Świętego nie da się rozpoznać na ulicy - nie nosi nad głową aureoli, jest "codzienny", a jednak ma w sobie to "coś" zwane świętością
Georges Bernanos narzekał: „Kardynała można rozpoznać z daleka po jego pięknym, szkarłatnym płaszczu, podczas gdy święty, za życia nie odróżnia się od innych żadnym specjalnym ubiorem...”. Nastawieni na nadzwyczajne zachowania, gesty, cuda i słowa, słowem - na to co niezwykłe lub sensacyjne, nie zauważamy że na naszych drogach mijamy świętych. Nie mają śladów aureoli nad głową, ani innych specjalnych atrybutów świętości. Są zwyczajni, dobrzy, modlący się, chętni do pomocy, cierpliwi, cisi, pracowici, sprawiedliwi, miłosierni dla siebie i innych, ufni i pełni nadziei i miłości. Nie ma w nich nic specjalnego, co zwracałoby naszą uwagę. Zajmują się tym co my, mają podobne do nas trudności, troski oraz problemy.
Uroczystość Wszystkich Świętych obchodzona w Kościele 1 listopada jest radosną uroczystością świętości i tej znanej z kalendarzy liturgicznych, i tej anonimowej, niezauważanej, codziennej. Dzień Wszystkich Świętych jest dniem tych świętych, którzy nie zrobili nic na tyle ważnego w ludzkich oczach, aby zwrócić na siebie uwagę. Wystarczyło im samo „bycie” wśród nas i „ciche życie” według ewangelicznych błogosławieństw z pierwszolistopadowej Ewangelii (Mt 5, 1-12a).
To szczególny dzień, który nie pozwala nam poczuć się bezpiecznie z daleką, nieosiągalną dla nas normalnych chrześcijan świętością. Wolimy świętych dalekich, otoczonych chwalą, znanych z cudów i niezwykłości. Ich drogi życia nie zbiegają się z naszymi. Nie czujemy się w obowiązku do ich naśladowania, natomiast bardzo chętnie zwracamy się do nich się z prośbami o wstawiennictwo. Oddaleni, postawieni wysoko w kościelnych niszach, otoczeni obłokami chwały na obrazach, budzą nasz podziw i zachwyt, ale nie niepokoją. Mamy swoich ulubionych świętych, chętnie przytaczamy ich powiedzenia czy rady, ale wciąż zachowujemy dystans. Dystans jaki dzieli, w naszym pojmowaniu świętości, normalnego, typowego chrześcijanina, katolika, od duchowego giganta.
Choć II Sobór Watykański w „Konstytucji o Kościele w świecie współczesnym” Gaudium et spes w rozdziale V mówi o powszechnym powołaniu do świętości w Kościele, to jednak my na co dzień uważamy to wezwanie za pokusę, której należy się skutecznie opierać. I w zasadzie jest to chyba jedyna pokusa, przed którą się jakże owocnie bronimy. Z góry zakładamy, że to wezwanie jest niemożliwe do zrealizowania przez osoby takie jak my, żyjące tu i teraz, w określonych warunkach i wśród określonych osób. Choć dzisiejsi wszyscy święci, ci znani i ci nieznani pragną nas zaangażować w sprawę świętości i choć wskazują nam nasze talenty i możliwości, to my sami wolimy wyszukać wszelkie kontrargumenty i smętne tłumaczenia, dlaczego nie chcemy spróbować i zaryzykować poddania się propozycji Chrystusa na szczęśliwe, radosne i błogosławione życie teraz i w wieczności.
Uroczystość Wszystkich Świętych przypomina nam również o wielkiej tajemnicy naszej wiary: o obcowaniu świętych. Przypomina nam o łączności pomiędzy nami Kościołem pielgrzymującym, Kościołem chwalebnym zbawionych oraz Kościołem cierpiącym— pokutującym. Wszyscy razem stanowimy Mistyczne Ciało Chrystusa.
