Właściwie pojmowana praca jest nie tylko źródłem utrzymania i realizacji swoich celów i pasji, ale także środkiem uświęcenia
Właściwie pojmowana praca jest nie tylko źródłem utrzymania i realizacji swoich celów i pasji, ale także środkiem uświęcenia i gromadzenia zasług dla nieba.
To jeden z patronatów, który najbardziej powszechnie kojarzy się z naszym wielkim patronem, choć jak mawiał śp. Tarcisio Stramare, wielu woli św. Józefa jako patrona dobrej śmierci niż patrona pracy, bo umrzeć każdy musi i się boi, a pracować nie każdemu się chce. Cóż, św. Józefowi na pewno chciało się pracować, bo miał na utrzymaniu rodzinę. Zobaczmy więc najpierw, na czym jego praca polegała.
Na początku dzisiejszego rozważania warto przyjrzeć się Świętemu Józefowi i jego profesji, ponieważ chyba zbyt często i zbyt łatwo przyjmuje się pewną narrację, a mianowicie, że nasz bohater był jakimś podrzędnym rzemieślnikiem. Trzeba tu uczciwie powiedzieć, że Ewangelie, które poświęcają Świętemu Józefowi 26 wersetów i wymieniają jego imię 14 razy, nie dają nam wielkiej wiedzy o jego zawodzie. Z pomocą przychodzi nam o. Augustyn Pelanowski, który zdecydowanie poszerza nasze horyzonty: „U Mateusza czytamy, że Jezus był synem cieśli (Mt 13, 55) Grecki język użył określenia „syn cieśli” (ho tu tektonos hijos), ale słowo „cieśla” - ho tekton oznacza kogoś, kto obrabia drzewo, kto jest stolarzem, ale też budowniczym, również kogoś kto jest mistrzem w swoim fachu (...). Jean Francois Six pisze, że „cieśle uchodzili za grupę ludzi szczególnie rozwiniętych umysłowo. W przypadku jakiegoś trudnego zagadnienia mawiano zwykle: „Czyż nie ma wśród nas jakiegoś cieśli, syna cieśli?” Cieśle byli w tamtej kulturze tym, czym w naszej byli drukarze: ludźmi otwartymi, przejętymi nowymi ideami”. Trzeba więc pogłębionego spojrzenia na Świętego Józefa. Nie był zwykłym wiejskim partaczem, klecącym rozwalające się lepianki, ale człowiekiem posiadającym odpowiednią wiedzę. Żeby budować nawet najprostsze domy, potrzeba mieć znajomość podstaw fizyki i geometrii, sztuki architektonicznej posługującej się obliczeniami matematycznymi”. Widzimy więc, że z całym szacunkiem dla wszystkich wykonujących nawet najprostsze i nieskomplikowane prace, Święty Józef musiał posiadać przede wszystkim sporą wiedzę i mądrość. Jeden z Ojców Kościoła, Święty Justyn (100-166) twierdził też, że Święty Józef wykonywał narzędzia rolnicze i gospodarcze, takie jak drewniane sochy i jarzma na woły. Tutaj możemy sobie przypomnieć słowa Jezusa, o „Jego jarzmie, które jest słodkie” i od razu nam się rozjaśnia, skąd Jezusa miał wiedzę, które jarzma są słodkie, a które ranią grzbiet pociągowego zwierzęcia: pewnie niejedno takie jarzmo wykonał ze swoim ziemskim ojcem Józefem. Dodajmy wreszcie, że jeśli Józef był budowniczym, to pewnie równie dobrze jak z drewnem radził sobie pewnie i z kamieniem (a Jezus miał wyobrażenie domów budowanych na skale i na piasku). Był więc Józef znakomitym fachowcem, posiadającym szeroką wiedzę i ciężko pracującym. Teraz możemy pójść dalej.
Tutaj niestety musimy przyznać, że nad losem ludzi ciężko pracujących najpierw pochylili się... komuniści. To jest oczywiście temat na zupełnie inne opracowanie z tymi komunistami, socjalistami i ich „troską” o biednych robotników, ale w tym momencie nie możemy się tym zająć, więc musimy przedstawić narrację w takim zakresie, jak ona jest powszechnie przyjęta. Cofamy się więc w czasie do 1 maja 1886 roku, i przenosimy się do Chicago w Stanach Zjednoczonych. Otóż właściciel firmy McCormick Harvester Machine Co., mając już wcześniej problemy ze strajkami (słusznymi, bo przecież był to czas kiedy pracowano po 12 godzin dziennie w ciężkich warunkach, za kiepskie pieniądze) i z radykalnymi działaczami lewicowymi w lutym zwolnił wszystkich pracowników i na ich miejsce zatrudnił nowych, których mieli chronić ochroniarze. Jednak działacze związkowi szybko przeszli do ofensywy i zorganizowali kilkudziesięciotysięczną pokojową manifestację w obronie robotników. Manifestacja 1 maja przeszła bez rozlewu krwi, ale 3 maja podczas kolejnego wiecu śmierć poniosło kilkunastu robotników. W trakcie przepychanek z policją w tłum protestujących i policjantów wrzucona zostaje bomba i ginie kilkanaście osób. Winą za śmierć tych ludzi obarczeni zostają przywódcy strajków, w większości radykalni działacze anarchistyczni. Po pokazowym procesie siedem osób zostaje skazanych na śmierć. Czterej z nich zostali powieszeni 11 listopada 1887 roku, jeden odebrał sobie życie dzień wcześniej, pozostali skorzystali z prawa łaski. To właśnie na ich cześć w 1889 roku — II Międzynarodówka ustanawia 1 maja Świętem Pracy.
Przez ponad 50 lat święto gromadziło miliony robotników z całego świata. Oprócz podnoszenia postulatów słusznych dotyczących spraw społecznych i praw pracowniczych, coraz bardziej lansowały się tam ruchy mające charakter lewicowy i antykościelny. Sytuację dobrze rozumiał już papież Leon XIII, który w 1891 roku wydał Encyklikę Rerum novarum mówiącą o godności osoby ludzkiej, poszanowaniu pracy i życia robotników. To był pierwszy ważny sygnał ze strony Kościoła, który pragnął przyciągnąć do siebie robotników.
Jeszcze pod koniec XIX wieku ten sam Leon XIII wskaże kierunek w Encyklice Quamquam pluries: „Ubodzy, rzemieślnicy i wszyscy ludzie miernego stanu mają jakoby osobliwe prawo uciekania się do Józefa i stawienia Go sobie za wzór do naśladowania. On bowiem, chociaż pochodził z rodu królewskiego i był złączony węzłem małżeńskim z Najświętszą między wszystkimi niewiastami i uważany był za ojca Syna Bożego, przecież spędził życie na pracy i zarabiał rękami i przemysłem — na to wszystko, co było potrzebne do utrzymania rodziny. Prawdą więc jest, że niski stan nie ma w sobie nic godnego pogardy i że praca rzemieślnicza nie tylko nie ubliża, lecz gdy się do niej dołączy cnota, może być wielce uszlachetnioną. Józef, zadowolony z małej swej własności i zarobku, znosił ze spokojnym i podniosłym umysłem przykrości nieoddzielnie złączone z ubóstwem, jako i przybrany Syn jego, który będąc Panem wszechrzeczy, przyjął postać sługi i dobrowolnie wziął na się nędzę i największy niedostatek”.
Z kolei papież Benedykt XV w 50. rocznicę ogłoszenia św. Józefa patronem Kościoła Powszechnego, 25 lipca 1920 roku, ogłosił motu proprio Bonum sane, gdzie stwierdził m.in.: „Z tego samego powodu i robotnikom naszym, gdziekolwiek by pracowali - aby ich utrzymać na drodze obowiązku, a ustrzec przed socjalizmem, największym wrogiem chrześcijaństwa - stawialiśmy jako wzór przede wszystkim świętego. Józefa, usilnie zalecając, aby go w życiu swoim usilnie starali się naśladować i jako swego szczególniejszego patrona czcili. Ten bowiem święty prowadził podobny jak oni sposób życia na ziemi i z tej też racji Chrystus Pan, Bóg, choć był Jednorodzonym Synem Ojca Przedwiecznego, chciał, by Go nazywano Synem cieśli. (...) Idąc tedy w ślady świętego Józefa, niechaj wszyscy nauczą się oceniać wartość przemijających dóbr doczesnych w świetle wieczności, która nigdy nie przeminie, ciężary zaś i trudy ludzkiego żywota łagodzić uspokajającą nadzieją przyszłych dóbr niebieskich, do czego dojdą przez wypełnienie woli Bożej, przez uczciwe, sprawiedliwe i pobożne życie”.
Niemniej jednak trzeba było czekać aż do papieża Piusa XII, aby Kościół zagospodarował 1 maja swoim patronatem. Ten wielki papież przygotowywał grunt pod to wydarzenie stopniowo. W roku 1945, zawracając się do Kongresu Chrześcijańskich Stowarzyszeń Włoskich Robotników, tak mówił o św. Józefie: „Najskuteczniejszy zaczyn — moglibyśmy nawet powiedzieć jedyny skuteczny zaczyn — ów zmysł solidarności, ta gwarancja sprawiedliwości społecznej i pokoju, znajduje się w duchu Ewangelii i płynie z serca Boga - Człowieka, Zbawiciela świata. Pewne jest, że żaden robotnik nie był nigdy w sposób równie doskonały i pełny przepełniony tym zaczynem jak ten, który dzielił z Chrystusem dom i warsztat pracy — Jego przybrany ojciec, św. Józef”. I wreszcie w roku 1955 Pius XII wprowadził święto św. Józefa, rzemieślnika, które zastąpić miało święto Opieki św. Józefa nad Kościołem: „Nie sposób byłoby znaleźć lepszego opiekuna, który pomógłby wam wypełnić wasze życie duchem Ewangelii (...) Pewnym jest, że żaden rzemieślnik nie był nigdy w sposób tak doskonały i pełny przepełniony owym zaczynem jak ten, który dzielił z Chrystusem dom i warsztat pracy. Tak więc, jeśli pragniecie być blisko Chrystusa, powtarzamy raz jeszcze, idźcie do Józefa (...) Z radością ogłaszamy naszą wolę ustanowienia — i ustanawiamy — liturgiczne święto św. Józefa, rzemieślnika, ustalając jego datę na 1 maja”. Pius XII ułożył również specjalną modlitwę: „Bądź z nami, o święty Józefie, w chwilach pomyślności, gdy wszystko nas zachęca do uczciwego korzystania z owoców naszego trudu. Bądź z nami jednak i wspieraj nas przede wszystkim w godzinach smutku, kiedy wydaje się, iż niebo chce zamknąć się przed nami i gdy nawet narzędzia naszej pracy wysuwają się nam z rąk”. O tej modlitwie papież Jan XXIII powie później, że „nadaje się dla każdego, kto podlega prawu pracy, będącemu dla wszystkich prawem zaszczytnym, prawem życia spokojnego i świętego, zadatkiem nieśmiertelnego szczęścia”.
Obecnie 1 maja wspomnienie św. Józefa, rzemieślnika jest wspomnieniem dowolnym, a więc w większości parafii czy w modlitwach brewiarzowych nie celebruje się tego patronatu. Co nie zmienia jednak faktu, że wszystkim czcicielom św. Patriarchy z Nazaretu ten wymiar jego życia pozostaje ważny i bliski, podobnie jak istotna dla niemal wszystkich jest kwestia pracy. Józef pozostaje wzorem dla pracujących przypominając, że bezpośrednim celem jego pracy było utrzymanie Świętej Rodziny. Bóg nie chciał, aby opiekun Jego Syna i Matki był jednym z tych „uprzywilejowanych”, którzy nie potrzebują pracować. A Józef odnajdywał się w tej woli Bożej w sposób całkowicie naturalny. Ze swej pracy czynił dar miłości dla swojej Rodziny, podobnie jak każdy wierzący pragnie ze swojej pracy czynić dar dla własnej rodziny, wspólnoty kościelnej i dla społeczeństwa.
opr. mg/mg