Kolejne stopnie pokory według św. Benedykta

Dlaczego św. Benedykt mówi o różnych stopniach pokory? W jaki sposób możemy rozwijać w sobie tę cnotę?

Kolejne stopnie pokory według św. Benedykta

Drugi stopień pokory

[Zobacz pierwszą część artykułu: Pierwszy stopień pokory]

Do skutków świadomości, kim jest Bóg, a kim człowiek, należy chętne poświęcanie swej woli i zachcianek. „Drugi stopień pokory: jeśli nie kochamy już własnej woli i nie znajdujemy przyjemności w wypełnianiu swoich pragnień” (RB 7,31). Święty Benedykt nie dodaje tu nowych motywacji do bycia pokornym, ale oznacza właściwe formy, w jakich ma się to objawiać. Drugi stopień polega na powstrzymaniu się od egoistycznych uczynków będących realizowaniem własnej woli. Święty Benedykt cytuje tu słowa Chrystusa: z nieba zstąpiłem nie po to, aby pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który Mnie posłał (J 6,38). W Getsemani Jezus był prawdziwym człowiekiem, który drżał, bał się i błagał: Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie! (Łk 22,42) — jest to ludzkie i zupełnie naturalne.

Trzeci stopień pokory

Jeśli nie szukam własnej woli, to szukam woli Boga, wyrażonej w woli przełożonych lub danych okolicznościach. „Trzeci stopień pokory: jeśli z miłości do Boga poddajemy się z całkowitym posłuszeństwem przełożonemu” (RB 7,34a). Jest to ciąg dalszy stopnia drugiego. Pokorny szuka posłuszeństwa nie dla świętego spokoju, nie dla mądrości przełożonego, bo to nie po Bożemu — on szuka posłuszeństwa z miłości ku Bogu. To nie naiwność, ale skok w przepaść. Przeciwstawianie się woli przełożonego i Regule odsłania ogromną ciasnotę ducha i brak konsekwencji w postępowaniu. Pamiętajmy, że panować ma Todo, a nie nada. I znów św. Benedykt za wzór nam stawia Chrystusa: Stał się posłuszny aż do śmierci (Flp 2,8).

Czwarty stopień pokory — szczyt

„Czwarty stopień pokory: jeśli w sprawach trudnych i w przeciwnościach, a nawet doznając jakiejś krzywdy, zachowujemy w posłuszeństwie milczącą i świadomą cierpliwość...” (RB 7,35). Prawda ma się stawać faktem w naszym życiu. Stopień ten przekracza naszą nicość, ułomność, lękamy się go. A jednak św. Benedykt nam go dał, więc trzeba go przyjąć. To szczyt doskonałości, a my przecież jesteśmy powołani do życia na szczytach, a nie w dolinach. „Zachowywać milczącą i świadomą cierpliwość” — to chrześcijański stoicyzm. Trzeba wszystko znosić w milczeniu, nie buntować się, nie okazywać niezadowolenia. Nie wolno nam być pogańskimi stoikami ani fatalistami.

Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował (Rz 8,37) — dla miłości Bożej damy wszystko i wszystko też uniesiemy. Pan Jezus powiedział kiedyś do bł. Anieli z Foligno: „Nie na żarty cię umiłowałem” i nam też nie wolno na żarty kochać Boga. Stopień ten jest trudny dla naszej natury, ale Bóg w nas jest i w nas działa właśnie przez tę trudną, ciężką chwilę. Pozwólmy Mu działać. Trzeba naprawdę wszystko opuścić, by iść do Jezusa, a najtrudniej jest porzucić siebie. Stopień ten ma wielkie znaczenie dla ascezy benedyktyńskiej. Jej miejscem strategicznie decydującym, punktem kulminacyjnym jest abnegare semetipsum („zapieranie się siebie”) — drzwi to wprawdzie wąskie, ale przejść przez nie trzeba. Jeśli zatrzymujemy się na drodze do świętości, to wina tkwi w nas samych, a nie w Bogu. Mimo woli mogą się nam cisnąć na usta słowa: „Za ciężko!”. Tak, jest ciężko, ale krzyż trzeba uchwycić oburącz, objąć go ramionami, bo inaczej będziemy jednymi z tych licznych nieudanych świętych, którzy nigdy nie umarli dla siebie. A Bóg tego chce. Czwarty stopień pokory to szczyt, to rozdroże między drogą do Chrystusa, a drogą do jego wroga.

Karol van Oost OSB, Komentarz do Reguły Świętego Ojca naszego Benedykta Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama