolone radości — abym zaczął szukać radości bezgrzesznych. A kiedy stawałem się do nich zdolny, nie znajdowałem nikogo, oprócz Ciebie, Panie, którego przykazania sprawiają ból: bo zadajesz rany, aby uzdrowić, i zabijasz nas, abyśmy bez Ciebie nie pomarli.
To trudno zrozumieć, jak to możliwe, żeby Bóg w swoim miłosierdziu zadawał nam ból.
Rozmawiamy o Bogu — cóż dziwnego, że nie całkiem pojmujesz? Gdybyś wszystko zrozumiał, nie byłby to już Bóg. Lepiej jest z pobożnością przyznać się do niewiedzy, niż lekkomyślnie uważać się za znawcę. Rozumowo poznać nieco Boga — to wielkie szczęście, ale pojąć Go do końca — przekracza wszystkie nasze możliwości.
Ale nie pozwoliłem Ci, Ojcze, skończyć tego, co chciałeś powiedzieć o Bożym miłosierdziu.
Przypomnij sobie zakończenie Psalmu 58: „Boże mój, moje miłosierdzie!” Psalmista, obdarzony przez Boga dobrami, nie umie Go nazwać inaczej niż swoim miłosierdziem. W tym imieniu nikt nie może rozpaczać! Jeśli nazwiesz Boga: „Zbawienie moje”, rozumiem, że chodzi ci o Tego, który obdarza zbawieniem. Jeśli Go nazwiesz: „Ucieczko moja”, chodzi ci o Tego, do którego się uciekasz. Kiedy Go nazywasz: „Mocy moja”, to dlatego, że obdarza cię mocą. A co znaczy: „Miłosierdzie moje”? Wszystko, czym jestem, pochodzi z Twego miłosierdzia. Ale wzywam Ciebie i w ten sposób staję się godny Ciebie! Cóż jednak uczyniłem, abym zaistniał? Jakiego dzieła dokonałem, abym zaistniał jako ten, który Cię wzywa? Przecież byłem zupełnie niczym, zanim zaistniałem, nie mogłem zasłużyć sobie u Ciebie tego, żebym zaistniał! Sprawiłeś, że zaistniałem, a kto inny miałby sprawić to, że jestem dobry?
Tak, ale co wobec tego sądzić o Bożej sprawiedliwości? Tyle razy ludzie stawiają sobie pytanie, dlaczego złym powodzi się dobrze, a dobrych spotykają utrapienia?
Wejdź ze mną, jeśli możesz, do Bożej świątyni, może tam zdołam cię pouczyć. Naucz się wraz ze mną od Tego, który mnie poucza, że już obecnie nie jest dobrze złym, dobrym zaś jest lepiej niż złym: mimo że dobrzy nie osiągnęli jeszcze pełnej szczęśliwości, a złych nie spotkała jeszcze kara ostateczna. Może zrozumiesz wraz ze mną, że złym nie jest dobrze. Pytam się ciebie i żądam odpowiedzi, dlaczego jest ci źle? Odpowiesz mi: Żyję w biedzie, jestem znękany trudnościami, cierpię, lękam się nieprzyjaciela. Dlatego jest ci źle, że doznajesz zła. Temu zaś, który sam jest zły, ma być dobrze? Jest wielka różnica między: być złym i doznawać zła. Ty nie jesteś tym, czego doznajesz — doznajesz zła, ale nie jesteś zły. Tamten zaś nie doznaje zła, ale jest zły. Nie daj się zwieść: nie może tak się zdarzyć, że tobie jest źle, gdyż doznajesz zła, a dobrze byłoby temu, który jest zły.
A jednak jest faktem, że źli się panoszą. Bóg ich znosi, choćby tego nie musiał.
Nie lubi Bóg potępiać, ale zbawiać, toteż cierpliwy jest dla złych, aby czynić z nich dobrych.
Wyrwało mi się przed chwilą, że Bóg coś czyni, choć tego nie musi. Są jednak również rzeczy, których Bóg nie może uczynić, i jak wobec tego pogodzić to z Jego wszechmocą?
Wszechmogący tego tylko nie może, czego nie chce. Przecież nie może sprawiedliwość chcieć czynić niesprawiedliwości, nie może mądrość chcieć głupoty, a prawda — fałszu. Toteż Bóg wszechmogący nie tylko tego nie może, o czym mówi Apostoł: „Nie może się zaprzeć samego siebie” (2 Tm 2,13), ale wielu innych rzeczy nie może. Bóg wszechmogący nie może umrzeć, nie może się zmienić, nie może kłamać, nie może popaść w nieszczęście, nie może zostać zwyciężonym. Niemożliwe, aby takie i tym podobne rzeczy mógł Wszechmogący. Nie tylko można wykazać, że Wszechmogącym jest Ten, który takich rzeczy nie może, ale musimy uznać, że nie jest wszechmogącym, kto takie rzeczy może. Bóg bowiem chce wszystkiego, czym jest, zatem chce być wieczny, niezmienny, prawdomówny, szczęśliwy, niezwyciężony.
Ojcze, a co to znaczy, że Bóg jest wieczny?
Ty, Boże, nie wyprzedzasz czasów czasem, bo wówczas nie wyprzedzałbyś wszystkich czasów. Ale wyprzedzasz całą przeszłość nieskończonością nieustannie obecnej wieczności. I przewyższasz całą przyszłość, bo to co przyszłe, kiedy nadejdzie, przeminie, Ty zaś jesteś Ten sam i lata Twoje nie przemijają. Lata Twoje nie nadchodzą ani nie mijają, nasze zaś lata nadchodzą i mijają, aż wszystkie przeminą. Lata Twoje trwają wszystkie nieustannie, ponieważ trwają i nadchodzące nie usuwają mijających, ponieważ żadne nie przemijają. Nasze zaś lata wówczas się dopełnią, kiedy już wszystkie przeminą. Lata Twoje to jeden dzień, a dniem Twoim nie jest każde co dzień, ale dzisiaj, ponieważ Twoje dzisiaj nie ustępuje jutru ani nie następuje po dniu wczorajszym. Twoim dzisiaj jest wieczność. Toteż Współwiecznym jest Ten, którego zrodziłeś i któremu powiedziałeś: „Jam dzisiaj Cię zrodził” (Ps 2,7; Hbr 5,5). Wszystkie czasy stworzyłeś i jesteś przed wszystkimi czasami, nawet przed tym czasem, kiedy nie było czasu.
I jeszcze problem antropomorfizmów w biblijnym mówieniu o Bogu. Na przykład czytamy w Piśmie Świętym, że kiedy wzrosła niegodziwość na ziemi, Bóg „żałował tego, że stworzył ludzi i zasmucił się” (Rdz 6,6).
Pismo Święte, chcąc nas od tego, co ziemskie i ludzkie doprowadzić do rozumienia tego, co Boże i niebieskie, posuwa się aż do takich słów, jakich używają nawet najgłupsi. Toteż święci mężowie, przez których przemawiał Duch Święty, nie zawahali się — bardzo słusznie — przypisać Bogu uczucia, jakim nasz duch podlega, a które są jak najdalsze od Boga, co rozumie już ktoś w mądrości początkujący. Na przykład, trudno sobie wyobrazić człowieka, który wymierza sprawiedliwość bez gniewu, i chociaż wymierzanie sprawiedliwości przez Boga dokonuje się bez śladu takiego poruszenia, święci pisarze uznali, że należy je nazwać gniewem. Z kolei zazdrość pobudza zazwyczaj mężów do czuwania nad czystością małżonki, toteż tę Bożą opatrzność, poprzez którą Bóg wydaje przykazania i działa, aby dusza nie uległa zepsuciu i nie prostytuowała się, idąc za coraz to nowymi bogami, nazwano Bożą zazdrością. W ten sposób moc, którą Bóg działa, nazwano ręką Bożą; zaś moc, dzięki której Bóg nad wszystkim czuwa i panuje, nazwano stopami Bożymi. Uszami lub oczyma Boga nazwano moc, którą On wszystko poznaje i pojmuje; obliczem zaś Boga — moc, dzięki której się objawia i odsłania. I tak dalej.
Słuchałoby się Ciebie, Ojcze, bez końca, ale przecież każdą rozmowę kiedyś trzeba skończyć. Na koniec zachowam się jak dziecko: powiedz nam, Ojcze, coś jeszcze o Bogu!
Pomyślcie, bracia, jak On jest piękny. Wszelkie piękno, jakie oglądacie i kochacie, On uczynił. Jeśli rzeczy stworzone są piękne, jakim jest On sam? Jeśli one są wielkie, jak wielki On jest? Niech zatem to, co tutaj kochamy, pobudza nas do tym większej za Nim tęsknoty.
opr. aw/aw