Fragmenty książki o Benedykcie XVI "Pontyfikat na piątkę"
ISBN: 978-83-7030-760-8
wyd.: 2010 Księgarnia św. Jacka
Spis treści |
SPIS TREŚCI |
Rok I 19.04.2005 — 18.04.2006 |
Wielka Sobota 1927 |
Zaskakująca decyzja |
Uśmiech w Kolonii |
Jestem mu wdzięczny |
Pierwsza kanonizacja |
Manifest programowy |
Rok II 19.04.2006 — 18.04.2007 |
W kraju Poprzednika |
Walencja i rodziny świata |
Na ojczystej ziemi |
Nad Bosforem |
Jezus z Nazaretu |
Rok III 19.04.2007 — 18.04.2008 |
Pielgrzymka na kontynent nadziei |
List do Chin |
U grobu Biedaczyny |
Trydencki ryt |
Słońce nad Wiedniem |
„W nadziei jesteśmy zbawieni” |
Rok IV 19.04.2008 — 18.04.2009 |
Bierzmowanie Ameryki |
Rok Pawłowy |
W kraju kangura i koali |
Kocham Francję |
Godność osoby |
Burza z Williamsonem |
Czarny Lądy i biały człowiek |
Rok V 19.04.2009 — 18.04.2010 |
W Ojczyźnie Zbawiciela |
Rok Vianneya |
Ekonomiczny Nobel |
Czeska skorupa |
Anglikanie powracają |
Benedykt po maltańsku |
Zakończenie |
Dodatki |
Herb papieski |
Pontyfikat Benedykta XVI w liczbach |
Życiorys Benedykta XVI i 5 lat pontyfikatu |
Modlitwa za Ojca Świętego |
Bibliografia przedmiotu |
Rok I 19.04.2005 — 18.04.2006
Nowy papież od samego początku swojego pontyfikatu zaczął zaskakiwać. To, co zrobił w Bazylice św. Jana na Lateranie, potwierdzało fakt, że ten pontyfikat będzie interesujący pod każdym względem. Chociaż wszyscy się tego spodziewali, jednak nikt nie sądził, że Ojciec Święty tak szybko wsłucha się w głos ludu, który na pogrzebie Jana Pawła II skandował Santo subito, czyli natychmiast święty. Chociaż ostateczny moment jeszcze jest przed nami, to jednak ważny był początek. Wszystko było jak należy. Papież przemówił do rzymskiego duchowieństwa zgodnie z ustalonym planem, po czym zwrócił się do siedzącego obok kard. Camillo Ruiniego i powiedział dość głośno: Mamy jeszcze coś do zakomunikowania. Wszyscy z zapartym tchem czekali, co się za chwilę wydarzy. Benedykt wstaje i odczytuje treść listu prefekta Kongregacji ds. Kanonizacyjnych do kard. Ruiniego. Treść tego listu jest następujaca: Na prośbę kard. Camillo Ruiniego, wikariusza generalnego Jego Świątobliwości dla diecezji Rzymu, papież Benedykt XVI, biorąc pod uwagę szczególne okoliczności, wyłożone w czasie audiencji udzielonej temuż kardynałowi 28 kwietnia 2005 roku, uchylił regułę oczekiwania przez pięć lat po śmierci sługi Bożego Jana Pawła II (Karola Wojtyły), papieża, tak by proces jego beatyfikacji i kanonizacji mógł rozpocząć się natychmiast. Mimo jakiegokolwiek sprzeciwu.
Co się działo później? Łatwo przewidzieć. Owacja na stojąco nie miała końca. Owacja na cześć nowego papieża, który usłyszał głos wołających wiernych na placu św. Piotra podczas ceremonii pogrzebowej. Rozpoczęła się „kanoniczna droga” Jana Pawła II do świętości, a właściwie do potwierdzenia świętości dekretem Kościoła. Rozpoczął się proces beatyfikacyjny. Papież uchylił nakaz wymagany przez prawo kanoniczne, aby proces rozpocząć 5 lat po śmierci kandydata na ołtarze. Minął zalewie szósty tydzień po śmierci polskiego papieża, a jego następca, w jakimś stopniu przywilejem swojego urzędu, złamał prawny nakaz i potwierdził, że tłum pielgrzymów żałobników nie wołał niepotrzebnie. Papież zadziwił wielu. Nikt się tego nie spodziewał, bynajmniej w tak krótkim odstępie czasu. Może dopingiem dla nowego papieża była rocznica zamachu na poprzednika? Niekoniecznie. Lepiej słyszeć w tym dniu podpowiedź Matki Bożej Fatimskiej niż szukać odpowiedzi w rocznicy dramatycznych wydarzeń. Rzeczywiście, był to 13 dzień maja i kolejna, 24. rocznica zamachu na Jana Pawła. Ktokolwiek by nie podpowiedział Benedyktowi, to on sam u progu swojego pontyfikatu zdobył wielkie uznanie i szacunek. W końcu to Opatrzność kieruje losami tego świata i wskazuje, jak czynić, by ludowi Bożemu pokazać świętych ludzi. I tak papież Jan Paweł II został sługą Bożym. Ale dalsze postępowanie wcale nie należy do łatwych i szybkich. W tym względzie zawsze potrzebna jest roztropność i ogrom czasu, który w sprawach kanonizacyjnych jest darem podwójnym. Czas ciągle ucieka, a wierni czekają na ogłoszenie, tudzież potwierdzenie świętości swojego umiłowanego papieża. Zatem postępowanie odbywa się bardzo rzetelnie. Sam proces odbywa się na dwóch etapach. Najpierw etap diecezjalny. Biskup diecezji wyznacza postulatora, czyli osobę, która przygotowuje dokumentację na temat życia, heroiczności cnót zmarłego i opinii świętości. Trzeba przesłuchać wielu świadków i zbadać spuściznę, którą pozostawił zmarły. Przed trybunałem stawiają się osoby, które znały i były najbliżej kandydata na ołtarze. Mogą również pojawić się osoby, które będą twierdzić, że kandydat nie zasługuje na opinię świętości. Taki głos też jest ważny w powyższej sprawie.
Po etapie diecezjalnym rozpoczyna się etap rzymski, czyli sprawa trafia do Kongregacji ds. Kanonizacyjnych. Powołany zostaje nowy, rzymski postulator. Przygotowuje się tzw. positio, czyli raport, który zawiera fragmenty przesłuchań, opinie świadków i dokumenty. Potem raport trafia do różnych komisji kongregacji. Po głosowaniu positio trafia na biurko Ojca Świętego. Jeżeli papież zgodzi się ze stanowiskiem kongregacji, wtedy wydaje dekret o heroiczności cnót. Drugim ważnym wymogiem prawnym jest oczekiwanie na cud. Wystarczy jeden cud, który ułatwi w jakimś stopniu dalsze procedury. Warto dodać, że cud musi mieć miejsce po śmierci kandydata na ołtarze. Cud jest badany w diecezji i na Watykanie. W gronie badających są lekarze, którzy niezależnie mają potwierdzić, że uzdrowienie nie dokonało się poprzez interwencję medyczną. Podobnie bada się cud, który jest potrzebny do kanonizacji. Wtedy bada się cud za przyczyną już błogosławionego. Procesy beatyfikacyjne trwają nieraz bardzo długo. Od kilku do 50 lat. Są liczni błogosławieni, którzy czekali na kanonizację więcej niż 100 lat. Najkrótszym w XX wieku był proces Matki Teresy z Kalkuty, która została ogłoszona błogosławioną zaledwie 6 lat po śmierci. W historii Kościoła niewątpliwie najszybsza kanonizacja dokonała się na krzyżu. Nie było wtedy postulatora, ani komisji badającej. Jezus osobiście zwrócił się do łotra po prawej stronie. A wypowiadając słowa Dziś ze mną będziesz w raju, dokonał najbardziej spektakularnej kanonizacji. Drugi łotr „nie złamał” się pod presją Dobrego Łotra. Zresztą Jezus też nie chciał być nachalny, chociaż mógł go wybawić. Zabrakło tylko dobrej woli. Warto przypomnieć, jak szybko wszedł na ołtarz Franciszek z Asyżu. Zaledwie 2 lata wystarczyły, aby naśladowcy cieszyli się kanonizacją swojego Założyciela. Benedykt XVI jest osobiście przekonany o świętości Jana Pawła II. Miał z nim tak bliski kontakt. Przyglądał mu się bardzo uważnie i „obserwował” jego świętość. Zdecydowanie doświadczył jego świętości na co dzień. Mówił o niej i powracał w swoich rozważaniach. Homilia pogrzebowa kardynała Ratzingera postawiła przysłowiową „kropkę nad i” nad świętym życiem Jana Pawła. Papież Benedykt nie mógł polegać tylko i wyłącznie na opinii publicznej. Osobiste przeświadczenie i własny udział w świętości papieża Polaka pozwoliły mu na tak zaskakującą decyzję. Wszystkie procedury muszą być spełnione. Najważniejsze dla tak długo wyczekiwanej beatyfikacji czy kanonizacji jest też to, żeby opinia publiczna zrozumiała i odczytała, na czym tak naprawdę polega święte życie prostych ludzi i prosta droga do świętego życia. Postulator procesu beatyfikacyjnego — ks. prałat Sławomir Oder powiedział w związku z procesem: Muszę namalować ikonę świętego. To malowanie rzeczywistości już istniejącej. Mnisi wschodni, przygotowując się do pisania ikony, zaczynają od modlitwy i postu. Dla mnie osobiście poza wielką radością jest to ogromne wyzwanie. Bo jeśli malować ikonę świętego, to trzeba zacząć od próby uświęcenia samego siebie.
opr. aw/aw