Jan Leon Dehon: gorliwy czciciel Najświętszego Serca Jezusa

W przestrzeni pomiędzy Sercem Jezusa a wrażliwością społeczną: biografia ks. Jana Dehona, założyciela zgromadzenia sercanów

Jan Leon Dehon: gorliwy czciciel Najświętszego Serca Jezusa

Ks. Jan Leon Dehon, założyciel zgromadzenia księży sercanów, który zostanie wyniesiony do chwały ołtarzy 24 kwietnia 2005 r., [Od Redakcji: ze względu na śmierć pp. Jana Pawła II oraz zarzuty środowisk żydowskich przeciw ks. Dehonowi beatyfikacja została wstrzymana] zwany jest «pionierem katolickiej nauki społecznej» oraz «wielkim przyjacielem działalności misyjnej». Przede wszystkim był on jednak gorliwym czcicielem Najświętszego Serca Jezusowego, propagatorem wynagrodzenia za okazywane Mu zniewagi i niewdzięczność, o co prosił Chrystus objawiający się Małgorzacie Marii Alacoque (1647-1690). Pomny na słowa «Miłość nie jest kochana», uczynił ze swego życia dar ofiarny, żertwę, by ten smutny stan rzeczy zmienić.

Urodził się 14 marca 1843 r. w La Capelle w północnej Francji w zamożnej katolickiej rodzinie szlacheckiej. Jego rodzice mieli dużą posiadłość ziemską i zakład przemysłowy. Leon Dehon kochał swoją ojczyznę i interesował się jej losami. Troskę budził w nim panujący w niej klimat niechęci do Kościoła, którego życie religijne rozwijało się wokół objawień w Lourdes i żywego nabożeństwa do Najświętszego Serca Pana Jezusa. W polityce wciąż aktualny był laicki program rewolucji francuskiej, w dziedzinie społecznej narastał radykalizm w podejściu do kwestii robotniczej, daleki od zasad moralności katolickiej.

Matka Leona, Stefania Aniela Vandelet, wychowana w szkole z internatem, prowadzonej przez nowo założone zgromadzenie św. Zofii Barat, otaczała głębokim nabożeństwem Najświętsze Serce Jezusowe i w tym duchu wychowywała syna.

Ojciec, Julian Aleksander Dehon, był człowiekiem prawym, zaangażowanym w sprawy Kościoła, ale niepraktykującym.

Droga do kapłaństwa

Młody Leon rozpoczął naukę w Paryżu, ale ze względu na trudności wychowawcze, jakich nastręczał, został oddany do kolegium o dość surowym regulaminie w małej miejscowości Hazebrouck. Dużą rolę w jego formacji odegrał ks. Dahaene, o którym później ks. Dehon napisze, że był «ojcem jego duszy». Po czterech latach (1855-1859) opuścił Hazebrouck jako młodzieniec o głębokim życiu religijnym, zainteresowany sprawami społecznymi i oddający się działalności charytatywnej.

Decydującym momentem w życiu młodego Leona była noc Bożego Narodzenia w Hazebrouck w r. 1856. Gdy służył do Mszy św., nabrał głębokiego przeświadczenia, że jego powołaniem jest kapłaństwo. Był to zarazem początek bolesnego kryzysu w stosunkach z ojcem, a także z ukochaną i kochającą go matką.

Po tym, jak Leon szybko i z doskonałymi wynikami ukończył studia politechniczne i prawnicze, w wieku 19 lat został adwokatem, a dwa lata później uzyskał tytuł doktora i został powołany do sądu apelacyjnego, ojciec oczekiwał, że odegra on ważną rolę w życiu publicznym, gospodarczym bądź politycznym Francji. Leon jednak był zdecydowany pójść za głosem powołania do służby Bożej. Codziennie uczestniczył we Mszy św., prowadził działalność katechizacyjną i charytatywną. Ojciec, w nadziei, że odwiedzie go od myśli o kapłaństwie, namówił go wówczas na podróże po Europie i na Bliski Wschód. Leon odwiedził wówczas Grecję, Egipt, Palestynę, Turcję i na koniec Rzym. Nietrudno się domyślić, jaką rolę ta podróż, a zwłaszcza pobyt w Palestynie i całej Ziemi Świętej odegrały w procesie krystalizacji jego powołania kapłańskiego. W Wiecznym Mieście (1865) w powołaniu utwierdził go sam papież Pius IX, i tam Leon wstąpił do Francuskiego Seminarium św. Klary.

Opór rodziców ostatecznie przełamał się, gdy przybyli do Rzymu i 19 grudnia 1868 r. uczestniczyli w święceniach kapłańskich syna. Wtedy też jego ojciec powrócił do praktyk religijnych.

Przeżycia z lat seminaryjnych zapisały się głęboko w sercu Leona, zaliczał je do «najpiękniejszych w swoim życiu».

Doniosłym wydarzeniem w życiu nowo wyświęconego kapłana było powołanie do grona sekretarzy-stenografów Soboru Watykańskiego I. Stanowiło to dla niego spore wyróżnienie i wielką szansę, gdyż mógł dzięki temu poznać kluczowe problemy ówczesnego Kościoła. Sobór został jednak przerwany w związku z zajęciem Rzymu przez wojska piemonckie i przyłączeniem Państwa Kościelnego do Zjednoczonego Królestwa Włoch. Ks. Leon Dehon wrócił do rodzinnego domu i przygotowywał się do czekających go egzaminów przed doktoratami z teologii i prawa kanonicznego, które uzyskał w Rzymie.

Duszpasterz i społecznik

Po powrocie do macierzystej diecezji Soissons został wikarym w Saint-Quentin. Była to zaskakująca decyzja, gdy wziąć pod uwagę doskonałe przygotowanie teologiczno-prawne Leona. Opatrzność, jak się okazało, miała inne plany.

Młody wikary rozpoczął gorączkową działalność, dostosowaną do warunków społecznych panujących w ówczesnej Francji. Był to okres szybkiego rozwoju miast przemysłowych, w klimacie agresywnej laicyzacji oraz nastrojów rewolucyjnych.

Leon szybko się zorientował, że praca duszpasterska wśród parafian żyjących w rozpaczliwej sytuacji (na co składały się wyzysk, groźba bezrobocia, złe warunki mieszkaniowe), musi iść w parze z intensywną działalnością społeczną.

Z myślą o wychowaniu młodzieży założył Patronat pod wezwaniem św. Józefa, zaczął wydawać dziennik katolicki, zorganizował grupy robotników, studentów, jednoczył katolickich przedsiębiorców. Założył Kolegium św. Jana (rodzaj szkoły średniej) dla młodzieży pracującej. Temu dziełu poświęcił wiele uwagi i serca. Stał się wybitnym działaczem społeczno-katolickim.

Wysiłki młodego duszpasterza zostały docenione, czego wyrazem było mianowanie go w wieku 33 lat honorowym kanonikiem katedralnym.

Nadmiar obowiązków nadwerężył jego zdrowie. Darzące go życzliwością Siostry Służebnice Najświętszego Serca rozpoczęły modlitewny szturm do Boga, a jedna z nich, siostra Maria od Jezusa, złożyła nawet ofiarę ze swojego życia za powrót do zdrowia ukochanego ojca.

Nowe zgromadzenie

Wyłonił się jednak inny poważny problem, związany z poszukiwaniem wyższej formy życia duchowego. Próby znalezienia odpowiedniego instytutu zakonnego nie dały rezultatu.

Ordynariusz ks. Dehona, życzliwy mu biskup Thibaudier poprosił go o towarzyszenie w podróży do Rzymu. Papież Pius IX pamiętał go jako stenografa z czasów soborowych i przyjął go serdecznie. W trakcie tej podróży Leon zatrzymał się też w Loreto i tam modlił się do Matki Najświętszej, prosząc, żeby mu wskazała, jak i gdzie powinien zrealizować swoje powołanie do życia zakonnego. Niespodziewanie nabrał głębokiego przekonania, że powinien powołać do życia nową rodzinę zakonną, w której zrealizuje swoje gorące pragnienie oddania się całkowicie na służbę Chrystusowi. Powiedział później: «To tu, w świętym domku, narodziło się zgromadzenie w r. 1877».

Po powrocie do Saint-Quentin zaczął realizować swoje plany. Za zgodą bpa Thibaudier odbył rekolekcje i 31 lipca 1877 r. rozpoczął nowicjat, który trwał do 28 czerwca 1878 r. Pod koniec nowicjatu złożył trzy zwyczajne śluby zakonne, do których dodał czwarty: ofiary wynagrodzenia w duchu objawień św. Małgorzaty Marii.

Powołał do istnienia Instytut Oblatów Najświętszego Serca Jezusa, do którego zgłaszało się wielu młodych. Kapłani zgromadzenia prowadzili pracę duszpasterską w parafiach i oddawali się gorliwie działalności społecznej. Nawiązali kontakt z katolickim przedsiębiorcą Leonem Harmelem, który swój zakład w Val de Bois zorganizował według zasad katolickiej nauki społecznej, czyniąc z niego wzorcową instytucję katolicko-społeczną.

Niebawem jednak spotkał założyciela bardzo bolesny cios. Przygotowując reguły swego zgromadzenia, pozostawał w kontakcie z jedną ze Służebnic Najświętszego Serca, mistyczką i wizjonerką, która podsunęła mu cenne, jego zdaniem, sugestie odnośnie do duchowości nowo powstałego Zgromadzenia Oblatów Najświętszego Serca. Tymczasem fakt ten spowodował, że Stolica Apostolska podjęła bardzo surową decyzję o likwidacji zgromadzenia. Cios ten o. Dehon określił jako «consummatum est», a werdyktowi Stolicy Apostolskiej posłusznie się podporządkował. W wyniku starań podjętych wkrótce przez kard. Ledóchowskiego zgromadzenie odżyło, tyle że pod zmienioną nazwą — Zgromadzenie Księży Najświętszego Serca Jezusowego.

W końcowych latach XIX w. kwestia społeczna była w centrum zainteresowania Kościoła, czego szczególnym wyrazem była opublikowana przez papieża Leona XIII w r. 1891 Encyklika Rerum novarum. Odbiła się ona głośnym echem we Francji, a o. Dehon był jednym z głównych krzewicieli jej bogatej nauki. Napisał Chrześcijański podręcznik społeczny (1894), a kilka lat później Katechizm społeczny (1899). Obie książki zostały przyjęte z uznaniem, również samego papieża Leona XIII, który wysoko cenił o. Dehona i myślał nawet o obdarzeniu go prałaturą kościelną. O. Dehon jednak nie chciał zrezygnować z ukrytego życia w swoim zgromadzeniu oraz działalności społecznej, której oddawał się z wielką pasją.

Działalność pisarska o. Dehona nie ograniczała się tylko do zagadnień społecznych, ale obejmowała także problematykę życia wewnętrznego, teologii duchowości Najświętszego Serca i jego zgromadzenia.

Myślał też o działalności misyjnej. W 1888 r. posłał do Ekwadoru ks. Gabriela Grisona, który po wydaleniu przez masoński rząd udał się do Konga, gdzie dał początek znanemu ośrodkowi misyjnemu, aktualnie wspomaganemu również przez sercanów z Polski. Dynamicznie rozwijało się zgromadzenie we Włoszech, w Brazylii, Finlandii, Kanadzie, Polsce, Hiszpanii, w Indonezji i Kamerunie, w Indiach i Filipinach.

W 1906 r. Pius X zatwierdził kanonicznie nową wspólnotę zakonną.

W tym samym roku o. Dehon odbył podróż po Ameryce Południowej, a już w roku następnym do Finlandii, Danii, Rosji i na tereny obecnych Czech i Słowacji, do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej i Kanady.

W 1923 r. roku za zgodą Stolicy Apostolskiej mianowany został dozgonnym przełożonym generalnym zgromadzenia.

Odszedł do wieczności 12 sierpnia 1925 r.

Ośrodkiem jego bogatej działalności i duchowości była miłość do Serca Jezusowego. Kult ten uważał za lekarstwo na wszystkie choroby czasów współczesnych. Boga jako miłość znajdował na każdej karcie Ewangelii, a zwłaszcza w listach umiłowanego ucznia, św. Jana. «W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu» (1 J 4, 9); «myśmy poznali i uwierzyli miłości» (1 J 4, 16).

To był klucz do wszystkiego, a więc do prawdy o Bogu-miłości (por. 1 J 4, 16), o Synu, który «do końca umiłował», i o Bogu, który czeka na ludzką wzajemność: «my miłujemy [Boga], ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował» (1 J 4, 19).

Ważnym źródłem inspiracji o. Dehona były objawienia Najświętszego Serca św. Małgorzacie Marii. Ich dramatycznym wątkiem były skargi Chrystusa, że Jego miłość, której symbol stanowi przebite Serce, nie jest miłowana, a wręcz jest wzgardzana. Chrystus czeka na wynagrodzenie przez dusze oddane Mu bez reszty w miłości ofiarnej. I to jest sens życia każdego sercanina — z życia uczynić ofiarę wynagradzającą Sercu Bożemu.

Kard. Stanisław Nagy SCJ

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama