Śladami Apostoła Miłosierdzia

Bł. Edmund Bojanowski, nazywany Apostołem Miłosierdzia, zasłynął z zakładania ochronek dla biednych dzieci. Zapraszamy w podróż jego śladami po Wielkopolsce

Pochodzący z wielkopolskiego Grabonogu ziemianin bł. Edmund Bojanowski, nazywany Apostołem Miłosierdzia, zasłynął z zakładania ochronek dla biednych dzieci. W swojej rodzinnej wiosce spędził w sumie 41 lat życia, mieszkając między innymi w nowym, murowanym dworze zbudowanym przez jego przyrodniego brata Teofila, który zarządzał rodzinnym majątkiem.

Kontynuujemy naszą wędrówkę po ciekawych miejscach Wielkopolski. Dziś chcemy zaprosić czytelników „Opiekuna” na Świętą Górę i do muzeum w Grabonogu nieopodal Gostynia. To miejsca związane z bł. Edmundem Bojanowskim. Niedługo, bo 7 sierpnia będziemy obchodzić 150. rocznicę śmierci Błogosławionego, więc jest okazja, aby bliżej przyjrzeć się temu zacnemu człowiekowi.

W młodości Edmund Bojanowski (1814-1871) chciał zostać zakonnikiem, ale ze względu na stan zdrowia nie przyjęto go do klasztoru. Jednak nie przeszkodziło mu to, aby zająć się działalnością dla bliźnich. Najistotniejszym elementem jego działalności było tworzenie ochronek, w których zaniedbane dzieci wiejskie oprócz należytej opieki otrzymywały podstawy wykształcenia i wychowania patriotycznego. Dla prowadzenia ochronek Bojanowski założył Zgromadzenie Sióstr Służebniczek NMP Niepokalanie Poczętej. W 1999 roku niestrudzony społecznik został ogłoszony błogosławionym przez Jana Pawła II. Ale wróćmy do początków.

Narodziny wśród wzgórz

Naszą wędrówkę rozpoczynamy w miejscu urodzenia Edmunda w Grabonogu, oddalonym ponad dwa kilometry od Gostynia. Tutaj w niewielkim dworku położonym wśród malowniczych wzgórz, 14 listopada 1814 roku przyszedł na świat chłopiec, syn Walentego i Teresy z Umińskich (z pierwszego małżeństwa Wilkońskiej — pierwszy jej mąż zmarł przedwcześnie). Na świecie powitał go także 12-letni przyrodni brat Teofil Wilkoński. Dziecko było wątłe i słabowite, więc matka oddała je w opiekę Matce Bożej ze Świętej Góry w Gostyniu. Sześć dni później został ochrzczony przez ks. Jakuba Ostrowskiego, proboszcza parafii w Wielkich Strzelcach. Rodzicami chrzestnymi zostali dziadkowie Wojciech i Apolonia Bojanowscy. Nadano mu trzy imiona: Edmund Wojciech Stanisław.

Mały Edmund mógł rozkoszować się świeżym powietrzem i spędzać szczęśliwe chwile w otaczającym dwór parku. Nie wydaje się, żeby w zabawach towarzyszył mu brat, ponieważ zasadniczą przeszkodą mogła być różnica wieku. Teofil bardziej nadawał się na opiekuna niż towarzysza zabaw.

Dom, który prowadzili Bojanowscy był domem otwartym, pełnym przyjaciół. Polacy w czasie zaborów starali się trzymać razem, tym bardziej, że w okolicy mieszkało wielu Niemców. Dom Bojanowskich był nie tylko enklawą polskości i patriotyzmu, ale także religijności.

Cudowne uzdrowienie

Wydarzeniem z dzieciństwa, które Edmund często wspominał było uzdrowienie z ciężkiej choroby. W wieku czterech lat ciężko zachorował. Miał prawdopodobnie ostre zapalenie płuc, które w dobie przedantybiotykowej było zwykle równoznaczne z wyrokiem śmierci. Lekarze nie dawali chłopcu żadnych szans na przeżycie. Zrozpaczona matka powierzyła syna Matce Bożej Bolesnej Gostyńskiej. I cud się wydarzył. Kiedy pani Teresa weszła do pokoju dziecka, którego według opinii lekarzy nie mogła już widzieć żywego, chłopiec był przytomny i spokojnie oddychał. Potem zaczął szybko wracać do zdrowia.

Jako wotum za łaskę wysłuchania modlitwy, w 1819 roku pani Teresa ofiarowała do bazyliki ojców filipinów na Świętej Górze w Gostyniu srebrne Oko Opatrzności, które zostało umieszczone w bocznym ołtarzu przed figurą Piety (w sztuce — przedstawienie Matki Boskiej trzymającej na kolanach martwego Jezusa). Edmund wiele razy słyszał od matki o swoim cudownym uzdrowieniu i gdy dorósł umieścił jego opis w kronice kościoła na Świętej Górze.

Gdy w dorosłym życiu ponownie powrócił do Grabonoga niemal codziennie chodził lub w razie niepogody jeździł do sanktuarium na Świętej Górze.

Teraz idąc śladami Błogosławionego nawiedziliśmy przepiękną świętogórską bazylikę wzniesioną w XVIII wieku w stylu barokowym na wzór weneckiej świątyni Santa Maria della Salute, według projektu architekta Pompeo Ferrariego. To tu od kilkuset lat czczony jest cudowny wizerunek Matki Bożej z Dzieciątkiem i kwiatem róży w dłoni, nazywany Świętogóską Różą Duchowną.

Wśród najczęściej wymienianych osób, które doświadczyły cudów w sanktuarium na Świętej Górze wspomina się Adama Konarzewskiego i właśnie Edmunda Bojanowskiego. Konarzewski zapoczątkował budowę bazyliki w Gostyniu jako wotum wdzięczności za przyjście na świat (pomimo uznania jego matki za niepłodną) oraz za uzdrowienie z nieznanej, odbytej w dzieciństwie choroby. Natomiast historię Edmunda przedstawiłam wcześniej. W 2009 roku na Świętej Górze poświęcono pomnik bł. Edmunda Bojanowskiego stojący przy drodze prowadzącej do klasztoru filipińskiego.

Studenckie czasy

W listopadzie 1825 roku w Grabonogu odbyło się wesele brata Teofila z Kordulą Skarżyńską. Zaraz po tej uroczystości Bojanowscy z młodszym synem przeprowadzili się do majątku Płaczkowo oddalonego 25 kilometrów.

W wieku 18 lat Edmund wyjechał do Wrocławia, aby uczyć się na tamtejszym uniwersytecie. Przez ponad dwa lata był wolnym słuchaczem. Indeks wydziału filozoficznego otrzymał na początku 1835 roku. W tym czasie przeżył też młodzieńcze zauroczenie Marią Pohl, córką profesora fizyki na Uniwersytecie Wrocławskim. Po latach wspominał ją kilkakrotnie, podziwiając nie tylko wygląd zewnętrzny, urodę, lecz przede wszystkim „wysokie wykształcenie umysłu i ducha, wzorowe pełnienie obowiązków córki, nieznużone pielęgnowanie chorowitego ojca, osobiste trudnienie się kuchnią i domem, skromność i unikanie towarzystw światowych”. Kiedy dowiedział się, że Maria przeszła z protestantyzmu na katolicyzm i miała nawet wstąpić do klasztoru, napisał w swoim „Dzienniku”: „teraz pojmuję ów wewnętrzny pociąg ducha, który ku niej miałem i który mi za każdym na nią spojrzeniem powiadał tajemniczo o jakimś wyższym tej dziewicy powołaniu”.
Ciężkim osobistym doświadczeniem Edmunda w latach studiów była śmierć matki w 1934 roku oraz półtora roku później — śmierć ojca. Była to próba bardzo bolesna dla tego wrażliwego i chorowitego młodzieńca. Przeżywał ją jednak w łączności z Bogiem, a także mógł liczyć na duchowe wsparcie ze strony przyjaciół, gdyż w gronie studentów cieszył się wielką sympatią i uznaniem, a nawet sławą młodego poety i tłumacza. Wcześniej włączał się czynnie w nurt życia kulturalnego młodzieży, uczestnicząc w wesołych spotkaniach towarzyskich, przy śpiewie piosenek, ale i twórczych dyskusjach, wymianie poglądów na różne interesujące tematy oraz marzeniach o niepodległej Polsce.
Koledzy uniwersyteccy po latach wspominali u Edmunda „skromność obyczajów, wiarę, pobożne życie” oraz jego wygląd: „jego postać dość wysoka i chuda, jego twarz pociągła i blada z czarnym wąsikiem i czarną bródką, jego oczy z zamysłem i smutkiem spoza okularów spoglądające; zawsze nadzwyczaj starannie ubrany, przy tym skromny i małomówny, przyciągał do siebie przyjacielskim uśmiechem i pewną delikatnością w obejściu”.
Po śmierci ojca Edmund odbył podróż, poprzez Drezno i Lipsk, do Berlina, gdzie zapisał się na wydział filozoficzny tamtejszego uniwersytetu. W latach 1836 — 1838 kontynuował studia, korzystając także z wykładów z historii sztuki, muzyki, psychologii, poezji i logiki. Największą jego pasją stała się wówczas literatura: pisał artykuły o polskich zabytkach, tłumaczył pieśni serbskie i czeskie. Poważna choroba płuc - gruźlica - zmusiła go do przerwania studiów.

Ochronki dla dzieci

Po odbyciu kuracji w Dusznikach - Zdroju wrócił do rodzinnego Grabonoga i zamieszkał u swego przyrodniego brata Teofila Wilkońskiego, który obok starego wybudował nowy dwór. W nowym miejscu zajmował pokój na piętrze. Obecnie budynek, rozbudowany w późniejszych latach, zajmuje Zespół Szkół Rolniczych.

Edmund prowadził swoją działalność pisarską i kulturalną w Gostyniu. Powszechny szacunek i miano „drugiego Wincentego a'Paulo” zyskał w czasie epidemii cholery, która w 1849 roku nawiedziła Gostyń i okolice, kiedy z narażeniem życia pielęgnował chorych. Nie pozostał także obojętny na los licznych wówczas sierot, dla których przy współpracy z innymi ludźmi, zatroskanymi o los najuboższych, założył tzw. Instytut - Dom Miłosierdzia, prowadzony przez siostry szarytki.

Najważniejszym dziełem Edmunda Bojanowskiego jest Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Najświętszej Maryi Panny Niepokalanie Poczętej, którego początek datuje się od założenia 3 maja 1850 roku ochronki dla dzieci wiejskich w Podrzeczu koło Gostynia. To właśnie ochroniarki, których przygotowaniem duchowym i umysłowym zajął się osobiście, stały się ewangelicznym ziarnem, z którego wyrosło jedno z najliczniejszych w Polsce zgromadzeń, obecne dziś także w krajach Europy Wschodniej i Zachodniej, Afryce oraz obu Amerykach. Na skutek polityki zaborców zgromadzenie podzieliło się na cztery gałęzie służebniczek: dębickie, starowiejskie, śląskie i wielkopolskie.

W 1868 roku Edmund opuścił rodzinny Grabonóg, który został właśnie sprzedany na skutek finansowych trudności brata i wyjechał do Poznania. Uzyskawszy pozwolenie abpa Mieczysława Halki Ledóchowskiego wstąpił do Arcybiskupiego Seminarium Duchownego w Gnieźnie, gdzie 7 października 1869 roku otrzymał sutannę. Niestety na skutek pogarszającego się stanu zdrowia w maju 1870 roku musiał opuścić mury seminaryjne. Ostatnie miesiące życia spędził u ks. Stanisława Gieburowskiego, proboszcza w Górce Duchownej. 7 sierpnia 1871 roku przeszedł do wieczności.

Szczątki bł. Edmunda Bojanowskiego znajdują się w sanktuarium jego imienia w Luboniu koło Poznania.

Pamiątki po bł. Edmundzie

Czytelników zachęcam do sięgnięcia po biografie ukazujące bł. Edmunda Bojanowskiego. Ja miałam okazję przeczytać książkę „Dobrodziej” Małgorzaty Tadrzak-Mazurek, którą bardzo polecam. Kopalnią wiedzy jest też „Dziennik”, który Bojanowski pisał w latach 1853-1871.

Warto odwiedzić Muzeum im. Edmunda Bojanowskiego w Grabonogu. W odrestaurowanym drewnianym dworku, w którym przyszedł na świat Edmund mieści się muzeum etnograficzne. Prezentowana jest w nim bardzo ciekawa, licząca prawie 900 eksponatów, wystawa poświęcona korzeniom polskiej wsi. Na poddaszu urządzono natomiast „pokój Edmunda”, w którym przechowywane są jego relikwie, dokumenty i pamiątki po nim podarowane przez siostry służebniczki, a także dary przywiezione z krajów misyjnych, m.in. Kamerunu, Zambii, Boliwii, Brazylii. Zwiedzanie muzeum jest możliwe po uprzednim zgłoszeniu telefonicznym pod nr tel. 65 572 35 52 lub 697 788 037.

Wybierając się w tamte strony warto nawiedzić i pomodlić się w bazylice ojców filipinów na Świętej Górze w Gostyniu oraz zajrzeć do Podrzecza i kościoła w Wielkich Strzelcach.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama