Krzysztof Wons SDS
Trwać w Jezusie
Rekolekcje ze św. Janem
ISBN: 978-83-60703-21-2
wyd.: Wydawnictwo SALWATOR 2007
III. Wprowadzenie do oratio
Zachowywanie Słowa ⇒ modlitwa sercem
Słowo, znaki Jezusa i nasza wiara
W dzisiejszym lectio Ewangelista Jan znowu wskazywał na silny
związek między Słowem, znakiem i doświadczeniem wiary. Kiedy
zgłębiamy z wiarą Słowo Boże, wówczas stajemy się zdolni odczytywać
także wewnętrzny sens znaków, które w naszej historii
życia daje Jezus. Jego znaki nie są spektakularne. Nie są manifestacją
zewnętrznej mocy, „niesłychanych dziwów”. Są proste
i zwyczajne jak codzienny chleb na naszym stole. Kiedy potrafimy
czytać ukryty w nich sens, wówczas prowadzą do zażyłej bliskości
z Jezusem, do pełniejszego przeżywania życia, które codziennie
otrzymujemy. Zauważyliśmy, że ci, którzy potrafili się uchwycić
Słowa, potrafili także wejść w głębię znaków i jak Piotr poznać
ukrytą w nich moc życia. Stało się tak dlatego, że uwierzyli Słowu.
Przylgnęli do zawartej w nim obietnicy życia. Wyznali wręcz,
że poza Jego Słowem, nie ma dla nich życia. Wszystko stałoby
się bezcelowe. Kto inny mógłby pomóc im odnaleźć sens życia.
„Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego”
(J 6, 68).
Słowo wskazuje na znaki, które w jego świetle stają się coraz
bardziej czytelne. Można powiedzieć, że nasza wiara weryfikuje
się przez to, w jaki sposób odczytujemy znaki, które daje nam
Jezus w codzienności. Nasza zdolność odczytywania Jego znaków
wiele mówi o poziomie naszej wiary, o naszej rzeczywistej relacji
ze Słowem Bożym, o jej głębi lub powierzchowności, dojrzałości
lub niedojrzałości. Jeśli w najprostszych sytuacjach dnia, nie tylko
w czasie liturgicznych i sakramentalnych celebracji, odczytujemy
bliskość Jezusa, słyszymy Jego wyznania miłości i wezwania do
przyjaźni, to znaczy, że nasza zażyłość ze Słowem się pogłębia.
Słowo, które jest Duchem i życiem, czyni nas zdolnymi do takiego
przeżywania codzienności. Jeśli zaś codzienność wydaje
nam się nużąca i pusta albo interpretujemy ją przez to, co sami
dostrzegamy, w perspektywie własnych oczekiwań, to może
sygnalizować, że jeszcze niewystarczająco żyjemy Jego słowem.
Może się okazać, że słuchamy Jego Słowa, ale żyjemy jedynie
naszą „manną” i że wszystko odbieramy jako metaforę naszych
marzeń, interpretujemy je według naszych projekcji. Być może
tłumimy w sobie podświadomy opór, aby usłyszeć Słowo, które
tłumaczy nam codzienne znaki, nie tak jakbyśmy sobie tego
życzyli. Ponieważ nie ma w nas miłosnej relacji ze Słowem, nie
potrafimy odczytać rzeczywistego znaczenia codziennych znaków.
Raz zdarza się, że szemrzemy, innym razem żądamy dodatkowych
znaków, jeszcze innym wręcz buntujemy się, obrażamy
i odchodzimy. Nasze twarde serce czyni twardym Jego Słowo.
Opanowuje nas skleroza serca.
W dzisiejszym lectio Jezus uświadamia nam, że tak zwyczajne
znaki, jak chleb i wino, mogły posłużyć Mu do uświadomienia
nam samej istoty Jego Boskiego życia, obecnego w Ciele i Krwi.
W chlebie i winie, przemienionych mocą Jego słowa w Ciało
i Krew, możemy z wiarą uczestniczyć w Jego miłosnej relacji z Ojcem
i Synem. Daje o tym świadectwo każda Eucharystia, każda
chwila adoracji Najświętszego Sakramentu. Eucharystia, która
składa się z tak prostych znaków, jak chleb i wino, przypomina
nam także, że w życiu codziennym Jezus może nam dawać wiele
innych znaków — niesakramentalnych, przez które zaprasza nas
do pogłębionej więzi ze sobą. Chleb i wino, które stają się Jego
Ciałem i Krwią, przypominają, że pragnie dawać nam swoje życie,
obecny w ludzkiej rzeczywistości. On nie tylko zamieszkał
w ludzkim ciele, ale nieustannie przekazuje nam życie w tym, co
zwyczajne, co najbardziej ludzkie. Znaki Jego obecności, które
daje nam codziennie, możemy odczytać głębiej tylko w świetle
Słowa. Tak dzieje się podczas Eucharystii, kiedy Słowo Boże
odczytywane i „spożywane” w Liturgii Słowa prowadzi nas do
odczytania i spożywania najświętszych postaci Jego rzeczywistej
obecności. Bez spożywania z wiarą Jego Słowa nie jest możliwe
spożywanie z wiarą Jego Ciała i Krwi. Przez analogię podobnie
jest z innymi znakami, które otrzymujemy w wydarzeniach dnia.
Nawet kiedy jest ich wiele, cudownie rozmnożonych przez Jezusa,
nie będziemy w stanie odczytać życia, które nam komunikuje, ale
zatrzymamy się na zmysłowym postrzeganiu rzeczywistości.
Rozeznanie osobistej relacji ze Słowem Bożym
W mojej modlitwie serca będę pytał najpierw o moją serdeczną
relację ze Słowem.
- Na jakim poziomie żyję w relacji ze Słowem? Czym jest dla
mnie Słowo Boga w historii mojego życia, w mojej ludzkiej
rzeczywistości, w mojej codzienności? Czy prowadzi mnie
do odczytywania znaków, które codziennie otrzymuję? Czy
jestem zdolny głębiej czytać znaki, zwłaszcza te zwyczajne
jak razowy chleb, w których kryje się dla mnie zaproszenie
do głębszej relacji z Jezusem? Czy nie uzależniam mojego
przeżywania od spektakularnych, nadzwyczajnych przeżyć,
spotkań.
- Czy po latach „chodzenia za Jezusem” mogę powiedzieć, że
dzięki Jego Słowu, zdolny jestem dzisiaj odczytywać Jego znaki,
przez które pociąga mnie do zażyłej przyjaźni w konkretach
codzienności? Czy mojej komunii z Jezusem nie zawężam do
wybranych momentów, ustalonych formuł modlitwy, celebracji?
Czy relacji z Jezusem nie ograniczam do wybranych
momentów życia sakramentalnego, wyznaczonych momentów
modlitwy? Czy moje życie sakramentalne, kontakt ze
Słowem, osobista modlitwa sprawiają, że potrafię w różnych
przestrzeniach codzienności odnajdywać pełnię życia z Jezusem?
Powrócę do poszczególnych etapów formacji, które przeszedłem
z Markiem, Mateuszem i Łukaszem. Dzięki niej mogę
obecnie w sposób dojrzalszy i głębszy odczytywać otaczającą
mnie rzeczywistość; stawać się uczniem dojrzałym w wierze,
to znaczy mistykiem. Mistyk w pojęciu Jana to ten, który jest
zdolny stanąć wobec tajemnicy Boga i dać się wprowadzić w nią
dzięki mocy wiary. Jego spojrzenie dzięki wierze stało się głębsze,
dlatego może pójść dalej i dostrzec głębsze znaczenie wcześniej
przebytej formacji197. Jan proponuje nam mistyczną formację
chrześcijanina, to znaczy prowadzi nas „do odczuwalnej bliskości
z tajemnicą Bożą”198. Pytajmy się, czy taki proces dokonał się
w naszym życiu. Dokonajmy rozeznania poziomu naszej wiary
w relacji do Słowa.
- Czy uwierzyłem, że jest ono Słowem życia dla mnie? Wejdę
w konkretne przestrzenie mojego życia, aby to zweryfikować.
Jakie miejsce w moim życiu zajmuje Słowo Boże? Czy jest
pierwszym i najważniejszym słowem, w którym szukam
światła w moich wyborach, odpowiedzi na życiowe pytania?
Czy jest fundamentem, na którym buduję moje życie, moją
codzienność? Czy jest en arche, na początku każdego dnia? Czy
mogę powiedzieć, że porządkuje moje życie, że wyprowadza
mnie z chaosu? Czy daję Słowu pierwszeństwo w swoim
rozeznawaniu?
- Czy jestem po stronie Słowa, po stronie Bożego myślenia,
Bożego patrzenia na moją rzeczywistość? Czy jest dla mnie
Słowem paschalnym? Czy uwierzyłem, że ma moc przeprowadzania
mnie ze śmierci do życia i że zapewnia mi nowy
początek, zwłaszcza gdy znajduję się „w grobie” grzechu,
w ciemnościach, w krytycznym momencie? Czy potrafię się
go uchwycić, pójść za nim?
Marek uczył nas właśnie takiej relacji ze Słowem, takiej
mentalności ewangelicznej. Może nam ona bardzo pomagać na
etapie formacji z Janem.
- Czy potrafię powierzyć się Słowu, wobec którego staję bezradny
jak dziecko, powierzyć się Słowu, którego nie rozumiem,
które mnie przerasta? Czy powierzam się Słowu, które wymaga
ode mnie więcej? Czy powierzam się jak dziecko Słowu
w moich wyborach? Jaką rolę spełnia w życiu mojej wspólnoty?
W budowaniu moich relacji, wrażliwości na maluczkich?
Czy jest we mnie zdolność do czuwania?
- Co mogę powiedzieć o mojej zdolności rozeznawania obecności
Jezusa w mojej historii życia? Czy potrafię odczytywać Jego
wolę i wezwania w złożonych sytuacjach codzienności? Czy
pozwalam, aby Jezus wyjaśniał mi Pisma, zwłaszcza wtedy
kiedy na horyzoncie mojego życia pojawia się Wielki Piątek?
Czy pozwalam Słowu zmieniać moje myślenie, zawracać mnie
ze złych kierunków życia? Czy dzięki Słowu zmartwychwstaję,
powracam do życia?
Moja wiara wobec otrzymywanych znaków
Rozeznanie mojej relacji ze Słowem jest ważne, ponieważ to
właśnie ona decyduje o tym, jak będziemy odczytywali naszą
codzienność i znaki, które daje nam Jezus, a które mają nas prowadzić
do pełni życia z Nim.
Znak uzdrowień
Spośród wielu znaków, jakie otrzymuję w codzienności, zwrócę
uwagę na te, które prowadziły mnie do głębszej przyjaźni z Jezusem.
Zatrzymam się na znakach związanych z doświadczeniem
uzdrowienia wewnętrznego i dojrzewania w wierze.
Jakie to były znaki? Czy potrafię powiązać je z działaniem Jezusa?
Czy odczytuję je jako znaki Jego obecności? Czy zbliżyły
mnie do Niego, czy pogłębiły moją więź z Jezusem? Czy nie
przywłaszczyłem ich sobie, nie zachowałem dla siebie, dla
własnej chwały i zysku w sytuacjach, które okazały się dla
mnie korzystne? - Czy stany entuzjazmu, duchowego pocieszenia, radości z powodzenia
zbliżają mnie do Jezusa, czy prowadzą mnie do przyjaźni
z Nim? Czy się w nich nie zatracam? Czy nie polegam
wtedy na sobie, na sukcesach, które sobie przypisałem?
Znak „rozmnożenia chleba”
W naszym życiu zdarzają się sytuacje, w których mnoży się
szczęście, dobrobyt materialny czy duchowy, uznanie w powierzanych
nam funkcjach, pojawia się perspektywa zawodowej
kariery itd.
- Czy sytuacje „życia w obfitości” zbliżają mnie do Jezusa? Czy
odczytuję w nich znak Jego przyjaźni? Czy wtedy bardziej lgnę
do Niego, czy też się oddalam?
Dzisiaj powszechnym problemem w świecie staje się ateizm
praktyczny, bardziej niebezpieczny od ateizmu ideologicznego.
Pojawia się „oddolnie”, gdy poprawiają się warunki materialne.
Czy potrafię sytuację dobrobytu odczytać jako znak Bożej
życzliwości, zaproszenia do większej przyjaźni z Nim, do
pełniejszego powierzenia się Jemu, do głębszejszej ufności?
Znaki budzące opór i bunt
Przywołam znaki, których nie zrozumiałem w swoim życiu, które
budziły we mnie opór, przeciw którym się buntowałem, których
być może nie rozumiem do dzisiaj. Czy szukam ich zrozumienia
w świetle Słowa? Czy jestem w tym konsekwentny, wytrwały?
Czy nie odchodzę od Słowa urażony, ponieważ staje się dla mnie
trudne, niemożliwe do przyjęcia?
- Czy w stanie kryzysu z powodu trudnych znaków, potrafiłem
uchwycić się Słowa i powiedzieć z przekonaniem: „Ty masz
słowa życia wiecznego”? Zwrócę uwagę na postawę Judasza,
na jego ukryte odchodzenie od Jezusa, zrywanie z Jego słowem,
zamykanie się na modlitwę, na wezwania do nawrócenia.
Czy moje kroczenie za Jezusem nie jest pozorne? Będę
Go prosił, aby uchował mnie od takiej postawy.
Znak sakramentalny Chleba
Jest znak, o którym z całą pewnością mogę powiedzieć, że jest
mi codziennie dawany. Otrzymuję go w Eucharystii. Przez Słowo
docieram do wewnętrznej tajemnicy znaku chleba życia. Mogę
się nim karmić, przyjmując z wiarą nie tylko zewnętrzny znak,
ale także bogactwo życia Bożego, którego Jezus w nim udziela.
Przyjmuję ciało Chrystusa, Jego życie.
- Upodabniam się do Niego albo raczej to On upodabnia mnie
do siebie! W tej perspektywie — pisze Benedykt XVI — bardzo
odpowiednie będzie przywołanie na myśl słów św. Augustyna,
które trafnie opisują dynamikę wiary właściwą Eucharystii.
Wielki święty z Hippony, właśnie w odniesieniu do
tajemnicy eucharystycznej ukazuje, jak Chrystus upodabnia
nas do siebie: „Chleb ten, który widzicie na ołtarzu, poświęcony
słowem Bożym, jest Ciałem Chrystusa. Kielich ten,
a raczej to, co jest w kielichu, poświęcone Słowem Bożym,
jest Krwią Chrystusa. W ten sposób chciał Chrystus Pan dać
Ciało swe i Krew swoją, którą wylał za nas na odpuszczenie
grzechów. Jeśli dobrze przyjęliście Ciało Pańskie, to staliście
się tym, co do serc swoich przyjęliście, tzn. Chrystusem”.
A zatem, „nie tylko staliśmy się chrześcijanami, lecz Chrystusem”
199.
- Zatrzymam się przy tym znaku i uświadomię sobie jego
kruchość. Dla wielu może być powodem zgorszenia, przyczyną
niewiary. Wiara w Słowo Jezusa pozwala mi dostrzegać
w nim Jego ciało, chleb życia na wieczność. Przyjmując Jego
życie w tym kruchym, zewnętrznym znaku, doświadczam wewnętrznej
komunii. Czy pozwalam Jezusowi, aby upodabniał
mnie do siebie?
- Przez Eucharystię uczę się wiary w to, że w Nim i tylko w Nim
odnajduję pełnię życia, także wtedy kiedy objawia mi się ona
w sposób paradoksalny. Pełnia życia objawia mi się w czymś
tak ograniczonym, tak małym, tak kruchym, jak kawałek
chleba. Eucharystia formuje mnie do głębokiej wiary, dzięki
której potrafię odczytywać najbardziej prozaiczne znaki jako
prowadzące do pełni życia — znaki Jezusa.
- Co mogę powiedzieć o swoim życiu sakramentalnym, o przeżywaniu
Eucharystii? Czy jest dla mnie najświętszą przestrzenią
uczestniczenia w życiu Jezusa Chrystusa? Czy Eucharystia
prowadzi mnie do głębokiej komunii z Nim samym? Czy
zbliża mnie do innych? Co chciałbym zmienić w moim przeżywaniu
Eucharystii?
197 Por. C.M. Martini, Kochać Jezusa..., s. 16.
198 Por. Tamże, s. 15.
199 Benedykt XVI, „Sacramentum Caritatis”, nr 36.
opr. aw/aw