Wstęp do książki o pobożności
ks. Andrzej Zwoliński Dewocja |
|
Z początkiem 1993 roku z krążownika Aurora (którego w październiku 1917 roku wystrzelono salwę będącą w Piotrogrodzie sygnałem do rozpoczęcia bolszewickiego puczu, zwanego „rewolucją”) została zdjęta czerwona flaga. Na jej miejsce wciągnięto banderę z krzyżem św. Andrzeja — historyczną flagę Rosji, a duchowny prawosławny dokonał poświęcenia okrętu. W tym samym okresie, w ciągu zaledwie dwóch miesięcy, mieszkańcom byłego Związku Radzieckiego sprzedano ponad 5 milionów egzemplarzy Pisma Świętego. Biblia, wyklęta przez władzę radziecką na całe dziesięciolecia, na nowo stała się podręczną książką Rosjan i innych narodów na Wschodzie. Wydarzenia te były widocznym znakiem zmiany, jaka dokonywała się w sercach cierpiących z powodu wewnętrznej próżni i pustki duchowej, którą pozostawił po sobie komunizm.
W tym samym czasie w Polsce następowały radykalne przemiany w sposobie rozumienia religijności chrześcijańskiej. Polacy w zdecydowanej większości wyznają wartości związane z religią katolicką. Te same badania, które to potwierdzają — projekt Human Values Studies (2009) — ujawniają równocześnie, że aż 32% Polek i Polaków wierzy w reinkarnację (wędrówkę dusz po śmierci), co jest najwyższym odsetkiem w Europie. Ponadto aż 94% Polaków wierzy w Boga, 88% w zmartwychwstanie Chrystusa, 84% w istnienie nieba, 65% w piekło, a jeszcze mniej, bo 64%, w cuda. Wiarę w duchy i diabła deklarowała mniej niż połowa Polaków. Niekonsekwencji w deklaracjach jest wiele: jak traktują spowiedź, grzech i pokutę ci, którzy odrzucają istnienie szatana? Co o krzyżu sądzą ci (12%), którzy odrzucają dogmat o zmartwychwstaniu Chrystusa? Ogłoszone we wrześniu 2006 roku badania Pracowni Badań Społecznych (przeprowadzone na zlecenie redakcji „Gościa Niedzielnego”) przyniosły kolejne niepokojące dane: 20% katolików nie wierzy w Sąd Ostateczny, ponad 15% nie wierzy w stworzenie świata, 13% podważa historyczność postaci Jezusa, a 26% odrzuca wiarę w Jego poczęcie z Ducha Świętego. Co dziesiąty tzw. „wierzący” traktuje śmierć fizyczną jako ostateczny koniec życia. Owo pomieszanie wiedzy pochodzącej z różnych porządków, oficjalnej teologii katolickiej, z ludowej tradycji, wpływów innych religii, treści rozpowszechnianych przez sensacyjną prasę, filmy seryjne itd., ma też wpływ na niespójność życia i własne przekonania. To dlatego 61% Polaków wierzy w przesądy, a do wizyty u wróżki albo jasnowidza przyznaje się 19% ankietowanych. Polacy 20 lat temu masowo zasiadali przed telewizorami, aby zaczerpnąć uzdrawiającej mocy Anatolija Kaszpirowskiego. Po wizycie u lekarza rodzinnego wielu poszukuje cudotwórców, bioenergoterapeutów, babek, szeptuch, znachorów.
Religijność uległa sprywatyzowaniu w tym znaczeniu, że wiarę uważa się za element prywatnych przekonań oraz, że każdy tworzy własny wariant wierzeń. Richard A. Peterson i Roger M. Kern są autorami koncepcji „kulturowego wszystkożercy”. Jest nim współczesny człowiek, który chętnie sięga po każdą treść, jaką podają mu media, przyjmuje ją do chwili, gdy jest reklamowana, aby ją zamienić na kolejny „hit duchowy”. Skoro „ja” nie jest określone i wyraźnie opisane przez poczucie tożsamości z własną religią, nie określa jej już stała wartość, ale ciągle ulega wpływom różnych środowisk, to dana osoba jest w stanie co chwilę prezentować odmienne poglądy, przekonania i przyjmować zmieniające się zachowania. Można więc uczestniczyć w bożonarodzeniowej pasterce, spluwać przez lewe ramię na widok czarnego kota, wstrzymywać się od zawarcia związku małżeńskiego w maju, brać udział w ćwiczeniach jogi, uczestniczyć w kursach otwierania umysłu na kosmos, po niedzielnej Mszy św. iść na zakupy do supermarketu. Do tych samych porządków należy zawiązywanie czerwonej wstążki na dziecięcym wózku, okadzanie szałwią nowego komputera czy bezrefleksyjne noszenie imienia Jezus na smyczy do przenośnego dysku. A wszystko to łączy się z faktem, że jedna czwarta polskich katolików nie wnika w istotę swojej wiary, praktyki traktuje czysto zewnętrznie, nie ma czasu na zastanowienie się nad treścią, która — według deklaracji — jest najważniejszą dla ich życia duchowego.
Święty Jan Chryzostom powiadał, że wszyscy ludzie potrzebują modlitwy tak jak drzewa wody. Jeżeli korzenie nie dostarczą jej drzewu, wówczas nie jest ono zdolne do wydania owocu. Podobnie bezowocne będą wysiłki człowieka, jeżeli nie ożywi ich modlitwa i pobożność. Pobożność, obok modlitwy, adoracji, święcenia dnia świętych i innych form kultu, jest najbardziej wewnętrznym i zasadniczym aktem cnoty religijności. Nie do pomyślenia jest religijność bez pobożności. Skoro bowiem religijność jest związkiem, obcowaniem, życiem z Bogiem, to z jej istoty wypływa postulat pobożności jako woli oddania się Bogu. Pobożność, chociaż dotyczy wewnętrznego nastawienia człowieka, z natury rzeczy dąży do uzewnętrznienia się, okazania, że jest się gotowym we wszystkim i całkowicie podporządkować się Bogu. Pobożność jest aktem pełnej gotowości woli do poświęcenia się Bogu i oddania Mu czci, zdaniem się na Boga, przylgnięciem do Niego. Stanowi najgłębszy hołd stworzenia, składany swemu Stwórcy, któremu zawdzięcza wszystko. Sam z siebie człowiek nie jest w stanie zbudować w sobie takiej gotowości. Bez odpowiedniej refleksji i otwarcia się na działanie Ducha Świętego czyny pobożnościowe człowieka, w tym praktyki i uczestnictwo w kulcie, będą także niespójne, chaotyczne, narażone, jak cała wiara człowieka współczesnego, na niekonsekwentne łączenie dobrych i złych elementów pochodzących z różnych kultur, scalanie prawdziwych i fałszywych twierdzeń w jedną teorię czy też podejmowanie chaotycznych działań — niekiedy w dobrej intencji — niszczących istotę chrześcijańskiej nauki. Dobra i zła pobożność ma wiele przejawów. Nad niektórymi z nich zatrzymamy się, by jeszcze raz poddać pod refleksję to, co najważniejsze dla człowieka wierzącego.
opr. aw/aw