Kard. Roberto Tucci o rozmodlonym Janie Pawle II
Jedną z cech, które najbardziej mnie uderzyły u Papieża, jest umiejętność skupienia podczas modlitwy. Wiele razy widziałem go w kaplicach różnych nuncjatur, kiedy długo się modlił.
Pamiętam podróż do Ziemi Świętej. Z powodów organizacyjnych leciałem wtedy z Papieżem tym samym helikopterem do Galilei i z Galilei do Jerozolimy. Siedziałem tuż obok niego i widziałem, że był całkowicie pogrążony w modlitwie. W rękach trzymał cieniutką książeczkę, niemalże ulotkę. Zerkając na nią zrozumiałem, że odprawia Drogę Krzyżową.
Kiedy Papież wchodzi do kościoła — mimo zgiełku powitań, serdecznych, a nawet wyrażających uwielbienie Ludu Bożego — kieruje się przed Najświętszy Sakrament i tam izoluje się całkowicie na pewien czas: pięć, niekiedy dziesięć minut.
Papież rzeczywiście daje nam przykład modlitwy. Je cechę należy podkreślić. Sądzę, że właśnie z modlitwy czerpie siłę, aby iść naprzód, nie ulegać naciskom krytyki ani wpływom tej części Kościoła, która z trudem nadąża za działalnością Ojca Świętego i nie potrafi od razu zrozumieć, że wszystko, co czyni, płynie z Ewangelii i że dojrzewało w czasie medytacji i modlitwy.
Dzięki modlitwie można też pojąć, że kiedy jest się z braćmi, z którymi nie ma jeszcze pełnej jedności, najwyższy urząd pasterski powinien być sprawowany z pokorą.
Kard. Roberto Tucci SJ
Wieloletni organizator podróży papieskich
opr. mg/mg
Copyright © by L'Osservatore Romano (9/2003) and Polish Bishops Conference