Człowiek ma oczy stworzone do patrzenia w nieskończoność

O niebezpieczeństwach w podejściu do własnej grzeszności

Grzechu nie wolno ani wyolbrzymiać ani pomniejszać. Wyolbrzymianie prowadzi do demonizowania grzechu, pomniejszanie do udawanej bezgrzeszności. Może rzeczywiście popełniamy jakiś grzech łatwiej niż inne, może jest to oszczerstwo, może kłamstwo, może łamiemy szóste przykazanie. Ale najgorszą rzeczą, jaką możemy zrobić jest wyolbrzymienie tego grzechu, nadanie mu większego znaczenia niż ma rzeczywiście

RAFAŁ SKIBIŃSKI OP

Człowiek ma oczy stworzone do patrzenia w nieskończoność

CZŁOWIEK MA OCZY
STWORZONE
DO PATRZENIA
W NIESKOŃCZONOŚĆ


Kiedy demonizuję grzech powstaje potwór, który mnie dręczy. Grzech grzechem, ale ta zjawa, ten mój twór osobisty, który chodzi za mną i straszy, sprawia, że staję się bezsilny. Już nie grzech mnie „rozkłada”, ale to, co na nim zbudowałem. Nie wolno też minimalizować grzechu ani lekceważąco go pomijać. Są wprawdzie okoliczności, w których jednorazowy grzech, może rzeczywiście być niczym, np. gdy zaatakowana jest moja wolność albo świadomość albo obie te władze naraz. Wtedy grzech jest mniejszy, może nawet wcale go nie ma. Na grzech trzeba patrzeć realnie: zdarzyło się, trudno, trzeba coś z tym zrobić, ale ani wyolbrzymiać, ani wsuwać gdzieś pod dywan jak śmieci.
Przestrzegam również przed swoistą schizofrenią, rozdwojeniem jaźni. Niektórzy popełniają złe czyny, ale wmawiają sobie i innym, że to robi ktoś inny. Ukradłem, ale winien jest system, nakłamałem, ale to mama jest winna. Uważajmy! To bardzo niebezpieczny moment. Diabolos to ten, który rozdziela, rozszczepia. Czasem udaje mu się rozszczepić nas samych, przez to, że popełniamy grzech, ale udajemy, że zrobił to ktoś inny. Wpadamy wtedy w straszliwą gmatwaninę i w efekcie w wewnętrzną sprzeczność.

Pragnienie bezgrzeszności
Uwierzcie mi, nie jest możliwe, żeby na tym świecie udało się nam przeżyć bez grzechu. Tkwi w nas zarodek grzechu i nie wykorzenimy go z siebie, dopóki żyjemy. Ten zarodek będzie wydawał czasem dziwne owoce, a moja rola polega na byciu czujnym. Czuwajcie i módlcie się, żebyście nie ulegli pokusie, bo pokusa i tak będzie. (O zakonniku mówi się, że pół godziny po śmierci nie ma już pokus). Próba ułożenia sobie życia bez grzechów i bez pokus to próba stworzenia iluzji, wewnętrznego skansenu. Wszystko tam będzie wypielęgnowane, ale nieprawdziwe. I nie ma co robić sobie wyrzutów tego typu: „Jak to możliwe, żeby mnie się to zdarzyło?”, „Zgrzeszyłem? Ja? To niemożliwe!” Możliwe, możliwe. Błąd był w tym, że nie wziąłeś pod uwagę faktu, że jesteś grzeszny i nie czuwałeś. Kto wie, może w tym momencie kiedy człowiek uwierzy, że jest już bez grzechu, popełnia jeden z najpoważniejszych grzechów? Żyjemy w pewnej delikatnej równowadze, która lada moment może zostać zachwiana. Dlatego musimy czuwać.

Grzech jak ośmiornica
W zeszłym roku na pielgrzymce, prosiłem wszystkich, żeby podzielili się porównaniami, jakie przychodzą im do głowy, gdy myślą o grzechu. Zaproponowałem dokończenie zdania: „Grzech jest jak...”. Z tych porównań wynika, że ciąży nad nami fatalizm, poczucie beznadziejności i nieuchronności grzechu. Porównania były takie: „Grzech jest jak ośmiornica, jak mnie już dopadnie jedną macką, to potem tymi siedmioma”, „Grzech jest jak czarodziejska gęstwina, czego dotknę, to mi szkodzi”, „Uciekam jak przed czołgiem, ale on mnie i tak dopadnie”. To jest myślenie strachliwe, naprawdę nie jesteśmy aż tacy bezbronni.
Czasem też mieszamy grzech z przyjemnością. A to wcale tak nie jest, że przyjemność = grzech, a grzech = przyjemność. Pojawiają się przecież w naszym życiu operacje nieprzyjemne, a jednak będące grzechem, szkodzące innym, szkodzące mnie i uderzające w Boga.
W naszym potocznym myśleniu o grzechu jest też dużo pesymizmu. Mówią nam: „Uważaj, strzeż się grzechu”! I biedny człowiek, który tego posłucha idzie cały czas ze spuszczoną głową, powoli, jak z niewoli. Ale żeby to z niewoli - on idzie w niewoli. Rozgląda się gdzie jest ta pułapka, w którą wpadnie. Bo wierzy, że musi wpaść.
Nauczmy się wolności. Nie chcę was zachęcać do grzechu, uchowaj Boże, ale jeżeli będziemy cały czas chodzić ze wzrokiem wbitym w ziemię i wypatrywać dziury, to za chwilę w nią wpadniemy. Grzech to przepaść, a przepaść wciąga, kiedy się w nią patrzy. Patrząc, mogę sprowokować swoją następną wpadkę. Będę o niej myślał tak długo aż stracę nadzieję, aż się zdecyduję. Schylona głowa szkodzi, człowiek patrzący w dół może zapomnieć, że jest Niebo. Nie szukajcie tego, co w dole, szukajcie tego, co w górze. Jak wpadniesz to Bóg cię wyciągnie, miłosierdzie Boże jest wielkie. Nie zwalniam nikogo z obowiązku czujności, ale najlepszy sposób na to, żeby nie wpadać w dół, to odważne spojrzenie w górę. Jakoś tak jest, że wtedy przepaść nie wciąga i więcej widać.
Człowiek ma oczy stworzone do patrzenia w nieskończoność, jeśli żyje ze wzrokiem wbitym w ziemię, zaczyna wierzyć, że nie ma perspektyw. Lubię jeździć nad morze, nad morzem nic nie zasłania widoku. Wspaniale jest stanąć nad brzegiem i popatrzeć w nieskończoność.

RAFAŁ SKIBIŃSKI OP

———————————
Fragment konferencji: „Grzech i wolność”, Białka Tatrzańska, 1987 r.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama