Teologika - fragmenty
Copyright © Wydawnictwo WAM 2003
Tytuł oryginału - THEOLOGIK, Band I, WAHRHEIT DER WELT (1985)
© Johannes Verlag Einsiedeln, Freiburg
© Wydawnictwo WAM, 2003
ISBN 83—7318—173—3
Przełożył Juliusz Zychowicz
Fakt, iż byt i wiedza absolutne mieszczą w sobie byt i wiedzę przygodne, oznacza w sposób oczywisty, że wszelki ziemski byt i wszelka ziemska świadomość są przed Absolutem odsłonięte. Nie jest to oczywiste dopóty, dopóki wyobrażamy sobie Boga jako przedmiot znajdujący się naprzeciw świata; staje się jednak natychmiast jasne, kiedy uwzględni się wewnętrzną analogię samoświadomości, której mocą podmiotowość Boga również od wewnątrz konstytuuje i podtrzymuje wszelką samoświadomość (Deus interior intimo meo). Myśl ta mogłaby się początkowo wydawać zakwestionowaniem tego wszystkiego, co wcześniej zostało powiedziane o istocie prawdy jako wolności, intymności i tajemnicy. Wydaje się nieomal profanacją tej tajemnicy prawdy to, że ma ona, obnażona i pozbawiona wszelkiej zasłony, być wydana spojrzeniu Absolutu, niemal jak owa prawda czysto rzeczowa, która jako nigdy nie osiągnięty przypadek graniczny całkowitej anonimowości została wyłączona z kręgu ziemskich prawd i sposobów poznania. Wydaje się, że znikła gdzieś piękna tajemnica wolności, dzięki której odsłonięcie wewnętrznej, tajemnej prawdy stawało się aktem bezinteresownego samootwarcia, że znikło też to, co akt jej przyjęcia czyniło uszczęśliwiającym, ubogacającym wydarzeniem. Skoro Bóg wszystko wie i wszystko swoim spojrzeniem przenika, to co można by Mu jeszcze ukazać i dać? Stworzenie jest wtedy w Jego obliczu wyzbyte swych osobowych przywilejów i staje się czymś w rodzaju pozbawionej wszelkich praw rzeczy.
Ale tak nie jest. Prawda absolutna nie jest sferą prawdy ogólnej, anonimowej, każdemu dostępnej. Jest ona raczej sferą absolutnej osobowej wolności Boga, a tym samym również sferą tego, co absolutnie tajemnicze. To, co dla Boga odsłonięte, jest właśnie przez to w Bogu ukryte i zasłonięte. Jest zwrócone ku tajemnicy i okryte zasłoną Bożej tajemnicy. Właśnie dlatego istota stworzona wie, że w Bogu ma rzeczywiście bezpieczne schronienie. Szata milczenia okrywa ich obustronną tajemnicę, w której są dla siebie wzajemnie jawni. Nie ma nic bardziej subtelnego i mniej zasługującego na podejrzenie o profanację niż to wzajemne odsłonięcie w relacji między Bogiem a duszą. Jest ono przeciwieństwem upublicznienia tego, co uprzednio było tajemne; odwrotnie, jest utajnieniem czegoś, co dotąd nie miało jeszcze głębi. W tym otwarciu ku Bogu, w którym stworzenie nie ma już przed Nim żadnej tajemnicy, uzyskuje ono możność uczestnictwa w tajemniczej rzeczywistości Boga i dopiero przez to staje się samo zdolne do posiadania w sobie tajemnicy. W całkowitym odsłonięciu przed Bogiem otrzymuje swój udział w wewnętrznej tajemnicy. Tajemnica, której źródłem nie byłaby tajemnica Boga, byłaby tajemnicą pustą, zgoła niewartą poznania. Wszystko, co stworzenie ma do rozdania w zakresie osobistych wartości, otrzymało ono poprzez udział w nieskończonej osobowości Boga. Gdyby swej wewnętrznej tajemnicy nie chciało czerpać z tego źródła, ta jego tajemnica też by już wyschła i nie miałoby ono niczego do dania.
W obliczu Boga jest ono więc nagie. Ale jego nagość zostaje osłonięta szatą tajemnicy Bożej. Bóg widzi jego najgłębszą istotę. Nie powinno ono jednak tej wewnętrznej sfery osłaniać czymś innym niż tym, co otrzymuje w Bogu. Nie powinno usiłować zasłaniać się przed Bogiem, byłoby to bowiem daremnym trudem i zamącałoby prawdę między Bogiem a nim, ani też nie powinno próbować ukrywać się przed ludźmi inaczej jak tylko przez swoje ukrycie w Bogu. To właśnie jest jego rzeczywistą tajemnicą, innych zaś tajemnic niż te, które dane mu są przez Boga, nie powinno chcieć posiadać również wobec innych stworzeń. Miara odsłonięcia i zasłonięcia świata zawiera się w mierze odsłonięcia przed Bogiem i zasłonięcia przez Boga.
Ontyczne odsłonięcie stworzenia przed Bogiem stanowi gwarancję, że prawda tego świata jest w ogóle prawdziwa. Prawda jest niezakrytością bytu, ta zaś wymaga dla swego pełnego pojęcia Kogoś, przed kim jest ona nie ukryta. Tym Kimś jest Bóg i może być tylko Bóg, bowiem dla żadnego podmiotu skończonego nie może być jawny cały ziemski byt. Ponieważ jest on odsłonięty dla Boga, przeto może też być odsłonięty dla innych podmiotów, co nie znaczy, że ma być przez nie aktualnie poznany. Swoją obiektywną prawdę posiada on mocą swej nieukrytości przed Podmiotem odwiecznym.
To odsłonięcie stworzenia na zasadzie aktu stwórczego zawiera jednak, podobnie jak wszystkie ontyczne artykulacje prawdy, natychmiastowe żądanie duchowego i świadomego dostosowania się do owego aktu. To, co jest, powinno też być. Dlatego nagość stworzenia w obliczu Stwórcy domaga się również z jego strony świadomego odsłonięcia: spowiedzi i wyznania. Wszystkie istoty stworzone znajdują się wobec Boga ustawicznie w stanie spowiedzi, ale powinny to również wiedzieć i wiedząc akceptować. Nieukrytość wszelkiej prawdy stworzonej domaga się takiej postawy w obliczu Boga, która w każdym momencie będzie aż do samego dna duszy przejrzysta. Stworzenie powinno nie tylko wiedzieć, że pozostaje w świetle Bożego oka i jest biernie widziane; powinno się ono spontanicznie wystawiać na to światło, dobrowolnie współuczestniczyć w odsłonięciu siebie. Powinno bowiem chcieć być tym, czym Bóg chce, aby ono było. Bóg pozostawia mu tę wolność: może się ono drogą rzeczywistego wyboru zdecydować uznać wybór Boga i uczynić go swoim własnym. Będąc ku Bogu otwarte z racji swego bytu, decyduje się uznać tę otwartość na zasadzie swojej wolności. Decyzja oznacza otwarcie woli, to zaś ma swoją miarę w otwarciu rozumu, które z kolei winno się pokrywać z jawnością bytu. To natężenie woli istoty stworzonej musi więc mieć taką samą rozpiętość, jak w samoświadomości dostępność bytu w całości: musi być nieograniczone. I podobnie jak dostępność bytu w całości po stronie rozumu nie wytwarzała żadnej innej postawy, jak tylko postawę aktywnej neutralności, spontanicznej receptywności, która do tego przedmiotu nie skłania się bardziej niż do tamtego, lecz wszystkim, które się zgłaszają, gotuje takie samo przyjęcie, tak też postawa woli wobec Boga nie może być niczym innym, jak tylko postawą całkowitego zdecydowania w całkowitej neutralności. Ta otwartość woli właściwej stworzeniu na to, czego zechce wola Boga, jest najgłębszą postawą stworzenia wobec Boga i kwintesencją wszelkiej doskonałości. Jest to jedyne a priori etyki, podobnie jak neutralność rozumu względem wszelkiego bytu jest jedynym a priori poznania, i wystarcza do tego, by wyprowadzić stworzenie na wyżyny świętości. Dla Boga jednak nie jest rzeczą obojętną, czy to, co w stworzeniu już posiada, otrzymuje też od niego w darze. Raduje Go bowiem i okazuje mu uwielbienie nie sama tylko wiedza, lecz z wolności płynące oddanie stworzenia, które wraz z bytem i nieukrytością przynosi Mu też w darze swoją miłość. Miłość, którą Bóg w swojej życzliwości dla stworzenia wylał obficie na świat, zostaje Mu przez to zwrócona w postaci miłości wzajemnej. Bóg udziela stworzeniu swojej prawdy, sprawiając, że coraz to głębsza tajemnica Jego istoty staje się dla niego widoczna jako tajemnica, stworzenie zaś komunikuje Bogu swoją prawdę, uznając tę tajemnicę i zwracając Mu ją.
Ale żadne stworzenie nie stoi przed Bogiem samotnie. Wie ono, że również jego współstworzenie, którego tajemnica jest przed nim zakryta, stoi wraz z nim przed Bogiem, nie ukryte i odsłonięte. Wzajemnie wobec siebie stworzenia są w swojej najgłębszej prawdzie zasłonięte, ale wszystkie razem są przed Bogiem odsłonięte. Dlatego też miejscem, w którym są odsłonięte również wzajemnie dla siebie, nie jest nic innego, jak tylko Bóg. Jak każde z nich ma swoją pełną prawdę w Bogu, tak też w Nim mają one swoją wspólną prawdę. Kiedy jedno pragnie poznać drugie takim, jakie jest ono naprawdę, musi starać się spojrzeć nań oczyma Boga, musi jak Bóg patrzeć na jego niedostatki poprzez medium praobrazu i starać się dystans między praobrazem a odbiciem mierzyć i przezwyciężać w duchu wszechstronnie sprawiedliwej miłości. Taką wizję bliźniego można osiągnąć jedynie w jak najściślejszej łączności z Bogiem, w modlitwie i wyrzeczeniu się samego siebie, bowiem poszukiwany praobraz nie jest czymś martwym, powszechnym i ponadczasowym, lecz czymś wyznaczanym przez wolność Boga w każdorazowo nowej sytuacji. Wszelka twórcza pomoc w kształtowaniu tego obrazu w miłości będzie mieć swoją najbardziej owocną formę w tym, że to, co się kocha, coraz bardziej będzie się w duchu neutralności pozostawiać twórczemu kierownictwu Boga. Wszelka czynna misja współkształtowania świata zaczyna się od neutralności i na koniec do niej powraca. Oczywiście, do istoty ludzkiego rozumu należy oceniający sąd o prawdzie rzeczy (intellectus dividens et componens) i sąd ten powinien on mocą powierzonej sobie Bożej władzy sędziowskiej sprawować. Będzie jednak musiał pamiętać, że całe to osądzanie ma charakter jedynie tymczasowy, że zatem jego wewnętrzna forma zawiera w sobie oddanie sądu Bogu. Przede wszystkim osąd skończonego rozumu nie może sobie uzurpować prawa do takiego wyrokowania, jak gdyby w istotę rzeczy, w ich wewnętrzne, intymne, ku Bogu zwrócone sedno mógł wniknąć do samej głębi. Może wprawdzie uzyskać obiektywne poznanie, i to, co z rzeczy pojmuje, może być pojęte prawdziwie. Ale kiedy osiąga on absolutną pewność co do jakiejś istoty, kiedy zatem jego sąd może być niezbity? „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni” — to ostrzeżenie przenosi nas z powrotem do sfery przygodności, do której należy nasza zdolność osądu i której winna ona pozostawać świadoma. Wyznanie własnego odsłonięcia przed Bogiem, podobnie jak wyznanie zasłonięcia bliźniego przed nami, to tylko pewien aspekt w obrębie wszechogarniającego wyznania tajemnicy Boga dla wszelkiego stworzenia.
Jesteśmy tu u kresu rozważań filozoficznych, mających za przedmiot jedynie to objawienie Boże, jakie dokonało się w samym akcie stworzenia, a w którym Stwórca ukazuje się jako dominus (Vatic. Denz. 1806) i jako principium et finis (tamże 1785), poza tym wszakże pozostaje niezbadaną tajemnicą. Jako tajemnica jest On znany w postaci samoświadomości, która w swojej małej tajemnicy samoujęcia w wewnętrznym świetle, w swoim charakterze osobowym i wolności dostrzega przebłysk tego, czym może być nieskończona tożsamość i wolność boskiej prawdy. Jako tajemnica jest On znany w postaci każdej prawdy stworzenia, która nawet w swojej skończoności nigdy nie wyzbywa się całkowicie charakteru czegoś cudownego, zadziwiającego, niezasłużenie siebie otwierającego i rozdarowującego. Nierozwiązalna więź ziemskiej prawdy z ruchem dobra i piękna wskazuje aż nadto wyraźnie na sens tej tajemnicy bytu, która w absolutnym spełnieniu i intensywności musi być tajemnicą samego Boga: na tajemnicę bezgranicznego oddania, do której jako do ostatecznej, samą siebie konstytuującej przyczyny musi zostać sprowadzone wszystko, co ma zostać pojęte. To, że Bóg jest miłością, nie znaczy, że na przykład Jego istota jest substancjalną miłością, że Jego pozostałe nieskończone przymioty muszą być wszystkie wchłonięte przez ten jeden. Istnieje ugruntowany porządek, według którego warunkiem miłości jest poznanie, a warunkiem poznania byt. Ale to, co na końcu szeregu stoi jako cel rozwoju, widziane z innej perspektywy znajdowało się na początku jako impuls. W okrężnym ruchu wieczności początek i koniec łączą się ze sobą i podczas gdy wszystko, co ukonstytuowane, co ma być ukonstytuowane jako prawda, znajduje się w obrębie ugruntowanego szeregu, to cały ten szereg spoczywa na ostatecznej podstawie, którą jest miłość. Istnieje odwieczna prawda Boga, przez którą wszystko jest prawdziwe i może być uznane za obdarzone sensem. Ale to, że w ogóle istnieje prawda i prawda odwieczna, ma swoją przyczynę w miłości. Gdyby prawda była tym, co w Bogu największe, moglibyśmy z otwartymi oczyma patrzeć w jej otchłanie — może porażeni nadmiarem światła, ale nie doznając przeszkody w gwałtownym dążeniu do niej. Ponieważ jednak tym, co w Bogu największe, jest miłość, dlatego serafiny zasłaniają swe oblicze skrzydłami, bowiem tajemnica odwiecznej miłości jest tego rodzaju, że jej przejasna noc może być uwielbiona tylko przez adorację.
opr. aw/aw