Fragmenty książki "Fundamenty wiary"
ISBN: 83-7030-493-1
wyd.: 2007 Księgarnia św. Jacka
Laura Johnson siedziała na stole w kuchni Dawida i Lizy Donaldsonów. Rozmawiali już dość długo, tak że w końcu oboje zaprosili dziewczynę do zjedzenia z nimi kolacji i zaczęli przygotowywać jajecznicę z szynką, tosty i kawę.
Na początku Laurze trudno było się przed nimi odsłonić, dopiero delikatność i uwaga, z jaką małżeństwo słuchało, skłoniły nastolatkę do opowiedzenia o swojej relacji z rodzicami.
- I tak w domu nigdy nie było fajnie - powiedziała. - Ale teraz to już w ogóle jest dno.
- Jak to? - Liza odłożyła jajka.
- Po prostu - Laura próbowała wyjaśnić - odkąd wyprowadziłam się z domu na stancję, czuję się tak, jakbym nie była już nawet częścią rodziny. Najgorzej jest z ojcem.
Dawid mieszał swoją kawę. - Myślałem, że wasza relacja się poprawiła, po tym jak twój tata powierzył swoje życie Jezusowi na rekolekcjach w zeszłym roku - powiedział.
- No tak, polepszyło się. - Laura przytaknęła niechętnie. - Wiele rzeczy się zmieniło. Czułam, przynajmniej przez chwilę, że zauważył, że żyję. - Przechyliła głowę, namyślając się chwilę. - Ale no cóż, wiecie, co moja mama i tata myślą o Sylwii. Jest ich doskonałą małą córeczką, nie? A ja... - Spuściła wzrok w swój talerz. - Ja nie jestem.
Liza i Dawid przyglądali się jej z uwagą. Znali Laurę przez większość jej życia i doskonale zdawali sobie sprawę, że w życiu duchowym doświadczyła więcej trudności niż zwycięstw i dokonała zbyt wielu niewłaściwych wyborów. Wiedzieli także, że zachowanie dziewczyny - szczególnie w okresie szkoły średniej - wystawiło na próbę jej relacje z rodzicami.
Liza pokręciła głową. - Nie sądzę, żeby twoi rodzice kochali cię choć trochę mniej niż kochają Sylwię. - Zawahała się przez chwilę, lecz kontynuowała. - Myślę po prostu, że borykają się z twoją niezależnością, rozumiesz?
Dawid pokiwał głową, chcąc coś powiedzieć, ale Laura odezwała się pierwsza.
- Tak, wiem - powiedziała. - Ale nie jestem taka jak oni, a tego nienawidzą. Nigdy mnie nie rozumieli i nie akceptowali tego, kim jestem szczególnie mój tata. Zawsze porównywał mnie z Sylwią, ale ja nie jestem taka jak ona i nigdy nie będę.
- Nie czujesz, że twoi rodzice cię akceptują? - zapytała Liza.
- Nie! - Laura podniosła głos.
- Nawet od kiedy twój ojciec się nawrócił? - próbował dopytać się Dawid.
- Mówiłam już, że teraz jest nawet gorzej. To znaczy, odkąd się nawrócił, martwi się o moją duchowość, szczególnie teraz, kiedy jestem na studiach. Myśli, że muszę wierzyć dokładnie tak jak on, a ja już tak nie wierzę.
Przerwała, ale Dawid i Liza widząc, że dziewczyna szuka następnych słów, zachowali milczenie.
- To tak, jakbym już nie była nawet częścią rodziny - kontynuowała. - Mają swój własny mały klub: mama, tata i Sylwia A ja tam nie pasuję. Na przykład teraz, kiedy jestem już od tygodnia w domu, nikt z nich nawet nie zapytał, jak mi idzie na uczelni, nawet moja mama.
- Lauro - zaczęła z wahaniem Liza - wiesz, że ciągle jesteś częścią Bożej rodziny, prawda?
Nastolatka popatrzyła na Liz przez chwilę i potem opuściła swój wzrok. Było oczywiste, że te słowa nie pomogły jej się rozchmurzyć. - Pewnie tak - powiedziała zniżając głos.
Małżeństwo spojrzało na siebie bezradnie, wyczuwając, że próba pociechy nie powiodła się. Laura bezmyślnie bawiła się widelcem. Rozmowa utknęła wmartwym punkcie. Przyjaciele dziewczyny uświadamiali sobie, że jej problemy w relacji z rodzicami - i jej ból - były głębsze niż im się wydawało.
* * * * * *
Liza oczywiście ma rację. Jakkolwiek Laura może czuć się oderwana od swojej rodziny, wciąż jest dzieckiem Boga. I ciągle może wiedzieć, że jest zjednoczona z Bogiem w relacji ojciec - dziecko, która charakteryzuje się bezwarunkową akceptacją, miłością, zrozumieniem i byciem dostępnym przez cały czas. Może nawet zrozumieć, że jest jedynym w swoim rodzaju dzieckiem Boga, kiedy odkryje dary, talenty, osobowość i pasje dane jej przez Stwórcę.
Jednak przypomnienie o przynależności do Bożej rodziny brzmiało w uszach Laury żałośnie. Nawet jeśli rodzinna więź łącząca Laurę z Bogiem jest realna, na pewno nie jest ona zrozumiała w jej sercu i umyśle. Relacja z Bogiem nie zdaje się jej pomocna, zważając na to, przez co teraz przechodzi. Laura może rozumieć intelektualnie, że jest częścią Bożej rodziny, ale nie wydaje się to mieć wielkiego znaczenia, jeśli nie wie z własnego doświadczenia, czym jest kochająca się rodzina.
To, czego doświadczamy w naszych ludzkich relacjach, szczególnie w dzieciństwie, w znacznym stopniu wpływa na to, jak odbieramy i doświadczamy naszej więzi z Bogiem. Wszyscy mamy tendencję, by widzieć Boga przez pryzmat naszych ludzkich doświadczeń. Na przykład, jeśli miałeś autorytatywnego ojca, który wydawał się wyszukiwać twoje potknięcia, żeby cię poprawić, możesz mieć tendencję, aby patrzeć na Ojca niebieskiego jako na postać autorytatywną. Jeśli w dzieciństwie doświadczyłeś pobłażliwości, gdzie wydawało się, że twoi rodzice niespecjalnie interesują się tym, co robisz, możesz widzieć Boga jako odległego i niezaangażowanego. Jeśli czułeś, że twoje więzi w domu nie były bliskie, to prawdopodobnie trudno ci będzie czuć emocjonalną więź z Bogiem.
Jak już powiedziałem w poprzednim rozdziale, mi również brakowało środowiska, w którym mógłbym doświadczyć i w pełni zrozumieć - emocjonalnie i na poziomie relacji - co oznacza być członkiem Bożej rodziny. Ale wydarzyło się coś, co zapewniło mi to doświadczenie. W czasie studiów Bóg dał mi poznać pewne małżeństwo, które było wzorem kochającej się rodziny. Dick i Charlotte Day przygarnęli mnie i pokazali, czym była rodzina. Na wielu polach Dick stał się ojcem, którego nigdy nie miałem. Bóg użył go, by otworzyć moje serce i dać mi poznać rzeczywistość miłości mojego niebieskiego Ojca - po to, bym mógł doświadczyć emocjonalnie i w więziach z innymi tego, co już zaakceptowałem intelektualnie.
Ludzkie relacje i pogłębione przekonania o Bogu są ze sobą nierozerwalnie związane. Dlatego też, jeśli chcemy pogłębić przekonania nastolatków o Bogu, który gorąco pragnie przyjaźni, musimy uformować mocne, pozytywne więzi z nimi. Im bardziej akceptujemy, kochamy i wspieramy naszą młodzież, tym lepiej będzie ona mogła doświadczyć emocjonalnie Bożej akceptacji, miłości i zrozumienia. To z kolei stworzy młodym atmosferę sprzyjającą odkrywaniu, kim naprawdę są.
Oczywiście, bliskie więzi z młodymi nie dają gwarancji, że znajdą oni sens życia. Ale pewne jest coś innego: Jeśli nie będziemy mieli właściwych relacji z naszymi dziećmi, uczniami, członkami grup młodzieżowych i z wiernymi w parafii, będzie im o wiele trudniej zakorzenić się i umocnić w wierze.
To właśnie w tym punkcie - jak odkryli Dawid i Liza - znajduje się Laura. Podobnie jak jej, wielu naszym dzieciom tak bardzo brakuje emocjonalnej więzi z ich rodzinami, że nie mają możliwości doświadczyć Boga i Jego miłości w taki sposób, który dałby im głębokie przekonania i życiowe odpowiedzi. Co zatem możemy uczynić?
opr. aw/aw