Fragmenty książki o wyobraźni miłosierdzia
Leszek Łysień Na tropach człowieka |
|
Jan Paweł II podczas jednej ze swoich ostatnich pielgrzymek do Polski wezwał całą ludzkość do budzenia wyobraźni miłosierdzia. Czym jest miłosierdzie, wszyscy mniej więcej wiedzą. To samo dotyczy wyobraźni. Chodzi jednak o to, aby wiedzieć ani za mało, ani za dużo. Jednym słowem, tyle, ile trzeba. A z tym już bywa gorzej. Zbyt często miłosierdzie kojarzy się potocznie z ckliwością, sentymentalnym usposobieniem, sercem łatwo wzbierającym potokami łez. Miłosierne zatem byłyby te kobiety (pewnie też mężczyźni), które (którzy) zalewają się łzami, oglądając tysiączny odcinek tasiemcowego serialu i współczując bohaterce, zasypiającej nie przy tym facecie, przy którym akurat by sobie życzyła (jakby nie mogła spać np. sama!). Zaś obiegowe mniemanie dotyczące wyobraźni kojarzy ją z fantazjowaniem, luźnymi marzeniami, z tym, co Niemcy nazywają fliegende Gedanken (latające myśli), które pojawiają się wówczas, kiedy człowiek puszcza wodze bujającej w obłokach fantazji. Kultura masowa sprzyja takim powierzchownym konotacjom.
Czym zatem jest miłosierdzie? Z języka hebrajskiego ten termin tłumacząc, oznacza on macierzyńskie łono. Czyż może być coś bardziej bliskiego, odpowiedzialnego, niezastąpionego, niż ono właśnie? Miłosierdzie oznacza przeto miłować z czułością, cierpieć razem, ulżyć komuś, uciszyć jego skargę, pomóc mu odetchnąć. Nie jest miłosierdzie litością. Jest rodzajem szczególnej solidarności, głębokiej w ludzkim losie. Miłosierdzie to miłość, która przeżywa nędzę drugiego, jak swoją własną. Nie z pozycji wyższości, ale zrozumienia swojej własnej nędzy, wspólnej z drugim. Bóg miłosierny, to Bóg solidarny z człowiekiem, taki, na którego można liczyć, idący w otchłań ludzkiej nędzy, ponieważ kocha. W tym miejscu nasuwają się raz jeszcze słowa Jana Pawła II: „Krzyż bowiem stanowi najgłębsze pochylenie się Bóstwa nad człowiekiem, krzyż stanowi jakby dotknięcie odwieczną miłością najboleśniejszych ran ziemskiej egzystencji człowieka”. Tu rzeczywiście nie chodzi o ckliwość. To nie udawanie, to nie gra uczuć. To zaangażowanie, za które płaci się wysoką cenę, najwyższą. Miłosierdzie dotyka najgłębszych pokładów egzystencji ludzkiej, poruszając je radykalnie. Wyzwala to, co w człowieku najszlachetniejsze.
Czym jednak jest wyobraźnia, umieszczona w tytule tej medytacji? By na to pytanie odpowiedzieć, sięgniemy do myśli św. Tomasza z Akwinu, średniowiecznego geniusza metafizycznego, który pozostawił po sobie wyjątkowo przejrzystą jej koncepcję. Jak wiadomo obok zmysłów zewnętrznych (smak, wzrok, słuch, dotyk, węch) św. Tomasz odsłania przed nami istnienie również zmysłów wewnętrznych. Ich rola w procesie poznawania rzeczywistości jest nie do zastąpienia. Zadaniem ich jest uporanie się z chaotycznym materiałem dostarczonym przez zmysły zewnętrzne, przygotowanie tego materiału dla rozumu, a jednocześnie dbałość o jego autentyczność, tak by pozostał wierny tej rzeczywistości, z której do człowieka dotarł. Wśród owych zmysłów wewnętrznych znajduje się właśnie wyobraźnia, której nazwa brzmi w języku łacińskim (a w takim pisał Tomasz z Akwinu) imaginatio sive fantasia. Rzeczywiście brzmiąca łacińsko i grecko nazwa może budzić skojarzenia z fantazjowaniem bądź imaginowaniem sobie czegoś. Ale poza czysto przypadkowymi asocjacjami werbalnymi, żadne inne kwestie nie wchodzą tu w grę
W wyobraźni znajdują się wyobrażenia (obrazy rzeczywistości) konstruowane na podstawie wrażeń dostarczanych przez zewnętrzne władze zmysłowe (one bezpośrednio z rzeczywistością się stykają, co prawda na ślepo jeszcze). Obrazy te winny być wiernym odzwierciedleniem tego, co poza człowiekiem się dzieje. Jakość poznania, jego wiarygodność związana jest z czujnością wyobraźni. Wyobrażenia bowiem, nazwane przez Tomasza similitudo rei particularis (podobieństwo rzeczy pojedynczej, jednostkowej), dotykają tego, co jedyne, osobne, niepowtarzalne w całym jego bogactwie.
Jest zatem wyobraźnia poznawczą władzą odpowiedzialną za wierne poznawanie rzeczywistości takiej, jaka jest, a nie domniemanej, wymyślanej czy sztucznie kreowanej. Jest trudną sztuką malowania wiernych obrazów świata. Obraz realistyczny Matejki czy symboliczny Malczewskiego więcej o rzeczywistości mówi, otwierając do niej wrota, aniżeli obrazy kubistów czy abstrakcjonistów, którzy oferują nam bardziej konstrukty swoich własnych umysłów, niż wierny zapis rzeczywistości. Zadaniem wyobraźni jest uchwycenie rzeczywistości w całym jej bogactwie i całej — na ile to tylko możliwe — prawdzie. Wyobraźnia jest odpowiedzialna za dostarczenie rzeczywistości przed oczy rozumu. To ona winna wczuć się w świat rzeczywisty. Rozum pozostawiony sam sobie, odcięty od wyobraźni, czyli od kontaktów z bogactwem rzeczywistości, konstruuje sztuczne, nieadekwatne światy. Konstrukcja świata dokonana przez rozum zamknięty, bywa często okrutnie nierozumna. Przykłady można mnożyć bez liku. „Rozumnym” przecież projektem rzeczywistości była wizja idealnego, bezklasowego społeczeństwa, realizowanego przez totalitaryzm sowiecki. Tak samo „rozumnym” projektem świata było społeczeństwo rasowo czyste, urzeczywistniane przez nazistów. „Rozumne” wreszcie są projekty eugeniczne, których zadaniem jest udoskonalenie gatunku ludzkiego, poprzez eliminację jednostek ułomnych. Wolno powiedzieć, że owe okrutne wizje rozumu zamkniętego były i są pozbawione wyobraźni, czyli wiedzy o tym, jak naprawdę sprawy się mają z Bogiem, człowiekiem i światem. Rozum bez wyobraźni jest ślepy. A kiedy ona zasypia bądź ulega atrofii, człowiek pozwala sobie albo na swawolne fantazjowanie, albo ekscesy rozumu oszalałego.
Wyobrażać zatem oznacza wspólnie z rzeczywistością, w dialogu z nią nieustannym i czujnym, oddawać jej niezgłębione bogactwo i różnorodność, a czasami i skomplikowanie. Potem zaś tropem tego bogactwa podążać ku Temu, który skrywa się przezornie i subtelnie za tą kaskadą różnorodności. W utworze Modlitwa Pana Cogito — podróżnika Z. Herbert, poeta o ogromnej wyobraźni poetyckiej, wyraża swoje dziękczynienie Stwórcy wszechrzeczy, mając na uwadze wielowymiarowość i różnorodność świata: „Panie / dziękuję Ci że stworzyłeś świat piękny i bardzo różny”. Oto przykład wyobraźni twórczej, otwartej.
Wyobraźnia przedkładając rozumowi mądry i w miarę pełny obraz rzeczywistości, dojdzie wespół z nim do Tego, który jest Deus absconditus (Bogiem ukrytym), a którego skrytość jest sposobem obecności wobec tych, którzy chcieliby sobie podporządkować wszystko, wszystko objąć, nie wyłączając Tego, który tym zakusom nieustannie się wymyka. Skrywanie się Boga jest najczęściej sposobem Jego objawiania się.
Wyobraźnia miłosierdzia! Czyż wołanie o nią, nie jest wołaniem o umiejętność widzenia? Dostrzegania dobra, jakim jest każdy człowiek, dobra nieustannie zagrożonego, i dlatego krzyczącego o ratunek, wrażliwość, pomoc? Jeszcze raz wsłuchajmy się w tekst Jana Pawła II: „Relacja miłosierdzia opiera się na wspólnym przeżyciu tego dobra, jakim jest człowiek, na wspólnym doświadczeniu tej godności, jaka jest mu właściwa. To wspólne doświadczenie sprawia, że syn marnotrawny zaczyna widzieć siebie i swoje czyny w całej prawdzie (takie widzenie w prawdzie jest autentyczną pokorą): dla Ojca zaś właśnie z tego powodu staje się on dobrem szczególnym: tak bardzo widzi to dobro, które się dokonało na skutek ukrytego promieniowania prawdy i miłości, że jak gdyby zapomina o całym złu, którego przedtem dopuścił się syn”.
Kiedy spróbujemy zastosować to, co powiedzieliśmy o wyobraźni do modlitwy różańcowej, trzeba powiedzieć, że różaniec jest sposobem modlitwy, która wspiera się na wyobraźni mądrej. Nie jest, jak się myśli obiegowo, modlitwą nudną i mechaniczną, bezmyślnym przesuwaniem paciorków w rękach, które nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Różaniec podsuwa wyobraźni obrazy z życia objawionego Boga. Obrazy zwyczajne i niezwyczajne, ale zawsze dające do myślenia. Oto Ten, który jest całkowicie inaczej, niż nasze nieudolne sposoby myślenia o Nim, zaczyna w różańcu istnieć najzwyczajniej, jak to tylko możliwe. W tą zwyczajność wpisane jest jednak niezwyczajne wyzwanie. Oto Bóg stał się jak my. Jak to możliwe? — pytamy zdumieni. A jednak. Narodził się, żył życiem dziecka dziwiącego się biegowi spraw ludzkich, coraz bardziej pogubionego, aż do zgubienia się w świątyni. Bezbronnego, coraz bardziej bezbronnego. Czy jest coś bardziej bezbronnego niż miłość? Zwłaszcza gdy zderza się ze złem, niezrozumieniem, co gorsza obojętnością, które mogą ją zranić śmiertelnie! Różaniec koi wyobraźnię, a jednocześnie wstrząsa jej posadami. Uczy, jak patrzeć, aby widzieć coraz lepiej, niczego nie pomijając, kształtuje wrażliwość wyobraźni i uczy ją tak słuchać rzeczywistości, aby nie przejść mimo krzyku bólu, cierpienia, lęku, ale i śmiechu radosnego, szczebiotu dziecka, poważnej rozmowy zakochanych. Różaniec przypomina, że po drogach ludzkich chodzi Bóg, zaś rzeczywistość straci na zrozumiałości, albo stanie się zupełnie nieczytelna, jeśli wyobraźnia nie dostrzeże Go w porę i nie uchwyci Jego delikatnej, skrywającej się obecności.
Różaniec może wreszcie ocalić wyobraźnię przed charakterystycznym dla naszych czasów zjawiskiem legastenii. Dolegliwość ta (schorzenie) polega na tym, że człowiek zna co prawda poszczególne litery, potrafi je nawet sylabizować, ale nie potrafi całego tekstu czytać ze zrozumieniem. Nie potrafi z liter złożyć zdania i pojąć tekstu. Bez wątpienia świat jest tekstem, skoro staramy się go zrozumieć, zaś on odsłania przed nami swoje tajemnice, to znaczy poddaje się rozumieniu. Legastenik jest skazany na sylabizowanie świata. Nie wystarcza sam rozum, aby właściwie czytać świat. Myślenie wedle praw logiki formalnej czy sylogizmu z przesłankami większymi i mniejszymi oraz konkluzjami, jest niewątpliwie potrzebne i nic go nie zastąpi. Czy jest jednak wystarczające, aby sprostać całemu bogactwu i zróżnicowaniu boskiego i ludzkiego świata?
Modlitwa różańcowa uwalnia wyobraźnię od ciasnoty, jałowości i jednostronności postrzegania świata. Podpowiada jej, budząc wiarę, nadzieję i miłość, iż pełne i zrozumiałe odczytanie rzeczywistości, możliwe będzie wówczas, kiedy dotknie, doczyta się tajemniczego przejawiania się Boga w zwyczajności spraw ludzkich.
opr. aw/aw