W 58. urodziny o. Dolindo Ruotolo, Jezus podyktował mu akt zawierzenia: „Jezu, Ty się tym zajmij”. Kapłan nie przypuszczał wtedy, że ta modlitwa zmieni życie tysięcy osób
6 października 1940 roku, w 58. urodziny o. Dolindo Ruotolo, Jezus podyktował kapłanowi z Neapolu akt zawierzenia znany jako „Jezu, Ty się tym zajmij”. Kapłan nie przypuszczał wtedy, że ta modlitwa zmieni życie tysięcy osób.
19 listopada minęła 50. rocznica śmierci sługi Bożego o. Dolindo Ruotolo. Warto więc przyjrzeć się sylwetce włoskiego mistyka. Życie nie szczędziło mu poniewierania, samotności, odrzucenia, zdrady najbliższych przyjaciół, oszczerstw, prześladowań, cierpienia fizycznego. Duchowny przyjmował to wszystko z wdzięcznością wobec Boga.
Dolindo Ruotolo przyszedł na świat 6 października 1882 roku w Neapolu. Był piątym z kolei dzieckiem, miał dziesięcioro rodzeństwa. Wychowywał się w skrajnej nędzy, często cierpiąc głód. „Nasz dom był maleńki: niskie wejście z klepiskiem obitym dechami... Był to dom biedoty w najdosłowniejszym znaczeniu” — pisał we wspomnieniach o. Dolindo. Na skutek skąpstwa jego ojca Raffaele dzieciństwo było bardzo trudne. Ojciec ograniczał wydatki na jedzenie i ubranie. Rodzina głodowała, dzieci chodziły w podartych i brudnych ubraniach, a zimą marzły. Silvia wielokrotnie próbowała wymóc na mężu kupno ciepłych ubrań, ale bezskutecznie. Raffaele był wybuchowy i awanturował się. Najbardziej cierpiały na tym dzieci, bo rozgniewany ojciec bił je czasem bez opamiętania. „Bił mnie za każdym razem, kiedy nie potrafiłem powtórzyć literek. I nie wolno mi było nawet pisnąć. Ból musiałem znosić w ciszy” — czytamy w zapiskach o. Dolindo. Silvia przez wiele lat znosiła okrucieństwo męża, gdy jednak w 1886 roku sprowadził do domu gosposię, z którą miał romans, czara goryczy przelała się. Po rozmowie ze spowiednikiem kobieta postanowiła odejść od męża. Zabrała dzieci i zamieszkała u brata. Alimenty nie pozwalały jej jednak na utrzymanie całej rodziny. Rozwiązaniem było wysłanie starszych chłopców Elio i Dolindo do szkoły zakonnej z internatem. Bracia rozpoczęli naukę w Szkole Apostolskiej Księży Misjonarzy św. Wincentego a Paulo. „Mój brat cierpiał z tego powodu, a ja przyjąłem to obojętnie. Szybko nastrój ładu, porządek, jaki tam panował, zasiały pokój w moim sercu. Na korytarzu stała figura św. Józefa. Zatrzymywałem się przy nim i wtedy czułem radość i pokój, jak wówczas, kiedy byłem małym chłopcem, w promieniach słońca” — pisał o. Dolindo. W 1901 roku Dolindo złożył śluby zakonne, a cztery lata później przyjął święcenia kapłańskie. W 1907 roku został poproszony o ocenę prawdziwości doświadczeń mistycznych, których doznawała Serafina. Po zbadaniu sprawy o. Ruotolo nie mógł z czystym sumieniem orzec, że Serafina zmyśla, a to nie spodobało się miejscowemu biskupowi. Dolindo został więc oskarżony przez Święte Oficjum o głoszenie herezji. Zawieszono go w funkcjach kapłańskich, zabroniono odprawiać Mszę św.
Niespełna trzy lata później o. Ruotolo powrócił do pracy duszpasterskiej. Gromadził wokół siebie wielu ludzi. Przychodzili do niego do spowiedzi i po poradę duchową. Kapłan miał zwyczaj rozdawania ludziom obrazków świętych (immaginette) z modlitwami zaczynającymi się od słów „Jezus do duszy”, „Maryja do duszy” napisanych przez niego drobnym pismem. Napisał ponad 220 tysięcy takich obrazków. Spisywał je przeważnie klęcząc przed tabernakulum. Sam też wykonywał krzyże z drzewa oliwnego, na których zapisywał modlitwy lub słowa Jezusa. W ten sposób umacniał bliźnich. Świadectwa wielu osób pokazują, że przesłania były niezwykle trafne. Podobnie jak o. Pio miał dar czytania w ludzkich duszach. 16 października 1953 roku w San Giovani Rotondo doszło do spotkania tych wielkich mistyków. Choć rozmawiali ze sobą krótko, wyglądało na to, że znają się bardzo dobrze i spotkali się wiele razy w przestrzeni duchowej. „Dzisiaj odwiedziłem o. Pio i bardzo dziękuję Jezusowi, że mi to umożliwił. Pan zaświecił to wielkie światło w Kościele i nadal będzie go używał, aby rozświetlać dusze i prowadzić je do zbawienia. Dziękuję Ci, Jezu, dziękuję Ci, Mamo moja, Maryjo! — napisał o. Dolindo. O. Pio bardzo cenił sobie mistyka z Neapolu i zwykł odsyłać pielgrzymów stamtąd mówiąc im: „Czemu do mnie przyjeżdżacie. Macie wielkiego kapłana, świętą duszę. Do niego idźcie”. Rok przed śmiercią o. Pio mówił o mistyku z Neapolu: „Nic, co wyszło spod pióra o. Dolindo, ani jedno słowo, nie może zostać zaprzepaszczone. Święty to kapłan!”.
Mimo niewątpliwych sukcesów duszpasterskich, a może właśnie ze względu na nie, kłopoty o. Ruotolo ze Świętym Oficjum nie ustały. Zarzucano mu zbyt nowoczesne metody głoszenia Słowa Bożego. W 1921 roku kapłan znowu został zawieszony przez Święte Oficjum. Mimo że w 1937 roku oczyszczono go ostatecznie z wszelkich zarzutów o herezję, to jego książki pozostały na Indeksie Ksiąg Zakazanych jeszcze długo po jego śmierci.
To jeden z ciekawych dla Polski wątków z życia o. Dolindo. Kochał Polskę i Polaków. Dochodziły do niego sygnały, że to kraj pobożny, oddany Matce Bożej. Musiał też poznać w Neapolu wielu polskich imigrantów, szczególnie w czasie I wojny światowej. W liście skierowanym do polskiego arystokraty, hrabiego Witolda Laskowskiego napisał słowa, które usłyszał od Maryi: „Maryja do duszy. Świat chyli się ku upadkowi, ale Polska, dzięki nabożeństwom do mego Niepokalanego Serca, uwolni świat od straszliwej tyranii komunizmu, tak jak za czasów Sobieskiego z dwudziestoma tysiącami rycerzy wybawiła Europę od tyranii tureckiej. Powstanie z niej nowy Jan, który poza jej granicami, heroicznym wysiłkiem zerwie kajdany nałożone przez tyranię komunizmu. Pamiętaj o tym. Błogosławię Polskę!”. Kopię listu zachowały duchowe uczennice o. Dolindo. Po wyborze Karola Wojtyły na Stolicę Piotrową 16 października 1978 roku zaczęły szukać oryginału. Obrazek z proroctwem znalazł się w szufladzie biskupa słowackiego Pawła Hnilicy. Nie wiadomo w jaki sposób list znalazł się w posiadaniu biskupa, ale prawdopodobnie przekazał mu go sam hrabia Laskowski.
W czasie odosobnienia o. Dolindo oddawał się modlitwie przed Najświętszym Sakramentem. Rozmawiał z Jezusem, miał również wizje Maryi i aniołów. Słyszał wyraźnie głos Jezusa, który przemawiał w jego sercu. Z tych spotkań czerpał siłę do trwania w wierze, mimo prześladowań. Mistyk przekazywał po prostu to, co usłyszał od Jezusa. „Pamiętam dobrze, że kiedy pewnego dnia przyjąłem Komunię Świętą, usłyszałem wewnętrzny głos Jezusa: ‚Będę sam do ciebie mówił, ponieważ chcę wiele powiedzieć ludzkości” — czytamy w zapiskach o. Dolindo. Podczas jednego z takich doświadczeń duchowny zapisał słowa modlitwy, która dziś obiegła cały świat. Sprowadza się do słów „Jezu, Ty się tym zajmij” i jest modlitwą pełnego oddania i zawierzenia wszystkich spraw Jezusowi. Nie jest to jednak jedyna modlitwa, którą pozostawił po sobie o. Ruotolo. Wydano kilkadziesiąt tomów jego pism, które zawierają komentarze do wszystkich niemal ksiąg Pisma Świętego, refleksje, teksty z pocztówek rozdawanych wiernym oraz jego modlitwy zanoszone do Boga i Matki Najświętszej.
Na prośbę o. Dolindo włoska malarka Lucia La Porta namalowała portret Jezusa. Jego wzorem miało być odbicie Całunu turyńskiego. Trzykrotnie mistyk z Neapolu odrzucał próby malarki jako nie oddające całego piękna Jezusa. W 1963 roku sam pobłogosławił płótno i pędzle malarce i dopiero wtedy się udało. „To On” — wykrzyknął do artystki. Jezus osobiście podziękował malarce za portret w czasie lokucji wewnętrznej dyktując o. Dolindo słowa: „Kiedy mnie malowałaś, a twój pędzel zanurzony w twojej miłości kreślił rysy Moich oczu, Ja patrzyłem na ciebie i twoją rodzinę”. Oryginał obrazu o wymiarach 50x70 cm znajduje się na płycie nagrobnej o. Dolindo w kościele Matki Bożej z Lourdes i św. Józefa w Neapolu.
Fizyczna kalwaria o. Dolindo rozpoczęła się dziesięć lat przed śmiercią. W uroczystość Wszystkich Świętych, 1 listopada 1960 roku, dostał paraliżu połowy ciała. Mimo to nadal głosił do ośmiu kazań dziennie, spowiadał, odwiedzał szpitale i więzienia. Idąc ulicą prawą ręką podpierał się laseczką i kurczowo trzymał różaniec, a w lewej nosił własnoręcznie uszytą ze skaju torbę pełną kamieni. „To skarby dla zbawienia dusz, aniołeczki” — tłumaczył zaczepiającym go dzieciom. 13 listopada 1970 roku po raz pierwszy na siedząco celebrował Eucharystię i rozdawał Komunię Świętą. „Pocieszajcie ubogich, napełniajcie nadzieją tych, którzy zawodzą z powodu jej braku, przywróćcie ludziom wiarę, zróbcie wszystko, by pojednali się z Bogiem ci, którzy od Niego odeszli, albo też gorzej — którzy się przeciw Niemu zbuntowali w swoim bólu i żyją w mroku swojej ich świadomości, bez jakiegokolwiek pocieszenia, bez nadziei!” — napisał w ostatnim liście do córek duchowych przeczuwając swoje odejście. O. Ruotolo odszedł do Pana 19 listopada 1970 roku o godz. 17.13. „Jego twarz była uśmiechnięta, wydawał się jaśniejący i pełen szczęścia, błogosławiony” — napisał syn duchowy Umberto Cervo. Nad jego łóżkiem unosił się zapach lilii, a wszystkie rany i blizny na nogach znikły w ciągu godziny. Grób kapłana znajduje się w kościele Matki Bożej z Lourdes i św. Józefa w Neapolu. „Kiedy przyjdziesz do mojego grobu, zapukaj. Nawet zza grobu odpowiem ci: ufaj Bogu!” — tabliczka z tym zdaniem z testamentu duchowego o. Dolindo została przytwierdzona do jego grobowca. W neapolitańskiej świątyni każdego dnia rozlega się pukanie setek przybywających tutaj pielgrzymów.
Mam nadzieję, że tym artykułem zachęciłam Czytelników do zgłębienia wiadomości o mistyku z Neapolu. Na pewno pomoże w tym książka Jolanty Bątkiewicz-Brożek „Jezu, Ty się tym zajmij! O. Dolindo Ruotolo. Życie i cuda”. Gorąco polecam.
opr. mg/mg