Modlitwa - namaszczenie umysłu

Modlitwa to otwarcie własnego człowieczeństwa na Boga. Jak sprawić, aby mój umysł był dla Niego gościnnym miejscem, aby otrzymać światło, które przekracza nasze własne możliwości?

Modlitwa - namaszczenie umysłu

Ucząc modlitwy, Jan od Krzyża doprowadził nas do miejsca, w którym kryje się nasza potrzeba, i podzielił się swoim zachwytem nad ukrytym tam darem Bożym. W modlitwie, która wypływa z tej potrzeby, spotkanie — czyli Bóg ofiarowujący się ludzkiemu duchowi — jest miejscem uzdrowienia i odnowy. Jan wyraża to na wiele sposobów. Spróbujmy teraz dostrzec jeden z przejawów tego uzdrawiającego spotkania. Naszą podstawą będzie druga księga Drogi na Górę Karmel. Znajdujemy w niej zaproszenie Jana: Niech twój umysł zanurzy się w świetle.


Wyjść poza status quo

Droga na Górę Karmel jest skonstruowana metodycznie, celowo zawiera powtórzenia. Jest jak Bolero Ravela, które nie przestaje pulsować, aż jego rytm przeniknie nas i sprawi, że przyjmiemy go jako coś właściwego. Księga I mówi głośno: Musimy zostać uwolnieni. Księgi II i III wyznaczają ścieżkę do wolności. Są niejako operacją przeprowadzaną na duchu, otwierającą wnętrze człowieka po to, by je namaścić.

Aby ułatwić diagnozę, Jan postrzega owo wnętrze jako trzy władze: rozum, pamięć i wolę. Nie mówi o trzech „rzeczach”, jak o trzech narządach ciała, lecz o osobie jako całości, z jej rozumieniem i wiedzą, jej świadomością teraźniejszości i przeszłości, jej miłowaniem i wybieraniem. Taka analiza może wyglądać dość statycznie, ale warto zwrócić na nią uwagę, bo za jej pośrednictwem Jan ofiarowuje nam prawdziwie dobrą nowinę. W ten sposób proponuje on przemianę ludzkiego wnętrza. Rozkopuje ziemię i otwiera ją na przyjęcie wody, tak, aby mogła naprawdę sączyć się do wewnątrz, a nie tylko spływać po powierzchni. Jan analizuje wnętrze człowieka, bo to ono ma być uzdrowione:

„Musimy zatem powiedzieć o tym, jak trzy władze duszy (rozum, pamięć i wola) są wprowadzane w tę duchową noc, w której i przez którą może mieć miejsce zjednoczenie z Bogiem [...]. Następnie przyjrzymy się, jak rozum musi zostać udoskonalony w ciemności wiary, pamięć w próżni nadziei — a także jak wola ma zostać scalona przez ogołocenie jej z wszelkich pragnień, tak aby na swojej drodze do Boga nie była niczym obarczona” (DGK II, 6, 1).

Wiara udoskonalająca rozum; nadzieja odnawiająca pamięć; miłość scalająca wolę, serce. Jan odpowiada tu na wezwanie ewangeliczne, jakim jest metánoia, nawrócenie, przemiana umysłu (nous). Pozwól na przewrót ducha. Zmień myślenie. Niech inne światło namaści twój umysł.

W Drodze na Górę Karmel Jan podejmuje wielki trud konfrontacji z oporem, jaki stawia rozum, i otwiera go na owo „inne” światło. W niniejszym tekście chcemy dotrzeć do takiego właśnie rozumienia modlitwy: jako przyjęcia światła, które uzdrawia.

Umysł ludzki jako gościnne miejsce

Wiara, nadzieja i miłość „łączą się ściśle ze sobą” (DGK II, 24, 8). Zatem to, co Jan mówi o wierze, można odnieść do pojętej całościowo odpowiedzi człowieka skierowanej do Boga. Wśród poszczególnych elementów omawianych w nauce Jana to właśnie wiara i rozum są traktowane w księgach Drogi na Górę Karmel w sposób najbardziej dogłębny.

Wiara charakteryzuje się piękną przestronnością. Jest jak światło słoneczne rozświetlające wiosenny dzień niczym błogosławieństwo. Z kolei umysł cechuje ufna wrażliwość, jak oczy, które otwierają się na światło. Mimo całej „stanowczości” Drogi na Górę Karmel głównym zamysłem tego dzieła jest doprowadzenie do modlitwy, która jest pełna dziecięcej ufności i zadziwienia.

W dobie technokracji umysł może być postrzegany głównie przez pryzmat jego osiągnięć: jako środek służący ludzkości do odkrywania tajemnic kosmosu i kontrolowania go. Wiedza jest równoznaczna z siłą, oznacza klucz do dominacji. Umysł czyni człowieka królem i pozwala mu plądrować ziemię.

Jan inaczej pojmuje umysł — entendimiento. Owszem, jest on narzędziem wiedzy. (Biegłość Jana w sferze filozofii, poezji i jego obeznanie z różnymi metodami transportu wody świadczą o jego gotowości do rozwiązywania problemów przez ciężką pracę). Osiągnięcia umysłu są zatem ważne. Dla Jana jednak najistotniejszą cechą charakterystyczną umysłu jest jego zdolność do otrzymywania, przyjmowania, wpuszczania. Podobnie jak czysta strona, która przyjmuje druk, umysł jest osobą, którą można uformować, ukształtować, przystosować do tego, co widzi wokół siebie.

Oko jest delikatne; może boleć, jeśli będzie pozbawione ochrony. George Herbert w swoim wierszu Virtue [Cnota] doskonale to ujmuje: „Urocza różo, której barwa gniewna i śmiała / łzą mąci oko temu, kto spojrzał nieostrożnie...”. Piękno nie jest statyczne: promieniuje. Pulsuje światłem. Zastanów się, czy na pewno chcesz na nie patrzeć — bo nieuważne spojrzenie może sprawić, że jego błysk cię oślepi!

Wzrokiem duszy jest rozum (por. DGK II, 23, 2). Rozumienie to widzenie. Owszem, rozumieć znaczy działać, badać — ale jeszcze bardziej: otrzymywać światło.

Rozumieć znaczy słyszeć. Umysł to człowiek otwarty na słowo. Umysł jest najbardziej sobą, kiedy może słuchać. Kiedy słuchamy, sięgamy najgłębiej. Heraklit określał kontemplację jako „wsłuchiwanie się w sedno rzeczy”. Zdrowie umysłu nie zależy od ilości przyswajanych idei, lecz od tego, w jakim stopniu jest on wolny, aby słuchać.

Na ile jestem wolny, aby słyszeć to, co mówisz? Na ile jestem wolny, aby słyszeć to, czego nie mówisz? W jakiej mierze mój umysł przyzwala na to, aby zanurzyć się w świetle kogoś innego? Aby wzrastać w rozumieniu, trzeba dokonać tej trudnej rzeczy: „zachować umysł większy niż jego własne idee”.

Jeśli umysł jest bardziej nastawiony na otrzymywanie niż na osiąganie, kluczowe pytanie brzmi: Co otrzymuję? Czemu powierzam władzę nad moim umysłem? Jakim sprawom pozwalam pozostawić na mnie piętno? Jakim troskom czy celom pozwalam się kształtować?

W miarę jak Jan prowadzi nas swoją Drogą na Górę Karmel, nieustannie zadaje to właśnie pytanie: Co lub kto kształtuje twój umysł? Kto ma nad nim władzę? Jego propozycja uzdrowienia jest następująca: Pozwól, aby twój umysł kształtował się w wierze. Zapal w jego wnętrzu świecę wiary (por. DGK II, 16, 15). Niech słowo Boże wyciśnie na tobie swoją pieczęć. Pozwól, aby światło Ewangelii namaściło twój umysł.

Jak daleko sięga twoja gościnność?

Kiedy Jan mówi o wierze, nasuwają się dwa pytania. Jedno dotyczy tego, co zawiera w sobie wiara: Jakie światło ma nas namaścić? Dojdziemy do tego. Drugie dotyczy naszej otwartości na to światło: Jak głęboko je przyjmujemy? Wiara działa tam, gdzie nasze przyjęcie jest najgłębsze. W całej księdze II Drogi na Górę Karmel Jan mówi: Nie zamykaj się zbyt wcześnie.

Chociaż zadziwienie ma miejsce w ulotnej chwili, nie lubi pośpiechu. W świecie, który szuka niezbitych dowodów, szybkich sensacji i superbohaterów, trudno przyjąć nieco łagodniejsze światło. Wezwanie Jana do oderwania się od tego, co nas otacza, ma na celu ponowne przeszkolenie naszego wzroku i słuchu. Jan przeciwstawia się temu, co nas przytłacza (embarazar), powstrzymuje (impedir), przekarmia (cebar) (DGK II, 16, 6; 15, 3). Ostrzega nas przed korzystaniem z pokarmu typu fast food, który utrudnia kosztowanie manny (por. DGK I, 5, 3).

Tym, co blokuje otwartość umysłu, nie jest podejmowanie działań czy pomysłowość, lecz własne „ja”: dominacja osobistych kryteriów w postrzeganiu świata. Tym, co zaciemnia moje spojrzenie i ogranicza pole widzenia, jest moje pragnienie, by mnie zauważono, uznano, zaakceptowano, postawiono w centrum uwagi. Zakorzeniona w nas miłość własna powoduje zaćmienie umysłu i sprawia, że słońce nie może przebić się przez mgłę:

„Rozum nie jest w stanie przyjąć oświecenia przez Bożą mądrość, podobnie jak światło słoneczne nie przeniknie chmur w ponury dzień; wola również nie może ogarnąć w sobie Boga w czystej miłości, tak jak zamglone lustro nie pokaże wyraźnego odbicia twarzy patrzącego. Tym bardziej też pamięć, którą przesłaniają nasze dezorientujące pragnienia, nie może przyjąć spokojnie obrazu Bożego w jego kształcie” (DGK I, 8, 2).

W księdze II Drogi na Górę Karmel Jan próbuje poprowadzić nas dalej: Jesteś wart więcej, jest ci przeznaczona większa miłość. Nie to, nie tamto, ani tamto — idź tylko naprzód, z wiarą.

To skłonne do otwarcia miejsce, gdzie wiara jest swobodna, Jan nazywa „duchem”. Duch to osoba na płaszczyźnie największego otwarcia. Gdyby było nieco mniejsze, nie przyjęłoby tego wszystkiego, co niesie ze sobą wiara. Wyjdź więc poza uciążliwość znaczeń — przestań polegać jedynie na tym, czego możesz dotknąć myślami, zbadać z ich pomocą; otwórz się na przestrzeń ducha, gdzie możesz otrzymać w całości to, co jest ci ofiarowane, bez dzielenia daru na kawałki, gdy tylko się pojawi. Dusza powinna zawsze zamykać oczy na wszystko, co może dostrzec i zrozumieć [...]. Niech raczej polega na tym, czego nie widzi, co dotyczy ducha [...]. To bowiem jedynie podnosi ją do zjednoczenia w wierze (DGK II, 16, 12).

W księdze II Drogi na Górę Karmel słowo Jana odpowiada zatem na pytanie: Jak głęboka jest twoja otwartość na przyjmowanie — w jakiej mierze jesteś otwarty? Jego odpowiedź brzmi: Wyjdź poza jaskrawe światła i trendy, wejdź w „głębiny wiary” (DGK II, 18, 2), obszar przyjmowania, gdzie człowiek patrzy i widzi.

„Wszystko w Nim ma istnienie” (Kol 1, 17)

Ciemność i odosobnienie to warunki, w których stabilność umysłu jest wystawiona na ciężką próbę; umysł mógłby się poddać. Terry Waite spędził wiele lat uwięziony w samotnej celi; walcząc o przetrwanie, wiedział, że musi coś robić. Pozostał przy zdrowych zmysłach dzięki temu, że w myślach opowiadał sobie całą historię swojego życia.

W odosobnieniu więzienia w Toledo stabilność umysłu Jana także wisiała na włosku. Musiał coś zrobić. To, co zrobił, najlepiej wyraża jego poezja. W ciemności swojego lochu Jan otworzył swój umysł na światło. Każdy z wierszy ułożonych w Toledo — Pieśń duchowa, Znam dobrze źródło, romance — przekazuje to światło. Pieśń duchowa jest najbarwniejsza, ale też najbardziej ulotna. Źródłem światła jest w niej „Umiłowany”, postać główna z punktu widzenia Jana, której jednak nigdy nie określa. Natomiast inne wiersze więzienne nadają Umiłowanemu imię.

„Znam dobrze źródło co tryska i płynie, choć się dobywa wśród nocy” (Znam dobrze źródło). Dzięki wierze, pomimo ciemności, Jan je zna. Siłą swojego pragnienia wkomponowuje w noc inny krajobraz: obfite źródło, ukryte „w Chlebie Żywota, aby dać nam życie” (tamże, 9): w Chrystusie, obecnym w Eucharystii i w Kościele.

Romanca Nad rzekami Babilonii (R 10; por. Ps 137 [136]) jednoczy smutek Jana z bólem Izraela na wygnaniu. Psalmista kończy jednak, wyrażając pragnienie, aby dzieci jego ciemiężycieli rozbito o skałę, natomiast Jan w ostatnich słowach chroni się na skale. Wraz z maluczkimi Pana zbliża się do skały, „którą jest sam Chrystus”.

Romance O Trójcy Przenajświętszej — oparte na Prologu czwartej Ewangelii — stanowią Janową lectio divina historii zbawienia. Poeta cierpiał z powodu wykluczenia i represji, ale w swoich strofach postrzega całą historię w perspektywie tajemnicy nieskończonego przyjęcia: miłość Ojca do Syna, Syna do Ojca — miłość, która jest Duchem i dzieleniem się radością ze stwarzania świata (R 1—4). Ludzkość jest stworzona dla miłości, która leży całkowicie poza jej zasięgiem (R 5—6), lecz stała się osiągalna dzięki Wcieleniu Syna (R 7). Historia realizuje się w Maryi, w Nazarecie i Betlejem (R 8—9), kiedy zgadza się Ona przyjąć Boga „w żłóbeczku” (R 9).

Ludzkość odnajduje Bożą radość, Dzieciątko płacze ludzkimi łzami — tak wygląda wymiana prezentów ślubnych, która daje Kościołowi jego godność, ale pieczętuje los Dziecka. Wydaje się, że wśród radosnego świętowania Maryja jako jedyna rozumie te wydarzenia. W ostatnim obrazie wiersza patrzy pełna zadziwienia — en pasmo — na to, co się dzieje. Chłonie to, przyjmuje w siebie i pozwala, aby kształtowało Jej ducha. Jej postawa była wzorem dla samego Jana: pozwalał, aby światło wcielonego Chrystusa oświetlało jego umysł.

Jezus, światło wiary

Chrystus-Eucharystia, Chrystus-Skała, Chrystus-Dziecię: kiedy Jan musiał coś robić, żeby zachować trzeźwość umysłu, patrzył na wcielonego Syna. Światłem, które musi dawać namaszczenie, jest Chrystus.

Wypływają z tego dwa wnioski. Po pierwsze — dla Jana Chrystus jest miejscem modlitwy. Po drugie — tylko Chrystus nie zdradzi wolności słuchającego umysłu. Tylko On może wypełnić całe oczekiwanie wiary.

W księdze II Drogi na Górę Karmel Jan próbuje sprawić, aby bramy naszego umysłu pozostawały otwarte. Popularne i budzące zachwyt przeżycia, pokusy nowych odkryć i doświadczeń wciskają się w nasze życie i mówią: Możesz już zamknąć bramy, jestem w tobie. Jan natomiast wciąż powtarza: Bardzo dobrze, ale to nie wystarczy — nie zamykaj bram.

Na co mamy się otworzyć? Co zatem wystarczy? Odpowiedź otrzymujemy w rozdziale 22. Sfrustrowany czytelnik pyta: Dlaczego Bóg w ogóle obdarza nadzwyczajnymi doświadczeniami, skoro nie mamy się na nich zatrzymywać? Dlaczego w Biblii aż roi się od informacji przekazywanych w sposób nadprzyrodzony, skoro nie powinniśmy ich szukać? Jeśli ty, Janie, powtarzasz wciąż, że trzeba je pozostawić i iść naprzód w wierze, czym jest ta „wiara”, dla której warto stracić wszystko inne? Odpowiedź Jana: To Chrystus. Słowo wcielone. Bóg, który stał się człowiekiem.

On wszystkim wystarczy i jest dostępny dla wszystkich. Żadne inne światło poza Nim nie ma znaczenia. Ojciec dał nam „swego Syna, który jest jedynym Jego Słowem, i przez to jedno Słowo powiedział nam wszystko naraz. I nie ma już nic więcej do powiedzenia” (DGK II, 22, 3).

Bóg nie ma już innego słowa — nie dlatego, żeby je wyczerpał, ale dlatego, że Chrystus jest całym Bożym umysłem, nieustannie przed nami odkrywanym. „Bóg jakby już zamilknął i nie ma już nic więcej do powiedzenia. To bowiem, o czym częściowo mówił dawniej przez proroków, wypowiedział już całkowicie, dając nam Wszystko, to jest swego Syna” (DGK II, 22, 4).

Chrystus wystarcza, bo dociera do nas wszystkich, do każdego z nas — obejmuje w swoje posiadanie najbardziej zagubione i mroczne zakątki. Przychodzi humanado, „w ludzkiej postaci”, „Chrystus-Człowiek” (DGK II, 22, 6.7). Chrystus Jana jest wszystkim, czym jest Bóg, we wszystkim, czym jesteśmy my: Bóg „w żłóbeczku” (R 9); „nasz Bóg, tak wielki, a tak pokorny i ukrzyżowany” (por. JKL 25). Jego odpowiedź przychodzi do nas nawet wtedy, gdy źle funkcjonujemy i nie potrafimy sobie poradzić. „Jeżeli szukasz u mnie słowa pociechy, spójrz na mego Syna, posłusznego z miłości ku mnie i uciśnionego, a znajdziesz prawdziwą pociechę” (DGK II, 22, 6).

Chrystus wystarczy, bo Słowo, wypowiedziane raz w ciele, zmartwychwstało i jest ważne na wieki. Ojciec przekazuje nam Go jako dar. „On jest całą moją mową, odpowiedzią, całym widzeniem i objawieniem. To objawienie wam wypowiedziałem, dałem i ukazałem, przez nie odpowiedziałem, dając wam Syna mego za brata, mistrza, przyjaciela, za cenę i nagrodę” (DGK II, 22, 5).

Zachowaj umysł otwarty, gotowy na przyjmowanie, słuchający, ukierunkowany na wiarę. Wiara sama w sobie jest wystarczająco szeroka, aby przyjąć zjednoczenie z Bogiem (por. DGK II, 9, 1). Wiara ta ma twarz i imię. „Jego słuchajcie, bo Ja już nie mam do objawienia więcej wiary” (DGK II, 22, 5). Tylko Chrystus nie oszuka umysłu w odpowiedzi na jego najgłębsze zaproszenie.

Jezus, światło modlitwy

Jeśli dla Jana Chrystus jest doświadczeniem, którego nigdy nie musimy się wyrzekać, jest On drogą modlitwy. Tak jest od początku. Księga I Drogi na Górę Karmel przedstawia fascynującą moc, jaką mogą mieć nasze pragnienia. Rozdział 13 podpowiada nam wstępne rozwiązanie. Wzywa nas, abyśmy odważnie zerwali nasze przywiązanie do tego, co jest poniżej naszej godności: „Usiłuj zawsze skłaniać się nie ku temu..., lecz ku temu...” (DGK I, 13, 6). Jednak to wymagające zaproszenie jest zakorzenione w miłości i obecności: „Po pierwsze: trzeba mieć ciągłe pragnienie naśladowania we wszystkim Chrystusa, starając się upodobnić życie swoje do Jego życia, nad którym często trzeba rozmyślać (considerar), by je umieć naśladować i zachowywać się we wszystkich okolicznościach tak, jak On by się zachowywał” (DGK I, 13, 3).

Jan proponuje tu modlitwę, która opiera się na lekturze Ewangelii, na przebywaniu w towarzystwie Jezusa, a za przestrzeń życiową bierze Jego życie. Poznaj Go, a może zaczniesz żyć jak On. Poznaj Go, ale jako „brata i przyjaciela” (por. DGK II, 22, 5); szukaj Go jako Oblubieńca. Na początku Pieśni duchowej Jan radzi, aby tajemnice Chrystusa brać w siebie i rozważać je; aby przyglądać się im w głębi swojego serca, tak aby miłość mogła odkryć to, co zawiera w sobie wiara: „swego Oblubieńca” (PD 1, 11). Jan mówi o naśladowaniu, ale jego pragnienie dotyczy obecności. Ojciec mówi: „Na [Chrystusa] więc zwróć swoje oczy, gdyż w Nim złożyłem wszystkie słowa i objawienia. Odnajdziesz w Nim o wiele więcej niż to, czego pragniesz i o co prosisz” (DGK II, 22, 5).

Jeśli zatem Jan kieruje nas do słowa Ewangelii jako do miejsca obecności i uzdrowienia, nie zamyka nas w wąskiej przestrzeni. Prosi raczej, abyśmy stanęli tam, gdzie Syn Boży może ogarnąć nas swoim światłem. Wiara oznacza ogarnięcie całej chłonności umysłu i przedstawienie jej Chrystusowi, aby odcisnął na niej swój ślad.

Zatem w miarę rozwoju relacji przyjaźń będzie angażować większą część nas samych. To, co kiedyś wymagało wielu słów, może teraz stać się całkowite, pełne miłości, pokoju i uciszenia (por. DGK II, 14, 2). „W tym stanie Bóg udziela się duszy biernie, podobnie jak udziela się światło temu, co nic nie czyni, tylko ma oczy otwarte” (DGK II, 15, 2). Kontemplacja to światło Ewangelii, ale teraz nierozszczepione; zmartwychwstały Chrystus, który przychodzi cały i czyni całością osobę, którą nawiedza: dusza „prosta już i czysta przeobraża się w prostą i czystą Mądrość, którą jest Syn Boży” (DGK II, 15, 4). Naga prawda, białe światło, to Chrystus wypełniający obietnicę z Ostatniej Wieczerzy: „Ja będę go miłował i objawię mu samego siebie” (DGK II, 26, 10; por. J 14, 21).

Jan zaprasza nas więc, abyśmy odważnie poddali się ogarniającej nas całkowicie obecności (DGK II, 29, 6). W zestawieniu z naszymi odkryciami i inspiracjami to, co Duch przekazuje nam w wierze, „różni się [od nich] tak jak czyste złoto od najlichszego metalu. Co zaś do jego obfitości, jest większe o tyle, o ile większe jest morze od kropli wody. W pierwszym sposobie oświecenia otrzymuje dusza poznanie: jednej, dwu czy trzech prawd, w drugim zaś udziela się jej ogólnie cała Mądrość Boża, tj. udziela się jej przez wiarę Syn Boży” (DGK II, 29, 6).

Powtórzmy pytanie: Co otrzymywałem — czemu dałem władzę nad moim umysłem? Ewangelia nie ogranicza. Inne światła ograniczają. Jan prosi nas, abyśmy nie bali się otwierać szeroko bram. Chrystus nie wykorzysta tej ufności w zły sposób. Pozwól Mu snamaścić twój umysł.


opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama