Fragmenty książki o pobożności p.t. "Dewocja"
ks. Andrzej Zwoliński Dewocja |
|
Święty Franciszek Salezy w Filotea — słynnym dziele na temat życia w miłości Boga, stwierdza: „Bóg, stwarzając rośliny, kazał każdej z nich przynosić owoc według swego gatunku. Tak również nakazuje chrześcijanom będącym żywymi roślinami Kościoła, by wydawali owoc pobożności, każdy według swego stanu i powołania. Inaczej bowiem powinien ćwiczyć się w pobożności szlachcic niż rzemieślnik (...), a inaczej wdowa niż panna lub mężatka. Mało tego, trzeba ponadto dostosować praktykę pobożności do sił, potrzeb i obowiązków każdego”. Różnorodność form pobożności wiąże się z wielością predyspozycji człowieka, odmiennością charakterów, zadań i powołania, które stoi przed każdym z ludzi. Z pewnością jednak wszyscy są wezwani do pobożności.
A. Duch pobożności
Jeśli historyk zechce zgłębić ducha jakiejś epoki, musi zbadać różne przejawy jej życia: literaturę, sztukę, sposób myślenia, czucia, życia, ubierania się, jej zwyczaje i obyczaje. Jeśli ktoś chce poznać ducha człowieka, rejestruje jego słowa i czyny, próbuje dociec, kogo kocha, czego nie lubi, co zamierza i czego dokonał, aby w ten sposób z poszczególnych zarysów osoby, z drobnych obserwacji ukształtować sobie wyobrażenie o jego wewnętrznym duchu, w którym on żyje i działa, który nim kieruje. Podobnie trzeba postąpić, gdy ktoś chce poznać ducha Chrystusowego — winien możliwie dogłębnie poznać Jego życie, zachowanie w różnych sytuacjach, rozważać Jego słowa, zbadać czyny, przemyśleć mowy i wskazania, pozwolić, by oddziaływał na niego cały styl Jego życia. Tylko w ten sposób można przybliżyć się do Tego Ducha, w którym Jezus Chrystus żył i działał — do Ducha Świętego.
Najobszerniej doświadczenie Chrystusa przedstawili pisarze Nowego Testamentu. Przemilczając w Ewangeliach największą część życia Jezusa, opisują w luźno ustawionych, zgrupowanych tematycznie zdarzeniach te momenty Jego życia, które najdobitniej świadczą o Jego Duchu. Ich zainteresowania koncentrują się na tym zasadniczym temacie, nie troszczą się zbytnio o rzeczy interesujące, lecz drugorzędne. Wyraźnie malują cielesność Jezusa i Jego ludzką naturę, podkreślając jej związek z Duchem Świętym. Święty Łukasz dowodzi, że już samo poczęcie Jezusa doszło do skutku za „sprawą Ducha Świętego”, który zstąpił na Maryję i okrył Ją swym cieniem (Łk 1, 35; por. Mt 1, 18. 20). Jezus jest dla św. Łukasza „pełen Ducha Świętego” (Łk 4, 1), a „Duch Święty spoczywa na Nim” (Łk 4, 18). Dlatego Jezus nie określa siebie tylko jako człowieka wśród ludzi, gdyż — jak mówi teolog ewangelicki Karl Barth (1886—1968) — „ma coś, co otrzymał wprost od Najwyższego, zaznaczając, iż bez względu na swe ludzkie korzenie może być nazwany Synem Bożym”.
Ladislaus Boros zauważa, że „duszy ludzkiej dobrze jest w Jezusie Chrystusie”, posiada On wielką, ludzką siłę przyciągania innych ludzi, bratania się z nimi, „ma moc nad sercem człowieka, która kazała Piotrowi i Andrzejowi na jedno słowo Jezusa wszystko porzucić, która tak ogarnęła dwóch synów Zebedeusza, że w jednej chwili wszystko zostawili, która przyciągnęła lud na pustynię, bez pożywienia i dachu nad głową. Serce ludzkie znalazło w Jezusie z Nazaretu prawdziwą ojczyznę”.
Także publiczna działalność Jezusa była naznaczona Darem Ducha od chwili chrztu udzielonego Jezusowi w Jordanie przez Jana (por. Mk 1, 9-11; Dz 10, 37; Mt 12, 28; Łk 4, 14). Duch Święty ukazał się w postaci gołębicy i objawił Jezusa jako obiecanego Mesjasza, umiłowanego Syna Ojca Niebieskiego (np. Mt 3, 16-17). Nie była to Pięćdziesiątnica w życiu Jezusa, bowiem zstąpieniem Ducha Świętego w Jego przypadku było poczęcie, lecz ukazanie Tego, który będzie chrzcił ludzi „w Duchu Świętym”.
Duch Święty był z Jezusem podczas Jego walki z szatanem (Mt 9, 1) oraz w głoszeniu Dobrej Nowiny ubogim (Łk 4, 18). Jezus jest Łaską Bożą zesłaną na nas, czyli Darem Ojca, a tym samym współistotny Duchowi Świętemu, który jest nade wszystko Darem. Łaska (gr. charis) to zarazem urok, piękno i wdzięk. W Nim cała ludzkość odzyskuje swoje piękno, może dążyć do odzyskania pierwotnego wdzięku, jaki przed grzechem pierworodnym posiadała przed Bogiem.
Do Daru Ducha odwołał się Jezus, gdy w synagodze w Nazarecie czytał z Księgi Izajasza słowa: „Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę” (Łk 4, 18). Święty Piotr w jednym ze swych kazań powiedział: „Wiecie, co się działo w całej Judei, począwszy od Galilei, po chrzcie, który głosił Jan. Znacie sprawę Jezusa z Nazaretu, którego Bóg namaścił Duchem Świętym i mocą. Dlatego, że Bóg był z Nim, przeszedł On, dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich, którzy byli pod władzą diabła” (Dz 10, 37n). Fakty z publicznej działalności Jezusa są, według św. Piotra, potwierdzeniem namaszczenia Mesjasza Duchem Świętym. Jego namaszczeniem jest Duch Święty i wszystko wypływa z tej pełni. Święty Grzegorz z Nyssy (335—394) tłumaczy: „Pojęcie namaszczenia wskazuje, że nie istnieje żaden dystans między Synem i Duchem. Jak bowiem między powierzchnią ciała a namaszczeniem olejem ani rozum, ani odczuwanie nie znają żadnego pośrednika, tak samo istnieje bezpośredni kontakt Syna z Duchem; każdy, kto przez wiarę pragnie nawiązać kontakt z Synem, musi najpierw zostać namaszczony olejem. Nie ma bowiem w nim takiej części, która byłaby pozbawiona Ducha Świętego. Dlatego wyznanie, że Syn jest Panem, dokonuje się w Duchu Świętym u tych, którzy przyjmują Jego panowanie, bo Duch ze wszystkich stron wychodzi naprzeciw tych, którzy zbliżają się do Niego przez wiarę”.
Pisma Nowego Testamentu ukazują również miejsce Ducha Świętego w chwalebnym zmartwychwstaniu Chrystusa. Dzięki działaniu Ducha Świętego Bóg Ojciec wskrzesił Jezusa z martwych (Por. Rz 8, 11a). Jezus zaś, jako pełny Ducha Syn Boży (Łk 4, 1), po swoim wywyższeniu paschalnym wylewa tegoż Ducha Świętego na wiernych, aby ich zjednoczyć we wspólnocie i uzdolnić do sprawowania posługi Jego świadków (por. Dz 2, 33).
Do istoty roli Ducha Świętego należy także dawać świadectwo. Mówił o tym Jezus, gdy zapowiadał: „Gdy jednak przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Ducha Prawdy, który od Ojca pochodzi, Ten będzie świadczył o mnie” (J 15, 26). To zadanie jest opisane w terminach, które służą określeniu świadka: „Albowiem nie będzie On mówił wam od siebie, ale powie to, co słyszy, oraz objawi wam rzeczy przyszłe. On mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi” (J 16, 13n). Niczego nie dodaje On do objawienia Syna, nie objawia nawet swej boskiej Osoby, gdyż uczynił to wcześniej za Niego Jezus. On ogranicza się jedynie do przypomnienia i aktualizacji tego, co powiedział Jezus: „A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, Ten was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem” (J 14, 26).
Chrześcijanin, który poznał Ducha Jezusa Chrystusa, czuje w sobie Jego życie, tworzy na tej ziemi przestrzeń wypełnioną Bogiem. Duch ten pozwala mu świadczyć życiem o Jezusie, którego poznał, w całej rozciągłości swego życia „naśladować Chrystusa”. We wszystkie sytuacje swego życia wnosi światło Chrystusowej miłości i dobroci.
Wierną ufność, synowskie przywiązanie i dziecięce usposobienie wobec Boga człowiek wierzący otrzymuje w postaci nadprzyrodzonego daru Ducha Świętego. Święty Paweł mówi: „Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliśmy przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążać w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: Abba, Ojcze! Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi” (Rz 8, 14-16). W Nowym Testamencie nowością jest dar Ducha Świętego, którego tchnieniem obdarzył swój Kościół Syn Boży. To w Duchu Syna chrześcijanin może żyć i działać, ciążąc w stronę Ojca. Droga człowieka ku Bogu spotyka się z drogą Boga ku człowiekowi, która sprawiła, że taki ruch i dążenie człowieka w ogóle są możliwe. Dla chrześcijanina decydujące jest to, że sam Bóg ofiarował się światu w darze miłości Syna i że daje człowiekowi Ducha Świętego.
Pobożność, owocująca synowską relacją do Boga, jest odpowiedzią człowieka na Jego miłość i przypomnieniem tej miłości. Francuski poeta, Charles Peguy, w jednym ze swych utworów w usta Ojca Niebieskiego wkłada następujące słowa: „Wiedział dobrze w owym dniu, co czynił, Syn mój, który kocha ludzi, kiedy taką oto barierę postawił między mną a nimi: Ojcze nasz, który jesteś w niebie, te trzy, cztery słowa to bariera, której mój gniew i moja sprawiedliwość nie będą mogły przekroczyć. (...) Mój Syn wiedział dobrze, co wtedy czynił, a każda modlitwa wznosi się osłoniona przez te cztery słowa. Stał On na owej górze, której żadna wieczność nie zdoła zapomnieć, wyprostowany na owej górze ludzkiej ziemi, wysoko nad ową doliną, która płynęła na dole, tam wymyślił On owo Ojcze nasz... Jak człowiek obszerny płaszcz zarzuca na ramiona, tak przyszedł do mnie z twarzą ku mnie zwróconą, zarzucił ciężki płaszcz na ramiona, płaszcz wszystkich grzechów tego świata. Ojcze nasz, który jesteś w niebie. A za nim oto kryje się grzesznik przed moim obliczem”.
Dar pobożności łączy się z przeświadczeniem, że Bóg jest Ojcem wszystkich ludzi, co w konsekwencji rodzi przekonanie o braterstwie wszystkich. Ułatwia w ten sposób okazywanie szacunku i życzliwości innym ludziom, którzy są swoistym obrazem samego Boga. Dar pobożności czyni wolę ludzką bardziej łagodną, opanowaną, cichą. Pozbawieni tego daru ludzie stają się nieznośni dla innych. Święty Paweł wymienia ich cechy: są oni „samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez uczuć ludzkich, nieprzychylni, zdrajcy, zuchwali, nadęci, miłujący bardziej rozkosz niż Boga. Będą okazywali pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy” (2 Tm 3, 2-5). Lista cech bezbożnika pokazuje, jak liczne i rozległe są związki daru pobożności z życiem duchowym człowieka.
W Starym Testamencie pobożność, nazywana niekiedy dewocją (łac. devotio), ograniczała się do zachowania przykazań i przepisów, które z nich wynikały. Pobożny to ten, który okazuje chesed (hebr. przywiązanie należne na mocy zawartego przymierza). „Pobożnymi Jahwe” (Ps 50, 5; Ps 149, 1; Septuaginta tłumaczy je jako „święci”) są więc ci, którzy z serca akceptują fakt i warunki owego przymierza z Bogiem i pozostają mu wierni. Moment wypełnienia Prawa jest istotny do tego stopnia, że słowo „pobożny” utożsamiono ze przymiotnikiem „sprawiedliwy”. Najczęściej pomijano jednak najważniejsze przykazanie: miłości Boga i bliźniego. Ten czysto zewnętrzny kult zwalczali m.in. prorocy, domagając się, by Prawo wypisane było nie tylko na kamiennych tablicach, lecz również w sercu człowieka. Nie występowali oni przeciw zewnętrznej pobożności jako takiej, lecz przeciw jej spłyceniu, wystawianiu na pokaz, odchodzeniu od jej ducha. Jezus zdecydowanie podjął naukę o uwewnętrznieniu pobożności, odrzucając pobożność bezmyślną i bezduszną, która została nazwana „obłudą”.
Dar pobożności przejawia się na różne sposoby. Główną cechą człowieka pobożnego jest przede wszystkim wierna, niezmienna ufność Bogu oraz pełne czci przywiązanie do Niego jako najlepszego Ojca. Wyraża się ona poprzez modlitwę, w której człowiek, świadomy swej niedoskonałości, tęskni za Bogiem, woła za Nim, zapewnia o swym czuwaniu. Daje temu wyraz także przez wolność od przywiązań materialnych, wskazując na Boga jako swą najważniejszą wartość.
Dar pobożności zakłada współpracę człowieka z Bogiem. Sprzyja temu systematyczne rozważanie tekstów Pisma Świętego, przypominająca o miłości Ojca lektura książek religijnych, rozważanie poznawanych tajemnic oraz liczne ćwiczenia ascetyczne, których celem jest uwalnianie człowieka od niewoli, w które popadł. Wierny uczeń św. Pawła, Tymoteusz, otrzymał polecenie: „Sam zaś ćwicz się w pobożności! (...) pobożność przydatna jest do wszystkiego, mając zapewnienie życia obecnego i tego, które ma nadejść” (1 Tm 4, 7-8). Dla każdego z nas jest to wezwanie do postępowania w otrzymanej doskonałości. Już św. Ireneusz zauważył, że życie chrześcijańskie jest pojmowane jako życie w Duchu Świętym, które prowadzi do wewnętrznej przemiany wierzącego: „Wszyscy, którzy boją się Boga i wierzą w przyjście Jego Syna, przez wiarę goszczą w swoich sercach Ducha Bożego, ponieważ posiadają Ducha Ojca, który oczyszcza człowieka i podnosi go do poziomu Życia Bożego” (Adversus Haereses, V, 9, 2).
Już w Starym testamencie zwrócono uwagę na konieczność konsekwencji postępowania i dobrego życia jako wyniku pobożności. Modlono się: „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego” (Ps 51, 12). Bóg bowiem nie raduje się całopalną ofiarą ze zwierzęcia, lecz „sercem pokornym i skruszonym” (Ps 51, 19). Prorocy interesowali się życiem, a nie rytuałami władców i wiernych. Natan i Eliasz analizowali postępowanie królów, a Amos, Micheasz, Izajasz i Jeremiasz kierowali uwagę na całość społeczeństwa, wzywając do podniesienia standardów postępowania. Wielokrotnie nauczali, jak powinno się żyć, aby być świętym, tak jak święty Bóg. Prorok Micheasz, żyjący na przełomie VIII i VII wieku przed Chrystusem, przypominał: „Powiedziano ci, człowiecze, co jest dobre. I czegoż żąda Pan od ciebie, jeśli nie pełnienia sprawiedliwości, umiłowania życzliwości i pokornego obcowania z Bogiem twoim?” (Mi 6, 8).
Duchowość Nowego Testamentu, nazywana też „kościelną duchowością uczniostwa”, opiera się na przeświadczeniu, że wszyscy w Kościele dorastamy, dojrzewamy, uczymy się prawdziwej miłości, do której wzywał nas Jezus Chrystus (por. Mt 22, 34-40). Kryterium zbawienia lub potępienia każdego człowieka jest to, co wierzący uczynił „jednemu z tych najmniejszych” uczniów Jezusa — głodnym, spragnionym, potrzebującym. Święty Paweł, gdy dowiedział się, że Koryntianie zbierali się, aby celebrować centralny akt chrześcijańskiego życia liturgicznego i wówczas chciwość i skąpstwo brały górę nad uczuciem troski o innych, pisał do nich: „Udzielając tych pouczeń, nie pochwalam was za to, że schodzicie się razem nie na lepsze, ale ku gorszemu. (...) Tak więc, gdy się zbieracie, nie ma u was spożywania Wieczerzy Pańskiej. Każdy bowiem już wcześniej zabiera się do własnego jedzenia, i tak się zdarza, że jeden jest głodny, podczas gdy drugi nietrzeźwy” (1 Kor 11, 17-22). Przemiana wewnętrzna nie jest całkowicie prawdziwa, jeśli nie przejawia się w stałej postawie osoby. Doskonalenie człowieka dokonuje się w relacji do Boga i w konkretnych czynach, zgodnie ze słowami Ewangelii: „Bądźcie więc doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48). Idzie o postawę miłosierdzia, ale jednocześnie o wskazanie relacji osobowej z Bogiem.
Prawdziwa dewocja (łac. devoveo — „poświęcam się”) to postawa gotowości służenia Bogu poprzez akty religijne, zwłaszcza o charakterze obrzędowym. Przejawia się jednak w zharmonizowaniu życia religijnego z postępowaniem moralnym. Nie ma prawdziwej pobożności bez dobra, które służy innym, które adresowane jest do bliźniego. Niemożliwe jest praktykowanie pobożności w ciągłym skłóceniu z bliskimi, sąsiadami i znajomymi. Istotnym i najważniejszym miernikiem pobożności jest dobroć wiernych realizowana w prostych i zwykłych kontaktach z nimi. W taki tylko sposób następuje uświęcenie życia i „konsekracja świata”, gdy owoce pobożności pojawiają się na drogach codzienności.
B. Faryzeizm i bigoteria
Zła pobożność wynika z niezrozumienia tego, co się stało w chrześcijaństwie w relacjach między Bogiem a człowiekiem. Jedną z postaci złej pobożności jest tzw. faryzeizm. Syn Boży dużą część swego nauczania poświęcił polemice z faryzeuszami (gr. farisaioi — „odłączeni”; separatyści, stronnictwo religijno-polityczne w judaizmie). Nazwę „odłączeni” zawdzięczają prawdopodobnie zbyt rygorystycznemu przestrzeganiu Prawa, które doprowadziło ich do oddzielenia się od tych, którzy nie byli tak rygorystyczni. Z dokumentów rabinistycznych wynika, że zrzeszenie faryzeuszów miało własne cele, metodę działania i zarządzanie. Miało własnych przełożonych (por. Łk 14, 1), a od nowo wstępujących żądano trzydziestodniowego lub rocznego okresu próby. Siebie nazywali „towarzyszami” (haberim), a gminy, które tworzyli „towarzystwami” (haburoth). Za panowania króla Heroda (37-4 rok po Chrystusie) liczyli około 6 tysięcy członków. Stali się synonimem zachowawczości i przywiązania do prawa, niekiedy nawet poza uczciwość i zwykły ludzki rozsądek.
Wiele czynów i słów Jezusa było znakiem sprzeciwu dla religijnych autorytetów w Jerozolimie. Ewangelie wielokrotnie sygnalizują, że drażniły ich też różne działania Jezusa, jak wypędzanie złych duchów (Mt 12, 24), odpuszczanie grzechów (Mk 2, 7), uzdrawianie w dzień szabatu (Mk 3, 1-6), oryginalne interpretowanie przepisów o czystości prawnej (Mk 7, 14-23), kontakty z celnikami i publicznymi grzesznikami (Mk 2, 14-17). Jezus zarzucał faryzeuszom pychę i obłudę, narzucali oni bowiem ludziom przepisy, których sami nie przestrzegali (Mt 23, 3-5), bądź przestrzegali formalnie (Mt 23, 3-5; Łk 6, 1-11), na przykład nakaz sobotniego odpoczynku.
Za czasów Jezusa faryzeusze odgrywali dużą rolę w Sanhedrynie, radzie starszych, który za czasów zarządu rzymskich prokuratorów był religijnym i politycznym przedstawicielstwem narodu. Do jego kompetencji należało wszystko, co miało związek z Torą (Prawem), a jego władza teoretycznie rozciągała się na Palestynę i diasporę. Sanhedryn był także trybunałem sądowym, ale nie mógł wydawać kary śmierci bez potwierdzenia prokuratora. W skład Sanhedrynu wchodzili: arcykapłan i przedstawiciele arystokratycznych rodów kapłańskich, starsi ludu — przedstawiciele arystokracji świeckiej (w tych dwóch grupach była zdecydowana przewaga saduceuszów) oraz uczeni w Piśmie i nauczyciele Prawa (przeważnie faryzeusze). Urząd arcykapłana i funkcje kapłańskie sprawowali dominujący w Jerozolimie saduceusze. Niektórzy z faryzeuszy, jak na przykład Szaweł z Tarsu, przyjęli chrześcijaństwo lub stali się co najmniej jego ukrytymi wyznawcami (por. J 3, 1; 7, 50; 19, 39; Dz 5, 34-39).
Faryzeusze dbali o dokładne wypełnienie Prawa, gdyż zgodnie z ich nauką, Tora (Prawo) jest narzędziem, za pomocą którego Bóg stworzył świat, a przywilej Izraela polega na tym, że wraz z Torą to narzędzie zostało mu dane. Tora jest więc znakiem wybrania. Poprzez Prawo Bóg objawia absolutną wolę Boga, a jej dokładne wypełnienie daje zbawienie. Opowiadali się za teokratycznym państwem i dlatego pozostawali w konflikcie z władzami rzymskimi. Gardzili nie-Żydami i wszystkimi, którzy nie znali i nie przestrzegali Prawa Mojżeszowego, w tym także prostym ludem (amhaarec). Pojęcie bliźniego — wbrew wskazaniom Biblii — odnosili tylko do własnego grona. Prawo należy jednak — ich zdaniem — dostosować do każdorazowej sytuacji człowieka, który — wypełniając je — nie może doznać żadnej szkody. W tym znaczeniu byli mniej radykalni niż na przykład esseńczycy z Qumran. Prawu, utrwalonemu na piśmie, dorównuje tradycja ustna, czyli wykładnia Prawa sformułowana przez uczonych w Piśmie (tzw. Tora ustna), gdyż jest ona bezpośrednio zawarta w Torze pisanej. Doktrynę moralną opierali oni na doprowadzonej do przesady wierności przepisom rytualnym i trosce o czystość kultyczną. Kult litery Prawa zbliżał ich do uczonych w Piśmie, z którymi tworzyli jedną grupę społeczną (por. Mt 5, 20; 12, 38; 15, 1; Mk 2, 16; Dz 23, 9). Mimo wyłączenia wszystkiego, co nieczyste, czyli tego, co względnie nie odpowiada przepisom Prawa — nauka faryzeuszy głosiła, że również grzesznicy i nie-Izraelici będą mieć udział w zbawieniu. Faryzeusze mieli wysokie mniemanie o własnej pobożności, ale równocześnie byli świadomi konieczności łaski.
Faryzeizm w pobożności w istocie polega na takiej postawie ducha, która dokonuje samousprawiedliwienia. Mniema się, że dzięki zewnętrznemu wypełnieniu Prawa jest się sprawiedliwym przed Bogiem. Jest to często obłuda, która przywiązuje zbytnią wagę do zewnętrznego czynu, a nie do wewnętrznego usposobienia. Ważniejsze jest na przykład zachowanie klęczącej postawy podczas Komunii św., niż radość z faktu, że ktoś jest w stanie łaski uświęcającej i w Niej uczestniczy. Dostrzeganie grzechu u innych, a nie u siebie samego, to postawa, która sprzeciwia się Ewangelii. Niebezpieczeństwo faryzeizmu zagraża każdemu pobożnemu. Może przed nim ustrzec jedynie świadomość własnej grzeszności i darmowości łaski Bożej. Legalistycznie rozumiana sprawiedliwość pozbawiona jest więzi personalnej pomiędzy człowiekiem a Bogiem osobowym. Akcentuje ona priorytet prawa i zasad w sposób zewnętrzny (Łk 11, 37-54; 18, 9- 4) i niewolniczy. Taka postawa utrudnia osiągnięcie wyższego stopnia rozwoju moralnego. Nawet czyn ludzki pozbawiony wewnętrznej motywacji uważa się za moralnie wartościowy i zasługujący. Dlatego też faryzeizm naraża moralność chrześcijańską na konwencjonalne jej traktowanie.
Postawa faryzeizmu może mieć różną postać. Wymienia się m.in. faryzeizm naiwny (wypływający z niezdolności ujmowania rzeczywistego sensu przykazań moralnych, czyli znajomości litery prawa, ale nie rozumienia jego ducha), faryzeizm lękliwy (polegający na kurczowym trzymaniu się — dla bezpieczeństwa wewnętrznego — litery prawa, co pozwala łatwiej zachować spokój sumienia, a wyklucza podejmowanie ryzyka w sytuacjach nieprzewidzianych prawem, które wymagają dostrzeżenia sensu i ducha prawa, tzw. gr. epikia), faryzeim rygorystyczny (polegający na pedantycznym wypełnieniu nakazów prawa i pewnej wrogości wobec wezwań Ducha Bożego, co staje się często źródłem podejrzewania innych o laksyzm i lekceważenie Prawa, zwłaszcza tych, którzy usiłują zrozumieć ducha prawa), faryzeizm biurokratyczny (uznający tylko prawnie sformułowane zasady i orzeczenia, jurydyczne kategorie i wyjaśnienia, stawiając je ponad moralnymi powinnościami, doświadczanymi w sumieniu), faryzeizm minimalistyczny (polegający na wypełnianiu minimum moralności określonej literą przykazań, na przykład raz w roku przyjęcie sakramentu pokuty i Eucharystii, w przekonaniu, że jest to optymalny stopień realizacji danej powinności moralnej).
Faryzeizm może być jedną z postaci bigoterii (z dawnoniemieckiego bi gote — „dalibóg”), czyli fałszywej dewocji. Jest to fałszywie manifestacyjna pobożność, która polega na spełnianiu zewnętrznych praktyk religijnych bez zrozumienia ich wewnętrznego sensu. Jej przyczyną jest płytka, nierozwinięta, a jednocześnie egzaltowana religijność, która często ma podłoże psychiczne. Przejawia się w ekstrawaganckich, często odbiegających od naturalnej prostoty i zwyczajów liturgicznych zachowaniach w czasie spełniania praktyk religijnych (gesty, okrzyki, manifestacyjne leżenie krzyżem itp.). Bigoteria często przejawia się w nadmiernym mnożeniu praktyk religijnych, w przekonaniu, że od ich liczby i czasu trwania zależy zamierzona skuteczność. Ponieważ u podłoża bigoterii nie leży świadomie zamierzony fałsz lub zła wola, nie można jej traktować jako obłudy. Tym też w istotny sposób różni się od faryzeizmu (może być najwyżej odmianą tzw. faryzeizmu naiwnego).
Faryzeizm i bigoteria, jak i inne możliwe formy złej pobożności, w istotny sposób pozbawiają chrześcijańską pobożność obecności Ducha Świętego, nie łączą się z Jego mądrością, roztropnością, czy innymi Jego darami. To one powinny być i są najbardziej widoczne w postawie pobożnego chrześcijanina.
Każdy nowicjusz Towarzystwa Jezusowego (jezuitów) w pierwszych dniach po przybyciu do klasztoru odprawia przez miesiąc rekolekcje — duchowe ćwiczenia św. Ignacego. Gdy św. Stanisław Kostka przybył do nowicjatu w Rzymie, podjął swe ćwiczenia pod kierunkiem starszego nowicjusza, Klaudiusza Akwawiwy. Z zadziwieniem słuchał Akwawiwa, jak Stanisław opowiadał mu o swych duchowych pociechach, wewnętrznych natchnieniach, a często najbardziej skomplikowane prawdy z łatwością tłumaczył w sposób jasny i zrozumiały. Do dziś przechowywane są w Rzymie „Ćwiczenia duchowne” spisane ręką św. Stanisława, które kończą słowa: „Bogu chwała”. Potwierdzają one opinię Klaudiusza, który twierdził, że nie jest godzien przewodniczyć w tych rekolekcjach człowiekowi tak wyraźnie prowadzonemu przez Ducha Świętego: „Chyba należałoby zmienić role, i nie Stanisław u mnie, ale ja u Stanisława powinienem się uczyć doskonałości”.
Obecność Ducha Świętego zmierza zawsze do objawienia się, uzewnętrznienia, co dokonuje się zarówno w świadomości osoby prowadzącej intensywne życie duchowe, jak i w życiu wspólnoty, do której ta osoba należy. Stąd w teologii można i trzeba mówić o owocach Ducha Świętego, które przejawiają się jako charakterystyczny rys postawy chrześcijanina żyjącego według Ducha. Pierwsze pokolenie chrześcijan bardzo ceniło sobie pouczenie o owocach Ducha, które było jednocześnie zachętą do „pracy z Duchem”. Wszak to po owocach można było, według słów Pana Jezusa, rozpoznać jakość i wartość drzewa, z którego ono wyrasta. „Czy zbiera się winogrona z ciernia albo z ostu figi? Tak dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców, ani złe drzewo wydać dobrych owoców” (Mt 7, 16b-18). Święty Paweł uczył: „Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5, 22). Mówiąc o owocu Ducha Świętego (w liczbie pojedynczej!), św. Paweł nie pragnie wyczerpująco wymienić wszystkich owoców Ducha, lecz raczej podkreślić, przez wskazanie na pewne znaki szczególne, sylwetkę „człowieka duchowego”. W dużej mierze są one odpowiednikiem przymiotów człowieka żyjącego według ewangelicznych błogosławieństw. Życie według Ducha jest bowiem równoznaczne z życiem zgodnym z nauczaniem ewangelicznym, którego poznanie On umożliwia. Oświecając wierzących, prowadzi ich do prawdziwego poznania, które jest udziałem w mądrości Bożej, zgodnie z zapowiedzią Jezusa: „Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy” (J 16, 13). Poznanie prawdy rodzi w konsekwencji nowe relacje do ludzi, świata i samego siebie. Święty Jakub zaznaczył: „Mądrość zaś zstępująca z góry jest przede wszystkim czysta, dalej, skłonna do zgody, ustępliwa, posłuszna, pełna miłosierdzia i dobrych owoców, wolna od względów ludzkich i obłudy. Owoc zaś sprawiedliwości sieją w pokoju ci, którzy zaprowadzają pokój” (Jk 3, 17-18).
Sprzeciwianie się Duchowi Świętemu jest odrzuceniem samej istoty Boga, który jest Miłością. Jest odrzuceniem samej miłości.
Pierwszym i najważniejszym owocem Ducha jest miłość (agape). To ona jest najważniejsza, najbardziej wartościowa, jest odbiciem nieskończonej miłości, która łączy Osoby Boskie (por. J 3, 35; 5, 20; 10, 17; 14, 31), a kieruje się ku człowiekowi, którego Bóg tak umiłował, że dał swego Jednorodzonego Syna, by go zbawić (por. J 3, 16). Z miłości wypływa radość, gdyż miłość „współweseli się z prawdą” (1 Kor 13, 6), trwa w radości z wielkich dzieł Bożych. Radość cechowała pierwszą wspólnotę chrześcijańską w Jerozolimie (Dz 2, 42-47: 4, 32-37) i innych lokalnych Kościołów (por. Dz 8, 39; 13, 48. 52; 16, 34). Innym owocem miłości jest pokój, „pojednanie wszystkiego ze sobą” (por. Kol 1, 20). Jego wyrazem jest jedność (henotes) — „jedność Ducha” (Ef 4, 3) i jedność wiary (Ef 4, 13). Taki pokój przygotowuje do pełnej jedności z Bogiem tych, którzy oczekują Go w pokoju (por. 2 P 3, 14), postępują zgodnie z tym, czego chce Duch, który prowadzi do życia i pokoju (por. Rz 8, 6). Innym owocem Ducha jest cierpliwość (gr. makrothymia — „długomyślność, wytrwałość w pracy, trudzie i przeciwnościach”), która wiąże się z porzuceniem zemsty, opanowaniem gniewu, miłosierdziem dla tych, którzy przeciw nam zawinili. Cierpliwość jest przymiotem Jezusa, który przebacza grzesznikowi i powinna być udziałem wszystkich, którzy chcą Go naśladować (por. Jk 5, 10-11; Hbr 6, 15). Cierpliwość jest znakiem przynależności do Chrystusa, działania w wierzącym Ducha Świętego. Mamy postępować „w sposób godny naszego powołania (...) z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości” (Ef 4, 1-2).
Zewnętrzną postawą, będącą owocem miłości, jest uprzejmość, dobroć, łaskawość (gr. chrestotes), która oznacza zacność w stosunkach z ludźmi. Wszelkie dzieła Boże wypływają z Jego dobroci, życzliwości dla grzesznego człowieka: „razem też wskrzesił i razem posadził ma wyżynach niebieskich — w Chrystusie Jezusie, aby w nadchodzących wiekach przeogromne bogactwo swej łaski okazać przez dobroć względem nas, w Chrystusie Jezusie” (Ef 2, 6n). Człowiek łaskawy ma naśladować delikatność Boga w stosunku do ludzi, wyczuwać ich potrzeby i okazywać miłosierdzie względem grzeszników (por. Rz 2, 4).
Owocem miłości jest też wierność (gr. pistis), zawierzenie Bogu, który się objawia, a także zawierzenie drugiemu człowiekowi. Jako „owoc Ducha” oznacza postawę wiernych, którzy wierzą w Jezusa (por. Dz 10, 45; Kor 6, 15; Ef 1, 1), są lojalni, pełni dobrej wiary, a nade wszystko otwarci na działanie Ducha Świętego, który ich prowadzi i wspiera ich wysiłki. Wierność wiąże się z wytrwałością, do której Jezus wzywa swych uczniów (por. Mt 23, 23; Łk 16, 10nn; J 15, 9n).
Działanie Ducha Świętego wyraża się także w łagodności (gr. praytos), która jest znakiem „mądrości z góry” (Jk 3, 13. 17) i pozwala opanować gwałtowność oraz gniew, a także „znosić się nawzajem w miłości” (Ef 4, 2), przyjmując w Duchu Świętym drugiego człowieka z jego słabościami, aby wspólnie otwierać się na Bożą łaskę, a tak razem dążyć do pełniejszego zjednoczenia z Nim i między sobą.
Kolejny owoc Ducha to opanowanie (gr. enkrateia — „wstrzemięźliwość, powściągliwość”), naturalna cnota oznaczająca uporządkowanie własnych reakcji, popędów i namiętności, stała kontrola nad sobą, zachowanie się w sposób rozumny. Chrześcijańskie opanowanie jako owoc Ducha to czystość serca i umysłu, odrzucenie tego, co utrudnia właściwe widzenie rzeczywistości, co osłabia wolę i staje na przeszkodzie w przyjęciu łaski Bożej.
Wszystkie „owoce Ducha” (por. Ga 5, 22-23) to różne przejawy miłości — cnoty podstawowej dla uczniów Chrystusa. Są odwzorowaniem i naśladowaniem postawy Boga wobec człowieka, Jego dobroci, miłosierdzia i łagodności, łaskawości. Są one świadectwem nowego Prawa, nowego porządku, owocem Chrystusowej Krwi przelanej dla zbawienia ludzi. Są owocem Ducha, którego Jezus posyła swym uczniom od Ojca, aby umożliwić im zwycięstwo nad wrogami swego wnętrza i świata, w którym żyją — nad pychą, egoizmem, grzechami pokusy podsuwanymi przez świat i szatana. Wybranie Jezusa i stanięcie po Jego stronie jest otwarciem się na Ducha, który zabezpiecza człowiekowi uczestnictwo w zwycięstwie i chwale Zbawiciela.
opr. aw/aw