Mistyka to nie sfera zarezerwowana dla wybranych. Każdy chrześcijanin ma od Boga zaproszenie do uczestniczenia w Jego tajemnicach i doświadczania Jego bliskości
Wszyscy jesteśmy mistykami, kiedy otwieramy się na Boga, kiedy Go szukamy i odkrywamy nie tylko na modlitwie, na klęczkach — mówi ks. Paweł Bajger.
Mistyka kojarzy się z objawieniami, lewitacją, bilokacją i stygmatami wielkich świętych. Czy dotyczy ona tylko stanów wykraczających poza naturalny sposób funkcjonowania człowieka?
Dzisiaj w zlaicyzowanym świecie słowo „mistyka” albo jest w ogóle nieczytelne, niezrozumiałe, albo kojarzy sięz „czymś” nadzwyczajnym, nadludzkim, tajemniczym, tylko dla wybranych, świętych, nadludzi. Tak jedno, jak i drugie spojrzenie jest niewłaściwe, nie odzwierciedla prawdziwej treści tego pojęcia. Słyszymy o mistyce gór, mistyce muzyki czy też mistyce buddyjskiej, hinduistycznej. W każdym z tych przypadków będzie miała ona inne znaczenie.
Człowiek powołany jest do pełnego zjednoczenia z Bogiem i już na ziemi może doświadczyć Jego bliskości i mocy, niekoniecznie za sprawą objawień, lewitacji czy innych darów nadzwyczajnych. Określenie „mistykos” pochodzi z języka greckiego i oznacza rzeczywistość tajemniczą, najczęściej o charakterze sakralnym, religijnym. Wskazuje na tajemnicę działania łaski w duszy. A zatem każde nasze doświadczenie Boga, spotkanie z Nim jest pewną formą mistyki. Znany niemiecki teolog, Karl Rahner powiedział, że chrześcijanie XXI wieku albo będą mistykami, albo ich wcale nie będzie. To mocne słowa, które dają wiele do myślenia, a jednoczenie pokazują, że nasze życie musi być po prostu mocno skoncentrowane na Chrystusie; nasza wiara, religijność nie mogą być powierzchowne. Trzeba iść w głąb serca, naszego osobistego „sanktuarium”, gdzie mieszka Bóg, który nieustannie do nas mówi.
Czy stany mistyczne dostępne są tylko dla wybranych?
To wielka tajemnica Boga. On ma plan na świętość dla każdego z nas. Im większe jest w nas pragnienie przebywania z Nim, bycia świętym, tym więcej darów udziela. Jednak każdy z nas musi badać swoje serce, intencje: czy pragnie nadzwyczajnych darów (np. by go ludzie podziwiali), czy też chce być z Bogiem?
Święci — kiedy czytamy ich biografie— bardzo często odrzucali nadzwyczajne dary, byli względem nich nieufni. Obawiali się, że te doświadczenia mogą wbijać ich w pychę. Bóg zaprasza nas do zjednoczenia ze sobą, do głębokiego życia duchowego, czyli do mistyki, ale Jemu zostawmy decyzję, komu te nadzwyczajne dary podaruje, bo wie, że przysłużą się innym i pomogą w zbliżeniu do Boga.
Stany mistyczne nie mogą być celem samym w sobie, ponieważ tak pojmowane prowadzą do wejścia w fałszywą mistykę, a tę niedojrzałość z pewnością wykorzysta Szatan. Dlatego nadzwyczajne dary muszą być sprawdzone przez Kościół. Jeśli ktoś uchyla się od weryfikacji (bo sam rozeznał), to raczej mamy do czynienia z fałszywym mistycyzmem.
Czy istnieją specjalne techniki wchodzenia w kontakt mistyczny z Bogiem? A może jest to wyłącznie kwestia łaski?
Śmieszy mnie, kiedy słyszę o tzw. technikach wchodzenia w kontakt z Bogiem. Najważniejszą „techniką” jest stan łaski uświęcającej, pragnienie przebywania z Bogiem i czas na osobiste spotkanie z Chrystusem, czyli modlitwę i adorację, a przede wszystkim pokora. Wtedy, jeśli Bóg będzie chciał, da odpowiednią łaskę. Jednak najczęściej niezwykłe dary otrzymują ci, którzy wcale ich nie pragną. Oni chcą całym sercem kochać Boga i świata poza Nim nie widzą.
Czy chrześcijanin jest w stanie wypracować sposób pogłębionego kontaktu z Bogiem?
Bóg podczas stwarzania zapisał w nas pragnienie i potrzebę kontaktu z Nim, a w sakramencie chrztu i bierzmowania wyposażył nas w dary, czyli „narzędzia”, które ułatwiają nam wejście w ów kontakt.
Otrzymaliśmy wiarę, która powinna się wyrażać i rozwijać poprzez modlitwę. Najpierw trzeba umieć poprosić Ducha Świętego o pomoc w rozmowie z Chrystusem, by w nas się modlił i nami pokierował — dał światło, natchnienie, w którą stronę nasza rozmowa powinna zmierzać, jak powinna się rozwijać. Modlitwy ciągle trzeba się uczyć, pracować nad nią, prosić Boga o jej dar. Kiedy Bóg widzi, że się staramy, pracujemy nad sobą i jest w nas wielkie pragnienie przebywania z Nim — to odpowie na takie szczere wołanie. Na ile damy Mu nasze serce i czas, na tyle On da nam siebie.
Na czym polega mistyczne zjednoczenie z Bogiem?
Droga życia mistycznego obejmuje kilka etapów: oczyszczenie wewnętrzne, noc zmysłów, noc ducha oraz — stan ostatni i najwyższy z możliwych do osiągnięcia w życiu człowieka — mistyczne zjednoczenie. Wskazywali na nie wielcy mistycy: św. Jan od Krzyża, Teresa z Ávila czy Katarzyna ze Sieny.
Oczyszczenie wewnętrzne przez trudne wydarzenia przygotowuje mistyka do głębokiej relacji z Bogiem. Natomiast podczas nocy zmysłów Bóg oczyszcza go z grzechów, zaś on sam podejmuje różnego rodzaju umartwienia (np. post). Później przychodzi noc ducha, podczas której mistyk musi stać się nieczuły na wszystko, czego doświadcza wzrokiem, słuchem, wyobraźnią i sercem, ponieważ jest to kroczenie przez ciemność z Bogiem jako jedynym przewodnikiem. Ostatni etap to zjednoczenie mistyczne, które prowadzi do ekstazy będącej namiastką nieba. Człowiek odczuwa wtedy jedność z Bogiem. Zatapia się w Jego nieskończonej miłości. Mistykom towarzyszą zjawiska paramistyczne: lewitacje, wizje itp. Mówi się także o mistycznych zaślubinach i małżeństwie mistycznym— najczęściej brakuje słów do wyrażenia tego stanu, dlatego wielu posługuje się językiem poetyckim.
Modlitwa jest formą bezpośredniej łączności z Bogiem. Czy można ją traktować jako kontakt mistyczny?
Modlitwa jest pierwszą i podstawową formą bezpośredniej łączności ze Stwórcą. To „dotknięcie Boga” — całkowite skierowanie „ja” w Jego stronę, uznanie Jego obecności, a zarazem wyrażenie chęci wejścia w relację. Pamiętajmy, że to Bóg daje nam pragnienie modlitwy (On pierwszy wychodzi z inicjatywą), my natomiast próbujemy je realizować, kiedy odpowiadamy na zaproszenie i podejmujemy dialog.
Nie każdą modlitwę jednak możemy nazywać kontaktem mistycznym. Jeśli człowiek niewiele z siebie daje, brakuje mu wierności, systematyczności, skupienia, czasu, słabo walczy o relacje, mogą to być puste słowa, które wcale do Boga nie prowadzą — taka pusta paplanina, która jest pseudo-modlitwą.
Na czym polega różnica między modlitwą, medytacją i kontemplacją?
Medytacja to stara, tradycyjna forma modlitwy chrześcijanina, który pochyla się nad słowem Bożym, próbuje je rozważać. Dzisiaj zrodziła się wśród katolików dziwna moda na medytacje wschodnie, które nie mają nic wspólnego z chrześcijaństwem. A przecież możemy korzystać np. z metody ignacjańskiej, karmelitańskiej czy tzw. oazowej („namiot spotkania”). Chrześcijanin medytuje Boże słowo, przez które Stwórca objawia się człowiekowi, coś do niego mówi, do czegoś go wzywa, pociąga. Zrozumienie daje Duch Święty. Trzeba więc Go przyzywać, gdy rozpoczynamy medytację. Pytać Boga o to, co chce powiedzieć i jakie stawia przede nami zadania.
Kontemplacja natomiast jest najdoskonalszym sposobem modlitwy. Nie można jej osiągnąć — ją się otrzymuje. Nie można jej wypracować i nie jest zapłatą za zasługi. Całkowicie za darmo podarowuje ją Bóg. Nie jest to dar lekki, bo często towarzyszy mu wewnętrzne cierpienie i niezaspokojona tęsknota za Bogiem. Wybrańcy często otrzymują różne trudne zadania, np. codzienną walkę o zbawienie dusz ludzkich, zakładanie zakonów, powołanie do służby. Kontemplacji nie da się wypracować „technikami”, ale można stworzyć dla niej odpowiednie warunki, np. poprzez ciągłe wyrzekanie się świata —bolesny proces, który prowadzi do prawdziwej wolności. Przez kontemplację Bóg daje odczuć niewielką cząstkę szczęścia wiecznego. Pamiętajmy, że nie jest ona konieczna do zbawienia, stanowiąc jednak dobrą drogę, która do niego prowadzi.
Mistyka pojawia się także w buddyzmie, hinduizmie... Jaka jest różnica między mistyką w innych religiach a mistyką chrześcijańską?
W buddyzmie zauważamy milczenie na temat Boga, Budda w ogóle o Nim nie mówi. Buddyzm prowadzi do odrzucenia istnienia czegokolwiek i rozpłynięcia się w nicości. Zbawić się to znaczy uwolnić się od zła— na tym kończy się rozwój życia duchowego w tej religii. Natomiast w hinduizmie mówi się o konieczności oderwania się od świata, którego doświadczamy na co dzień.
Chrześcijaństwo rozważa tajemnicę Boga osobowego, realnie istniejącego. Tylko mistycy chrześcijańscy najgłębiej doświadczają realności Boga. Człowiek jednoczy się z Chrystusem, ale nie przy pomocy własnych sił, tylko dzięki łasce Bożej, a jednocześnie nadal jest osobą — nie traci swojej tożsamości.
Doświadczenie mistyczne przybliża człowieka do Pana Boga. Czy to oznacza, że równocześnie oddala od świata i ludzkich problemów?
Nie jest prawdą, że mistyk żyje w oderwaniu od rzeczywistości ziemskiej. Historia Kościoła poucza, że najwięksi mistycy bynajmniej nie byli zamknięci w ścisłych zakonach kontemplacyjnych i wyłącznie skoncentrowani na modlitwie, postach, ascezie i wizjach ekstatycznych. Byli tytanami aktywnej pracy, zakładali nowe wspólnoty, usługiwali najbiedniejszym, chorym, cierpiącym, prowadzili misje, nauczali Ewangelii. Nadzwyczajne zjawiska paramistyczne pomagały im w pracy duszpasterskiej, nawracały niedowiarków, umacniały w wierze pozostałych.
Za wyjątkowe dary płaci się wielką cenę, cenę całkowitej ofiary z siebie w służbie bliźnim, cenę cierpienia w pokorze i uniżeniu. Wszyscy mistycy zanim przeżyli radość góry Tabor i świt Zmartwychwstania Chrystusa, wpierw przeżyli własny Ogrójec i Golgotę.
Ojciec Joachim Badeni, dominikanin z Krakowa, mówił o mistyce dnia codziennego. Czy powszednie czynności domowe albo praca mogą prowadzić do szczególnego kontaktu z Bogiem?
Bardzo dobrze, że ojciec Joachim Badeni zaczął mówić na temat mistyki dnia codziennego, bo odciągnął uwagę od zjawiskach nadzwyczajnych rozbudzających jedynie ciekawość. Szukamy nadzwyczajności, a możemy zgubić Boga, który działa w codzienności, w naszej pracy, obowiązkach, we wszystkim, co robimy.
Jeśli tylko zaprosimy Chrystusa, każda praca, zadanie, każda prozaiczna sprawa będzie prowadziła do Niego, będzie nas uświęcała, a przez to nasze życie nabierze duchowego„smaku”. Inaczej będziemy przeżywali każdy dzień — jako przygodę, która prowadzi nas do ciągłego odkrywania Bożej obecności i działania w naszym życiu. Tak jak zakochani, pomimo że są czasem daleko od siebie, ciągle myślą o sobie, piszą SMS-y, telefonują, tak my, mimo zabiegania, możemy zrobić jakiś gest w stronę Boga — by okazać Mu naszą miłość.
Zostańmy przy temacie miłości dwojga ludzi. Czy w takim razie małżeństwo ma cokolwiek wspólnego z doświadczeniem mistycznym?
Jeśli popatrzymy na małżeństwo od strony duchowej, możemy mówić o mistyce miłości małżeńskiej. Relacja małżonków oparta na miłości wyłącznej, stałej jest obrazem odniesienia Boga do człowieka i odwrotnie: sposób, w jaki miłuje Bóg, staje się miarą miłości ludzkiej. Pamiętajmy, że prawdziwa miłość to nie tylko uczucia. One przychodzą i odchodzą, szybko się zmieniają, mogą pomóc ją rozniecać. Prawdziwa miłość jest stała. Nigdy się nie kończy i nie spełni. Wraz z biegiem życia dojrzewa. Miłość wzrasta poprzez miłość, czyli jest „Boska”, ponieważ pochodzi od Boga i nas z Nim łączy.
Małżonkowie, którzy wspólnie się modlą, razem też będą próbowali rozwiązać swoje problemy. Miłość Chrystusa, jednocząca ich na modlitwie, przekształca ich indywidualne „ja” w „my”, które przezwycięża podziały — i stają się jednością. By dawać miłość drugiemu człowiekowi, musimy ją czerpać ze źródła, od Boga. Wtedy miłość małżonków staje się ofiarna, skłania do poświęceń i samozaparcia. Każdy z małżonków powinien podejmować trud znalezienia w ciągu dnia czasu do pielęgnowania małżeńskiej więzi i to wcale nie poprzez jakieś wielkie przedsięwzięcia. Wystarczy wspólny obiad, wieczorna kawa czy wyjście do kina albo na spacer. Wtedy ujawni się głęboki wymiar czasu, w którym mąż i żona na nowo stają się oblubienicą i oblubieńcem.
Czy wtajemniczenie mistyczne jest dla każdego? Czy istnieje sposób, by je osiągnąć?
Wtajemniczenie mistyczne rozpoczyna się w dniu naszego chrztu. To droga duchowa człowieka do osiągnięcia poprzez wiarę bezpośredniego spotkania z Bogiem już w życiu codziennym. Wszyscy jesteśmy mistykami, kiedy otwieramy się na Boga, kiedy Go szukamy i odkrywamy nie tylko na modlitwie — na klęczkach. Bóg jednych dotyka w sposób zwyczajny, innych — nadzwyczajny: przez głębokie przeżycie zjednoczenia z Nim i poznanie rzeczywistości nadprzyrodzonej na drodze intuicji, wizji, ekstaz lub innych darów.
Bóg daje to, co dla nas i dla tych, których stawia na naszej drodze, jest najlepsze.
Ksiądz Paweł Bajger jest kapłanem archidiecezji przemyskiej, wikariuszem parafii Łańcut Fara. Pracuje jako katecheta w Zespole Szkół Ekonomicznych i Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla tzw. trudnej młodzieży. Jest opiekunem duchowym wspólnoty w Duchu Świętym oraz Stowarzyszenia „Korzenie — Nasz Dom”. Obecnie odbywa studia doktoranckie w Instytucie Teologii Duchowości Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Prowadzi nabożeństwa o uzdrowienie.
„Głos Ojca Pio” [91/1/2015]
opr. mg/mg