Fragmenty II części książki "Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko" n.t. uprowadzenia i morderstwa
Czesław Ryszka Błogosławiony ks. Jerzy Popiełuszko Tajemnica życia i śmierci |
|
Ostatnią mszę świętą Ksiądz Jerzy odprawił 19 października w kościele pod wezwaniem Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy. Po Eucharystii odbyło się nabożeństwo różańcowe, w którym poprowadził rozważanie tajemnic bolesnych, odpowiadających pięciu stacjom drogi krzyżowej. To niezwykłe, dramatyczne rozważanie, pełne prorockich zapowiedzi własnej Golgoty, warto w skrócie przywołać.
Już sama modlitwa wprowadzająca do nabożeństwa miała niezwykły charakter. Ksiądz Jerzy przyzywał Maryję, Matkę polskiej ziemi, jako Bolesną Królową Polski. Pragnął trwać z Nią przy Jezusie w godzinach Jego agonii, „spojrzeć na Jego sponiewierane oblicze”, „wziąć swój krzyż, krzyż naszej codziennej pracy, naszych znojów, naszych problemów i pójść drogą Chrystusa na Kalwarię”.
Ksiądz Jerzy przypomniał, jak wielkie rany i bóle fizyczne dręczą Polaków, jaki spotyka nas niepokój, rozterka i załamanie, jak jesteśmy upokorzeni, pozbawieni nieraz praw i godności ludzkiej. Prosząc Maryję o matczyną opiekę, w pierwszej tajemnicy bolesnej: Agonia w Ogrójcu, przywołał najpierw słowa Jana Pawła II, wypowiedziane 23 czerwca 1982 roku, w których papież dziękował Pani Jasnogórskiej „za wszystkich, którzy pozostają wierni swemu sumieniu, którzy sami walczą ze słabością i umacniają innych (...), którzy nie dają się zwyciężyć złu, ale zło zwyciężają dobrem”.
Kontynuował dalej, że „trzeba dzisiaj bardzo dużo mówić o godności człowieka, aby zrozumieć, że człowiek przerasta wszystko, co może istnieć na świecie prócz Boga. Przerasta mądrość całego świata”. Powtarzał, że życie trzeba godnie przeżyć, bo jest tylko jedno. Ale by „zachować godność, by móc powiększać dobro i zwyciężać zło, trzeba pozostać wewnętrznie wolnym, nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia, pozostać sobą w każdej sytuacji życiowej. (...) Wolność dana jest człowiekowi jako wymiar jego wielkości. Prawdziwa wolność jest pierwszą cechą człowieczeństwa”.
Mówiący te słowa, znał wielkość i ciężar wolności, czuł się człowiekiem wolnym, dzieckiem Boga. Stąd w drugiej tajemnicy bolesnej: Biczowanie Pana Jezusa, analizował różnicę między sprawiedliwością a nienawiścią. „Sprawiedliwość wypływa z prawdy i miłości” — mówił. Bez miłości nie można być w pełni sprawiedliwym. „Gdzie brak jest miłości i dobra, tam na ich miejsce wchodzi nienawiść i przemoc. A kierując się nienawiścią i przemocą nie można mówić o sprawiedliwości. Stąd tak boleśnie odczuwana i widoczna jest niesprawiedliwość w krajach, gdzie władanie opiera się nie na służbie miłości, ale na przemocy i zniewoleniu”.
Dalej Ksiądz Jerzy podkreślił, że dla chrześcijanina źródłem sprawiedliwości jest sam Bóg. Dlatego:
(...) trudno mówić o sprawiedliwości tam, gdzie nie ma miejsca dla Boga i Jego przykazań, gdzie słowo Bóg jest urzędowo eliminowane z życia narodu. Należy więc zdać sobie sprawę z nieprawidłowości i krzywdy, jaką czyni się naszemu narodowi, w zdecydowanej większości chrześcijańskiemu, gdy urzędowo ateizuje się go za pieniądze wypracowane również i przez chrześcijan: gdy niszczy się w duszach dzieci i młodzieży te wartości chrześcijańskie, które wszczepiali im od kolebki rodzice; wartości, które zdawały wielokrotnie egzamin w tysiącletnich dziejach naszej historii. Sprawiedliwość czynić i o sprawiedliwość wołać mają obowiązek wszyscy bez wyjątku.
W trzeciej tajemnicy bolesnej: Cierniem ukoronowanie, Ksiądz Jerzy tłumaczył, jak zwyciężać zło dobrem. „To zachować wierność prawdzie”. Podkreślał:
(...) prawda jest bardzo delikatną właściwością naszego rozumu. Dążenie do prawdy wszczepił w człowieka sam Bóg, stąd w człowieku jest naturalne dążenie do prawdy i niechęć do kłamstwa. Prawda, podobnie jak sprawiedliwość, łączy się z miłością, a miłość kosztuje. Prawdziwa miłość jest ofiarna, stąd i prawda musi kosztować. Prawda zawsze ludzi jednoczy i zespala. Wielkość prawdy przeraża i demaskuje kłamstwa ludzi małych, zalęknionych.
Wspomniał, że od wieków trwa nieprzerwanie walka z prawdą, ale prawda jest nieśmiertelna, a kłamstwo ginie szybką śmiercią. Powołał się na słowa prymasa Stefana Wyszyńskiego:
Ludzi mówiących w prawdzie nie trzeba wielu. Chrystus wybrał niewielu do głoszenia prawdy. Tylko słów kłamstwa musi być dużo, bo kłamstwo jest detaliczne i sklepikarskie, zmienia się jak towar na półkach. Musi być ciągle nowe, musi mieć wiele sług, którzy wedle programu nauczą się go na dziś, na jutro, na miesiąc; potem znowu będzie szkolenie na gwałt w innym kłamstwie.
Dlatego, jak mówił dalej Ksiądz Jerzy, „musimy się nauczyć odróżniać kłamstwo od prawdy. Nie jest to łatwe w czasach, w których żyjemy”. I znowu zacytował wielkiego prymasa, że obowiązek chrześcijanina „to stać przy prawdzie, choćby miała ona wiele kosztować. Bo za prawdę się płaci, tylko plewy nic nie kosztują. Za pszeniczne ziarno prawdy trzeba czasami zapłacić”.
W czwartej tajemnicy bolesnej: Dźwiganie krzyża, Ksiądz Jerzy rozważał cnotę męstwa, potrzebną do zwyciężania zła dobrem. Ta cnota pomaga przezwyciężyć ludzkie słabości, zwłaszcza lęk i strach. „Chrześcijanin musi pamiętać, że bać się trzeba tylko zdrady Chrystusa za parę srebrników jałowego spokoju”. Podkreślił, że:
(...) chrześcijaninowi nie może wystarczyć samo potępienie zła, kłamstwa, tchórzostwa, zniewalania, nienawiści, przemocy, ale sam musi być prawdziwym świadkiem, rzecznikiem i obrońcą sprawiedliwości, dobra, prawdy, wolności i miłości. O te wartości musi upominać się odważnie dla siebie i dla innych.
Jeszcze raz odwołując się do prymasa Wyszyńskiego, przywołał jego słynne słowa:
Biada społeczeństwu, którego obywatele nie rządzą się męstwem, przestają być wtedy obywatelami, stają się zwykłymi niewolnikami. Jeżeli obywatel rezygnuje z cnoty męstwa, staje się niewolnikiem i wyrządza największą krzywdę sobie, swej ludzkiej osobowości, rodzinie, grupie zawodowej, narodowi, państwu i Kościołowi. Chociaż łatwo byłby pozyskany dla lęku i bojaźni, dla chleba i względów ubocznych, ale i biada władcom, którzy chcą pozyskać obywatela za cenę zastraszania i niewolniczego lęku. Jeśli władza rządzi zastraszonymi obywatelami — obniża swój autorytet, zuboża życie narodowe, kulturalne i wartości życia zawodowego. Troska o męstwo powinna więc leżeć w interesie zarówno władzy, jak i obywateli.
W ostatniej, piątej tajemnicy bolesnej: Ukrzyżowanie Chrystusa, Ksiądz Jerzy odrzucał przemoc jako metodę rzekomej walki o dobro. Nawiązując do sytuacji w Polsce, mówił:
(...) państwo nie może być mocne siłą przemocy. (...) Idea, która potrzebuje broni, by się utrzymać, sama obumiera. Idea, która utrzymuje się tylko przy użyciu przemocy, jest wypaczona. Idea, która jest zdolna do życia, podbija sobą, za nią spontanicznie idą miliony.
I wreszcie padło słowo, na które wszyscy czekali: „Solidarność”. Ksiądz Jerzy wymienił ruch polskiej „Solidarności” jako ideę, która „szybko zadziwiła świat, że nie walczyła przemocą, ale na kolanach, z różańcem w ręku. Przy polowych ołtarzach upominała się o godność ludzkiej pracy, o godność i szacunek dla człowieka”.
Przywołując ostatni raz myśl kardynała Stefana Wyszyńskiego, Ksiądz Jerzy sięgnął do jego nauczania społecznego, do słów:
(...) świat pracowniczy na przestrzeni ostatnich dziesiątek lat doznał wielu zawodów, ograniczeń. Ludzie pracy i całe społeczeństwo przeżywało w Polsce udrękę braku podstawowych praw osoby ludzkiej, ograniczenie wolności myślenia, światopoglądu, wyznawania Boga, wychowania młodego pokolenia. Wszystko to było stłamszone. (...) Gdy ten ucisk wszystkich dostatecznie umęczył, powstał zryw ku wolności, powstała „Solidarność”, która udowodniła, że do przebudowy społeczno-gospodarczej wcale nie trzeba zrywać z Bogiem.
To ostatnie nabożeństwo i rozważanie Księdza Jerzego zawierało jego duchowy program życia, jego testament. Mówił, jakby przeczuwał swoją śmierć. Do końca chciał stać przy prawdzie, „choćby miała ona wiele kosztować, bo za prawdę wiele się płaci”.
Dziś wiemy, że słuchali tego rozważania jego oprawcy, czekali, aż skończy, aż będą go mogli dopaść i rozprawić się z nim. Dało się w kościele odczuć atmosferę niepokoju, jakby jakaś tragedia wisiała w powietrzu. Ostrzegano Księdza Jerzego przed powrotem do Warszawy, zachęcano, by pozostał na noc w bydgoskiej parafii. Wymówił się pośpiechem, miał odprawić poranną mszę świętą w kościele świętego Stanisława Kostki na Żoliborzu. „Pojadę w sutannie, a to jeszcze w tym kraju coś znaczy” — uspokajał wiernych. Mordercy czekali już pod kościołem!
opr. aw/aw