Modlitwę ograniczamy do próśb, niekiedy poszerzamy o dziękczynienie, a chcemy piąć się do siódmego nieba.
„Stwórco, Tyś pośród chaosu oddzielił ziemię od nieba” — śpiewamy w jednym z hymnów Liturgii Godzin. Ciągłe porządkowanie świata dzieje się na naszych oczach i przy naszym nieodłącznym współudziale.
„Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami. Wtedy Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!». I stała się światłość. Bóg, widząc, że światłość jest dobra, oddzielił ją od ciemności. I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność nazwał nocą. I tak upłynął wieczór i poranek — dzień pierwszy” (Rdz 1, 1-5).
I tak mijały kolejne dni — Bóg stwarzał, porządkował, nadawał sens, określał jako dobre. W końcu stworzył człowieka, jako swoje wyjątkowe dzieło, jako tego, który jest powołany, by kontynuować dzieło Boże aż do zjednoczenia ze Stwórcą. Jak to czynić? Jak — po grzechu — skutecznie porządkować nieład? Tylko w łączności z Bogiem. Skoro On stwarzał według planu, to i my mamy realizować swoje powołanie według planu. Wspinać się ku Niemu, niosąc na barkach całe stworzenie, oddane w nasze ręce.
Katechizm Kościoła Katolickiego w części czwartej, dziale pierwszym, traktuje o modlitwie w życiu chrześcijanina. Można te punkty (2558-2758) traktować jako mapę, która pozwoli iść po szlaku. Często naszą modlitwę ograniczamy do próśb, niekiedy poszerzamy o dziękczynienie, a chcemy piąć się do siódmego nieba. To jakby pojechać w Tatry, żądać pięknych widoków, a chodzić tylko ścieżką pod reglami. „Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz” (Jk 4, 3). Przewodnik katolika na drodze modlitwy wyznacza pięć elementów: błogosławieństwo i adoracja, modlitwa prośby, modlitwa wstawiennicza, modlitwa dziękczynienia, modlitwa uwielbienia. Będziemy omawiać je po kolei w kolejnych artykułach.
Pierwszym krokiem jest odpowiedź człowieka na dary Boże. Właściwie drugim, bo pierwszy krok wykonuje przecież Bóg, udzielając codziennie wielu łask. Bóg błogosławi, człowiek to zauważa i błogosławi Boga (KKK 2626). Dostrzegamy tu jeden z powodów, dla których jesteśmy zobowiązani do coniedzielnego uczestnictwa we Mszy świętej — na koniec otrzymujemy błogosławieństwo Boże, które przypomina o Bożej opiece i ją urzeczywistnia. Przynajmniej ten raz na siedem dni mamy przyjąć pieczęć Boga, która potwierdza łaski otrzymane w minionym tygodniu oraz otwiera nowy tydzień, w którym Bóg dalej chce obdarowywać człowieka. Błogosławieństwo obejmuje każdy dzień, w codziennej modlitwie trzeba więc zaczynać od odpowiadania na Jego łaskę. Uczciwość w tej modlitwie doprowadzić może ostatecznie tylko do... zamilknięcia. Wobec ogromu Bożych darów stworzenie uznaje swojego Stwórcę i wysławia Jego wielkość, hojność i dobroć oraz wszechmoc Zbawiciela, który wyzwolił od zła (KKK 2628) — „a człowiek, który bez miary obsypany Twymi dary, coś go stworzył i ocalił, a czemuż by Cię nie chwalił?”, jak śpiewamy od wieków w Pieśni porannej F. Karpińskiego. To właśnie adoracja, płynąca z zachwytu. Uniżenie się ducha przed „Królem chwały” (Ps 24, 9n), pełne czci milczenie. Bóg jest zawsze większy. Postawa adoracji nadaje modlitwie właściwy charakter, napełnia pokorą i dodaje pewności błaganiom.
W coraz większej ilości parafii mamy możliwość podejmowania adoracji Najświętszego Sakramentu. Duszpasterze odpowiadają na rosnące pragnienie wiernych, którzy proszą o wystawianie Pana Jezusa. Powstają kaplice, otwarte niekiedy całą dobę, do których można przyjść w różnych momentach codzienności, by właśnie adorować. W milczeniu stawać przed Panem i, patrząc na Niego, pozwalać, by On patrzył na całe życie, na te wszystkie sprawy, z którymi przychodzimy do Niego. „W każdym czasie Jemu ufaj, narodzie! Przed Nim serca wasze wylejcie: Bóg jest dla nas ucieczką!” (Ps 62, 9). Coraz więcej katolików odkrywa tę modlitwę (której początki sięgają średniowiecza — wtedy kapłani, odpowiadając na pragnienie wiernych, bardzo długo trwali w momencie Podniesienia, z czego zrodziła się monstrancja, a adoracja została przedłużona na czas także poza Mszą świętą). Trwanie przed Bogiem w ciszy pozwala nabrać sił, upewnić się o Jego miłującej obecności, o Jego błogosławieństwie. Ponadto uczy pokory, otwierając na głębię modlitwy. W błogosławieństwie i adoracji przynosimy Bogu wszystko to, co powierzył naszej opiece. Jakich słów używać? Może żadnych. Serce i tak jest każdego dnia pełne. „Człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce” (1 Sm 16, 7) i widzi wszystkie sprawy, widzi ból i radość, bunt, wątpliwości i wdzięczność. Św. Jan Maria Vianney zobaczył kiedyś w pustym kościele w Ars swojego parafianina, prostego człowieka, wpatrzonego w tabernakulum. Zapytał, co on robi tak przez cały dzień, a on na to: „Nic, ja patrzę na Niego, a On patrzy na mnie”.
opr. ab/ab