Zarzut, że cuda Jezusa wspomniane są tylko w ewangeliach, a nie w świeckich źródłach bierze się z niezrozumienia antycznej historiografii
Jeden z głównych racjonalistycznych zarzutów wobec przekazu ewangelicznego jest taki, że historycy pogańscy i żydowscy z I wieku naszej ery „nic nie wiedzą” o cudach wzmiankowanych w Nowym Testamencie, zarówno tych czynionych przez Jezusa, jak i tych dokonywanych przez Apostołów
Jeden z głównych racjonalistycznych zarzutów wobec przekazu ewangelicznego jest taki, że historycy pogańscy i żydowscy z I wieku naszej ery „nic nie wiedzą” o cudach wzmiankowanych w Nowym Testamencie, zarówno tych czynionych przez Jezusa, jak i tych dokonywanych przez Apostołów. Jako sztandarowy tekst przytacza się w tym miejscu Mt 27,50-53:
„A Jezus raz jeszcze zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha. A oto zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół; ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać. Groby się otworzyły i wiele ciał świętych, którzy umarli, powstało. I wyszedłszy z grobów po Jego zmartwychwstaniu, weszli oni do Miasta Świętego i ukazali się wielu”.
W niniejszym tekście podejmę polemikę z zarzutem, że opisane tego typu wydarzenia w Nowym Testamencie są „wymysłem”, ponieważ nie wspomina o nich żaden „niezależny” historyk niechrześcijański, współczesny tym wydarzeniom. Jest to argumentacja ex silentio, która jest ze swej zasady błędna logicznie, niemniej jednak nie poprzestanę na tym stwierdzeniu i spróbuję rozwinąć niniejsze rozważania o wszelkie możliwe wątki i elementy.
Na samym początku należałoby zapytać o charakter powyższego wydarzenia, wspomnianego w Mt 27,50-53. Przekaz ewangeliczny podaje, że „ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać”. Na pierwszy rzut oka ten fragment wydaje się oczywisty, ale wcale taki nie jest. Jak silne było owo drżenie ziemi? Ile skał pękło? Jak mocno popękały? Gdzie to dokładnie było? Jeśli wydarzenie to miało lokalny charakter, to równie dobrze mogło to zostać zauważone przez kilkuset ludzi, jak też tylko przez zaledwie kilka osób. Warto zauważyć, że tekst nie podaje, że nastąpiło „trzęsienie ziemi” w klasycznym tego słowa znaczeniu. A nawet gdyby tak było to wstrząsy sejsmiczne są bardzo częstym zjawiskiem w Palestynie. Z reguły odczuwają je tylko ci, którzy są w tym momencie akurat w domu, zaś ci będący na zewnątrz mogą tego w ogóle nie odczuwać. Takie „trzęsienie ziemi” mogło zostać niezauważone przez ogół i tym samym nie być powiązane ze śmiercią Jezusa. W tym wypadku ziemia mogła jedynie nieznacznie zadrżeć na kilka chwil i to wszystko. Żaden z żydowskich historyków nie musiał o tym pisać a tym bardziej żaden z historyków pogańskich, którzy po prostu nie byli obecni w tym miejscu w tym czasie. Ponadto ostatnie badania sejsmologiczne Palestyny wykazały, że było trzęsienie ziemi w tym rejonie w czasie śmierci Jezusa (por. Jefferson B. Williams, Markus J. Schwab, A. Brauer, An early first-century earthquake in the Dead Sea, w: „Geology Review”, 23 grudzień 2011, s. 1219-1228).
Druga kwestia dotyczy zmartwychwstania świętych — wyżej zacytowany fragment podaje bowiem: „Groby się otworzyły i wiele ciał świętych, którzy umarli, powstało. I wyszedłszy z grobów po Jego zmartwychwstaniu, weszli oni do Miasta Świętego i ukazali się wielu”.
Pozornie tekst ten jest znowu oczywisty ale i tutaj można postawić wiele pytań. Jak „wielu” świętych powstało? Jak „wielu” ukazali się oni? U Mateusza termin „wielu” (polus) bywa dość relatywny i jest czasem odnoszony do stosunkowo ograniczonej liczby osób (por. Mt 2,18; 3,7; 8,30; 24,11). Ponadto wciąż nie wiemy komu oni się ukazali. Czy ogólnie pojętym Żydom? A może jedynie wyznawcom Jezusa? W tym ostatnim wypadku świadkowie tego wydarzenia byliby dla racjonalistów niewiarygodni.
Niezależnie od tego jak zinterpretujemy powyższy werset, choćby ta interpretacja była jak najbardziej lokalna i tym samym ograniczona do jak najmniejszej liczby osób, nadal „problemem” pozostaje fakt, że żaden z „niezależnych” historyków chrześcijańskich z I wieku naszej ery nie donosi nam o tych wydarzeniach. Jak się do tego ustosunkować? Okazuje się, że owo milczenie historyków niechrześcijańskich w I wieku wcale nie jest tak wielkim problemem jaki czynią z tego racjonaliści. Można to milczenie z powodzeniem wyjaśnić na wiele sposobów i tym samym wybronić przekaz ewangeliczny.
Po pierwsze należy wspomnieć, że działalność Jezusa miała miejsce na peryferiach ówczesnego Imperium Rzymskiego i była co prawda burzliwa lecz trwała stosunkowo krótko, zaledwie trzy lata. Dla ówczesnej historiografii pogańskiej był to tylko ułamek sekundy, który został w naturalny sposób przeoczony.
Po drugie trzeba nadmienić, że ówczesna historiografia pogańska i żydowska poświęciła niewiele miejsca nie tylko Jezusowi, ale też i wszystkim innym słynnym postaciom świata żydowskiego żyjącym w tym czasie.
Po trzecie warto zauważyć, że ponad 90% dokumentów z I wieku naszej ery zwyczajnie nie przetrwało do dzisiaj. Racjonaliści wykazują się w tym miejscu niestety rażącym brakiem wyobraźni myśląc, że istniało jakieś „ponadczasowe archiwum” w jakimś super bunkrze odpornym na upływ czasu, czy być może coś w rodzaju „chmury z bazą danych”, w której przechowano wszelkie zapisy i taka baza danych „cierpliwie czekała” na pojawienie się racjonalistów. Nic takiego oczywiście nie miało miejsca. Powodzie, trzęsienia ziemi, pożary, wojny, kataklizmy, kradzieże, czy wszechobecna wilgoć i zwykły upływ bardzo długiego czasu spowodowały, że tak nietrwały zapis jak papirus, mogący przetrwać zaledwie kilkadziesiąt lat (pominąwszy sytuacje wyjątkowe), po prostu przestał egzystować niemal dwa tysiące lat temu, chyba, że był potem przez setki lat skrupulatnie przepisywany przez kolejne pokolenia skrybów. Większość dokumentów, w których mogły przetrwać jakieś wzmianki o Jezusie, na przykład dokumenty urzędowe lub administracyjne, nie były jednak kopiowane bo nikt nie wiedział wtedy po co miałby to robić. Nawet te nieliczne dzieła pisarzy z I wieku, które przetrwały do dzisiaj, są niekompletne i fragmentaryczne. Na przykład w Rocznikach Tacyta brakuje ksiąg z lat 29-32 n.e., czyli akurat z okresu publicznej działalności Jezusa. To nie jedyna luka gdyż w tym samym dziele księga szesnasta urywa się na 66 roku n.e. Reszta dzieł z I wieku naszej ery zwyczajnie przepadła, zniszczona celowo przez uczestników tamtych wydarzeń. Wespazjan i Hadrian rozkazali zniszczyć wszystkie jerozolimskie archiwa. Natomiast rzymskie archiwa spłonęły w pożarach jakie strawiły Kapitol w latach 69-83 n.e.
Kolejną kwestią jest zasadne pytanie o to kto miałby być świadkiem cudów ewangelicznych? Czy Jezus zanim dokonywał jakiegoś cudu wpierw czekał na przybycie specjalnie wcześniej zaproszonych nadwornych kronikarzy cesarstwa rzymskiego? Takie założenie jest absurdalne ale racjonaliści właśnie go dokonują. Sprawa jest dodatkowo skomplikowana przez fakt, że ówcześni kronikarze woleli szczegółowo pisać tylko o tym czego sami byli świadkami, o czym bardzo wyraźnie donosi nam Józef Flawiusz w I wieku (Wojna Żydowska, wstęp, I,6 [18]).
Co więcej, zgodnie z racjonalistyczną filozofią, ktoś kto był świadkiem cudu i raportował go, tak jak powiedzmy Ewangeliści, z miejsca staje się dla racjonalistów chrześcijaninem a więc kimś kto nie był już „niezależnym historykiem”.
Oczywiście jakiś racjonalista może zawsze powiedzieć, że „niezależną” relację mógł spisać jakiś postronny świadek obecny w miejscu cudu ewangelicznego. Pomijając problemy zasygnalizowane przed chwilą rodzi się tu jednak kolejny problem: zaledwie mniej niż 10% ówczesnego pospólstwa umiało pisać i czytać[1]. Szanse na to, że jakiś piśmienny świadek był obecny akurat w miejscu cudu ewangelicznego maleją tym samym bardzo znacznie. Do tego należy dodać fakt, że zwoje na których pisano były bardzo drogie i poza zasięgiem ówczesnej biedoty, która była świadkami cudów Jezusa. To nie były czasy w których każdy przechodzień był wyposażony w tableta lub przynajmniej notes z ołówkiem.
Informacje o cudownych wydarzeniach ewangelicznych mogły zatem dotrzeć do historyków pogańskich długo po fakcie, jedynie drogą plotki i mogli oni potraktować to co najwyżej jako „zgubny zabobon”, jak pisał Tacyt (Roczniki, XV,44). Najwyraźniej dlatego nie chcieli się o tym rozpisywać lub wręcz pomijali to milczeniem.
Istotny był również plan dzieła danego dziejopisarza. Wystarczyło, że w ramach postawionych sobie celów redakcyjnych nie miał on zamiaru pisać o nowych religiach w odległym zakątku Cesarstwa Rzymskiego i wtedy zupełnie pomijał wszelkie ewentualne wzmianki o Jezusie i chrześcijanach. W Ewangelii Jana czytamy, że Jezus uczynił wiele innych rzeczy, których Ewangeliści nie spisali (J 21,25). Oznacza to, że istniał zwyczaj pomijania pewnych wydarzeń w ówczesnej historiografii chrześcijańskiej. Tym bardziej więc historiografowie niechrześcijańscy mogli pomijać czyny Jezusa.
Problemów jest jednak jeszcze więcej. Otóż wiadomo, że w starożytności grupy dziejopisarzy funkcjonowały w ramach ściśle określonego środowiska, do którego przynależeli. Oznacza to, że historiografowie cesarscy nie byli zainteresowani spisywaniem dziejów chrześcijan gdyż interesowała ich wyłącznie historia rzymska. Co więcej, mogli traktować chrześcijan wręcz jak wrogów, których chcieli skazać na zapomnienie przez przemilczenie. Coś takiego istnieje również i dzisiaj wśród niektórych współczesnych kronikarzy, istniało też jak najbardziej w czasach Jezusa. Przykładem takiej sytuacji w starożytności jest faraon Echnaton. Skrybowie nie tylko nie chcieli o nim wspominać ale wręcz próbowano usunąć wszelkie wzmianki o nim. Niszczono nawet inskrypcje. Jak pisał Samuel Byrskog w swej książce pt. Story as History - History as Story (Tybinga 2001, s. 256n), starożytni retorzy „wiedzieli, że o pewnych sprawach lepiej nie pisać. Dany autor powinien unikać nadmiaru niepotrzebnych faktów i słów, mawiał Cycero. Inni retorzy twierdzili dokładnie to samo” .
Przykładów selektywnej pisaniny w przypadku starożytnych autorów mamy bez liku. Na przykład przechowywany w Londynie papirus z Oxyrhynchus oznaczony jako P. Oxy. 842 III 11-43 bardzo dużo relacjonuje nam (idąc za Hellenica Oxyrhynchia) o wojnie morskiej z 396 roku p.n.e., podczas gdy Ksenofont wzmiankuje jedynie drobne zamieszki w Sparcie w zimę 397/396 p.n.e., przemilczając tę wojnę w całości. Coś co było niezwykle ważne dla autora papirusu z Oxyrhynchus było kompletnie nieistotne dla Ksenofonta.
Albo weźmy pożar Rzymu z I wieku naszej ery. Spośród ówczesnych historyków o pożarze wspomina tylko Pliniusz Starszy, który pisze o nim niejako na marginesie. Inni, w tym tacy jak Dion Chryzostom, Plutarch czy Epiktet, milczą na ten temat. Milczy też na ten temat Józef Flawiusz, który sam przyznaje się, że przemilczał wiele spraw. W swej Autobiografii (74,413) pisze na ten przykład, że pominął pewne wydarzenia w Wojnie Żydowskiej. I rzeczywiście Wojna Żydowska nie wzmiankuje pewnych wydarzeń relacjonowanych przez Dawne Dzieje Izraela (również autorstwa Flawiusza), takich jak głód w czasach Klaudiusza (wspomniany również w Nowym Testamencie w Dz 11,28), czy nagła śmierć Heroda Agryppy. Wojna Żydowska Flawiusza nie wspomina też nic o Janie Chrzcicielu i Jakubie, o których Flawiusz pisze w Dawnych Dziejach Izraela w 18,V,2 i w 20,IX,1. Nie wspomina też nic o pewnym nie wymienionym z imienia oszuście mesjaszu i związanych z nim wydarzeniach wzmiankowanych w Dawnych Dziejach...., przy okazji opisu rządów Festusa w latach 60-62 n.e. (Dawne Dzieje...., 20,VIII,10). Wojna Żydowska pomija też całkowitym milczeniem żydowskiego rewolucjonistę Menehema z 66 roku n.e. Warto też dodać, że Flawiusz poświęcił zaledwie jedną stronę w swej Wojnie Żydowskiej na opis dekady w której ukrzyżowano Jezusa, podczas gdy w swych Dawnych Dziejach....., poświęcił opisowi tego okresu aż sześć stron.
Można wymienić słynne żydowskie postacie z I wieku, które w ogóle nie były wspomniane przez Flawiusza. Jedną z takich słynnych postaci był uczony żydowski Johanan ben Zakai, przemilczany zresztą przez innych starożytnych historyków takich jak Filon, Tacyt, Swetoniusz, Kasjusz Dio i nie tylko. Inne takie przemilczane przez Flawiusza słynne postacie w świecie żydowskim jego czasów to Hanina ben Dosa, Abba Hilkiah, Nakdimon ben Gurion.
Sam Flawiusz wymienia Hieronima z Kardii, historyka Diadochów, który nic nie napisał o Żydach (Przeciw Apionowi, I,23), zarzucając też innym historykom greckim milczenie o Żydach (tamże, I,1.12). Posługując się „logiką” racjonalistyczną ex silentio musielibyśmy dojść do wniosku, że skoro Hieronim z Kardii i inni historycy greccy nic o Żydach nie pisali to oznacza to, że oni „nie istnieli”.
Jest pełno przykładów na to gdy argumentowanie „z ciszy” doprowadza do bezsensownych wniosków. Jednym z takich przykładów jest choćby istnienie słynnego kodu monastycznego napisanego w 1103 roku dla klasztoru Chan przez mistrza buddyjskiego Changu Zongze. Jego Reguła Czystości jest najważniejszym dziełem piśmienniczym tego autora i istnieje po dziś dzień, gdzie nawet sam autor identyfikuje się wyraźnie z samym sobą. Posiadamy też wiele starożytnych kopii tego dzieła i żaden z współczesnych historyków nie wątpi w to, że Zongze tę Regułę napisał. Jednak Reguła ta nie jest wspomniana przez współczesnych mu historyków, nawet przez najważniejszego z nich, który napisał wprowadzenie do dzieł Changu Zongze. Nawet dzieło znane jako Czysta Ziemia, wychwalające Zongze, nie wspomina, że napisał on taką regułę. Gdyby posługiwać się rozumowaniem „z milczenia” w tym miejscu to należałoby uznać, że Zongze nie napisał swej reguły, co jak widać byłoby wnioskiem ewidentnie błędnym.
Inny przykład to chociażby obalone ostatnio pewne błędne mniemanie na temat czasów Kserksesa. Niektórzy opierający się na argumentach „z ciszy” historycy błędnie sądzili na podstawie braku wzmianek w źródłach, że był to okres braku prosperity gospodarczego. Odkryto jednak niedawno liczne memoranda egipskie, które katalogują podatki pobierane od statków, wskazując wręcz na nadzwyczajną aktywność gospodarczą tej epoki. Wniosek zupełnie przeciwny niż ten wyciągany w tym miejscu wcześniej przez badaczy argumentujących ewidentnie błędnie „z ciszy”.
Warto też wspomnieć, że Pliniusz Młodszy bardzo szczegółowo rozpisuje się w swych listach o erupcji Wezuwiusza w 79 roku n.e., a zupełnie przemilcza już to, że zostały przy tym zniszczone Pompeje i Herkulanum, co wiemy bezspornie z odkryć archeologicznych. Gdyby ktoś argumentował „z milczenia” w tym wypadku to doszedłby do błędnego wniosku na podstawie listów Pliniusza, że miasta te nie były zniszczone w tej erupcji wulkanicznej. Pompeje nie były jakąś tam zapadłą dziurą bo budowle w tym mieście były nawet bardziej okazałe niż w Rzymie (mieli też długi na 3 km mur) i miasto to istniało już 700 lat przed Chrystusem.
Prawnik amerykański Jed Rubenfeld wykazał, że opierając się na argumentacji „z milczenia” można dowodzić całkowicie sprzecznych rzeczy w prawodawstwie konstytucyjnym.
Argumenty „z milczenia” są błędne ponieważ może istnieć nieskończona liczba powodów dla których dany autor coś przemilczał i ten kto argumentuje „z milczenia” nigdy nie będzie w stanie wykazać, który to akurat powód był przyczyną milczenia w danej sytuacji. Argumentacja „z ciszy” jest również błędna z czysto logicznego punktu widzenia ponieważ jest to argumentowanie z nieistnienia a poprawnie przeprowadzone rozumowanie logiczne musi zawierać precyzyjne przesłanki. Tymczasem rozumowanie „z ciszy” jest oparte na braku przesłanek a nie na przesłankach. Argumentacja „z ciszy” zawsze będzie błędna ponieważ należałoby udowodnić, że dany autor chciał napisać o wszystkim dla wszystkich. Takie założenie jest bezsensowne. Nie istnieje taki autor.
Tak więc powyższy zarzut odwołujący się do milczenia historyków niechrześcijańskich w I wieku można łatwo odeprzeć. A zresztą czy to prawda, że współcześni Jezusowi historycy nic nie pisali o dokonywanych przez Niego cudach? Nie jest to do końca prawda gdyż chociażby Józef Flawiusz pisał o Jezusie i dokonywanych przez Niego cudach: „czynił bowiem rzeczy niezwykłe (paradoxa erga)”. Jak pisze Geza Vermes, komentator niechrześcijański, Flawiusz mógł jak najbardziej napisać, że Jezus „czynił rzeczy niezwykłe” gdyż wczesnorabiniczne wzmianki przypisują Jezusowi i Jego uczniom działalność uzdrowicielską[2]. Nawet poganin Celsus, piszący w II wieku polemikę przeciw chrześcijanom, wspominał o tym, że Jezus czynił cuda, choć sam Celsus interpretował to po swojemu jako „sztuczki kuglarskie” (Orygenes, Przeciw Celsusowi, I, 68). Tak więc nie jest również do końca prawdą też i to, że żaden z wczesnych komentatorów niechrześcijańskich nie wspominał o cudach Jezusa.
Reasumując, powyższe zarzuty racjonalistów odwołujące się do milczenia w źródłach niechrześcijańskich w temacie cudów dokonywanych przez Jezusa są oparte na błędnym i tendencyjnym rozumowaniu.
Pierwotna publikacja: czerwiec 2015. Wykorzystano w Opoce za zgodą Autora
Przypisy:
[1] Publiczne czytanie Act Diurna jest dobrą ilustracją tego faktu.
[2] Por. Geza Vermes, Jezus Żyd. Ewangelia w oczach historyka, Kraków 2003, s. 99-100; Tenże, Twarze Jezusa, Kraków 2008, s. 324-325.
opr. mg/mg