Biografia Józefa Michalika, jednej z ważniejszych postaci Kościoła w Polsce w ostatnich latach - bliskiego współpracownika Jana Pawła II
Jesień 2013. Przemyśl. Rezydencja arcybiskupów przemyskich. Arcybiskup Józef Michalik w zwyczajnej czarnej sutannie z lekko wyświeconymi rękawami i sweterku siedzi pod drugiej stronie stołu. Na piersiach prosty krzyż, piuska schowana w kieszeni. Kilka minut temu skończyliśmy wywiad. Teraz siedzimy w skromnej jadalni. Żadnego przepychu. W kątach pomieszczenia dwa stare kredensy. Zastawa jak w każdym domu. Zostanie pan redaktor na obiedzie? pyta metropolita przemyski. Gdy odpowiadam, że nie, bo spieszę się na pociąg do Rzeszowa, gdzie przesiadam się w autobus do Warszawy, zrywa się od stołu i szybkim krokiem idzie do kuchni. Po chwili wraca w towarzystwie siostry zakonnej. Proszę panu redaktorowi zrobić kanapki na drogę, bo będzie długo jechał do stolicy tłumaczy. Próbuję protestować, ale arcybiskup wie swoje. Nie może pan wracać głodny mówi i zostawia mnie w jadalni. Wraca po chwili z siatką pełną... gruszek. To nasze. Bardzo smaczne wręcza mi podarunek i żegna się w pośpiechu, bo już czekają umówieni na spotkanie księża. Kilka minut później wraca siostra zakonna. Przynosi kanapki. Tak jest zawsze tłumaczy.
To właśnie cały arcybiskup Michalik śmieje się jeden z jego najbliższych współpracowników, gdy opowiadam mu ten epizod. Ot, po prostu zwyczajny i prosty wiejski proboszcz dodaje.
W diecezji zielonogórsko-gorzowskiej starsi księża do dziś wspominają, że gdy ich biskupem był Wilhelm Pluta, trzeba było zapisywać się do niego na audiencje. Tymczasem biskup Michalik wiele razy niezapowiedziany przyjeżdżał do parafii bo akurat był w pobliżu siadał i pytał, co słychać. Po przejściu do Przemyśla nie zerwał z tą praktyką.
Ksiądz Józef Michalik chciał zostać proboszczem. Marzył o tym od początku swojej kariery w Kościele. Był moment, gdy miał już upatrzoną parafię w diecezji łomżyńskiej. Prosił biskupa Mikołaja Sasinowskiego, ówczesnego ordynariusza w Łomży, by zwolnił go z pracy w kurii i wysłał na wieś. Biskup konsekwentnie odmawiał. W 1977 roku, w trzynastym roku kapłaństwa księdza Michalika, biskup wezwał do siebie 36-letniego wykładowcę w seminarium i oznajmił mu, że pojedzie do Rzymu pracować w Papieskiej Radzie ds. Świeckich. Młody ksiądz oponował, ale zgodził się na wyjazd. Zakładał, że popracuje w watykańskiej dykasterii kilka lat, wróci do Polski i pójdzie na upragnione probostwo. Przed wyjazdem odwiedził jednak w Warszawie kardynała Stefana Wyszyńskiego, prymasa Polski, który niespodziewanie mianował go rektorem Kolegium Polskiego w Rzymie. Funkcję miał pełnić przez rok. W tym czasie prymas miał znaleźć na jego miejsce innego kandydata.
Wyjechał w marcu 1978 roku. Był ostatnim Polakiem zatrudnionym w Watykanie przez administrację papieża Pawła VI. Po krótkim pontyfikacie Jana Pawła I kolejnym papieżem został kard. Karol Wojtyła, metropolita krakowski. I ksiądz Michalik utkwił w Rzymie na osiem lat. W 1986 roku przy okazji kolejnego spotkania z Janem Pawłem II napomknął, że chętnie wróciłby do Polski. Argumentował, że szwankuje mu zdrowie, że czas na młodszych. Papież nic wtedy nie powiedział. O nominacji na biskupa diecezji gorzowskiej ks. Michalik dowiedział się podczas urlopu w Polsce od kardynała Józefa Glempa, prymasa Polski. Gdy wrócił do Watykanu, papież zaprosił go na obiad. A jednak wracasz do Polski miał powiedzieć. 16 października 1986 roku w Bazylice św. Piotra wyświęcił księdza Józefa Michalika na biskupa. Marzenie w pewnym sensie się spełniło. Wracał do Polski jako proboszcz, ale całej diecezji...
Jesień 2013. Warszawa. Siedziba Konferencji Episkopatu Polski. Od kilku tygodni przez media przetacza się dyskusja na temat pedofilii w Kościele. Arcybiskup Józef Michalik idzie korytarzem na posiedzenie Episkopatu, który tego dnia ma przyjąć specjalne wytyczne dotyczące postępowań w sprawach oskarżeń duchownych o pedofilię. Kilka dni wcześniej opinią publiczną wstrząsnęły informacje o odwołaniu przez Watykan arcybiskupa Józefa Wesołowskiego, nuncjusza apostolskiego na Dominikanie, w związku z zarzutami molestowania seksualnego nieletnich. Okazało się, że dominikańska prokuratura o pedofilię podejrzewa także innego kapłana z Polski.
Przewodniczącego Episkopatu obstępuje grupka dziennikarzy. Pytają o pedofilię. Słyszymy nieraz, że to często wyzwala się ta niewłaściwa postawa czy nadużycie, kiedy dziecko szuka miłości. Ono lgnie, ono szuka. I zagubi się samo, i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga mówi metropolita przemyski i po chwili znika za drzwiami sali obrad. W ciągu kilku minut na zewnątrz rozpętuje się burza. Czasem odechciewa się bronić pasterzy. Szczególnie, gdy trzeba ich i Kościół bronić przed nimi samymi... pisze na Twiterze katolicki publicysta Tomasz Terlikowski. Szokujące słowa biskupa Michalika. By nie powiedzieć podłe. Sorry, ale nie ma żadnego usprawiedliwienia dla tego, co powiedział komentowała blogerka Kataryna. Jeszcze ostrzej zareagowała europosłanka Joanna Senyszyn, która na swoim blogu napisała, że gdyby arcybiskup Józef Michalik był człowiekiem honoru, strzeliłby sobie w łeb.
|
fragment pochodzi z książki:
Tomasz Krzyżak Nie mam nic do stracenia.
Abp Józef Michalik Biografia
|
I choć ks. Józef Kloch błyskawicznie organizuje konferencję prasową, na której arcybiskup Michalik precyzuje swoje słowa i wyjaśnia, że został źle zrozumiany, a tych, którzy poczuli się dotknięci, przeprasza w świat idzie zupełnie inny przekaz. Nigdy nie powinna ujrzeć światła dziennego taka wypowiedź, to jest niepojęte. My sobie chyba wbijamy kolejne gwoździe do trumny, jeśli będziemy wypuszczali takie kaczuszki komentuje w telewizji dominikanin Paweł Gużyński. Musimy pokazać, że mamy inną, ludzką, mądrą, rozsądną, troskliwą twarz. Nie twarz ludzi oderwanych od rzeczywistości i opowiadających rzeczy tak nierozsądne, że trzeba byłoby się spalić ze wstydu pięć razy, żeby zmazać skazę, która powstaje w momencie takiej wypowiedzi podkreślił.
Kiedy w 2004 roku kardynał Józef Glemp po 23 latach przewodniczenia polskiemu Kościołowi nie mógł już się ubiegać o kolejną kadencję, biskupi zdecydowali, że nowym przewodniczącym Episkopatu zostanie arcybiskup Józef Michalik. Metropolita przemyski, od pięciu lat wiceszef Episkopatu, wzbraniał się przed tym. To jest typowa funkcja służebna, z którą łączy się bardzo niewielka władza, ale za to dużo obowiązków mówił tuż po wyborze. Nie mam autorytetu tego historycznego urzędu prymasa nie mam też za sobą cierpień prymasa Wyszyńskiego czy doświadczenia prymasa Glempa dodawał. Od tego momentu za arcybiskupem Michalikiem zaczęli podążać dziennikarze. Był wielokrotnie krytykowany. Określano go mianem twardogłowego konserwatysty. Dlatego gdy na początku 2009 roku upływała jego kadencja, pojawiły się głosy, że nadszedł czas zmianę warty w Episkopacie. Ale biskupi wybrali go ponownie. Nie ukrywałem nigdy, że widziałem się w tej roli tylko jedną kadencję mówił w rozmowie z Grzegorzem Górnym i Tomaszem Terlikowskim, wyjaśniając, że jeszcze przed wyborami spakował swoje rzeczy w sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski i prosił biskupów, by go nie wybierali na kolejną kadencję. Zgodził się przyjąć ponowny wybór przez szacunek dla innych biskupów i z miłości do Kościoła. Gdybym dążył do tego, żeby mieć tzw. święty spokój, to pewnie nie zgodziłbym się na ten wybór. Ale mi nie zależy na świętym spokoju. Ja nie boję się konfrontacji. Nie boję się narazić komukolwiek tłumaczył. Mam już ponad siedemdziesiąt lat i nie mam nic do stracenia. Przecież moje stanowisko wymaga tego, żeby głośno mówić ludziom prawdę, a ponieważ nie wszystkim się to podoba, więc często jestem atakowany dodawał.
Właściwie ta opowieść mogłaby się w tym miejscu skończyć. Dwa oblicza tego samego człowieka: ciepły i wyrozumiały proboszcz oraz twardogłowy i psujący wizerunek Kościoła dumny i oderwany od rzeczywistości hierarcha. Jaki naprawdę jest arcybiskup Józef Michalik człowiek, który przez ostatnie lata miał ogromny wpływ na polski Kościół?
opr. ab/ab