"Jan Paweł II. Wspomnienia o człowieku, który zmienił świat" - fragmenty
Któż z nas, Polaków znających choć trochę literaturę romantyzmu, nie otarł się o prorocze wersety Juliusza Słowackiego: „Pośród niesnasek Pan Bóg uderza w ogromny dzwon / Dla słowiańskiego oto papieża otworzył tron...”. Wszystko, co wielkie, jest wcześniej zapowiedziane, prorokowane czy wręcz objawione. Nie myślę tu jedynie o ludzkiej zdolności przepowiadania, którą posiadają niektóre osoby. Nie zajmuje mnie też astrologia łącząca na przykład nieszczęścia i wojny z układami gwiazd czy znakami zodiaku. Nie mam zamiaru poważnych rozważań łączyć z niezgodnymi z nauką czy logiką historiami. Jednak w przypadku papieża z Polski, Słowianina, istnieją przepowiednie zarówno o charakterze głęboko religijnym, moralnym, jak i — nazwijmy to — potocznym, świeckim. Nie można obok nich przejść obojętnie. Nie będę jednak starał się ich analizować, czy nawet systematyzować, a jedynie przywołam je, aby podkreślić ów tajemniczy rys powołania Jana Pawła II.
Najsłynniejsza i wręcz fenomenalna stała się — wspomniana już wyżej — zapowiedź przyjścia słowiańskiego papieża wyrażona przez Juliusza Słowackiego. Tekst mówi wyraźnie o cudownej mocy człowieka ze „Wschodu” na papieskim tronie, który nie będzie tak płochliwy jak Włosi. „On śmiało, jak Bóg, pójdzie na miecze / świat mu — to proch”. Ta przepowiednia zasługuje na uwagę także dlatego, że wyrażała charyzmat Jana Pawła II, „ludowego brata”, pielgrzyma udającego się do wszystkich ludzi. Papież Polak tak właśnie był postrzegany — jako papież ludowy, brat i przyjaciel wszystkich.
Równie znana jest przepowiednia, jaką znajdujemy w pismach sługi Bożego księdza Bronisława Markiewicza (1842—1912), założyciela Zgromadzenia świętego Michała Archanioła (michaelitów), który mówiąc o polskim papieżu, nazywa go wielkim znakiem dla całego świata. Przepowiednia pochodzi z 3 maja 1863 r. Młody Bronisław usłyszał ją pod Górą Zamkową w Przemyślu. Czytamy w niej m.in.: „(...) Wy, Polacy, przez ucisk niniejszy oczyszczeni i miłością wspólną silni, nie tylko będziecie się nawzajem wspomagali, ponadto przyniesiecie ratunek innym narodom i ludom nawet Wam niegdyś wrogim. I tym sposobem wprowadzicie dotąd niewidzialne braterstwo ludów. Bóg wyleje na Was wiele łask i darów, wzbudzi między Wami ludzi świętych i mądrych, wielkich mistrzów, którzy zajmą zaszczytne stanowisko na kuli ziemskiej, języka Waszego będą się uczyć w uczelniach na całym świecie. (...) Najwyżej zaś Pan Bóg Was wyniesie, kiedy dacie światu wielkiego papieża. Ufajcie przeto w Panu (...)”. Przepowiednia księdza Bronisława Markiewicza, poznana w roku powstania styczniowego, w dniu święta Matki Bożej Królowej Korony Polskiej, niosła ze sobą niezwykłą moc nadziei. Jakże łatwo ją odczytać w naszych czasach, kiedy polska „Solidarność” doprowadziła do ostatecznej rozgrywki z komunizmem, a zapowiedziane braterstwo ludów realizował właśnie Jan Paweł II.
Do tajemniczych przepowiedni dotyczących papieża Polaka należy m.in. fragment przepowiedni hrabiego Wielogłowskiego z Tęgoborzy, mówiący o tym, „że rzeki świata dadzą trzy korony pomazańcowi z Krakowa”. Tiara na głowie kardynała Karola Wojtyły, choć nawiasem mówiąc nieużywana, stała się faktem, którego w żaden sposób nie można było przewidzieć. Czy więc należy mówić o szczęśliwym przypadku, czy też o czymś więcej?
Pośród przepowiedni o polskim papieżu mamy słowa znanej pisarki Zofii Kossak, która we wspomnieniach z Trossel Farm w Anglii, przywołując rozmowę z anglikańskim duchownym, zapisała: „(...) A wy, Polacy, tacy katoliccy, mieliście choć jednego papieża waszej narodowości? — Nie — przyznała pisarka — ale mamy czas, doczekamy się”. Kiedy Zofia Kossak zapewniała anglikańskiego duchownego, że Polska doczeka się swojego papieża, ksiądz Karol Wojtyła był wikarym w Niegowici i przygotowywał z amatorskim zespołem wystawienie sztuki pisarki Gość oczekiwany. Przepowiednia Zofii Kossak jest niewiele znacząca, ale z perspektywy czasu daje wiele do myślenia.
Bardziej przekonująco, a zarazem aż wstrząsająco, brzmi przepowiednia o polskim papieżu siostry Faustyny Kowalskiej, beatyfikowanej i kanonizowanej przez Jana Pawła II. Przypomnijmy tę przepowiednię z 1937 r. za Dzienniczkiem, w którym znajdują się uznane przez Kościół formy kultu miłosierdzia Bożego: „Gdy się modliłam za Polskę, usłyszałam (od Jezusa) te słowa: «Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście moje»” (Dzienniczek, 1732).
Jak interpretować te słowa? Czy tą iskrą był Jan Paweł II, największy Polak wszech czasów? Faktycznie, papież stał się wielkim darem posłuszeństwa i wierności Polaków. Rzeczywiście, w latach komunizmu Polska pozostała wierna. Polskie świątynie były azylem wolności, a jak trzeba było, polscy kapłani przelewali krew za wiarę. To Ojciec Święty powiedział, że nie byłoby tego papieża, gdyby nie mądrość i wierność Prymasa Tysiąclecia. Tylko tyle można napisać. Tylko tyle pisząc, pozostajemy w sferze odczytywania mistycznych znaków Bożej Opatrzności. Gwoli prawdy należy dopisać, że Jan Paweł II ustosunkował się do tej przepowiedni; w czasie ostatniej pielgrzymki do Ojczyzny, 17 sierpnia 2002 r., Jan Paweł II dokonał historycznego aktu zawierzenia świata Bożemu Miłosierdziu, konsekrując równocześnie bazylikę Bożego Miłosierdzia w Krakowie. Powiedział przy tej okazji: „Dlatego dziś w tym sanktuarium chcę dokonać uroczystego aktu zawierzenia świata Bożemu Miłosierdziu. Czynię to z gorącym pragnieniem, aby orędzie o miłosiernej miłości Boga, które tu zostało ogłoszone przez pośrednictwo świętej Faustyny, dotarło do wszystkich mieszkańców ziemi i napełniło ich serca nadzieją. Niech to przesłanie rozchodzi się z tego miejsca na całą naszą umiłowaną Ojczyznę i na cały świat. Niech się spełnia zobowiązująca obietnica Pana Jezusa, że stąd ma wyjść «iskra, która przygotuje świat na ostateczne Jego przyjście» (por. Dz 17, 32). Trzeba tę iskrę Bożej łaski rozniecać. Trzeba przekazywać światu ogień miłosierdzia. W miłosierdziu Boga świat znajdzie pokój, a człowiek szczęście! To zadanie powierzam wam, drodzy bracia i siostry, Kościołowi w Krakowie i w Polsce oraz wszystkim czcicielom Bożego Miłosierdzia, którzy tu przybywać będą z Polski i z całego świata”. Stało się więc zrozumiałe, że „iskrą z Polski” jest odnowienie kultu miłosierdzia Bożego i powstanie światowego centrum w Łagiewnikach. Nikt jednak nie zaprzeczy, że stało się to za przyczyną i z woli papieża Polaka.
Święta siostra Faustyna mówiła „o iskrze”, natomiast kardynał August Hlond, a na jego słowa powoływał się również kardynał Stefan Wyszyński, twierdził, że przyjdzie dzień, w którym „Kościół w Polsce będzie obleczony taką chwałą, że zwrócą się nań oczy całego świata”. Czyż nie doświadczyliśmy tego w latach pontyfikatu Jana Pawła II, a i widzimy to teraz, kiedy miliony pielgrzymów przybywających do grobu świętego Piotra, zatrzymują się na modlitwę przy grobie jego następcy, Jana Pawła II.
Jakże swojsko brzmi przepowiednia o wyborze kardynała Wojtyły wypowiedziana przez ojca przyszłego papieża, który w maju 1915 r., podczas działań wojennych w okolicach Gorlic, usłyszał, jak jego podwładny, kapral Koszyk, modli się głośno, ślubując: „Panie Boże, jeżeli przeżyję i wrócę do domu cały, a doczekam się syna, oddam go do stanu duchownego”. Na to sierżant Wojtyła dowcipnie odpowiedział: „Jeśli twój syn będzie księdzem, to mój zostanie... papieżem”. Syn kaprala Koszyka rzeczywiście został kapłanem, a syn sierżanta Wojtyły... Tę sytuację w okopach upamiętnia obraz — dar jednego z polskich malarzy, znajdujący się w Domu Polskim im. Jana Pawła II przy via Cassia w Rzymie.
Podobny charakter ma inny fakt. Przybrana krewna kardynała Karola Wojtyły, Irena Szkocka, u której Karol mieszkał w czasie wojny, a później odwiedzał ją do chwili śmierci w 1971 r., pozostawiła przy wierszu Słowackiego o słowiańskim papieżu notatkę, że „tym papieżem będzie Karol”. Czytając o tym, możemy się uśmiechnąć, ale zważywszy, że Irena Szkocka była osobą obdarzoną wyjątkową pobożnością, znała ponadto Wojtyłę przez 30 lat, nie możemy odmówić jej umysłowi przenikliwości.
Jeszcze inną historię opowiedział profesor Stefan Świeżawski, filozof z KUL, który od 1954 r. przyjaźnił się z Janem Pawłem II. Otóż w 1974 r., podczas kongresu ku czci świętego Tomasza w Fossa Nuova we Włoszech, kardynał Wojtyła tak błyskotliwie referował pewne zagadnienie teologiczne, że profesor powiedział do niego: „Będziesz papieżem”. Kardynał poruszony tymi słowami spojrzał w milczeniu na profesora. Nic nie odpowiedział. Kiedy po konklawe profesor Stefan Świeżawski przypomniał papieżowi Wojtyle te słowa, otrzymał odręczną odpowiedź następującej treści: „(...) tak jest, drogi Stefanie, przypominam sobie Twoje słowa. (...) Deus mirabilis. (...) Czeka mnie z pewnością egzamin większy od wszystkich dotychczasowych, ale bez reszty powierzam się Chrystusowi, bezgranicznie ufam Jego Matce. Totus Tuus (...)” („Głos” nr 191, 6 X 1998).
Do „zestawu” mistycznych przepowiedni odnoszą się tajemnicze doświadczenia księdza Karola Wojtyły zasługujące tu na przypomnienie. Myślę o słowach świętego ojca Pio, charyzmatycznego zakonnika z San Giovanni Rotondo, wypowiedzianych w 1947 r. Ksiądz Karol Wojtyła był wówczas studentem Angelicum w Rzymie i odbył pielgrzymkę do San Giovanni Rotondo, spowiadał się też u słynnego stygmatyka. Nie wiemy, jakie wrażenie na młodym kapłanie uczyniły słowa, że zostanie papieżem. Co więcej, ojciec Pio miał dodać: „Na twoich rękach (twoim pontyfikacie) widzę krew”. Jedno jest pewne: przepowiednia była znana, zanim kardynał Wojtyła zasiadł na Stolicy Piotrowej. Dramatyczny zamach 13 maja 1981 r. nie pozostawia cienia wątpliwości co do prawdziwości tej przepowiedni.
Dopowiedzieć można, że nie była to jedyna wizyta Karola Wojtyły w San Giovanni Rotondo. Zanim nastąpiła druga (1974), metropolita krakowski skontaktował się ponownie z ojcem Pio. Tym razem chodziło o ratowanie bliskiej osoby, zaangażowanej w sprawy Kościoła, której groziła poważna operacja. W archiwach zakonnych znajdują się dwa listy w tej sprawie. Pierwszy, w którym Karol Wojtyła prosi ojca Pio o modlitwę w intencji uzdrowienia doktor Wandy Półtawskiej, opatrzony datą 17 listopada 1962 r., brzmiał: „Wielebny Ojcze, proszę o modlitwę w intencji czterdziestoletniej matki czterech córek z Krakowa w Polsce (podczas ostatniej wojny przebywała 5 lat w obozie koncentracyjnym w Niemczech), obecnie ciężko chorej na raka i będącej w niebezpieczeństwie utraty życia: aby Bóg przez wstawiennictwo Najświętszej Dziewicy okazał swoje miłosierdzie jej samej i jej rodzinie”.
Jedenaście dni później arcybiskup Karol Wojtyła napisał drugi list do ojca Pio, w którym czytamy: „Wielebny Ojcze, kobieta z Krakowa, matka czterech córek, dnia 21 listopada, jeszcze przed operacją, niespodziewanie odzyskała zdrowie. Bogu niech będą dzięki. Także Tobie, Wielebny Ojcze, serdecznie dziękuję w imieniu jej własnym, jej męża i całej rodziny”. Faktem jest, że obyło się bez interwencji lekarzy, a odzyskanie zdrowia skomentowano jako przypadek niewytłumaczalny z punktu widzenia medycyny.
Wydaje się rzeczą niejasną, dlaczego będąc potem kilkakrotnie we Włoszech, kardynał Karol Wojtyła nie pojechał za życia ojca Pio do kapucyńskiego klasztoru. Może ta przepowiednia wydawała mu się już wówczas tak bliska spełnienia, że lękał się kolejnego spotkania z zakonnikiem? Mogło tak być, skoro kardynał Wojtyła udał się tam dopiero po śmierci stygmatyka i, co ciekawe, przybył tam w rocznicę swoich święceń kapłańskich 1 listopada 1974 r. Dlaczego dzień swoich święceń kapłańskich chciał spędzić w tym miejscu? Kapłaństwo i papiestwo były wielkim darem i tajemnicą Jana Pawła II.
Należy jeszcze dodać, że 25 maja 1987 r., w stulecie urodzin ojca Pio, kardynał Wojtyła przybył do San Giovanni Rotondo już jako Jan Paweł II. Modlił się przy grobie świątobliwego zakonnika, którego proces beatyfikacyjny jeszcze się wówczas nie zakończył. Można tę modlitwę uznać za wyjątkowy znak czci oddanej ojcu Pio. Beatyfikacja i kanonizacja zakonnika były już tylko postawieniem kropki nad „i”. Dopowiedzmy, że przepowiedni świętego ojca Pio ani Jan Paweł II, ani Watykan nie zdementował, a o tym, że mogła być wypowiedziana, świadczy wiele innych cudownych zdarzeń z życia stygmatyka.
Wybór Jana Pawła II komentowano również w świetle znanej przepowiedni świętego Malachiasza, opisującego 111 papieży poprzedzających koniec świata. Co wiemy na pewno na ten temat? Autor był Irlandczykiem, urodził się w 1094 r. w Armagh. Święcenia przyjął w 1119 r. i został opatem cystersów w Bangor. Cztery lata później został biskupem w Connor, a następnie prymasem Irlandii oraz legatem papieskim. Dał się poznać jako dobry duszpasterz i organizator życia kościelnego. Zmarł w drodze do Rzymu, w opactwie cystersów w Clairvaux. Miał wówczas 54 lata. W 1190 r. papież Klemens III wyniósł go na ołtarze. Faktem jest, że do XVI w. nic nie było wiadomo o proroctwach świętego Malachiasza. Dopiero w tym czasie pojawił się w Wenecji traktat Arnolda Wiona z Padwy, zatytułowany Drzewo życia, ozdoba i chwała, spisana w pięciu księgach, w których zawarto wszelkie zasady zakonu świętego Benedykta. O dziwo, w jednym z rozdziałów znalazł się tekst pod tytułem Proroctwa Malachiasza o najwyższych arcykapłanach. Znajduje się w nim lista 111 papieży, poczynając od Celestyna II (1143—1144) do ostatniego, po którym nastąpi koniec świata. Każdy z papieży posiada swój kryptogram, który w jakimś stopniu oddaje cechę osoby lub pontyfikatu. Na przykład papież Pius IX posiada kryptogram Crux de cruce (Krzyż z krzyża), Leon XIII — Lumen de coelo (Światło z nieba), Pius X — Ignis ardens (Ogień gorejący), Benedykt XV — Religio depopulata (był to czas I wojny światowej, trwała więc walka z religią), Pius XII — Pastor angelicus (Pasterz anielski), a Jan XXIII ma kryptogram Pastor et nauta (Pasterz i żeglarz). W jego przypadku żeglarstwo jakby nie pasowało do życiorysu, chyba że chodzi o to, iż jako patriarcha Wenecji sporo pływał gondolą, on też rozpoczął pielgrzymowanie papieskie w naszych czasach. Paweł VI — Flos florum (Kwiat kwiatów), miał w herbie lilię, czyli królową kwiatów. Jan Paweł I, De medietate lunae (z przepołowienia księżyca), został wybrany dzień „po połowie” księżyca, zmarł również w tej samej porze. Jan Paweł II, De labore Solis (z pracy Słońca), kryptogram nawiązujący być może do fizycznej pracy Karola Wojtyły w czasie wojny — pod gołym niebem.
Po Janie Pawle II pozostał tylko jeden kryptogram: Gloria oliwae (Chwała oliwki). Zakończenie proroctwa świętego Malachiasza o papieżach brzmi: „Podczas ostatecznego prześladowania Świętego Rzymskiego Kościoła zasiądzie Piotr Rzymianin, który paść będzie owce wśród wielu utrapień, po przeminięciu których państwo na siedmiu wzgórzach położone, zniszczone zostanie, a straszny Sędzia będzie karał swój lud. Koniec”. Czy to oznacza, że Benedykt XVI jest ostatnim papieżem? Benedykt XVI ma w herbie m.in. postać Murzyna, co pasowałoby do przepowiedni. Dla wielu zapisy proroctwa świętego Malachiasza dotyczą naszych czasów, ponieważ walka z chrześcijaństwem, z wartościami chrześcijańskimi ma absolutnie charakter prześladowania ludzi wierzących, odrzucenia Bożego Dekalogu. Również fizyczne prześladowania wierzących obecnie przekraczają skalę wyobraźni. Dość wspomnieć, że co 3 minuty zabijany jest na świecie chrześcijanin. Nie ulega wątpliwości, że nasze czasy są okresem największego męczeństwa chrześcijan.
opr. ab/ab