Pokusa jednorazowego nawrócenia

Rozważanie na III tydzień Wielkiego Postu

Pierwszego dnia Wielkiego Postu usłyszeliśmy słowa: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Dlaczego nawrócenie jest powiązane z Ewangelią? Nawrócenie, to powrót z pewnej drogi, a następnie wybór innej, tej ewangelicznej. Jeśli rezygnujemy z pewnego stylu życia, to musimy wybrać inny styl. Człowiek nie znosi pustki i sytuacji, kiedy nic nie ma sobie do powiedzenia. Nie może być tak, że samo zejście ze złej drogi wystarczy, musimy mieć coś nowego w zamian. A to nowe proponuje nam Chrystus. Dlatego „Wierzcie w Ewangelię”. Lecz czy można wybrać inny system wartości niż ten, który proponuje nam Pan Jezus? Współczesnej nam odpowiedzi udzielił choćby Jan Paweł II na krakowskich Błoniach w 1979 roku: „Czy można odrzucić Chrystusa i wszystko to, co wniósł On w dzieje człowieka? Oczywiście, że można. Człowiek jest wolny. Człowiek może powiedzieć Bogu: nie. Człowiek może powiedzieć Chrystusowi: nie. Ale pytanie zasadnicze: czy wolno? I w imię czego ‘wolno'? Jaki argument rozumu, jaką wartość woli i serca można przedłożyć sobie samemu i bliźnim (...) ażeby odrzucić, ażeby powiedzieć nie...?”.

Człowiek jednak, pomimo nawrócenia, może wykonać krok do tyłu, może powiedzieć Chrystusowi: „nie”. Nawrócenie, potraktowane jak odrobione zadanie domowe może zacząć ciążyć, może się zacząć wydawać, że życie ciągle według ideału Ewangelii to jednak zbyt wiele i tu rodzi się pokusa odejścia od Boga. Można nawrócenie traktować także jak górę, o której zdobyciu można tylko pomarzyć... A to jest góra do zdobycia!

Jest też i tak, że trudne wydarzenia jakimi jesteśmy świadkami w rodzinie, Kościele, społeczeństwie: rozpad rodziny, bezrobocie, odejścia od wiary, grzechy ludzi uważanych dotąd za duchowe autorytety - podważają nasze fundamenty. Czujemy się zaszokowani, zagnani w jakąś ślepą uliczkę, bez szans na przyszłość, poruszeni w naszym życiu do głębi, zagrożeni w naszej duchowej egzystencji. Oto uważamy się za nawróconych i wierzących, ale jednak mamy wszystkiego serdecznie dosyć.

I kłócił się lud z Mojżeszem mówiąc: „Daj nam wody do picia!”. Mojżesz odpowiedział im: „Czemu kłócicie się ze mną? I czemu wystawiacie Pana Boga na próbę?”. Ale lud pragnął tam wody i dlatego szemrał przeciw Mojżeszowi i mówił: „Czy po to wyprowadziłeś nas z Egiptu, aby nas, nasze dzieci i nasze bydło wydać na śmierć z pragnienia?” (Wj 17, 2-3).

Można być po swoim wyjściu z Egiptu i mimo to oddalać się od Boga, jakby przekreślać to, co już się zdobyło. Czy i wy chcecie odejść? Czy trudne sytuacje, słabości i grzechy mają przekreślać dotychczasowe życie? A czy wiążesz swoje życie z nadzieją, że Bóg cię nie opuszcza pomimo ludzkiego szemrania, grzechów, ucieczek od jego miłości? Chrześcijańska nadzieja mówi, że Bóg prowadzi nas przez życie, przez nasze życiowe zakręty, których doświadczamy sami i jako wspólnota. „Choćbym przechodził przez ciemną dolinę...” (Ps 23, 4).

Jednokrotne usłyszenie „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”, to za mało. To można łatwo sprawdzić kiedy zobaczymy ile naszych postanowień wielkopostnych ostało się. Ile to razy przechodziło nam przez myśl: „Wreszcie jestem na właściwej drodze, teraz jestem blisko Pana Boga...”. Już kilka dni później przychodziły pierwsze szemrania i grzechy. A może ulegliśmy pokusie jednokrotnego nawrócenia? Dlaczego ja mam ciągle się nawracać? Bo ciągle pytam się o Pana Boga: Gdzie jest Bóg, zwłaszcza wtedy, gdy jest mi trudno, gdy walą się fundamenty i brak jest nadziei na lepszy świat? Przykładem może być tu myśl żydowska, która ukuła termin „filozofia po Auschwitz”. Bo gdzie był wtedy Bóg? Trudno uwierzyć, ale w tak okropnych czasach On był za drutami obozów. Bo Bóg jest bliżej nas, niż my moglibyśmy sobie to wyobrazić. Najbliżej nas jest On wtedy, gdy jest trudno, gdy przychodzi beznadzieja, zatracanie człowieczeństwa i kryzys - w życiu Kościoła, państwa, w życiu rodzinnym, zawodowym, osobistym.

Bóg jest najbliżej nas, gdy otwieramy się na Jego miłość, kiedy szukając Go wypowiadamy siebie. Takie spotkanie to spowiedź. Wielki Post to czas sakramentalnego pojednania z Bogiem i z Kościołem. A jeśli z Kościołem — to znaczy, że z drugim człowiekiem. W Przytulisku Św. Brata Alberta w Krakowie, gdzie kiedyś pracowałem, spowiedź nazywa się sakramentem uzdrowienia. Bo dobrze odprawiona spowiedź to ważny element duchowej terapii. Tam wypowiadamy dogłębnie siebie: swoje wzloty i upadki. Jak dotąd przeżywałem (-am) spowiedź? Może raczej rytualnie, „wyklepanie” grzechów przy pomocy książeczki do nabożeństwa albo jako rodzinną tradycję, a może już wiele czasu upłynęło od ostatniego spotkania z Bogiem w konfesjonale — ile dni, miesięcy, lat? Dlaczego unikasz spowiedzi, czego się boisz? Czy ten strach jest zasadny? Tu ważna jest szczerość, otwarcie. Wielu ludzi, co zrozumiałe, przy kratkach konfesjonału przeżywa stres i niechęć. To dobrze, jeśli klękaniu do rachunku sumienia i spowiedzi stres, wstyd i poczucie ciężaru, bo to znak, że czujemy wagę grzechu, że czujemy się źle. Ale czy w spowiedzi chodzi o poprawę samopoczucia? Nie. Tu chodzi o to, by zdać sobie sprawę, że potrzebuję Jego miłosierdzia, pomocy, bo sam nie daję rady. Nawrócenie i spowiedź są ze sobą związane - wymagają szczerości z obu stron. Bóg wypowiedział się już szczerze wobec nas: w Krzyżu Jezusa Chrystusa. Człowiek najbardziej szczerze wypowiada się właśnie w spowiedzi — to nasze wyznanie wiary i... niewiary zarazem. Wypowiadamy się szczerze nie tylko przed Bogiem, ale także przed samymi sobą. Kapłan jest tylko świadkiem wyznania.

Pan Bóg odpuszcza nam grzechy i udziela łaski uświęcającej, to znaczy daje nowe siły na dalsze życie. Tylko nie myśl, że jedna spowiedź wystarczy, uważaj na pokusę jednorazowego nawrócenia. Pozwól się ogarnąć Ewangelii, uwierz w nią, abyś wydał dobre owoce twojego nawrócenia. Czy wierzysz, że Jezus — Lekarz czeka na Ciebie w sakramencie spowiedzi?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama