O postaci ks. Franciszka Blachnickiego, założyciela ruchu Światło-Życie i jego zmaganiach z PRL
Postać Sługi Bożego księdza Franciszka Blachnickiego fascynuje niezwykłym dynamizmem, ewangelicznym radykalizmem a także wielkością stworzonego dzieła. Wszystko, czego dokonał, rodziło się w wyjątkowo niesprzyjających warunkach społecznych i politycznych.
Władze PRL uznały stworzenie przez ks. Blachnickiego Ruchu „Światło—Życie” za niebezpieczny precedens, zagrażający państwowemu monopolowi na wychowanie młodzieży. Obawiały się, że formacja oazowa, jak popularnie nazywano członków Ruchu, wychowa ludzi odpornych na indoktrynację i propagandę. Zwalczały więc tę inicjatywę wszelkimi dostępnymi środkami. Konfrontacja nasiliła się, gdy po opuszczeniu kraju 9 grudnia 1981 r. ks. Blachnicki — najpierw w Rzymie, a później w RFN — przystąpił do przenoszenia swych ideałów na grunt organizacji społecznych, mających na celu wyzwolenie Europy Wschodniej spod panowania komunizmu. Jego przesłanie solidarności wszystkich ujarzmionych narodów było tak radykalne, że władze natychmiast przystąpiły do działań mających na celu zmuszenie do milczenia niewygodnego kapłana. W Carlsbergu, gdzie założył nowe dzieło, pojawili się nie tylko ludzie pragnący służyć jego ideałom, lecz także agenci komunistycznych tajnych służb, którzy pilnie śledzili wszystkie kontakty Carlsbergu z krajem.
23 maja 1982 r. na przejściu granicznym w miejscowości Wartha ruch był niewielki. Wydawało się, że nikt nie zwraca uwagi na volkswagena transita, należącego do Caritas Mannheim, który jechał do Polski z darami charytatywnymi. Tylko czuwający w strażnicy oficerowie enerdowskiej policji politycznej Stasi czekali na jego przybycie. Wiedzieli, że zawartość transportu stanowią nie tylko medykamenty oraz środki czyszczące, jak napisano w deklaracjach celnych. Opiekowała się nim trójka Polaków: małżeństwo Jadwiga i Marian Zającowie oraz Waldemar Kos. Poddani zostali drobiazgowej rewizji. Strażnicy wiedzieli, czego szukać. Bezbłędnie wskazali na opakowania z proszkiem do prania, domagając się ich otworzenia. Wydobyto z nich blisko 200 egz. pisma „Prawda, Krzyż, Wyzwolenie”, a także sporo innej „bibuły”, głównie Ruchu „Światło—Życie”, oraz pisma ks. Franciszka Blachnickiego, skierowane do jego współpracowników w Krakowie i Krościenku.
M. Zając i W. Kos zostali zatrzymani. Przesłuchiwano ich w areszcie śledczym Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego NRD, pytając o związki z ks. Blachnickim. Obaj w trakcie śledztwa zachowywali się dzielnie i nie wydali nikogo. Dokumentację zdobytą przez Stasi w czasie zatrzymania transportu w Wartha zastępca naczelnego prokuratora wojskowego NRD gen. porucznik Alfred Leibner przekazał do Polski. Wkrótce Stasi przekazała również kasety z nagraniem wystąpień ks. Blachnickiego w telewizji RFN.
Operację przeprowadzono prawdopodobnie na zlecenie władz PRL, aby zdobyć materiał dowodowy w od dawna przygotowywanym procesie przeciwko ks. Blachnickiemu. Śledztwo, które nadzorował gen. brygady Józef Szewczyk, rozpoczęto 1 września 1982 r. na polecenie Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Warszawie. Prowadziła ona wówczas głównie sprawy polityczne o dużym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa. W lutym 1983 r. Prokuratura zdecydowała o przedstawieniu zarzutów ks. Blachnickiemu. Został oskarżony o to, że przebywając w niektórych krajach Europy Zachodniej, w tym w RFN, „wszedł w porozumienie z osobami działającymi na rzecz obcych organizacji, m.in. dywersyjnej rozgłośni Radia Wolna Europa, Klubu Paryskiego, tzw. Funduszu im. Aleksandra Sołżenicyna, w celu działalności na szkodę interesów politycznych PZPR, tj. o przestępstwo z artykułu 132 kk”. Zarzucano mu również, że wypowiadając się publicznie na temat stanu wojennego w Polsce, wyrządził poważne szkody PRL.
28 lutego 1983 r. wydano postanowienie o tymczasowym aresztowaniu ks. Blachnickiego oraz rozesłano za nim list gończy, który miał spowodować jego natychmiastowe aresztowanie, gdyby wrócił do kraju albo znalazł się na terenie polskiej placówki dyplomatycznej. Wykorzystując adresy zdobyte przez Stasi, SB przesłuchała także kilkadziesiąt osób w całym kraju, dokonano również licznych rewizji u członków Ruchu. Zdobyte w czasie rewizji materiały, a zwłaszcza kasety z przemówieniami ks. Blachnickiego, dołączono do materiałów procesowych.
Co było powodem postawienia ks. Blachnickiego w stan oskarżenia? Jak się wydaje, zadecydowała o tym próba stworzenia przez niego polskiej wersji teologii wyzwolenia, której korzenie tkwiły w działającym w Polsce od 1969 roku Ruchu „Światło—Życie”. Jak pisał ks. Blachnicki, w trakcie wieloletniej konfrontacji Ruchu z ograniczającym wolność prawno-administracyjnym systemem PRL, „dojrzewała swoista teologia wolności człowieka, której istota polega na dobrowolnym zaakceptowaniu prawdy i poddaniu się wymaganiom życiowym”. Miało to spowodować konsekwencje w życiu społecznym, a także politycznym. W 1979 r., z okazji pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, w Ruchu została podjęta inicjatywa Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, zwracająca uwagę na konieczność moralnego wyzwolenia człowieka z niewoli alkoholizmu i narkomanii oraz uwolnienia od wynaturzeń w dziedzinie seksu, sprawiających, że „człowiek, traktowany przez drugiego człowieka jako przedmiot użycia, staje się niewolnikiem”. To niewolnictwo szczytową formę wyrazu znajduje w zabijaniu poczętego życia.
Narastający w końcu lat 70. kryzys społeczny i gospodarczy, a także działalność opozycji spowodowały, że również wśród członków Ruchu dojrzewała świadomość pełniejszego zaangażowania się w aktualne problemy narodu. Znalazło to m.in. wyraz w „Deklaracji jasnogórskiej”, podjętej w czasie V Krajowej Kongregacji Odpowiedzialnych Ruchu Światło—Życie, która odbyła się na Jasnej Górze w pierwszych dniach marca 1980 r. Członków Ruchu wezwano m.in. do udzielenia poparcia grupom opozycyjnym, które podjęły wtedy walkę o prawdę i sprawiedliwość. Uczestnicy VI Krajowej Kongregacji zachęcili do wsparcia „Solidarności” oraz do diakonii — służby modlitwy, ewangelizacji, miłosierdzia i wyzwolenia, przede wszystkim przez odważne świadczenie prawdy. Wielu działaczy Ruchu zaangażowało się w tworzenie struktur NSZZ „Solidarność”.
Ostatnim etapem zaangażowania Ruchu w działania na rzecz wyzwolenia narodu było sformułowanie 11 listopada 1981 r. programu wyzwolenia Niezależnej Chrześcijańskiej Służby Społecznej (NChSS) „Prawda, Krzyż, Wyzwolenie”. Program ten w formie rozszerzonej został ujęty w zerowym numerze, wydrukowanego poza cenzurą pisma „Prawda, Krzyż, Wyzwolenie” i przedstawiony 15 listopada 1981 r. kilkudziesięcioosobowej grupie działaczy „Solidarności” w Lublinie. Kilka dni później stanowił on temat wykładu, który rozpoczął strajk okupacyjny na KUL. 28 listopada 1981 r. strajkujący studenci i pracownicy KUL zawiązali pierwszy komitet założycielski NChSS „Prawda, Krzyż, Wyzwolenie”. Ogłoszenie stanu wojennego w Polsce przerwało rozwój tej inicjatywy w Polsce. Idea walki o wyzwolenie bez przemocy i nienawiści jednak przetrwała i była realizowana przez ks. Blachnickiego za granicą, gdzie powołał Chrześcijańską Służbę Wyzwolenia Narodów „Prawda, Krzyż, Wyzwolenie”. Celem stowarzyszenia było niesienie pomocy religijno-moralnej i duchowej Polsce oraz „innym narodom zniewolonym przez sowiecki komunizm” w walce o pełne i prawdziwe wyzwolenie.
To wystarczało, aby zakwalifikować ks. Blachnickiego jako wroga PRL. W deklaracji programowej Służby znajdowały się fragmenty, które musiały wywołać zaniepokojenie nie tylko w Warszawie, lecz także w Moskwie, np. przekonanie, że wyzwolenia Polski nie można oddzielić od wyzwolenia innych narodów, zniewolonych przez system sowieckiego komunizmu. Centralna prasa radziecka pisała wówczas o ks. Blachnickim, że jest „dywersantem w sutannie” i „pasterzem kontrrewolucji”, a krajowe organy nazywały go „teologiem narodowej zdrady” — Trybuna Ludu, lub „polskim ajatollahem” — Żołnierz Wolności.
Ksiądz Blachnicki utrzymywał kontakty z wieloma dysydentami z Europy Wschodniej, którzy działali na Zachodzie. Służyły one wymianie informacji, a także organizowaniu wspólnych akcji, jak np. Marsz Pokoju o Wyzwolenie Narodów czy Studium Wyzwolenia Społecznego, mającego przygotować działaczy społecznych wśród Polonii, a także w kraju. Ważną częścią programu ks. Blachnickiego był dialog z sąsiednimi narodami, przede wszystkim z Niemcami i Ukraińcami. Niewątpliwie był to jeden z najbardziej radykalnych programów geopolitycznych, jaki pojawił się w polskiej myśli politycznej lat 80., odrzucający konsekwencje Jałty jako zło moralne, które można przezwyciężyć, stając w prawdzie i wolności. Wydarzenie „jesieni narodów” 1989 r. wykazało, że ks. Blachnicki nie był naiwnym fantastą, lecz wielkim wizjonerem, którego przenikliwe analizy trafniej opisywały rzeczywistość obozu komunistycznego aniżeli rozprawy wielu sowietologów. Był chyba jednym z nielicznych ludzi, którzy dostrzegali kryzys sowieckiego imperium i przepowiadali jego upadek. Wpisywał to w wizję planu Zbawienia, w którym człowiekowi powinna przypaść rola kreatora własnej wolności.
Śledztwo przeciwko niemu zakończono dopiero w 1992 roku, gdy Naczelna Prokuratura Wojskowa została poinformowana o śmierci ks. Blachnickiego. Wówczas uchylono postanowienie o jego tymczasowym aresztowaniu i odwołano list gończy. 15 lipca 1992 r. ppłk Wojciech Pietkowicz, po 10 latach, umorzył śledztwo przeciwko ks. Franciszkowi Blachnickiemu. Był on z pewnością najdłużej oskarżonym przeciwnikiem politycznym PRL.