Codzienne życie według ewangelicznych błogosławieństw jest jednocześnie najlepszym i najmniej bolesnym sposobem oczyszczenia w życiu codziennym naszej niedoskonałej miłości Boga i bliźniego. Im bardziej pogłębimy wiarę, nadzieję i miłość za życia, podczas naszej pielgrzymki do Domu Ojca, tym krócej, po naszej śmierci będziemy oczekiwać na połączenie z Kościołem chwalebnym, na czas oglądania Boga twarzą w twarz. Ten czas bolesnego oczekiwania i oczyszczania naszych braci i sióstr, bliskich naszym sercom i pamięci, jest dla nas przede wszystkim wezwaniem do modlitwy, ofiary, jałmużny składanej przez nas niejako w ich imieniu.
Tuż po Uroczystości Wszystkich Świętych Kościół pielgrzymujący ogarnia swoją modlitwą wszystkich wiernych zmarłych, którzy przebywają w czyśćcu. Tego dnia każdy ksiądz może odprawić trzy Msze święte: w intencji poleconej przez wiernych, za wszystkich wiernych zmarłych i według intencji Ojca Świętego. Przez cały listopad w kościołach wierni modlą się modlitwą różańcową w intencji dusz czyśćcowych, zbierane są intencje na msze święte w intencji zmarłych, na wypominki. Część wiernych podejmuje modlitwy w intencji dusz czyśćcowych za które jakoby nikt się już nie modli. Dziś warto przypomnieć, że nie ma takich dusz, za które nikt się nie modli. We wszystkich modlitwach eucharystycznych podczas każdej mszy świętej Kościół modli się za zmarłych. Być może gdybyśmy uważniej modlili się podczas Eucharystii i skupiali na słowach celebransa, nie podejmowalibyśmy intencji, które służą bardziej naszemu dobremu samopoczuciu, i pewnej wyższości niż rzeczywistemu dobru dusz.
Dzień Zaduszny jest dniem szczególnego orędowania za zmarłymi. Wspominamy tych, którzy nas poprzedzili, których obecność pozostawiła ślad w naszym świecie. Poza naszymi najbliższymi i przyjaciółmi, na których groby pielgrzymujemy, wspominamy również tych znanych z życia politycznego, społecznego, kulturalnego którzy w ostatnich dniach, tygodniach i miesiącach zakończyli ziemską pielgrzymkę. Prosimy dla nich wszystkich o miłosierdzie Boże. Dzień Zaduszny jak i cały listopad jest dobrym czasem, aby z serca wybaczyć naszym zmarłym to, czego w naszych z nimi relacjach zabrakło. To również dobry czas prośby o wybaczenie dla nas samych.
Na cmentarzach spotkają się wierzący i niewierzący, bardziej i mniej praktykujący. Dla wielu z nas to również czas dawania świadectwa naszej wierze w zmartwychwstanie ciał, w to, że śmierć nie jest końcem, ale początkiem. Czy patrząc na daty na cmentarnych nagrobkach myślimy o dacie śmierci jako dacie narodzin do życia wiecznego, czy raczej zastanawiamy się nad szybkim upływem czasu od daty rozstania i nad naszą stratą?
Naszą tęsknotę i miłość wyrażamy poprzez składanie na grobach kwiatów, zapalanie zniczy, pospieszną modlitwę w ogólnym gwarze rodzinnego spotkania. W ten sposób zaspokajamy nasze potrzeby wyrazu troski. Czy jednak takie jedynie zewnętrzne oznaki pamięci potrzebne są tym, którzy oczekują na naszą modlitwę, na nasze komunie święte przyjęte w ich intencji, na nasze dobre uczynki, które podejmiemy z myślą o nich? Odpowiednio dbając o naszych zmarłych, tych znanych nam i tych nieznanych, dbamy również o nasze uświęcenie tu i teraz.
Miesiąc listopad, jako ostatni miesiąc w roku liturgicznym, oferuje nam szczególny czas 30 dni — czas refleksji nad przemijaniem postaci tego świata i nad nieprzemijającą świętością. Świętością do której zaproszony jest każdy z nas. Chyba, że i w tym roku nie ulegniemy tej szczególnej pokusie...
opr. mg/mg