Duchowieństwo staropolskie - granice odrębności stanowej

Z dziejów kleru parafialnego w XVII-XVIII wieku (fragmenty książki p.t. "Prawie wielebni")

Duchowieństwo staropolskie - granice odrębności stanowej

ks. Jan Kracik

PRAWIE WIELEBNI

Z dziejów kleru parafialnego w XVII-XVIII wieku

ISBN: 978-83-61533-98-6 wyd.: Wydawnictwo PETRUS 2011

Wybrane fragmenty
Wstęp
Rozdział I
Elementarne wyznaczniki pozycji społecznej duchowieństwa  w Polsce      
1. Trydenckie kanony i żywi ludzie
2. Duchowieństwo staropolskie — granice odrębności stanowej
3. Stratyfikacja wewnętrzna kleru
Rozdział II
Społeczne warunki naboru i rozmieszczenia duchowieństwa w archidiakonacie krakowskim XVII—XVIII wieku

2. Duchowieństwo staropolskie — granice odrębności stanowej

Wielowiekowy rozwój prawno-społecznych form życia kleru wyprzedzający o kilkaset lat polskie ukształtowanie zróżnicowań stanowych, święcenia jako jasne kryterium przynależności, funkcje i styl życia jako wyróżnik kulturowy, własna bardziej niż u szlachty czy mieszczan jurysdykcja i sądownictwo jako czynnik samorządu, a nawet autonomii społecznej — wyodrębniają tak zdecydowanie stan duchowny, że można by wątpić w sensowność tytułowego sformułowania brzmiącego niby: granice wyspy.

A przecież stabilność wymagań kanonicznych nie potrafiła zadekretować sytuacji faktycznych, a to zarówno wskutek postaw samych duchownych, jak i zderzenia celów stanowych z dążeniami pozostałych grup czy warstw ludności. Bardziej jednak niż te konflikty interesów, otwarty z racji celibatu wstęp do stanu duchownego, a raczej jego konkretnych stanowisk, decydował o owych granicach wyznaczonych stopniem zainteresowania i możliwościami realizowania kariery kościelnej przez szlacheckich czy plebejskich synów.

Szlachta wywalczywszy na sejmach 1551, 1563 i 1565 r. cofnięcie obowiązku egzekwowania przez starostów wyroków sądów kościelnych, patrzyła z niechęcią na postępujący w ciągu XVII i XVIII w. wzrost majątków kościelnych. Konstytucje sejmowe 1635, 1726, 1764 i 1768 r. ograniczały nabywanie dóbr ziemskich przez Kościół, a zwłaszcza przez zakony9.

Równocześnie w latach 1578—1635 toczyły się na sejmach przewlekłe spory o zamianę dziesięciny zbożowej na korzystniejszy dla szlachty ekwiwalent pieniężny10. Nie było też zgody z duchowieństwem na tle wysokości subsydium charitativum, pobożnych zapisów i zasad dziedziczenia majątków rodzinnych przez wielebnych, którzy „co raz zagarną, z ręku swych do rąk świeckich dobrowolnie” nie puszczą, gdyż, „co się tam raz dostanie, już jako w otchłań wpadło”, przez co „głód, a za tym suchoty na ciało Rzplitej przychodzić muszą”. Na przyszłość „co jeżeli się nie pohamuje, z czasem szlachta zgogoli się, zniszczeje i w państwa się księży obróci”11.

Duchowni oponenci urodzonych, i to od senatorów w infułach po wiejskich plebanów, zdawali sobie sprawę z pozaideowych przyczyn owego antyklerykalizmu i na własny użytek — uznawali niejeden z zarzutów. Ujawniały to nie tylko synody czy moralizujące partie przeznaczonej dla kleru literatury ascetycznej. Na jednej z narad biskupów w II połowie XVIII w. wyliczono 3 rodzaje „ludzi duchownym mniej sprzyjających”: tych, co oburzają się na rygorystyczne egzekwowanie dziesięcin przez chciwy kler; tych, którzy zazdroszczą rosnącej ich kosztem jurysdykcji oraz dóbr; wreszcie takich, co gardzą księżmi za ich obyczaje i hipokryzję, podejrzewając o brak wiary, a przez to sami się w niej chwieją12. Materialne roszczenia duchowieństwa, rewindykacyjne nastroje i bezwzględne egzekwowanie świadczeń kwitły nie tylko w XVII—XVIII w., ale i w II połowie w. XVI, gdy przynależność wyznaniowa zrażonej do kleru szlachty była szczególnie zagrożona13.

Kontrowersje duchowieństwa i szlachty uświadamiały wszystkim, poprzez sprzeczność interesów, i bez tego wyraźną granicę między obu stanami. A przecież była to granica swoista, bo przekraczalna, jak żadna inna bariera stanowa. Najbardziej bowiem wyodrębniony ze wszystkich stanów stan duchowny, przy całej swej ekskluzywności, był jedynym, który uniknął zamknięcia wynikłego z dziedziczonego przypisania. Człowiek rodził się chłopem, mieszczaninem lub szlachcicem — duchownym zostawał z wyboru. O ile droga nobilitacji względnie przyjęcie do praw miejskich dotyczyła nikłej części herbowej czy sławetnej populacji, to rekrutacja kleru zakonnego i diecezjalnego odbywała się, z powodu prawa celibatu, wyłącznie na zasadzie naboru z innych warstw społecznych.

Jeśli ten elementarny fakt zestawić z ustrojem społecznym, to przy ogromnym zróżnicowaniu rangi i uposażenia stanowisk kościelnych, powstała sytuacja sprzyjająca ich podziałowi między plebejuszy i urodzonych zgodnie z istniejąca w kraju preponderacją szlachty i odpowiednim pomniejszeniem możliwości innych stanów.

Jagiełło wydał szlachcie w 1430 i 1433 r. przywileje zastrzegające jej wyższe godności kościelne, a za Jana Olbrachta w 1496 miała miejsce nowelizacja prawa wymagającego szlachectwa od biskupów i członków kapituł katedralnych (motywowano to potrzebą lepszej obrony związanych z tymi stanowiskami dóbr!), co w XVI w. rozciągnięto na kanonie kolegiackie oraz opactwa14. Dla plebejuszy z doktoratami teologii, prawa i medycyny zostawiono w kapitułach po 3—5 kanonii.

Zmonopolizowanie kluczowych stanowisk i związanych z nimi uposażeń przez urodzonych uczyniło Kościół w kraju, doktrynalnie nadal rzymski, Kościołem szlacheckim, w podobnym sensie, jak szlachecką, nie plebejską, była wówczas Polska15.

Pomijając wynikłe stąd zanieczyszczenia ewangelicznej etyki społecznej (trudno o radykalne skłonności u żyjącego z poddanych duchownego posesjonata), należy zauważyć, że stanowiska kościelne, podobnie jak inne — od kasztelanii po rektorat szkoły parafialnej — zostały rozdane między chętnych według ich rangi społecznej, wyznaczonej przez przynależność stanową i klasową. Z braku możliwości dziedziczenia godności duchowne przechodziły z rąk do rąk, często coraz to innej rodziny, ale z reguły pozostawały w tym samym w kręgu stanowo-społecznym. Od pewnej, nieco elastycznej granicy w dół — zaczyna się pojawiać drobiazg szlachecki i plebejusze. Są oni niezbędni dla funkcjonowania organizmu kościelnego — podobnie jak w innych sektorach życia. Posesjonaci utrzymując się z własności dziedzicznej, czy jak w wypadku duchownych, dożywotniej, pracę mogli zlecać komu innemu — dzierżawcy, plenipotentowi, sufraganowi, substytutowi, wikariuszowi16.

Oddzielne, a nierówne uposażenie kościelnych stanowisk, uzyskanie któregoś z nich, jako warunek otrzymania święceń, ociąganie się z ich przyjęciem, ponaglenie w tym względzie spotykane jeszcze w XVII w. (ich przyjęcie nie zmieniało motywacji, a czasem i trybu życia ordynanda) oraz wspomniana możliwość wyręczania się, nawet zupełnego, płatnym zastępcą, co było nieuniknione przy kumulacji — decydowały o czymś w rodzaju nieformalnej sekularyzacji dóbr kościelnych.

Powyższy schemat czy analizę modelową łatwo kwestionować. Za słabo uwzględniono w nim człowieka, a więc jego sumienie, jego mieszane motywacje i podział odpowiedzialności między władze kościelne, kolatorów i kandydatów do kapłaństwa. Rola jednak tego modelu Kościoła „przywłaszczonego” jest jednak skromniejsza i daleka od ambicji totalnego interpretowania zjawisk. Nie wyjaśniając wielu stron życia, potrafi przecież pomieścić w sobie inne — te właśnie, jakie z trudem znajdują miejsce w normatywno-woluntarystycznym ujmowaniu dziejów wolno postępującej naprawy Kościoła, tego, który nie był tylko częścią czasowo-przestrzennego układu społecznego, ale był nią także.

W proponowanym spojrzeniu na stan duchowny łatwo też pomieścić wielowiekowe konflikty szlachty i duchowieństwa na tle materialnym. Chciwość kleru była częścią tej samej zachłanności, jaka wyrywała chłopom sołectwa dla zakładania folwarków, a plebejuszom wyższe godności i majątki kościelne. Przecież im mniej dali duchowni na subsidium charitativum, im dokładniej wyegzekwowali dziesięciny i wyderkafy, im więcej uzyskali pobożnych zapisów, to — mimo że rosło oburzenie po dworach, na sejmie i sejmikach — tym więcej zyskiwali na tym z czasem krewniacy, a więc głównie ta sama gardłująca szlachta17.Oczywiście, ta sama stanowo, bo krzyczeli zawiedzeni i ich familie, nie zaś rodziny prominentów kościelnych.

Nie omieszkał wytknąć owego zmonopolizowania przez urodzonych wyższych godności kościelnych Wojciech Skarszewski, kanonik kamieniecki, a przyszły biskup chełmski, w latach 70-tych XVIII w. Polemizował on z kasztelanem łukowskim Jackiem Jezierskim, którego publicystyka wyrażała nie tyle antyklerykalizm szlacheckiej prowincji (zachłanność kleru, próżniactwo, marne obyczaje), ile formułowała program podjęty potem częściowo przez Sejm Czteroletni, domagając się obrócenia części synekur i nadmiernych dochodów kościelnych na utrzymanie wojska, wołając o zrównanie uposażeń plebanom i wyznaczenie pensji wikariuszom18. Skarszewski broniąc interesów kleru wskazywał, że to właśnie urodzeni korzystają z majątków kościelnych swych braci i stryjów, przyjmują spadki po nich i budują świetność rodu, zaś konstytucje króla Aleksandra i Zygmunta Starego „jaśnie dowodzą, jak stan duchowny stał się prawie dziedzictwem stanu szlacheckiego”19. Dostrzegał też przyszły prymas Królestwa Polskiego, podobnie jak kaznodzieja Birkowski w XVII w., społeczną rolę atakowanych przez Jezierskiego klasztorów, pełniących także funkcje pensjonatów dla potomków rozrośniętych rodów szlacheckich — „gdyby nie było nawet tych zgromadzeń pobożnych, zdaje się, że sama polityka by je założyła”.

dalej >>

9 Historia Kościoła w Polsce, t. 1, cz. 2, s. 63: J. Tazbir, Historia Kościoła katolickiego w Polsce (1460—1795), Warszawa 1966, s. 161 n.

10Volumina legum, t. 2, s. 183, 210, 228, 268, 436, 469; t. 3, s. 158, 319 n, 385, 407.

11Teki Łojki, Bibl. Czart, w Krakowie, rkp 1106, s. 163, 165, 187; por. A.F. Grab- ski, Myśl historyczna polskiego Oświecenia, Warszawa 1976, s. 116—118.

12Nieokreślony bliżej referent, arcybiskup lwowski, proponował sprawdzone, jego zdaniem, remedium w postaci synodu prowincjalnego. — Teki Łojki, tamże, rkp 739, s. 567—570.

13Tendencje te rzucają się w oczy w wizytacji radziwiłłowskiej.

14Volumina legum, t. 1, s. 120 n, 138, 169; t. 2, s. 7; S. Grodziski, Obywatelstwo w szlacheckiej Rzeczpospolitej, „Zesz. Nauk. UJ. Prace Prawnicze” 67 (1963), z. 12, s. 83—85.

15Por. S. Czarnowski, Reakcja katolicka w Polsce w końcu XVI i na początku XVII wieku, w: Dzieła, t. 2, Warszawa 1956, s. 152 n.

16„Jednej osobie” 2—4 beneficja curata „bywa konferowane, za czym powinności pasterskiej, gdy na lada jakie wikarie przekładana bywa, nie tak się, jakby potrzeba dogadza, a to malum już dalej się pomyka, bo i do przednich biskupów probostwa i opactwa główne, miasto podszewki przystawają” — Bibl. Czart., rkp 1106, s. 190.

17Jeśli bowiem familia była plebejska, a beneficjum zaczęło lepiej profitować, urodzeni nie omieszkali dopilnować go, gdy zawakowało.

18K. Zienkowska, Jacek Jezierski kasztelan łukowski (1722—1805). Z dziejów szlachty polskiej XVIII wieku, Warszawa 1963, s. 156 n, 162; (J. Jezierski), Respons na list plebana pod płaszczykiem kanonika, b.m. 1789, s. 3 n, 11n.

19W. Skarszewski, Prawdziwy stan duchowieństwa w Polszcze, Warszawa 1776, s. 42—44, 48, 52—55; tenże, List plebana do korespondenta warszawskiego, b.m. (1788), s. 11, 16; tenże, Odpowiedź plebana na nowe zarzuty przeciwko duchowieństwu polskiemu, b.m. (1789), passim; por. K. Zienkowska, dz. cyt., s. 158; J. Związek, Katolickie poglądy polityczno-społeczne w Polsce na przełomie XVI i XVII wieku w świetle kazań, w: Studia kościelno-historyczne, t. 2, Lublin 1977, s. 97.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama