Człowiek modlitwy

Jak modlił się św. Jan Paweł II? - wspomina osobisty sekretarz Papieża Polaka

Św. Jan Paweł II był człowiekiem głębokiej wiary. Jego myśli ciągle zwracały się ku Panu Bogu, to była nieustanna modlitwa - przypomina metropolita lwowski abp Mieczysław Mokrzycki, podkreślając, że Papieżowi Polakowi głęboko w sercu zapadły słowa św. Anzelma: „Karmię was tym, czym sam żyję”.

 „Święci nie proszą, aby ich chwalono, lecz aby ich naśladowano” - powtarzał Jan Paweł II za życia. Słowa te są dla nas, współczesnych, zachętą nie tylko do analizowania jego świętości, lecz przede wszystkim do wzorowania się na Ojcu Świętym. Abp M. Mokrzycki, osobisty sekretarz papieża Jana Pawła II od roku 1996 do jego śmierci w 2005 r., w swoim duszpasterskim nauczaniu niestrudzenie przypomina, kim był i kim powinien być dla nas niezwykły świadek Chrystusa z XXI w.

- Jan Paweł II - mimo że był taki jak my - jednak wyróżniał się swoim zachowaniem, postawą, sposobem mówienia czy reagowania. Stając przy nim, odczuwało się pokój, miało poczucie bezpieczeństwa, życzliwości - mówi ksiądz arcybiskup. Odpowiedź na pytanie, co było źródłem tego szczególnego charyzmatu, jest w jego opinii prosta: to życie modlitwą, poczucie prawdziwości słów św. Anzelma: „Karmię was tym, czym sam żyję”.

- Jako kapłan miał świadomość, że posługa słowa jest objawieniem tego, co naprzód zostało przygotowane na modlitwie, że prawdy głoszone muszą najpierw znaleźć się w przestrzeni modlitwy medytacji. Dlatego nigdy nie żałował czasu na modlitwę. Ten czas ten dla niego był najważniejszy. Nigdy nie poświęcał go na inne zajęcia - zauważa abp M. Mokrzycki.

Prostota i głębia

- Rano, leżąc krzyżem w sypialni, odmawiał cząstkę Różańca. Potem szedł do kaplicy - opowiada, jak wyglądał początek każdego dnia, z uwagą, że Jan Paweł II - teolog, mistyk - codziennie modlił się w sposób bardzo prosty. Rozpoczynał swoje modlitwy od odmówienia całego pacierza katechizmowego. - Codziennie śpiewał Godzinki. Wiemy, jak to robił, ponieważ do tego nas przygotował, a przy końcu swojego życia modlił się, słuchając nas - opowiada. Podkreśla, że tym, co uderza w życiu modlitwą Jana Pawła II, jest ewangeliczna postawa. - Często do ludzi mówił: pomodlę się za ciebie, będę pamiętał. Kiedyś zwierzył się, że zawsze modli się w intencji tych, z którymi ma się spotkać, jak i po spotkaniu z nimi - mówi abp Mokrzycki. Raz w tygodniu Ojciec Święty sprawował Najświętszą Ofiarę w intencjach zawierzanych mu w listach, które nadchodziły z całego świata. Na jego polecenie intencje te w poszczególnych sekcjach językowych przepisywano, a kartki z tłumaczeniem kładzione były na klęczniku papieża.

Centrum życia - Eucharystia

- Być na kolanach przed Bogiem, to nade wszystko być na kolanach przed Jezusem Eucharystycznym, dlatego Msza św. była dla św. Jana Pawła II sprawą najważniejszą. Stanowiła centrum jego życia i każdego dnia. Wyznawał, że jako kapłan nigdy nie opuścił sprawowania Najświętszej Ofiary. Zawsze Mszę św. odprawiał we wspólnocie, dlatego zapraszał gości do kaplicy. Miał przy tym czas, aby z każdym się przywitać i wręczyć papieski różaniec. Jego umiłowanie Eucharystii wyrażało się również przed Jezusem utajonym w Najświętszym Sakramencie. Każdego dnia dużo czasu spędzał na modlitwie w kaplicy, a w każdy czwartek odprawiał „Godzinę świętą”. Swoje modlitwy przeplatał pieśniami eucharystycznymi i modlitwami z modlitewnika z czasów seminaryjnych. Odmawiał wszystkie litanie. Nigdy tej „Godziny św.”, jak i drogi krzyżowej w piątek, nie opuścił. Nawet podczas pielgrzymek międzynarodowych. Organizatorzy wiedzieli, że w programie muszą zarezerwować na nią czas - wyjaśnia metropolita.

Zjednoczony z Chrystusem cierpiącym

- Pobożność eucharystyczna w życiu Jana Pawła II niejako organicznie związała się z miłością do Jezusa ukrzyżowanego - podkreśla abp Mokrzycki, przypominając, że w sakramencie Eucharystii Jezus Chrystus Odkupiciel człowieka uobecnił swoją zbawczą ofiarę, którą złożył na ołtarzu krzyża. - Tajemnicę cierpienia Jezusa i Jego Matki Jan Paweł II rozważał na dróżkach kalwaryjskich. My także, nie tylko w okresie Wielkiego Postu, budowaliśmy się naszym papieżem, widząc go leżącego na posadzce swojej kaplicy czy przed stacjami drogi krzyżowej. W okresie Wielkiego Postu jednoczył się z Chrystusem cierpiącym, śpiewając razem z nami w swojej kaplicy pieśni o Jego męce i Gorzkie Żale - precyzuje.

Postawę wiary i modlitwy papieża z Polski jego sekretarz podsumowuje: trwał na kolanach przed Bogiem i żył Bogiem. Kto się z nim zetknął, od razu mógł zauważyć jego głębokie zjednoczenie z Panem. Dlatego kontakt z nim zbliżał do Pana Boga. Człowiek zostawał niejako wciągnięty w tajemnicę Bożej obecności, stąd tak wielu ludzi podkreślało, że od Ojca Świętego promieniowało światło, jakaś nadzwyczajna energia, siła, moc. Wielu odczuwało jego spojrzenie, można powiedzieć: przejrzenie. To wszystko płynęło z jego obcowania z Bogiem. On nie dzielił swojego życia na zajęcia i modlitwę, on się tym wszystkim modlił. - Często widzieliśmy Ojca Świętego skupionego. Kiedy schodził na audiencję albo przyjeżdżał na spotkania na parafie, zawsze był w milczeniu. Jeżeli trzeba było o coś zapytać, ks. kard. Dziwisz czekał stosownej chwili i mówił: Ojcze Święty, czy mogę przerwać? (tzn. zapytać) - wspomina metropolita.

Papież Maryi

Niektóre z praktyk religijnych, w których święty objawiał swoją miłość do Chrystusa i Jego Matki, zalicza się do tzw. pobożności ludowej. - Ten człowiek o wielkim umyśle i duszy artysty nie wstydził się nosić szkaplerza, nie wstydził się innych prostych form pobożności. W Godzinkach o Niepokalanym Poczęciu Maryi, pieśniach ludowych, jak kolędy na Boże Narodzenie, Gorzkie żale, umiał dostrzec głębię treści teologicznej i religijnej - podkreśla abp M. Mokrzycki. I przywołuje obraz odprawianych w maju i czerwcu nabożeństw: po kolacji następca św. Piotra wraz z osobami ze swego najbliższego otoczenia wychodził na taras, gdzie usytuowana była kaplica Matki Bożej Fatimskiej, i tam - stosownie do pory - śpiewano „majówki”, a w czerwcu - Litanie do Serca Pana Jezusa.

Metropolita lwowski przypomina, że szczególnie bliskie sercu Ojca Świętego było pielgrzymowanie do sanktuariów maryjnych, które rozpoczęło się jeszcze w latach dziecięcych. Podczas podróży apostolskich odwiedzał sanktuaria i pozostawiał Matce Bożej złotą różę czy różaniec papieski. Ilekroć był w Polsce, zawsze nawiedzał Jasną Górę - z wyjątkiem ostatniej wizyty. Ponieważ ze względu na stan zdrowia nie mógł tam pojechać, ojcowie paulini przywieźli mu obraz do rezydencji papieskiej. Trudności i cierpienia w życiu go nie załamywały, ale umacniały w jego oddaniu się Bogu, w jego „Totus Tuus” - „Cały Twój”.

Wspominając dramat, jaki rozegrał się na Placu św. Piotra 13 maja 1981 r., abp Mokrzycki przypomina, że apostoł naszych czasów swoje ocalenie z zamachu wiązał z Matką Bożą Fatimską i często podkreślał: kolejne lata pontyfikatu są mi podarowane.

„Nie tak się z nią przywitałem”

- Ojciec Święty był przede wszystkim człowiekiem; ciągle myślał o drugim człowieku, był o niego zatroskany, stad jego nauczanie o obronie życia, o wolności, godności, solidarności. Szczególną troską obejmował dzieci, młodzież, osoby starsze, cierpiące. W jego posługiwaniu nigdy nie zabrakło spotkania z nimi. (...) Nie lekceważył nikogo. Nikogo nie krytykował ani nie wydawał opinii w towarzystwie innych osób, nie żartował z innych - wspomina jego sekretarz.

Podczas niedzielnych audiencji prywatnych, w których udział brali głównie Polacy, po wspólnej modlitwie witał się z każdym. Po jednej z nich miał wątpliwości, czy przywitał się jak należy z uczestniczącą w niej kobietą - mamą księdza. Na szczęście z pomocą organizatorów spotkania udało się ją zawrócić. Tym razem papież porozmawiał z nią dłużej. - Uderzyła mnie wtedy powaga i wrażliwość Ojca Świętego. Zrozumiałem, że nie jest to takie powierzchowne, ale w każdym spotkaniu jest spotkanie z człowiekiem - dzieli się spostrzeżeniem.

- Naśladujmy św. Jana Pawła II, bo przecież mogliśmy widzieć, na czym polega kroczenie do świętości. Ojciec Święty niestrudzenia powtarzał, że prawdziwi uczniowie Chrystusa są zakorzenieni w glebie świętości. I nauczał nas prostej modlitwy o świętość: Panie, przyjmij mnie takim, jakim jestem, z moimi wadami i słabościami. Ale spraw, bym stał się takim, jak tego pragniesz.

LA opr. na podst. homilii abp. M. Mokrzyckiego
Echo Katolickie 33/2018

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama