Gdy Bóg się wycofał

O kryzysie ojcostwa

Stereotypowy pogląd o kryzysie ojcostwa powtarzany jest niczym samospełniająca się przepowiednia. Problem, owszem, jest faktem, ale to, że ogarnięty jest nim cały świat, już takie oczywiste nie jest. Trzeba zatem przypominać ludziom, że sytuacja kryzysowa to nie tylko zagrożenie, ale również szansa na to, aby rozpocząć coś na nowo. Tę pozytywną perspektywę chciałbym podkreślić, bo wydaje się, że właśnie w tym kontekście można najpełniej przedstawić istotę i zadania duchowego ojcostwa.

Prawdą jest, że we współczesnych rodzinach ojciec jest "wielkim nieobecnym". Prawdą jest również, że poczucie nieobecności Boga w świecie stało się dotkliwym wyzwaniem naszych czasów. Dramatyczne pytanie: "Gdzie był Dobry Ojciec, gdy płonęły krematoria w Auschwitz?" wciąż pozostaje bez satysfakcjonującej odpowiedzi. Prawdą jest w końcu i to, że samo pojęcie "ojca" wywołuje skojarzenia zarówno z tym, co ludzkie, jak i z tym, co boskie -nie bez powodu psychologia religii dopatruje się związków między relacją z ojcem a obrazem Boga, jaki w sobie nosimy. Wszystkie te spostrzeżenia przywodzą na myśl ojca duchowego, to na nim spoczywa trudne zadanie, by jakoś zaradzić temu problemowi. Duchowy ojciec jest swego rodzaju pośrednikiem. Ma być kimś, kto jest w stanie skierować naturalne pragnienie posiadania ojca na inną perspektywę - tęsknotę za najlepszym Ojcem, Bogiem. Jak to wygląda w praktyce?

duchowe "tacierzyństwo"

Pierwszym niebezpieczeństwem, na jakie natrafia dziś ojciec duchowy, jest pokusa zastępowania ojca naturalnego. I trudno się dziwić: nie sposób przejść obojętnie wobec głodu miłości, różnorakich zranień i emocjonalnych niedoborów. Jak mówić o miłości Boga Ojca komuś, komu słowo "ojciec" kojarzy się z porąbanym siekierą stołem wigilijnym? W takiej sytuacji potrzebne jest najpierw doświadczenie bezwarunkowej miłości! W naturalny sposób kierownictwo duchowe może się więc przeradzać w coś, co można by nazwać duchowym "tacierzyństwem". Ma ono miejsce wtedy, gdy kierownik duchowy próbuje zastępować naturalnego ojca. Jeśli jest to jedynie etap wstępny, podjęty świadomie, to może być nawet pomocny w duchowym dojrzewaniu, choć - moim zdaniem - takie emocjonalne braki należy raczej uzupełniać w środowisku ściśle terapeutycznym. Łatwiej wtedy o fachową pomoc i uniknięcie poważnych błędów, które popełniają nawet wytrawni specjaliści z zakresu duchowości. "Tacierzyństwo" zaczyna się bowiem najczęściej nieświadomie i im łatwiej się zaczyna, tym boleśniej kończy. Po pierwszym etapie obustronnego zadowolenia przychodzi moment nieuniknionej frustracji. W konsekwencji osoba prowadzona czuje się zdradzona i zraniona, a niefortunny kierownik duchowy wycofuje się przez przyjęcie formalnej postawy. Stosuje mechanizmy obronne, tłumacząc samemu sobie i prowadzonej osobie, że jest ojcem duchowym, a nie pluszowym misiem czy organizacją charytatywną. Takich sytuacji można uniknąć. W wielu przypadkach wystarcza zwykłe pouczenie o podstawowych prawdach wiary i formach pobożności.

ubóstwione ojcostwo

Drugie niebezpieczeństwo tkwi w pokusie zastępowania przez ojców duchowych Ojca, który jest w niebie. Rzadko występuje ono w czystej postaci, gdyż kapłani mają na tyle zdrowego rozsądku, by nie ogłaszać się za życia Bogiem. Ich "ubóstwienie" dokonuje się czasem mimochodem, w wyniku nieuniknionej idealizacji ze strony duchowych dzieci. Przeradza się ona w różne zależności, od których już tylko krok do duchowego autorytaryzmu czy despotyzmu. Warto w tym kontekście przypomnieć, że zgodnie z nauczaniem Kościoła katolickiego tylko następcom św. Piotra przysługuje atrybut nieomylności, i to wyłącznie w sprawach dotyczących wiary i moralności. Żaden inny autorytet kościelny nie cieszy się tego typu przywilejem. Utrzymywanie podopiecznych w infantylnej zależności jest, po pierwsze, nakładaniem na siebie ciężaru nie do uniesienia, a po drugie nieuprawnionym zwalnianiem ludzi z używania własnego sumienia i brania za siebie odpowiedzialności. Kierownictwo duchowe dotyczy zazwyczaj złożonych problemów i wyborów, nie sprowadza się tylko do pokazywania, co jest dobre, a co złe. Dlatego też powinna to być posługa pokorna i cicha, świadoma własnych ograniczeń. Nie może prowadzić do zajmowania miejsca Pana Boga.

ojcostwo duchowe

Przedstawione powyżej skrajności, nieco przerysowane i uproszczone, pozwalają uchwycić istotę duchowego ojcostwa. Punktem wyjścia jest nieobecność ojca, najpierw tego naturalnego, a później Boga Ojca. Ojcostwo duchowe wychodzi naprzeciw tym dwóm niezaspokojonym tęsknotom człowieka. Nie jest to jednak proste zaspokajanie ludzkich potrzeb, ale pośrednictwo, z oczywistym odniesieniem do jednego Pośrednika - Jezusa Chrystusa. Z tego względu ojcostwo duchowe zmusza do funkcjonowania w nieustannym napięciu. Aby wypełnić powierzone mu zadania, musi temu napięciu pozostać wierne. Jego istotą jest trwanie pomiędzy dwoma różnymi światami: ziemią i niebem, człowiekiem i Bogiem, eschatologicznym "już" i "jeszcze nie", tym, co znane i nieznane.

Naturalne ojcostwo ma swoje granice i z racji skażenia ludzkiej natury grzechem - jest niedoskonałe. Ideał ojca, który stopniowo rodzi się w umyśle człowieka, a któremu naturalni ojcowie nie są w stanie sprostać, kieruje myśli ku doskonałemu Ojcu, Bogu. Przejście od jednego do drugiego wymaga jednak wiary. Mogą w tym pomóc ojcowie duchowi, którzy prowadzą nas w wierze, ale nikogo nie zastępują. Mężczyzna staje się ojcem, dając życie dziecku i podtrzymując je przy życiu przez zaspakajanie jego podstawowych potrzeb. Paradoksalnie, ojciec duchowy postępuje niejako w sposób odwrotny: nie zaspakaja potrzeb, ale je rozbudza, nie daje życia, ale - wyrażając się w duchu ewangelicznego radykalizmu - odbiera je (por. Łk 9, 24).

Ojcostwo duchowe jest też twórczą odpowiedzią na trudność dostrzeżenia Boga w dzisiejszym świecie. Tę Jego pozorną nieobecność można tłumaczyć, posługując się żydowską opowieścią o stworzeniu świata. Zgodnie z przekazem Bóg się "wycofał" i zrobił miejsce, by świat mógł powstać. Świat jest więc miejscem po Nim, miejscem przepełnionym śladami Jego obecności, podobnie jak pusty pokój ukochanej osoby wypełniony jest jej śladami. Ojciec duchowy pomaga dostrzec owe ślady Boga, zrozumieć i przemienić życie w przygodę podążania za Nim. Co więcej, jeśli prawdziwe jest starotestamentowe przekonanie o nieuniknionej śmierci każdego, kto stanie "twarzą w twarz" z Bogiem, to zupełnie inaczej należy rozumieć Jego nieobecność. Przestaje ona być czymś negatywnym, a staje się przejawem troski i ojcowskiej tkliwości (w duchu wyznania: Na krótką chwilę porzuciłem ciebie, ale z ogromną miłością cię przygarnę - Iz 54, 7). Oczywiście w zakresie ludzkich potrzeb doświadczamy pustki i braku, ale w logice wiary jest to obietnica, zapowiedź, przyrzeczenie.

* * *

Ostatecznym punktem odniesienia jest Jezus Chrystus, Ojciec Duchowy w pełnym tego słowa znaczeniu, jedyny Pośrednik w relacji z Ojcem, który łączy w sposób doskonały sprawy ludzkie ze sprawami Bożymi, naturę z łaską. Tajemnicę Jego duchowego ojcostwa winniśmy nieustannie rozważać, do niej też na koniec odsyłam. Pierwszym kluczem niech będą słowa: Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10, 30).

Stanisław Morgalla, jezuita, psychoterapeuta, kierownik duchowy

opr. aw/aw

List
Copyright © by Miesięcznik List 12/2006

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama