Elementarne wyznaczniki pozycji społecznej duchowieństwa w Polsce

Z dziejów kleru parafialnego w XVII-XVIII wieku (fragmenty książki p.t. "Prawie wielebni")

Elementarne wyznaczniki pozycji społecznej duchowieństwa w Polsce

ks. Jan Kracik

PRAWIE WIELEBNI

Z dziejów kleru parafialnego w XVII-XVIII wieku

ISBN: 978-83-61533-98-6 wyd.: Wydawnictwo PETRUS 2011

Wybrane fragmenty
Wstęp
Rozdział I
Elementarne wyznaczniki pozycji społecznej duchowieństwa  w Polsce      
1. Trydenckie kanony i żywi ludzie
2. Duchowieństwo staropolskie — granice odrębności stanowej
3. Stratyfikacja wewnętrzna kleru
Rozdział II
Społeczne warunki naboru i rozmieszczenia duchowieństwa w archidiakonacie krakowskim XVII—XVIII wieku

ELEMENTARNE WYZNACZNIKI POZYCJI SPOŁECZNEJ DUCHOWIEŃSTWA W POLSCE

1. Trydenckie kanony i żywi ludzie

Gdyby przede wszystkim zarządzenia tworzyły historię, należałoby wyruszyć wpierw na dobrze utarty gościniec historiografii i streściwszy trydenckie postanowienia dotyczące kleru, omówić ich recepcje w kraju, realizację w terenie, jej trudności itd. Wartość takiego schematu jako narzędzia poznania historycznego jest zależna do tego stopnia od szerokości uwzględnionego tła, że w wielu wypadkach można kwestionować użycie owej konstrukcji. Wprawdzie ułatwia ona redagowanie, a stan zachowania, zasięg oddziaływania i dostępność źródeł normatywnych narzuca prawno-historyczny kierunek wyjaśniania, to przecież on sam, w sposób zamierzony lub nie, obciążony jest ukrytymi założeniami, jakie w sumie mitologizują nieco rolę władzy, będącej tylko jednym z licznych kół napędowych dziejów.

Nie próbując ani redukowania procesu historycznego do jednostkowych działań ludzkich, ani eliminowania z tegoż procesu aktywnie działającego człowieka1, warto trydenckie wymagania zobaczyć od strony zwykłego kleru parafialnego, w którego rękach leżały przecież losy większej części reformy Kościoła. Doraźnie podjęte na soborze postanowienia traktowano w Rzymie jako wystarczający, kompletny i ostateczny kodeks. Centralizacja władzy i ograniczanie kompetencji episkopatu do wykonywania odgórnych poleceń, egzekwowanych administracyjnie, przesuwały dzieło reformy na tory podejmowanej w powadze kanonicznego prawa woluntarystycznej aktywności2 — synodalnych monitów, wizytacyjnych kontroli, sądowych wyroków.

Poreformacyjne rozprzężenie wymagało zaostrzenia dyscypliny kleru i trudno nie dostrzegać podejmowanych w tym względzie wysiłków, lecz z braku dłuższych akcji towarzyszących typu wychowawczego, najłatwiej było o zewnętrzny, a niepogłębiony odbiór tradycyjnych wszak metod ingerencji władz diecezjalnych w życie duchowieństwa. Jakież bowiem było zetkniecie się seryjnego plebana czy wikarego z podkrakowskiej lub bardziej odległej parafii z soborowymi treściami? Jakie były drogi informacji i jaką postać przybierały owe idee reformy?

Nie wydaje się, żeby druki z uchwałami trydenckimi i synodalnymi rozchodziły się tak powszechnie, by docierały do każdej parafii. Trudno zresztą spodziewać się częstej lektury owych suchych kanonów, ani ciekawej, ani potrzebnej na bieżąco tak, jak wertowanie zbiorów kazań3. O wiele ważniejsze od czytania było spotykanie się z praktyką władz diecezjalnych.

Zaczęło się od wizytacji prowadzonych w diecezji krakowskiej na szerszą skalę u schyłku XVI w. i początku następnego stulecia, zaś w głąb wieku XVII aż do połowy XVIII — z większym zwracaniem uwagi na beneficjum, pobożne legaty, inwentarz kościelny i w ogóle stronę materialną, niż na osoby duchownych, wiernych i duszpasterstwo. Wizytator — kontroler zjeżdżający do proboszcza z kilku ludźmi, by sprawdzić, ocenić, ująć w ewidencję, pochwalić, a częściej upomnieć z autopsji lub po zasięgnięciu opinii — nie był najodpowiedniejszym porte-parole ducha odnowy.

Z akt wizytacyjnych korzystało wielu historyków, niektórzy osobno podnosili ich walory, brak jednak szerszych studiów źródłoznawczych4. Jeśli nawet większość protokołów oddaje faktyczny stan rzeczy (w poszczególnych przepadkach łatwo przecież zauważyć przesadne pochwały, pobłażliwość lub zbyt ostre nagany w stosunku do opisanej sytuacji)5, to wszak bez osobnego studium nad zasadami doboru personelu wizytującego, funkcjonującymi wśród duchownych normami obyczajowymi dotyczącymi przekupstwa w całej gamie jego form, powodów zaniechania skrutynium z wiernymi itd. — korzystanie z owych źródeł wymaga uwzględnienia poprawki na powyższe okoliczności6.

Wizytator przybywał rzadko, a był w stanie sprawdzić bardziej ilościową i formalną stronę życia i działalności kleru, niż ocenić jego pozytywne walory: czy są kazania, a nie jakie są, czy wierni przystępują do sakramentów, a nie z jakim usposobieniem, czy ksiądz nie popełnia dostrzegalnych wykroczeń, a nie co jest wart, itp. Aktywizacja dziekanów i ożywienie kongregacji dekanalnych w 1 połowie XVII w. przerzuciło na półtora wieku część bezpośredniej odpowiedzialności za dozór, monitowanie, a w drobniejszych sprawach także karanie duchowieństwa, czyli podstawowe formy aktywności władz kościelnych w potrydenckiej formacji kleru — na czynniki lokalne.

Dziekan był jednym z proboszczów, a pozostali, zebrani na kongregacji, tworzyli pewne forum, na którym dyskutowano teologiczno-prawne kazusy, oceniano postępowanie konfratrów, rozstrzygano spory, wybierano wicedziekana czy notariusza, który często otrzymywał potem biskupią nominację na dziekana. Te okruchy samorządności integrowały duchowieństwo okoliczne, a celebrowanie owych zebrań z przestrzeganiem zasad procedencji przewielebnych plebanów i wielebnych wikariuszy, ze spisywaniem uchwał niby laudów sejmikowych, idealizowaniem dobrych tradycji dekanatu — służyły zaznaczeniu różnic prestiżowych, a z powiatowymi wzorcami szlacheckimi łączył je nadto ów partykularyzm dekanalny7.

Można tu dopatrzyć się, przy rozległości diecezji i warunkach komunikacji, analogii z licznymi układami społeczno-przestrzennymi8. Jednocześnie stwarzało to nowe jakości: dziekan—konfrater w miejsce pojawiającego się coraz rzadziej przedstawiciela biskupa, jakim była poważna persona wizytującego prałata, stanowił uosobienie swojskości, najbliższej, lokalnej wykładni prawa i obowiązku. Był tu pierwszą instancją dla kondekanalnych, podobnie jak oni sami — praktycznie i ostatnią — dla wiernych. Zwykłe duchowieństwo parafialne decydowało nie tylko o tempie realizacji potrydenckich reform, ale i o ich kształcie, o wiele bardziej niż ci, którzy tych księży napominali, sprawdzali i karali, a niekiedy i zachęcali.

Podstawowa styczność społeczna miała charakter lokalny; tu, na miejscu rozmierzano dystanse i prestiż oraz dzielono role. Skłania to tym bardziej do zajmowania się układem pleban — wikariusz, a także socjo-kulturowymi implikacjami tegoż. Wszak to nie tyle diecezja dzieliła się na ileś parafii, ile one tworzyły ów archipelag o przypadkowych często granicach, rządzony przez jednego ordynariusza, a i to z reguły nie osobiście. Oznacza to zarówno sytuacje rzeczowe w postaci prawno-gospodarczej autarkii każdego beneficjum, jak i związane z tym stany świadomości. W tak zmienionej, dla uzupełnienia a nie wyłączności, a jakże realnej optyce, nieco inaczej zaprezentują się zjawiska i procesy oglądane przedtem w makrostrukturach i kratownicach tabel oraz zestawień statystycznych, gdzie mało bywa miejsca dla żywych jednostek. Wzięcie pod uwagę tradycyjnej zasiedziałości ustalonych form życia, jego obyczaju i ról społecznych w partykularzach agrarnych przeważnie społeczności, ułatwia sprawiedliwszą ocenę stopnia faktycznej realizacji trydenckich postanowień.

Zewnętrzne podporządkowanie się tym z dala dochodzącym i lokalnie przykrojonym wymaganiom, łatwiej zauważalne tak dla współczesnych, jak historyków, nie jest przecież równoznaczne ze zmianą ducha. Administracyjno-penalny charakter reformy nie rokował szybkiej, a tym bardziej dogłębnej przemiany postaw, zaś ostrość stosowanych remediów, prawie wyłącznie karnych, sprzyjała nie interioryzacji motywów, lecz zwykle przy wzmaganiu zewnętrznego dozoru i zagrożeń także kamuflażom i ukrywaniu zła, nie zaś tylko przekształcaniu charakterów.

Najbardziej podstawowym był fakt, że księdzem zostawało się dożywotnio, tylko profesjonalnie i tylko w celibacie. Powodowało to zamkniętą sytuację życiową, wyznaczało granice wszelkim reformom, zaś niedostatki formacji przed święceniami i średnio niski stopień refleksji w decydowaniu się na kapłaństwo, będące wszak jednocześnie awansem społecznym, stwarzały niejeden układ błędnego koła i niejedną sytuację dramatyczną.

dalej >>

1 Por. J. Topolski, Rozumienie historii, Warszawa 1978, s. 51 n, 58.

2 Zob. G. Alberigo, Nowe poglądy na Sobór Trydencki, „Concilium”, 1 (1965/66, Poznań 1968), s. 536, 541.

3 Por. J. Kracik, Biblioteki parafialne a prywatne księgozbiory duchowieństwa. Dekanat Nowa Góra w XVII—XVIII wieku, ABMK, 32 (1976), s. 257, 261, 267 n.

4 Por. S. Litak, Akta wizytacyjne parafii z XVI—XVIII w. jako źródła historyczne, „Zeszyty Naukowe KUL”, 5 (1962), nr 3, s. 41—58; tenże, W sprawie publikowania i rejestracji akt wizytacyjnych kościołów i parafii, ABMK, 14 (1967), s. 133—149; H.E. Wyczawski, Wprowadzenie do studiów w archiwach kościelnych, Warszawa 1956, passim; W. Kowalski, Znaczenie archiwów parafialnych w badaniach nad dziejami przedrozbiorowymi, ABMK, 75 (2001), s. 19—52.

5 Te znoszą się w pewnym przynajmniej zakresie i uprawniają do wyciągania statystycznych wniosków, zwłaszcza dla większych obszarów i przy kilku wizytacjach.

6 Dla porównania warto wspomnieć mediewistów, często traktujących dokument niemal jak bibliści swoje teksty w epoce sprzed Formgeschichte. Pełniejsze badania okoliczności i celów powstawania obaliło niejedno ustalenie dyplomatyki. — S. Kuraś, Przywileje prawa niemieckiego miast i wsi małopolskich XIV—XV wieku, Wrocław 1971, passim.

7 Zob. J. Kracik, Najstarsze akta kongregacji dekanalnych w Archiwum Kurii Metropolitalnej w Krakowie, ABMK, 29 (1974), s. 267—270.

8 Por. J. Maciszewski, Społeczeństwo, w: Polska XVII wieku. Państwo — społeczeństwo — kultura, pod red. J. Tazbira, Warszawa 1969, s. 120.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama