Śladami ks. Bukowińskiego

O postaci ks. Władysława Bukowińskiego, apostoła Karagandy w Kazachstanie

Gdy w 1955 r. Aleksander Sołżenicyn po raz pierwszy zobaczył Karagandę, była ona — jak pisze w „Archipelagu” — „perłą kraju zesłańców”. „Było to wtedy miasto zagłodzone”. Tramwaj nie podjeżdżał blisko zapluskwionego baraku dworca kolejowego, aby nie zapaść się pod ziemię, gdyż tuż pod powierzchnią gruntu przebiegały kopalniane chodniki. Przy pętli tramwajowej stał symboliczny dom, składający się tylko z frontowej ściany — ceglanej, podpartej drewnianymi palami, aby nie runęła. W samym centrum Nowego Miasta na kamiennym murze wykuty był napis: „Węgiel to chleb. I rzeczywiście, czarny chleb codziennie sprzedawany był w sklepach — i na tym polegała główna zaleta miejskiego zesłania. Czarna robota — zresztą nie tylko czarna, też tu zawsze czekała na ludzi”.

Mniej więcej w tym samym czasie co Sołżenicyn przybył do Karagandy ks. Władysław Bukowiński. Zwolniony z obozu, w trybie administracyjnym został tu zesłany na trzy lata i zobowiązany do comiesięcznego meldowania się oraz do pracy we wskazanych zakładach. Było to miasto specyficzne, nawet jak na sowieckie warunki. Dwie trzecie mieszkańców nie uzyskiwało, tak jak ks. Bukowiński, żadnych dochodów. Jako dawni więźniowie zostali skazani na przymusowe osiedlenie się w Karagandzie. Funkcje kierownicze i nadzorcze pełnili tu Rosjanie. Robotnikami byli głównie: Niemcy (najliczniejsi), Ukraińcy, Polacy, Litwini, Łotysze, Koreańczycy, Czeczeńcy, Kałmucy, Tatarzy, Bałkarzy, a nawet Kurdowie.

Pierwsi zesłańcy niemieccy pojawili się w tych stronach na początku lat 30. XX wieku. Byli to „rozkułaczani” mieszkańcy Republiki Niemców Nadwołżańskich. W 1941 r. do Karagandy przybyła ludność likwidowanej autonomii niemieckiej nad Wołgą. Początkowo mieszkali oni w Majkuduku, osadzie położonej na obrzeżach Karagandy, która szybko przekształciła się w samodzielną dzielnicę, zwaną Berlinem. Wśród zesłańców Niemcy wyróżniali się pracowitością.

Polacy stanowili niewielki procent zesłańców osiedlających się w Karagandzie. Żyli raczej w osadach na obrzeżu miasta, położonych przy linii kolejowej, biegnącej do Ałma-Aty, takich jak Fiodorowka, Michajłowka i Stacja Michajłowska. Większość stanowili ludzie deportowani z Żytomierszczyzny w 1936 r., którzy osiedlili się głównie w Stacji Michajłowskiej, zamieszkanej wyłącznie przez Polaków. Także dziś gros jej mieszkańców tworzą klany Zagajewskich i Wysoczyńskich. Zesłańcy z Polski pracowali w sowchozach, a także w kopalni odkrywkowej w Fiodorowce. W latach 40. do okolicznych łagrów deportowano mieszkańców wschodnich kresów Rzeczypospolitej oraz członków ruchu oporu.

W 1955 r. wielu Polaków, zwłaszcza tych, którzy przed 1939 r. posiadali polskie obywatelstwo, w ramach repatriacji wróciło do Polski. Ksiądz Bukowiński również mógł to uczynić, ale zdecydował się pozostać w ZSRR, by jako kapłan służyć rodakom. Oprócz niego w Karagandzie dobrowolnie pozostało jeszcze tylko dwóch Polaków.

Ks. Władysław zamieszkał w hotelu robotniczym. Przez kilka kolejnych lat, aż do uwięzienia po raz drugi, mieszkał w domu polskiej rodziny Stanisława i Zuzanny Maderów. W 1961 r., po powrocie z łagru, zamieszkał u Niemców Kacpra i Katarzyny Haak, a kilka miesięcy przed śmiercią przeniósł się do domu Teresy Bitz, wdowy mieszkającej z niezamężną córką, która schorowanego kapłana otoczyła troskliwą opieką. Zmarł w miejscowym szpitalu w grudniu 1974 r. W jego pogrzebie uczestniczyło tysiące osób i kapłani wszystkich wyznań. Ks. Władysława pochowano na miejskim cmentarzu w Karagandzie. Dziesięć lat po śmierci przeprowadzono ekshumację zwłok, które przeniesiono w pobliże nowo wybudowanego kościoła pw. św. Józefa. Na grobie umieszczono tablicę z napisem w językach: rosyjskim, polskim i niemieckim.

Ks. Bukowiński prowadził duszpasterstwo na różne sposoby. Początkowo centrum stanowiła zaimprowizowana kaplica, ale władze zlikwidowały ją. Kapłan więc prowadził apostolstwo bez oficjalnej rejestracji, „po domach, jak Pan Jezus”. W prywatnych domach odprawiał Msze św., katechizował dzieci, organizował uroczystości Pierwszej Komunii Świętej, udzielał chrztów i innych sakramentów. Nie nazywał jednak swojego duszpasterstwa konspiracyjnym, ale domowym. Z Karagandy, gdzie pracowali też inni księża, wyruszał na wyprawy misyjne do innych ośrodków, zamieszkanych przez Polaków, m.in. w okolice Ałma-Aty, Aktiubińska, Tainczy (dziś Astany), a także do Tadżykistanu. Służył wiernym wszystkich narodowości: Polakom, Niemcom, Ukraińcom i Rosjanom.

Co roku ks. Bukowiński udzielał w Karagandzie I Komunii św. dwustu dzieciom. Wiele z nich żyje jeszcze w Michajłowce.

— Pamiętam dobrze ojca Władysława — wspomina Anatolij Wierzbicki, mieszkaniec Michajłowki, były górnik pomagający obecnie litewskiej siostrze Katarzynie w prowadzeniu oratorium dla dzieci zagrożonych patologiami. — Moja babcia Maria Słobodzian była głęboko wierząca i starała się, by jej najbliżsi byli należycie wychowani i nie utracili wiary. Zapraszała wielokrotnie ks. Bukowińskiego, który przyjeżdżał późnym wieczorem, by nocą odprawić Mszę św. Jeździłem po niego z dziadkiem. Zaufany kierowca podwoził go pod wskazany adres, a następnie odjeżdżał. W domu zasłaniano wtedy wszystkie okna i wystawiano czaty. Schodziły się okoliczne babuszki, a ks. Władysław najpierw katechizował, potem spowiadał i odprawiał Mszę św. Pamiętam, że był człowiekiem surowym i niezwykle uporządkowanym. Wskazywał, gdzie podczas Mszy ma zasiąść najbliższa rodzina, a gdzie sąsiedzi. Bywał także u Stołowiczów i Kułakowskich, gdzie przygotowywał dzieci do Pierwszej Komunii Świętej. Najpierw prowadził katechezę, a następnie pytał, co z niej zapamiętaliśmy. Po zakończeniu nauki wszystkie dzieci u Kułakowskich przystępowały do Pierwszej Komunii Świętej. Pamiętam, że w tym dniu babcia obudziła mnie o piątej rano, kazała się ubrać, a potem bez śniadania zaprowadziła do Kułakowskich, gdzie odbyła się cała ceremonia. Później babuszka zaprosiła wszystkich do siebie na tort. Przypominam sobie, że wraz ze mną po raz pierwszy przyjęli wtedy Pana Jezusa: Kaczanowska, obecne małżeństwo Gałganów i Tulski.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama