Człowiek - maksymalista

Wspomnienie o śp. siostrze m. Agnelli Lachendro SSND (1932-1999)

Siostra M. Agnella wiernie kroczyła śladami Chrystusa aż do ostatniej chwili życia. Obdarzona została przez Mistrza najcenniejszą i najtrudniejszą zarazem łaską, którą powierza On najwierniejszym swoim sługom: cierpieniem. 11 czerwca - podobnie jak w poprzednich dniach - z zainteresowaniem śledziła przed telewizorem pielgrzymkę Ojca Świętego do Ojczyzny. Mimo osłabienia i bólów z płonącymi oczyma słuchała słów Papieża. W takich okolicznościach, radosna i spokojna, przeszła do Domu Ojca.

Aleksandra urodziła się 16 sierpnia 1932 r. w Jawiszowicach koło Oświęcimia w wielodzietnej rodzinie; miała sześcioro rodzeństwa. Wyniosła z niej głębokie wychowanie religijne. Już jako dziecko marzyła o całkowitym oddaniu się Bogu.

Siostry Szkolne de Notre Dame poznała podczas studiów na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W marcu 1953 roku poprosiła o przyjęcie do Zgromadzenia. Pisała: "Pragnę wstąpić do Zgromadzenia, bo słyszę głos Pana Jezusa: ČChodź za mnąÇ. Nie mogę być głucha na głos Zbawiciela. Pragnę z dala od zgiełku świata cierpieć z Nim, kochać Go za siebie i za tych, którzy Go nienawidzą". Tej dewizie pozostała wierna do końca życia. Już w styczniu 1954 r. wstępuje do nowicjatu w Opolu jako siostra M. Agnella. Z gorliwością rozpoczyna zakonne życie, pamiętając stale o wzniosłej misji apostolskiej - o błądzących, cierpiących duchowo i fizycznie. Po ślubach kontynuuje w Lublinie studia. W marcu 1959 r. kończy je, otrzymując tytuł magistra historii. Gorliwością i ofiarną służbą s. M. Agnella budowała swoje otoczenie - zarówno na uczelni, jak i w klasztorze sióstr urszulanek, u których mieszkała. Jedna z jej współsióstr wspomina: "Siostra Agnella umartwiała się (na przykład myła się wyłącznie w zimnej wodzie), wszystkim chętnie usłużyła, była pokorna, miała skromne mniemanie o sobie, nie obrażała się, potrafiła zadowolić się tym, co najskromniejsze, najuboższe; nie miała żadnych wymagań. Podziwiałyśmy jej pracowitość i obowiązkowość. To był człowiek maksymalista! Jak dać - to wszystko!". Najpierw przebywała w Głubczycach, gdzie była wychowawczynią w Domu Dziecka, potem, w latach 1962-1974, pracowała w bibliotece diecezjalnej w Katowicach, następnie - w wydawnictwie w Opolu.

Choroba siostry Agnelli rozpoczęła się już w latach sześćdziesiątych. Stwardnienie rozsiane. Zakonnica z podziwu godną cierpliwością, bez skargi, znosiła dolegliwości, pracując nadal ofiarnie i z radością. "Mam tyle intencji, w których ofiaruję moje codzienne bóle i słabości - przecież są chorzy bardziej niż ja" - tak uspokajała otoczenie. Zgłaszali się do niej potrzebujący ze swymi prośbami: przychodzili kapłani, siostry, znajomi. Pisała do swojej przełożonej: "...moją wdzięczność pragnę wyrazić w gorącej modlitwie zanoszonej do Pana w intencjach Zgromadzenia oraz przez rzetelne i systematyczne dążenie do świętości osobistej - tylko w tym widzę skuteczność mojego apostolstwa (...). Pan Bóg dał mi umiłowanie modlitwy z gorącym pragnieniem świętości, więc gorąco się modlę (...) i nie przestaję jej pragnąć, ufna, że Pan, zniewolony moim bezskutecznym wysiłkiem, sam zaniesie mnie do nieba jak małą świętą Terenię" (08.07.1968 r.). W 1992 r. siostra Agnella otrzymała od przełożonej list pełen słów wdzięczności. "Pozostaje Siostra wciąż tym moim modlącym się i cierpiącym Mojżeszem. I za to jestem szczerze wdzięczna. Dziękuję Bogu dziś za dar Siostry życia i wiary, za dar, jakim jest Siostra dla naszego Zgromadzenia. Siostry długoletnie cierpienie jest wciąż nową łaską i stale nowym wezwaniem dla nas, które chodzimy i pracujemy (...). Dziękuję Bogu i dziękuję siostrze. Cieszę się, że Siostrę mamy i proszę Boga, by dał Siostrze wiele sił do dalszego przyjmowania tego, czym Siostrę obdarza". Od września 1983 r. s. M. Agnella przebywała w Głubczycach. Początkowo pomagała jeszcze jako sekretarka w domu, służąc też siostrom. Potem pozostała jej modlitwa i cierpienie potęgujące się z każdym rokiem. Mimo nasilających się bólów siostra Agnella korzystała z radia i telewizji, interesowała się biegiem wydarzeń w Kościele, Ojczyźnie i na świecie. Przede wszystkim zaś - wiele się modliła. "Była za wszystko wdzięczna, za każdą przysługę obiecywała modlitwę. Modliła się dużo, szczególnie Różaniec św. Kiedy się weszło do kaplicy, zawsze była na swoim miejscu - ostatnio na wózku. Nikomu nie odmówiła modlitwy. Kiedy w 1995 r. zrobiono jej w szpitalu zdjęcie kręgosłupa, okazało się, że została z niego tylko siatka. Nasz lekarz domowy stwierdził, że to niemożliwe, by żyła z takim kręgosłupem. - To cud - powiedział i zatrzymał tę kliszę w szpitalu, by studenci mogli z niej korzystać. Z tym chorym kręgosłupem Siostra żyła jeszcze prawie cztery lata, a bóle się nasilały. Ofiarowywała wszystko i modliła się o święte powołania kapłańskie i zakonne. Szczególnie pamiętała o kapłanach i siostrach polecających się jej modlitwom". W związku z remontami w Głubczycach w czerwcu 1998 r. s. M. Agnella została przeniesiona do Strumienia. Tam zmarła po roku, opłakiwana przez współsiostry i rodzinę. Kochali ją wszyscy. Siostry licznie przyjechały na jej pogrzeb w ostatnim dniu wizyty Ojca Świętego - 17 czerwca br. Mszę św. pogrzebową koncelebrowało dziesięciu kapłanów. Ks. infułat Romuald Rak podkreślił w homilii ciche i ofiarne życie Zmarłej, które ofiarowała w intencjach Kościoła i powołań. Wyznał zebranym, że modli się już nie za nią, lecz raczej do niej.

opr. mk/po/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama