"Od adoracji do ewangelizacji" - fragmenty
Wydawnictwo ESPRIT,
Rok wydania: 2014, ISBN 978-83-63621-64-3 |
bp Dominique Rey Maria Żurowska (tłum.)
Od adoracji do ewangelizacji
Nowa ewangelizacja jest teologicznym i duszpasterskim wyzwaniem współczesnego Kościoła. Termin ten, stworzony przez Jana Pawła II i użyty przez niego ponad trzysta razy w różnych przemówieniach, przypomina podstawowe powołanie Kościoła działalność misyjną. Żeby ją prowadzić, konieczne jest autentyczne przeżywanie adoracji będącej połączeniem modlitwy i Eucharystii. Tylko taka ewangelizacja, która czerpie z adoracji eucharystycznej, przyniesie owoce wiary i tylko osobiste doświadczenie może sprawić, że ewangelizacja będzie prawdziwa. Biskup Dominique Rey jest jednym z pierwszych księży wywodzących się ze wspólnoty Emmanuel upowszechniającej i praktykującej adorację eucharystyczną. Fragmenty
• Adoracja eucharystyczna określa tożsamość chrześcijańską i kościelną |
Konieczność określania naszej chrześcijańskiej tożsamości zyskuje pełnię swojego znaczenia wobec obecnego rozpadu przynależności zbiorowych, zarówno ze względu na osłabienie wielkich ideałów, takich jak ojczyzna czy sens wspólnego dobra, jak i poprzez odrzucanie naszych korzeni chrześcijańskich w imię wykluczającej wszystko inne świeckości, a także z uwagi na zacieranie się naszego symbolicznego dziedzictwa, które pseudosztuka usiłuje ukazać w karykaturze, sprofanować czy obrazić w imię wolności wyrażania swoich poglądów. Kwestia tożsamości narodowej również stała się przedmiotem publicznych sporów; wiąże się ona także z napływem emigrantów i z przyjmowaniem na nasze ziemie wykorzenionych rodzin, które mają inny bagaż kulturowy i religijny (jak choćby tradycja muzułmańska), co niesie ze sobą groźbę skupiania się jedynie wewnątrz własnej grupy etnicznej.
Budowanie tożsamości dodatkowo ma znaczenie edukacyjne w okresie, w którym emocjonalne punkty odniesienia tracą swoją stabilność, a konieczność istnienia autorytetów zostaje podana w wątpliwość (gdyż negocjować należy wszystko, zarówno w społeczeństwie, jak w rodzinie).
Problematyka tożsamości wiąże się z trzema rodzajami pytań:
Każdy człowiek zadaje te pytania samemu sobie, lecz także społeczeństwu i kulturze, chcąc uzyskać w odpowiedzi informacje o swojej wartości, projektach, wzorcach, z którymi mógłby się utożsamić. Wobec braku odzewu wewnętrzna spójność społeczeństwa i jego stabilność mogą ulec zachwianiu, ustępując miejsca bezkarności roszczeń jednostkowych, dyktaturze lekkomyślności albo rozczarowania.
Aktualne pytania o tożsamość wzywają chrześcijaństwo do zabrania głosu, do rozpowszechniania nowymi środkami swojego przesłania, które przetrwało i ukształtowało dwa tysiące lat historii, lecz które pozostaje szczególnie aktualne, jeśli odpowiada na trzy pytania składające się na istotę człowieczeństwa: Skąd pochodzę? Dokąd zmierzam? Kim jestem? 1. Kult przeszłości
Społeczeństwo, poszukując stałych punktów odniesienia i swoich korzeni, wykazuje ogromne zainteresowanie przeszłością. Lecz przesadne uwielbienie dla tego, co dokonało się przed nami, powoduje, że raczej gotowi jesteśmy ze smutną tęsknotą zagłębiać się w historię wyidealizowaną niż gruntownie ją poznawać, by tym lepiej oswoić teraźniejszość.
Ponadto słowo „pamięć” coraz częściej dotyczy narzędzi informatycznych. Zachwalając pojemność nowych dysków elektronicznych, będzie się mówić o „zdolności pamięciowej”, „żywej pamięci”. Pamięć nie wiąże się już ze świadomością, lecz z procesorem lub kalkulatorem. Dominacja pamięci technologicznej u współczesnego człowieka idzie w parze z reprezentowanym przez ludzi całkowitym brakiem kultury historycznej.
Utrata świadomości historycznej rodzi kryzys ciągłości. Pojęcie postępu, rozwijające się od XVIII w., nakazuje bezustannie przezwyciężać przeszłość, a także odrzucać próby odbudowywania tożsamości. Obecne społeczeństwo uświęca wszystko co nowe, co modne, lecz odbiera wartość wzorcom, odrzuca pierwowzory, zapomina o tym, co było wcześniej. Tak więc wszelkiego rodzaju produkty pojawiają się jedne po drugich, bez innej perspektywy jak tylko starzenia się, gdyż kolejno usuwają się w cień pod naporem nieokiełznanej zachłanności konsumpcji. Chrześcijaństwo przeciwnie, ukierunkowuje nas na jedno wydarzenie, którego sensu Kościół nigdy nie wyczerpał i nie wyczerpie. „O ile nasze życie jest wędrówką — napisał Paul Vale´ry — o tyle pamięć nasza pędzi życie osiadłe”.
Chrześcijaństwo pamięta: „To czyńcie na moją pamiątkę”, powiedział Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy.
Nasza wiara opiera się na jednym wydarzeniu z przeszłości, które Kościół przypomina, czci i uaktualnia.
Tym wydarzeniem historycznym jest Pascha Pana Jezusa, Jego Męka, śmierć i zmartwychwstanie. Zasięg tego wydarzenia nie tylko dotyczy nas obecnie, lecz także ogarnia to wszystko, co wydarzyło się wcześniej, przed nim, co je przygotowało. Wierzyć znaczy tyle, co bez nostalgii, w oparciu o Chrystusa, wspominać historię zbawienia, która bierze początek z opisu Stworzenia, lecz wypełnia się w Zmartwychwstaniu Pańskim.
Stary Testament i Nowy Testament zaczynają się od słowa „początek”: w księdze Rodzaju po hebrajsku czytamy: „bereszit bara elohim” — „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię”; po grecku w Ewangelii św. Jana: „en arche en ho logos” — „Na początku było Słowo”.
Wiara wyznaje początek wszystkiego, pochodzenie, dany przez Boga punkt wyjścia, zaznaczający naszą od Niego zależność w bycie. Prometejska pokusa technonauki, zafascynowanej swoimi odkryciami, lecz etycznie ślepej, polega na twierdzeniu, że człowiek podporządkował sobie początek, sięgając możliwie jak najdalej w biologiczny łańcuch tworzenia ludzkiego bytu.
Upamiętniać pochodzenie, początek, to także odkrywać, że życie jest Przymierzem. Odczytując ponownie historię stworzenia, człowiek wierzący widzi w Adamie byt, który określa siebie w oparciu o kogoś innego niż on sam, kto do niego pasuje i kto go uzupełnia — Ewę. Ludzka tożsamość określa się w relacji z odmiennością: w rozróżnieniu z ukierunkowaniem na przymierze (co podaje w wątpliwość teorię gender). Jedno z wielkich zagrożeń, które niosą nasze czasy, polega na zapomnieniu o odmienności, co prowadzi do autyzmu emocjonalnego i narcyzmu, i co rodzi przemoc. Utrata bezpieczeństwa uczuciowego w niestałym świecie rodzinnym przekłada się na system marketingowy, nastawiony na jednostkę i zaspokojenie jej potrzeb konsumpcyjnych.
Człowiek skupia się na sobie, na swoim płaskim ekranie, połączony z całym światem, lecz odcięty od swoich bliskich. To ograniczenie się do siebie nieuchronnie rodzi frustrację, a w konsekwencji — agresję. Zbytnie zainteresowanie własnym ego, któremu w dzisiejszych czasach ulegamy tak chętnie, rodzi konformizm myśli i życie według określonych standardów. Ślepe naśladowanie innych ściele z kolei łoże dla totalitaryzmu. Piętnuje się tych, których życie wymyka się normom podyktowanym przez modę i społeczeństwo.
Wobec całego tego dryfowania bez steru, charakteryzującego postmodernizm, podstawowym obowiązkiem chrześcijanina jest adoracja. Eucharystia to stały znak pamięci, który zwraca naszą uwagę na początek zbawienia, na niezatarty ślad zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią. Eucharystyczna adoracja przychodzi uleczyć naszą poranioną i ułomną, bo łatwo zapominającą pamięć.
„Zauważcie tylko — powiedział kiedyś ksiądz Jerzy Popiełuszko, niedługo przed swoją męczeńską śmiercią — że pewnego dnia mogą nam odebrać dom, pracę, wolność, nawet życie, lecz pamięci nikt nam nie odbierze. Tracąc pamięć, tracimy duszę”.
Eucharystyczne upamiętnienie leczy nas z amnezji, z zapomnienia. Eucharystia wskrzesza przeszłość, by zaktualizować czyn, przez który Chrystus nas zbawił i przez który odnosi nas do swojej dzisiejszej obecności.
Eucharystia jest nie tylko upamiętnieniem, jest także nowym Przymierzem, we krwi Baranka. Chrystus jednoczy się z nami: „Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni” (J 15, 7). Cnota religijności domaga się przede wszystkim adorowania Stwórcy. W 2005 r., z okazji Bożego Narodzenia, Benedykt XVI przypomniał o nadrzędnym znaczeniu adoracji:
„Dzięki eucharystii adoracja, która istniała już wcześniej,
nabrała szczególnej doniosłości”. Otóż wszechobecne
w naszym świecie wypaczenia są skutkiem oddalenia
od Boga, co prowadzi ludzkość albo do zbyt wysokiego
mniemania o sobie, wyrażającego się w chęci zbawienia
siebie poprzez ideologię prometejską, albo w rozpaczy
i depresji. Adoracja Eucharystii, sakramentu
stałej i osobowej obecności Boga żywego, wyzwala
nas od poczucia, że jesteśmy sierotami opuszczonymi
przez Boga. W odpowiedzi na rozbicie wszystkiego, co
kiedyś było stabilne, na egoistyczne prywatyzowanie
stylów życia i mimetyzm społeczny, adoracja pozwala
odkryć nie tylko naszą wewnętrzną jedność w Chrystusie,
lecz również naszą wyjątkową niepowtarzalność.
Moje własne centrum znajduje się poza mną, stanowi
przedmiot mojej kontemplacji. Tak więc adoracja
leczy z samotności, w której stworzenie potrafi się
zamknąć, nie znajdując nikogo, kto mógłby w pełni
zaspokoić najszczytniejsze dążenia jego serca. Adorujący
uznaje siebie za dziecko Boże, w ożywczej,
nieskończenie bliskiej relacji z Bogiem, który uobecnia
się w Eucharystii i objawia mu w Eucharystii swoją
nieskończoną miłość. U stóp ołtarza czy tabernakulum
człowieczeństwo znajduje wreszcie miejsce, w którym
może spotkać się z Bogiem, to tam objawia się nieskończona
Miłość Boga zachęcająca stworzenie, by oddając
pokłon, całkowicie Mu się powierzyło.
opr. ab/ab