Nieznane dzieje Jezusa?

Czy Jezus był w Tybecie? A może był buddystą?

Niemal od początku chrześcijaństwa starano się zapełniać luki w wiedzy na temat życia Jezusa. Służyły temu choćby apokryfy, opowiadające głównie o Jego dzieciństwie. Próbowano także, i próbuje się do dziś, zmierzyć się w „racjonalny i rozsądny” sposób z wydarzeniami dla wielu ludzi trudnymi do przyjęcia, jak śmierć i zmartwychwstanie Jezusa

Był buddystą?

Okres życia Jezusa przed rozpoczęciem publicznej działalności określany jest czasem jako „zaginione lata”. Prawie nic nie wiemy o tym okresie; Ewangelie przekazują jedynie, że Chrystus czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i ludzi (Łk 2, 52). Ten skrótowy opis życia najbardziej znanego Człowieka w historii świata jest dla wielu zdecydowanie niewystarczający. Nie potrafiono racjonalnie wyjaśnić, skąd u prostego syna cieśli z Nazaretu tak wielka wiedza, wykraczająca poza to, czego mógł się dowiedzieć z Tory czy nauk żydowskich. Wydawało się oczywiste, że młody Jezus musiał odbyć jakąś daleką podróż w poszukiwaniu źródeł mądrości. Dokąd? Miejsce nasuwało się samo: Daleki Wschód. Od wieków ta właśnie część świata kojarzona była z duchowym oświeceniem, mądrością i mistycyzmem. Teorię tę próbowano udowodnić wskazując na podobieństwa pomiędzy naukami Jezusa i Buddy. Od Buddy Chrystus miał jakoby zaczerpnąć rewolucyjny, jak na tamte czasy, postulat miłości nieprzyjaciół.

W jaki sposób Jezus wpadł na pomysł podróży na Daleki Wschód? Dla zwolenników buddyjskich korzeni Chrystusa nie jest to żaden problem. Sugerują, że Święta Rodzina, uciekając przed prześladowaniami Heroda, udała się do Egiptu, a dokładnie — choć nie ma na to żadnych dowodów — do Aleksandrii. Było to wówczas ogromne, kosmopolityczne miasto, do którego docierały nowinki religijne ze wszystkich stron świata. Wtedy właśnie mały Jezus zapragnął udać się na Wschód, do swej „duchowej ojczyzny”. Jako trzynastolatek wyruszył w podróż, dotarł do Indii, Tybetu i Kaszmiru. Spędził tam ponoć siedemnaście lat życia, ucząc się nie tylko u buddystów, ale i u hinduistycznych nauczycieli. Swoją mądrością i dobrocią miał zyskać wśród nich tak wielki szacunek, że określili Go mianem „święty Issa”.

Zwolennicy tezy, że Jezus przebywał w Kaszmirze lub Indiach, upierają się, że w kilku tybetańskich klasztorach istnieją nawet potwierdzające tę teorię dokumenty, np. „Żywot św. Issy”. Tak twierdzili: rosyjski podróżnik, Nicolas Notovitch, który w 1894 r. wydał książkę „Nieznane życie Chrystusa” i Nicholas Roenich, filozof i naukowiec. Jednak ci, którzy próbowali zweryfikować tezę o pobycie Jezusa na Dalekim Wschodzie, nigdy owych dokumentów nie znaleźli. Dla zwolenników teorii o buddyjskich korzeniach mądrości Jezusa wyjaśnienie jest jedno: pisma ukryli lub zniszczyli buddyjscy mnisi, obawiający się konsekwencji ich ujawnienia.

Niektórzy próbują przekonywać, że nie tylko w młodości Jezus miał mieszkać na Dalekim Wschodzie, żył tam ponoć również po... ukrzyżowaniu. nie umarł na krzyżu? Już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa część gnostyków kwestionowała śmierć Chrystusa na krzyżu. Najpopularniejsza wersja głosiła, że zamiast Niego zginął na krzyżu Szymon Cyrenejczyk. Sam Jezus miał stać w tłumie, spokojnie się temu przyglądając, a nawet śmiejąc się z tego, co się działo. Podaje się też inne wyjaśnienie: Jezus wprawdzie został ukrzyżowany, lecz przeżył. Na tym właśnie oparła swoją spiskową wersję dziejów Kościoła Gloria Moss, brytyjska pisarka zajmująca się historią Biblii i średniowiecza. Jej zdaniem, prawdziwa opowieść o śmierci Jezusa jest „zakodowana” w romansach Chretiena de Troyes. Mieszkał on w XII w. na dworze Szampanii, znanym ze swych powiązań z templariuszami i badań nad Biblią, a więc — zdaniem Moss — mógł mieć dostęp do największych tajemnic chrześcijaństwa. Co więcej, próbował je ponoć „przemycać” w swoich dziełach, na przykład w „Clige”, jedynie pozornie opowiadającym o miłości pięknej Fenice i młodego rycerza. Fabuła jest następująca: nieszczęśliwa w małżeństwie kobieta, chcąc uciec z ukochanym, decyduje się upozorować własną śmierć. Wypija narkotyczny napój, który sprawia, że uznaje się ją za martwą. Bliscy grzebią ją w nowym grobowcu, zaś ona po trzech dniach odzyskuje przytomność i łączy się ze swym wybrankiem. Moss twierdzi, że jest to tak naprawdę opowieść o niby-śmierci Jezusa. Ma na to wskazywać choćby samo imię bohaterki: feniks (franc. fenice) był w średniowieczu symbolem Chrystusa. Inne podobieństwo, podkreślane przez Moss, to fakt, że kobieta „umiera” po wypiciu napoju — Jezus tuż przed śmiercią pije podany mu ocet. Przede wszystkim zaś identyczny jest czas pobytu obu postaci w grobie — trzy dni. W ten sposób — według pisarki — pod przykrywką dworskiego romansu Chretien wyraził coś, czego nie mógł otwarcie powiedzieć: zakwestionował prawdę o zmartwychwstaniu Jezusa. Ponoć jeszcze więcej miał wyjawić w innej powieści, zatytułowanej „Perceval”, opowiadającej o poszukiwaniach świętego Graala. Tutaj z kolej zaszyfrował jakoby informację o tym, jaki narkotyk zażył na krzyżu Jezus. Zdaniem Moss, Graal opisany przez Chretiena miał symbolizować mandragorę, owoc znany już w starożytności, mający właściwości lecznicze, ale mogący też powodować stan przypominający śmierć. To ona właśnie miała być zmieszana z octem, którym nasączono gąbkę podaną Chrystusowi. Chretien de Troyes zmarł przed ukończeniem dzieła — według Moss został zamordowany, by nie mógł wyjawić tego, co wiedział lub czego się domyślał o historii Jezusa. Jednak jego wersję wydarzeń, w podobnie zawoalowany sposób, mieli przypominać późniejsi twórcy: Bocaccio w „Dekameronie”, Szekspir w „Romeo i Julii”, a nawet Giovanno Battista w baśni o „Królewnie Śnieżce”.

Również książka „Jesus conspiracy” („Spisek Jezusa”), wydana w 1994 r., próbuje przekonywać, że Chrystus tak naprawdę nie umarł na krzyżu. Tutaj z kolei za narkotyk prowadzący do pozornej śmierci uznane jest opium, „potwierdzeniem” zaś teorii, że Jezus przetrwał mękę, jest... Całun Turyński. Autorzy są absolutnie przekonani (wbrew temu, co twierdzą badacze Całunu), że odbicie na tkaninie powstało w wyniku kontaktu z żywą osobą. Ich zdaniem Jezus przeżył ukrzyżowanie, a owinięto go w nasączone mirrą i aloesem płótno, by chronić i leczyć Jego poranione ciało. Całun byłby zatem niebezpieczną pamiątką, mogącą zniszczyć fundamentalną prawdę chrześcijaństwa. Dlatego też w 1988 r. Watykan, świadomy zagrożenia, doprowadził do sfałszowania badań Całunu metodą radiowęglową. Nieprawdziwe wyniki miały dowodzić, że płótno pochodzi ze średniowiecza, zatem nie można go traktować poważnie.

Gdzie jest pochowany?

Co mógł uczynić Jezus po ukrzyżowaniu? Z pewnością znowu wyruszył w podróż. Ostatnio, coraz powszechniejsze jest przekonanie, że udał się do Francji, najprawdopodobniej w towarzystwie Marii Magdaleny. Jednak przez wieki najpopularniejsza wersja alternatywnej historii Chrystusa głosiła, że celem Jego ostatecznej wędrówki był ponownie Daleki Wschód, czasem bardzo daleki...

500 km od Tokio znajduje się niewielka osada, Shingo, określana przez mieszkańców jako „Miasto Chrystusa”. Jej najważniejszym punktem jest kopiec uważany za... miejsce Jego pochówku. W latach trzydziestych XX w. odnaleziono w miejscowości starożytne zwoje. Po ich odszyfrowaniu część badaczy ogłosiła, że w jednym z dwóch tajemniczych kopców w Shingo pochowany jest Jezus Chrystus, w drugim zaś — uwaga — uszy Jego brata oraz pukiel włosów Maryi. Zwoje opowiadają ponoć o „prawdziwej historii” Jezusa. W Palestynie, na krzyżu nie zginął On, lecz Jego brat, Iskri, którego uszy znajdują się właśnie w drugim kopcu. Sam Jezus miał powrócić w okolice Fudżi, gdzie wiódł spokoje życie z żoną Japonką, Yuriko. Dochował się trzech córek i zmarł w wieku 106 lat. W Shingo kultywuje się pamięć najwybitniejszego „mieszkańca”. Jeszcze kilka lat temu malutkim dzieciom malowano na czołach krzyże; co roku odbywa się tu „Święto Chrystusa”; sprzedaje się nawet „sake Jezusa”. Jednak większość miejscowych nie bardzo wierzy w ten pochówek Chrystusa, a proboszcz nawet czasem z tego żartuje.

Innym, o wiele bardziej znanym „grobem Jezusa” jest ten, znajdujący się w Sringarze (Kaszmir). Członkowie Ahmadiyya, niewielkiego odłamu islamu, twierdzą, że Jezus, gdy tylko wyzdrowiał po ukrzyżowaniu, uciekł do Kaszmiru. Również kilku miejscowych archeologów podtrzymuje tę tezę. Początkowo miał nauczać w Indiach i zyskać tak wielką sławę, iż uznano Go za wcielenie Buddy. Założył ponoć rodzinę, a na stare lata osiedlił się w Kaszmirze i tu został pochowany. Grobowiec, który przetrwał do dziś, jest tak naprawdę małym drewnianym budynkiem. Widniejący na nim napis głosi, że pochowany jest tu m.in. Youza Asouph (Jezus, syn Józefa). Niektórzy nie mają wątpliwości, że chodzi właśnie o Jezusa Chrystusa, choć najprawdopodobniej Youza, którego kości się tu znajdują, był jednym z muzułmańskich kaznodziejów.

***

Takich dziwnych opowieści o Jezusie jest niezliczona liczba. Właściwie nie ma ani jednego momentu w Jego życiu, którego nie próbowano wyjaśniać inaczej niż czyni to Tradycja Kościoła. We wszystkim, co Go dotyczy, doszukiwano się ukrytych znaczeń, tajemnic, tego, co oficjalna wersja chciała ponoć ukryć przed światem.

Tekst pochodzi z miesięcznika katolickiego LIST 07/06 "Święty Graal i inne tajemnice Kościoła"

opr. mg/mg

List
Copyright © by Miesięcznik List 07/2006

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama