Ćwiczenia duchowe

Duchowy wzrost nie jest możliwy bez stosownych "ćwiczeń". Jak rozumiał je jeden z prawosławnych mistrzów życia duchowego - Teofan Rekluz? Dlaczego czytanie Słowa Bożego jest tak ważne?

Ćwiczenia duchowe

Chrześcijańskie kształtowanie rozumu jest tak głębokim utrwalaniem w nim wszystkich prawd wiary, aby stanowiły jego istotę albo by „składał się” wyłącznie z nich, tak by zaczynając o czymś rozważać, osądzał i weryfikował według nich wszystko, co poznał, i nie mógł bez nich uczynić nawet małego kroku. Apostoł określa to jako trzymanie się wzoru zbawiennych słów (2 Tm 1,13).


Teofan Rekluz (Pustelnik) to uznany za świętego mnich Kościoła prawosławnego (1815-1894). Będąc biskupem, zdecydował się oddać wyłącznie modlitwie i pracy, stając się pustelnikiem. Żyjąc samotnie, tłumaczył dzieła Ojców Kościoła i mistrzów życia duchowego (m.in. Filokalia) i pisał komentarze do Pisma Świętego. Odpowiadał także na listy osób proszących go o duchowe wsparcie i radę.

Ćwiczenia lub działania dotyczące tego są następujące: czytanie i słuchanie słowa Bożego, pism patrystycznych, duchowe rozmowy oraz radzenie się ludzi bardziej doświadczonych.

Dobre jest czytanie i słuchanie, lepsze od nich rozmowy z osobą o podobnych poglądach, a jeszcze lepsze — słowo kogoś doświadczonego.

Najbardziej owocne jest słowo Boże, a po nim pisma ojców i żywoty świętych. Należy wiedzieć zresztą, że żywoty lepsze są dla początkujących, dzieła ojców — dla średnich, a słowo Boże dla doskonałych.

Wszystkie te źródła prawd, jak i metody czerpania z nich służą, oczywiście temu, by utrwaliły się w umyśle, a zarazem podtrzymywały ducha gorliwości.

Często jeden tekst rozpala ducha na wiele dni. Są żywoty, o których jedno wspomnienie roznieca żar gorliwości; są też niezwykle pobudzające miejsca w dziełach patrystycznych. Wynika stąd dobra reguła: wypisywać podobne miejsca i przechowywać na wypadek potrzeby, dla pobudzenia ducha.

Często ani wewnętrzne, ani zewnętrzne działanie nie pomaga — duch pozostaje śpiący. Spiesz, by cokolwiek, skądkolwiek czytać. Jeśli to nie pomaga — biegnij do kogoś na rozmowę. Ta ostatnia, prowadzona z wiarą, rzadko pozostaje bez owocu.

Są dwa rodzaje czytania: jeden — zwykły, prawie mechaniczny, drugi — wybiórczy, w odpowiedzi na potrzeby duchowe lub według zalecenia. Ale i pierwszy rodzaj nie jest bezużyteczny. Jest on zresztą stosowniejszy w przypadku osób bardziej utwierdzonych, którzy jak gdyby powtarzają, a nie studiują.

Ze wszech miar konieczne jest, aby każdy miał drugą osobę, z którą mógłby prowadzić rozmowy o rzeczach duchowych, osobę, która by wszystko o nas wiedziała i przed którą można byłoby śmiało odkryć wszystko, co się dzieje w duszy. Najlepiej, by była jedna taka osoba, góra — dwie. Pogadanek zaś błahych, dla zabicia czasu, należy ze wszech miar unikać.

Oto zasady czytania:

Przed rozpoczęciem lektury należy oderwać swą duszę od wszystkiego.

Trzeba wzbudzić pragnienie poznania tego, o czym się czyta.

Z uwagą śledzić myśl zawartą w lekturze i wszystko składać do otwartego serca.

Przy tym, co nie dotarło do serca, trzeba się zatrzymać, aż dotrze.

Czytać, oczywiście, trzeba bardzo powoli.

Powinno się przerwać czytanie, kiedy dusza nie chce już karmić się lekturą — oznacza to, że jest nasycona. Jeśli, zresztą, uderzy duszę jakiś fragment, zatrzymaj się na nim i nie czytaj dalej.

Najlepszą porą dla lektury słowa Bożego jest ranek, dla żywotów — czas po obiedzie, dla ojców — niedługo przed snem.

Można więc codziennie dotykać wszystkiego po trosze.

Przy takich zajęciach należy ciągle mieć na uwadze główny cel — wypisanie w świadomości prawd i pobudzenie ducha. Jeśli nie sprawia tego czytanie i rozmowa, to są one próżnym łaskotaniem smaku i słuchu, bezużytecznym mnożeniem pytań. Jeśli dokonuje się tego rozumnie, to prawdy umacniają się i pobudzają ducha, jedno pomaga drugiemu; jeśli zaś ktoś odstępuje od prawidłowego wzoru, to nie ma ani jednego, ani drugiego: prawdy są wtłaczane do głowy jak piasek, a duch stygnie i czerstwieje, staje się pyszny i wyniosły.

Głębokie wyrycie prawd w świadomości to nie to samo, co ich zbadanie. Potrzeba tu jednego: wyjaśnij sobie prawdę i utrzymuj ją w umyśle dopóty, dopóki nie stopi się z nim bez dowodów, ograniczeń, jakby samym tylko swym obliczem.

Stąd też za najłatwiejszy uznać można słusznie następujący sposób. Otóż wszystkie prawdy zawarte są w katechizmie. Każdego ranka wybieraj więc stamtąd jakąś prawdę i wyjaśniwszy ją sobie, noś ją w umyśle i żyw się nią, jak długo będzie karmiła się nią dusza — dzień, dwa lub więcej; to samo uczyń z drugą, i tak — do końca. Jest to sposób łatwy i przydatny dla każdego. Kto nie umie czytać, niech zapyta o jakąś jedną prawdę i chodzi z nią.

Widzimy, że wszystkich dotyczy zasada: uświadamiaj sobie prawdy w taki sposób, by cię pobudzały. Sposoby zaś jej realizacji są rozmaite, nie da się wskazać jednego.

A więc czytanie, słuchanie, rozmowa, które nie umacniają prawd i nie poruszają ducha, muszą być uznane za nieprawe, odbiegające od prawdy. Jest to choroba wynikająca z nadmiernej lektury podejmowanej dla samej tylko ciekawości, kiedy tylko rozum śledzi sens czytanego tekstu, nie doprowadzając treści do serca, nie dając mu w niej zasmakować.

Jest to nauka marzycielstwa, która nie buduje, nie poucza, lecz burzy, zawsze prowadząc do wyniosłości. Całą sprawę, jak już mówiłem, da się sprowadzić do tego, co następuje: wyjaśnij sobie prawdę i utrzymuj ją w umyśle, aż zasmakuje w tym serce. Święci ojcowie mówią prosto: pamiętaj, utrzymuj w umyśle, miej przed oczyma.

Teofan Rekluz, Słowa o modlitwie, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama